sobota, 27 lutego 2021

CZASY KOŃCA. CZUWAJCIE!

Trzynasty rozdział Ewangelii Marka nazywany jest często „mową eschatologiczną”, czyli mową o „końcu czasów”. Ta najdłuższa, zanotowana przez ewangelistę, wypowiedź Pana Jezusa związana była z rozmową, którą Nauczyciel odbył z czwórką swoich uczniów. Choć w tej rozmowie – z Piotrem, Jakubem, Janem i Andrzejem – na pierwszy plan wysuwały się bliskie, mające nastąpić w ciągu jednego pokolenia, wydarzenia dotyczące zniszczenia Jerozolimy i świątyni, to jednak pojawił się też w niej element zdecydowanie dalszej przyszłości. Tym, będącym poza zasięgiem ludzkich dociekań co do „dnia i godziny”, wydarzeniem jest przyjście Syna Człowieczego. Dzień, gdy On przyjdzie „w obłokach z wielką chwałą i mocą” i kiedy Bóg „zgromadzi swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi po kraniec nieba”. 

Siedzący na Górze Oliwnej uczniowie usłyszeli, że zanim nastąpi „ów dzień” – dzień, kiedy dopełnią się wszystkie dzieła Boga i nastaną „nowe niebiosa i nowa ziemia, w których mieszka sprawiedliwość” – dokonają się dramatyczne wydarzenia skutkujące zniszczeniem jerozolimskiej świątyni tak, że „nie zostanie tu kamień na kamieniu, który by nie był zwalony”. Te słowa o zniszczeniu musiały mocno zdziwić uczniów, którzy nie kryli swojego zachwytu nad okazałością i majestatem najważniejszego dla Żydów miejsca na ziemi – świątyni w Mieście Dawida. Kompleks świątynny, z czasów Jezusa, był jedną z najwspanialszych budowli starożytnego świata. Świątynię wzniesiono z ogromnych białych kamieni, a niektóre z nich ważyły ponad pięćset ton. Przybywającym pielgrzymom świątynia jawiła się z oddali jako majestatyczna góra okryta śniegiem. Jej budowa trwała ponad czterdzieści lat… Tymczasem Pan Jezus zapowiedział, że „nie zostanie tu kamień na kamieniu, który by nie był zwalony”. 

Kiedy ewangelista Marek opisał pobyt Pana Jezusa w Jerozolimie i toczące się tam spory pomiędzy Nim a przedstawicielami elity żydowskiej przytoczył również słowa Nauczyciela z kamieniem w tle: „Nie czytaliście tych słów w Piśmie: «TEN właśnie KAMIEŃ, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił i jest cudem w naszych oczach»”. Ty odrzuconym kamieniem jest oczywiście sam Pan Jezus – nierozpoznany jako Mesjasz i odepchnięty przez przywódców Izraela. 

Kamienie, które stanowiły obiekt zachwytu dla wielu wśród żyjących w czasach Jezusa, tworzące świątynię jerozolimską miały być „zwalone”, ale Bóg zaplanował wzniesienie okazalszej, piękniejszej i wiecznie trwałej świątyni „nie ręką ludzką uczynionej”. PIĘKNO TEJ ŚWIĄTYNI nie jest związane z potężnymi kamieniami i złotymi zdobieniami, ale TKWI W DZIELE PANA JEZUSA – JEGO ŚMIERCI I ZMARTWYCHWSTANIU. 

Zniszczenie świątyni w Jerozolimie, zgodnie z zapowiedzią Pana Jezusa, dokonało się to podczas trwającej w latach 66-70 wojny żydowskiej, której kulminacją było oblężenie Jerozolimy przez Rzymian pod dowództwem Tytusa zwieńczone splądrowaniem i zburzeniem miasta. Zburzona została świątynia, a z jej kamieni uczyniono stertę gruzu. W tym czasie okrutnej rzezi i „ucisku, jakiego nie było do początku stworzenia” zginęły setki tysiące Żydów, a dziesiątki tysięcy stało się niewolnikami. 

Świątynia w Jerozolimie była sercem żydowskiego życia religijnego, ale jej wpływ miał dotyczyć także narodów. Świątynia reprezentowała miejsce przebywania Boga pośród Bożego ludu. Kiedy król Salomon wybudował pierwszą świątynię prosił Boga: „Niech Twoje oczy będą zwrócone w nocy i dzień ku temu domowi”. Świątynia miała być miejscem modlitwy i szukania Bożego oblicza zarówno dla Żydów, jak dla narodów spoza Izraela. Salomon prosił: „Jeśli cudzoziemiec, który nie należy do Twojego ludu Izraela, a który przybędzie z dalekiego kraju, aby się modlić w tym domu, Ty usłysz w niebie, w miejscu Twojego przebywania. Niech wszystkie ludy ziemi poznają Twoje imię i niech postępują w bojaźni przed Tobą na wzór Twego ludu, Izraela. Niech się dowiedzą, że ten dom – świątynia – nosi Twoje imię”. 

Zniszczenie świątyni, rozumianej jako miejsce spotkania nieba z ziemią, było kataklizmem o niespotykanej skali i swego rodzaju „końcem świata”. 

Choć, zgodnie z zapowiedzią Jezusa, ze świątyni w Jerozolimie „nie został kamień na kamieniu, który by nie był zwalony”, to jednak wciąż istnieje świątynia, której centralnym elementem pozostaje „żywy Kamień, wybrany przez Boga i okryty chwałą”. Stało się tak zgodnie z zapowiedzią Boga: „Oto kładę na Syjonie kamień węgielny, wybrany, drogocenny, a ten, kto weń wierzy, nie zawstydzi się!”. 

W tej „mowie eschatologicznej”, z trzynastego rozdziału Marka, wybijają nade wszystko treści dotyczące nadejścia Bożego Królestwa, którego manifestacja związana jest z osobą Jezusa Chrystusa – Jego śmiercią na krzyżu, zmartwychwstaniem, wniebowstąpieniem i mającym nastąpić powrotem w chwale. CHRYSTUS UMARŁ, CHRYSTUS ZMARTWYCHWSTAŁ, CHRYSTUS POWRÓCI W CHWALE. Te trzy, pozostające w zależności ze sobą, stwierdzenia odnoszą się do chrześcijańskiej ufności i nadziei. 

Wiara i nadzieja były, są i będą konfrontowane z dramatycznymi wydarzeniami takimi jak „wojny i odgłosy wojenne”, „trzęsienia ziemi i klęski głodu”, prześladowaniami naśladowców Chrystusa i pojawianiem się fałszywych nauk i zwodniczych koncepcji. Wiara i nadzieja wymagają pielęgnowania i czujności. Pan Jezus zakończył swoją „eschatologiczną mowę” kilkukrotnym użyciem słowa: „CZUWAJCIE!”. 

Jako chrześcijanie pozostajemy ludźmi ufności i nadziei, które łączymy z Jezusem – umarłym i zmartwychwstałym, który pokonał grzech i śmierć. Choć świat „drży w posadach” i „moce nieba bywają wstrząśnięte”, to wiara i nadzieja pokładane w Chrystusie pozostają silnym fundamentem w życiu chrześcijan. Ten fundament pozwolił ostać się całym pokoleniem chrześcijan minionych wieków i pozostaje oparciem dla nas, żyjących współcześnie. 

Chrystus umarł, Chrystus zmartwychwstał, Chrystus powróci w chwale. Rzeczy dokonane zwiastują i zapowiadają te, które wciąż mają się dokonać: „ujrzycie Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą”. Wierzymy i mamy nadzieję, o której tak pisał Paweł z Tarsu: „na wezwanie Boga, na głos archanioła i dźwięk trąby, sam Pan zstąpi z nieba i najpierw powstaną ci, którzy umarli w Chrystusie. Potem my, którzy pozostaniemy jeszcze przy życiu, razem z nimi zostaniemy porwani na obłokach, w powietrze, na spotkanie z Panem i odtąd już na zawsze będziemy z Panem. Pocieszajcie się więc nawzajem tymi słowami”.

wtorek, 23 lutego 2021

W TO WIERZĘ (CREDO)

Oryg. „This I believe / The Creed” Hillsong Worship 
Słowa i muzyka: Matt Crocker i Ben Fielding 
Tłumaczenie: Melania Król i Maja Nowotnik 

Wykonanie: 
Piotr Płecha – wokal, instrumenty klawiszowe, przygotowanie zespołu 
Anna Maria Mbayo – dyrygent, przygotowanie chóru 
Chór: Gospel Life + uczestnicy warsztatów chóru ODNFEST 

sobota, 20 lutego 2021

NIEDALEKO OD KRÓLESTWA BOŻEGO...

Choć środowisko faryzeuszy i uczonych w Piśmie zwykle odnosiło się krytycznie do działalności Pana Jezusa i było dalekie od sympatii względem Niego, to w ewangelicznej relacji Marka możemy znaleźć jedną rozmowę Nauczyciela z Nazaretu z przedstawicielem wspomnianej grupy, która była naznaczona życzliwością. Będąc pod wrażeniem odpowiedzi jakich Jezus udzielał swoim oponentom, nauczyciel Prawa zapytał Go: „Które ze wszystkich przykazań jest pierwsze?” (Mk 12,28). W odpowiedzi usłyszał, że największe są dwa przykazania. Pierwsze: „Będziesz miłował Pana, swego Boga, z całego swego serca, całej swojej duszy, całym swoim umysłem i z całej swojej siły” oraz drugie: „Będziesz miłował swego bliźniego jak samego siebie” (Mk 12,30-31). A kiedy nauczyciel Prawa zgodził się z Jezusem, mówiąc: „Dobrze, Nauczycielu, zgodnie z prawdą powiedziałeś. JEDEN jest i nie ma innego poza NIM. Miłować Go z całego serca, całym umysłem i z całej siły i miłować bliźniego jak samego siebie o wiele więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary” (Mk 12,32-33), z ust Mistrza usłyszał taką zachętę: „Niedaleko jesteś od Królestwa Boga” (Mk 12,34). 

Niedaleko od Królestwa Boga... Blisko… Tuż, tuż... A jednak czegoś brakowało… Zatem, aby być w Królestwie nie wystarczyło uznać mądrości Jezusa. Nie wystarczyło uznać słuszności Jego wypowiedzi i zachwycać się nad trafnością Jego sądów. To wciąż za mało. Czego w takim razie potrzeba? Odpowiedź, jak się zdaje, można znaleźć w wypowiedzi Jezusa umieszczonej przez autora Ewangelii tuż za przywołaną historią z uczonym w Piśmie. 

Pan Jezus, ucząc w świątyni, przywołał treść Psalmu 110, który w pierwotnym kontekście pełnił rolę tekstu śpiewanego podczas ceremonii obejmowania władzy przez królów judzkich, ale w czasach Jezusa ten Psalm uznawany był za proroctwo mówiące o mającym nadejść Mesjaszu. 

Bycie w Królestwie Bożym to nie tyle kwestia uznawania mądrości kryjącej się za słowami Jezusa, ale raczej WŁAŚCIWE ROZPOZNANIE TOŻSAMOŚCI Tego, który te – przepełnione mądrością – słowa wypowiada. BYCIE W KRÓLESTWIE BOŻYM ZWIĄZANE JEST Z OSOBĄ JEZUSA – rozpoznawanego jako Mesjasz i Król Izraela. To pytanie o tożsamość pojawiło się też w rozmowie, jaką Pan Jezus miał z Dwunastoma niedaleko Cezarei Filipowej: „Za kogo wy Mnie uważacie?” (Mk 8,29). Piotr, reprezentujący w tej sytuacji uczniów Jezusa, odpowiedział: „Ty jesteś Chrystus”. To tak, jakby Piotr odpowiedział Jezusowi: „Ty ucieleśniasz nadzieję Izraela. Ty uosabiasz mądrość, chwałę i majestat Boga. Ty jesteś tym JEDYNYM”. 

Królestwo Boże to nade wszystko ON – Pan Jezus Chrystus. Mesjańska godność Chrystusa pozostaje treścią tekstów Nowego Testamentu. ON – w dniach, kiedy sprawował publiczną służbę – był odpowiedzią na, obecną w Izraelu, tęsknotę za nastaniem sprawiedliwych rządów Boga. W NIM dokonało się ODKUPIENIE – przebaczenie grzechów. Przez NIEGO, dzięki NIEMU i w relacji z NIM możemy być nie tylko „niedaleko od Królestwa Boga”, ale przede wszystkim cieszyć się tym, że jesteśmy w tym Królestwie. Pisząc o Jezusie przypomniałem sobie słowa pewnej pieśni pt. „Powód by wątpić” (tytuł oryginalny: „One Reason”) Jasona Uptona: 

„Zwykle prosiłem o znak, by uwierzyć 
Lecz Bóg nigdy nie dał powodu, by w Niego wątpić 
Daj mi choć powód by wątpić, że On jest Mesjaszem 
Daj mi choć powód by wątpić, że On żywy jest 
Daj mi choć powód by wątpić, że jestem źrenicą – Jego oka 
Będę wierzył Mu 
Będę wierzył Mu dziś”.

poniedziałek, 15 lutego 2021

WIĘCEJ NIŻ MYŚLISZ

Kiedy Bóg kreślił swój zbawczy plan przed – wezwanym z Ur Chaldejskiego – Abramem, skierował do niego takie słowa: „Rozejrzyj się i popatrz z tego miejsca, w którym jesteś, na północ, na południe, na wschód i na zachód. Albowiem tę całą ziemię, którą widzisz, dam tobie i twemu potomstwu na wieki. Twoje potomstwo uczynię tak liczne jak proch ziemi. Jeżeli ktoś zdoła policzyć proch ziemi, to również twoje potomstwo będzie policzone”. A przy innej okazji Bóg zapowiedział Abrahamowi: „będę ci szczególnie błogosławił i obficie rozmnożę twoje potomstwo – niczym gwiazdy na niebie i niczym piasek nad brzegiem morza. Twoje potomstwo zwycięży swoich wrogów. Będą błogosławione w twoim potomstwie wszystkie narody ziemi, ponieważ Mnie posłuchałeś”. 

Boże plany nie dają się ogarnąć ludzkim zmysłom. Bo jak policzyć gwiazdy, których liczbę współczesna nauka szacuje na setki tryliardów? Czy jest możliwe, by usiąść w „prochu ziemi” i zliczyć ziarna piasku? Jako ludzie miewamy tendencję do limitowania tego co Bóg może lub czego nie może uczynić. Bywa, że chcemy „zawęzić” zakres Bożych dzieł przypisując im miarę naszych – ludzkich i ograniczonych – możliwości. Jednak On „wymyka się” naszym schematom i w swoich planach pozostaje – jak wyraził to Chris Tomlin w jednej z pieśni – „Niepojęty i Niezmierzony”. 

Prorok Izajasz zapisał takie słowa: „Czy nie wiesz i nie słyszałeś? PAN jest Bogiem Wiecznym, Stwórcą całego świata. Nie męczy się i nie nuży, niezgłębiona jest Jego mądrość”. Niezgłębiona mądrość Boga nie poddaje się ludzkim limitom, schematom i nawet najwznioślejszym planom czy marzeniom. W naszej znikomości wciąż jesteśmy zdani na „cząstkowe poznanie” i „wycinkową wiedzę”, a w rezultacie jesteśmy i będziemy wciąż zadziwiani rozmachem Bożych planów i ostatecznym rezultatem Jego dzieł. 

 Czy Abraham mógł pojąć, że Boże plany wobec niego dotyczą nie tyle oczekiwanego – przez podeszłych wiekiem Abrama i Saraj – syna, ale sięgają o wiele dalej. W tych planach byli ludzie z „każdego plemienia, języka, ludu i narodu” i „tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków”. Abraham myślał o synu zrodzonym z Sary, Bóg widział więcej i dalej niż ograniczone możliwości wzroku patriarchy. 

Ja ograniczony – ON NIEZMIERZONY 
Ja słaby – ON MOCNY 
Ja nierozumny – ON PEŁEN MĄDROŚCI 
Ja wątpiący – ON PEŁEN WIARY 
Ja krótkowzroczny – ON WIDZĄCY 

„Dlatego zginam moje kolana przed Ojcem, od którego wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi wywodzi swoje imię. Proszę, byście przez Jego Ducha zostali posileni mocą w wewnętrznym człowieku, stosownie do bogactwa Jego chwały. Proszę też, aby Chrystus przez wiarę zadomowił się w waszych sercach, abyście – zakorzenieni i ugruntowani w miłości – potrafili pojąć, wraz ze wszystkimi świętymi, jaka jest szerokość i długość, wysokość i głębokość, i poznać wykraczającą poza zdolności poznawcze miłość Chrystusa – abyście zostali wypełnieni całą pełnią Boga. Temu zaś, który według mocy działającej w nas może uczynić o wiele więcej ponad to wszystko, o co prosimy lub o czym myślimy, Temu niech będzie chwała w Kościele i w Chrystusie Jezusie po wszystkie pokolenia – na wieki. Amen”.

czwartek, 11 lutego 2021

ODKUPIENI I ZACHOWANI OD DEMONICZNEJ MOCY

W 9. rozdziale Apokalipsy rozbrzmiewają dwa – z trzech zapowiedzianych wcześniej przez autora Księgi – „biada” (zob. Ap 8,13). W tych apokaliptycznych „biada”, skutkujących dramatem wśród ludzi, zdają się być obecne demoniczne siły uwolnione szatańską aktywnością: „zobaczyłem gwiazdę, która spadła z nieba na ziemię, i dano jej klucz do studni otchłani. I otworzyła studnię otchłani, i wzbił się dym ze studni, jak dym wielkiego pieca, i od dymu studni zostało zaciemnione słońce i powietrze. A z dymu wyszła na ziemię szarańcza i dano jej moc, jaką mają ziemskie skorpiony…”. 

Zło w Biblii jest osobowe i nie jest bezimienne. Choć postać Diabła została w popkulturze sprowadzona do śmieszności i bywa wykpiwana przez „racjonalnie myślących”, to jednak autorzy biblijni kreślą wyrazisty obraz skutków jego obecności i działania w świecie. Diabeł, wskutek grzechu, otrzymał dostęp do życia ludzi, stał się „panem tego świata”, „władcą tego świata ciemności”, „bogiem tego wieku” i nieprzejednanym wrogiem człowieka. Naturą Diabła jest „kraść, zarzynać i niszczyć”. To zniszczenie, jakie niesie jego obecność, wyczytać można właśnie w obrazach Księgi Objawienia. 

Autor Apokalipsy ujrzał uwolnioną demoniczną szarańczę, która „wyszła na ziemię i dano jej moc, jaką mają ziemskie skorpiony. Lecz powiedziano jej, aby nie czyniła szkody trawie na ziemi ani żadnej zieleni, ani żadnemu drzewu, a tylko ludziom, którzy nie mają pieczęci Boga na czołach. I polecono jej, aby ich nie zabijała, lecz aby byli męczeni przez pięć miesięcy. Męczarnie przez nią zadawane są jak męczarnie zadane przez skorpiona, gdy ugodzi człowieka. W owych dniach ludzie będą szukać śmierci, lecz jej nie znajdą, i będą chcieli umrzeć, lecz śmierć ich omija. A szarańcza z wyglądu była podobna do koni przygotowanych do boju. Na głowach miała jakby wieńce ze złota, a twarze jakby twarze ludzi, włosy zaś jakby włosy kobiet, a zęby jakby zęby lwów” (Ap 9,3-8). 

Niszczycielska furia „demonicznej szarańczy” nie dotknęła jednak ludzi, o których autor Apokalipsy pisze, że mają „pieczęć Boga na czołach”. Ta swoista „pieczęć Boga na czołach” jest znakiem odkupieńczej obecności Boga i bywa wyrażona też obrazem „odziania w białe szaty”. Zbawcza obecność Boga staje się udziałem tych, którzy składają swoją ufność w Chrystusie. 

Choć żyjemy w świecie naznaczonym ciemnością i demonicznym uciskiem, to jednak możemy doświadczać wolności od diabelskiej władzy. Jan apostoł w swoim liście zapewnił chrześcijan, że „Zły ich nie tknie”. Chociaż Diabeł „trzyma ludzi w pętach niewoli i pod obuchem swej tyranii” (2 Tm 2,26), to jednak w Chrystusie zyskujemy WOLNOŚĆ. Tak, istnieje ciemność, zło, przekleństwo i zniszczenie. Ale pośród tych wszystkich rzeczy, naznaczonych obecnością i aktywnością Diabła, istnieje WIĘKSZA i LEPSZA rzeczywistość. Jest nią rzeczywistość ODKUPIENIA w Chrystusie, którą autor Księgi Objawienia opisał obrazem „pieczęci Boga na czołach”. Dlatego, za Pawłem z Tarsu, „dziękuję Ojcu, który uzdolnił mnie do udziału w dziedzictwie świętych w światłości. On mnie wybawił z mocy ciemności i przeniósł do Królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mam odkupienie, uwolnienie od grzechów”.

poniedziałek, 8 lutego 2021

ZAKOCHAĆ SIĘ W JEZUSIE

Wczoraj (7.02) na niedzielnym nabożeństwie usłyszałem pieśń, w której pojawiły się – odniesione do Boga – słowa: „Ukochany naszych serc”. Nie pamiętam nic więcej z tej pieśni, ale utkwiło mi w sercu to właśnie stwierdzenie, że Bóg – Stwórca i Pan – zasługuje by być miłością mojego serca. 

I przypomniałem sobie, że na początku lat 90. XX wieku, kiedy byłem studentem, spotkałem się w grupie starych znajomych ze szkoły średniej. Był w niej pewien nieśmiały chłopak, którego w pewnym momencie ktoś zapytał: „A co u ciebie?”. Wtedy z jego ust padła odpowiedź: „Zakochałem się w Jezusie”. To było jego świadectwo, jakie złożył w obecności kilku osób obecnych na spotkaniu. Zakochać się w Bogu? Dziwactwo. Fanaberia. Śmieszność. Dewiacja. Nigdy wcześniej w takim gronie, wśród starych znajomych ze szkoły, nie słyszałem podobnej gadki. A jednak za jego słowami „zakochałem się w Jezusie” kryło się coś autentycznego i bardzo prawdziwego. Ton jego głosu i emocje rysujące się na twarzy zdradzały, że wydarzyło się w jego życiu coś niezwykłego. Znałem go dobrze ze szkoły średniej. Był przeciętnym chłopakiem. Bez szczególnej pasji życiowej. Raczej pozytywny, ale zdecydowanie bez szczególnej charyzmy. Ot, taki jakich wielu. Ale te dziwnie brzmiące słowa o „zakochaniu się w Jezusie” kazały spojrzeć na niego zupełnie z innej perspektywy. Te słowa przenikały i nie pozwalały przejść wobec wypowiadającego je obojętnie. Dziś, za sprawą niedzielnego nabożeństwa, zacząłem myśleć o tym chłopaku z dawnych lat na nowo. Dokąd zaprowadziło go to jego „zakochanie się w Jezusie”? Czy wciąż jego serce przepełnia pasja dla Boga? Wszak minęło już prawie trzydzieści lat, odkąd usłyszałem z jego ust tamto stwierdzenie. Ale może nie będzie już okazji, by się tego dowiedzieć… Może wystarczy tamto zdanie z przeszłości: „Zakochałem się w Jezusie”, by spojrzeć na swoje życie i zadać sobie pytanie, czy właśnie tego typu pasja – żarliwość ku Bogu i „kochanie Go całym sercem, całą duszą i ze wszystkich sił” – jest tą największą również we mnie? Czy On – Bóg, Pan i Stwórca – rzeczywiście jest „ukochanym mojego serca”?

sobota, 6 lutego 2021

JEGO ŚWIĄTYNIA

„Gdy Jezus wjechał do Jerozolimy, zostało poruszone całe miasto i pytano: Kto to jest? A tłumy odpowiadały: To jest prorok, Jezus z Nazaretu w Galilei. Potem Jezus wszedł do świątyni i wypędził wszystkich sprzedawców i kupujących w świątyni. Powywracał stoły tych, którzy wymieniali pieniądze oraz ławy sprzedawców gołębi. I powiedział im: Jest napisane: Mój dom będzie nazwany domem modlitwy, wy natomiast czynicie go jaskinią zbójców. Następnie podeszli do Niego niewidomi i kulawi przebywający w świątyni, a On ich uzdrowił”. 

Świątynia reprezentowała miejsce przebywania Boga pośród Bożego ludu. Kiedy król Salomon wybudował pierwszą świątynię prosił Boga „Niech Twoje oczy będą zwrócone w nocy i dzień ku temu domowi”. Świątynia miała być miejscem modlitwy i szukania Bożego oblicza zarówno dla Żydów, jak dla narodów spoza Izraela. Salomon prosił: „Jeśli cudzoziemiec, który nie należy do Twojego ludu Izraela, a który przybędzie z dalekiego kraju, aby się modlić w tym domu, Ty usłysz w niebie, w miejscu Twojego przebywania. Niech wszystkie ludy ziemi poznają Twoje imię i niech postępują w bojaźni przed Tobą na wzór Twego ludu, Izraela. Niech się dowiedzą, że ten dom – świątynia – nosi Twoje imię”. 

Z tekstu NT wiemy o tym, że „Bóg, który stworzył świat i wszystko, co się na nim znajduje, będąc Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach wzniesionych ręką ludzką”. Autorzy NT utwierdzają nas w przekonaniu, że to MY jesteśmy BOŻĄ ŚWIĄTYNIĄ. Jako „żywe kamienie” wznosimy świątynię, w której Bóg chce manifestować swoją obecność. 

I potrzebujemy sobie uświadomić, że toczy się walka o właściwy charakter ŚWIĄTYNI, by był on zgodny z Bożą wolą i Jego zamysłem. Toczy się walka o atmosferę, czystość i przeznaczenie tego miejsca. Bóg przewidział, by Jego świątynia, TY, JA, a nade wszystko MY RAZEM – JEGO KOŚCIÓŁ – była miejscem skupiania się na Bogu, odczytywania Jego planów, zamiarów i dążeń właściwych dla pokolenia, w którym żyjemy. 

Ale zdarza się, że w tej Bożej świątyni, którą jest KOŚCIÓŁ, kręcimy się często wokół naszych spraw i naszych interesów. Bywa, że jesteśmy podobni tym handlarzom i kupcom, których Pan Jezus zastał w świątyni. Bywa, że jesteśmy ludźmi zapatrzonymi raczej w siebie, zamiast tymi, którzy kierują swój wzrok na sprawy naszego niebiańskiego Ojca. 

Skłonność, by załatwiać „własne interesy”, była też obecna wśród NAJBLIŻSZYCH UCZNIÓW Jezusa. Pamiętamy, że kiedy Pan Jezus prowadził DWUNASTU w procesie uczniostwa musiał korygować ich postawy i niewłaściwy sposób myślenia. Któregoś dnia Pan Jezus zadał Uczniom pytanie „O czym to rozprawialiście w drodze?” (Mk 9,33). Zamiast szybkiej odpowiedzi zaległa cisza. Dlaczego? Ponieważ spierali się o to kto z nich ma być najważniejszy i największy. W innej sytuacji uczniowie próbowali przydzielać sobie miejsca w Bożym Królestwie, by zasiadać odpowiednio po prawej i lewej stronie Jezusa. 

Właśnie taką świątynię – opanowaną przez ludzi „załatwiających swoje własne interesy i biznesy” – zastał Pan Jezus w dniu, kiedy w triumfalnym pochodzie, wśród entuzjastycznego tłumu, wjechał na osiołku do Jerozolimy. 

Pan Jezus zareagował w zdecydowany sposób. Czytamy, że „wyrzucił stamtąd wszystkich sprzedawców i kupujących. Powywracał stoły wymieniających pieniądze oraz stragany sprzedawców gołębi”. W relacji Jana zostało zapisane, że „Jezus zastał w świątyni sprzedających woły, owce i gołębie, i siedzących tych, co zmieniali pieniądze. A uczyniwszy z powrozów bicz, wypędził wszystkich ze świątyni, owce też i woły, pieniądze tych, co je zmieniali rozrzucił, a stoły powywracał. Do sprzedających zaś gołębie powiedział: Wynieście to stąd! Nie czyńcie targowiska z domu ojca mego. Przypomnieli sobie tedy uczniowie jego, że jest napisane: Żarliwość o dom twój pożera mnie”. 

W twej „żarliwości o Bożą świątynię” Pan Jezus przypomniał wszystkim słowa z proroctwa Izajasza: „MÓJ DOM BĘDZIE NAZWANY DOMEM MODLITWY”. Słowo „modlitwa” w wyrażeniu Dom Mój będzie nazwany domem modlitwy” oznacza między innymi wyśpiewanie modlitw, modlenie się śpiewając. 

Był pewien król w Izraelu – „człowiek wedle Bożego serca” – który w centrum służby dla Boga ustanowił muzyków i śpiewaków. Kiedy Dawid, bo to o tym królu mowa, „sprowadzili Arkę Boga i umieścili ją pośrodku Namiotu, który rozbił dla niej” ustanowił muzyków, by służyli Bogu. Czytamy, że ustanowił niektórych lewitów sługami przed obliczem Arki PANA, aby wspominali, chwalili i wysławiali PANA, Boga Izraela. Zwierzchnikiem był Asaf, drugim Zachariasz, a następnie Jejel, Szemiramot, Jechiel, Mattitiasz, Eliab, Benajasz, Obed-Edom i Jejel, którzy grali na harfach i lirach, natomiast Asaf grał głośno na cymbałach; Benajasz i Jachaziel, kapłani, nieustannie dęli w trąby przed Arką Przymierza Boga”. 

Był też inny król (krój Judy) – Jehoszafat – który wystawił armię muzyków i śpiewaków, kiedy pojawiło się zagrożenie ze strony obcych wojsk: Ammonitów, Moabitów i niektórych Meunitów. Czytamy, że „ustanowił śpiewaków dla Pana, którzy występując przed wojskiem, chwalili święty majestat: Wysławiajcie PANA, bo Jego łaska trwa na wieki”. I dalej czytamy, że „gdy zaczęli śpiewać i wielbić Boga, PAN urządził zasadzkę na Ammonitów, Moabitów i mieszkańców góry Seir, którzy wystąpili przeciwko Judzie. I zostali pobici”. 

Był w Izraelu pewien prorok – Elizeusz – który wezwany do przekazania słowa od Boga poprosił: „przyprowadźcie mi harfiarza!”. W tekście biblijnym czytamy, że „gdy harfiarz grał, ręka PANA spoczęła na Elizeuszu”. Elizeusz prorokował przy dźwięku harfy. 

Była pewna kobieta – Miriam – która wraz z kobietami, gdy Bóg przeprowadził swój lud przez morze poprowadziła Izraela w uwielbieniu: „wzięła do ręki bębenek, i wszystkie kobiety wyszły za nią z bębenkami w pląsach. Miriam zaś tak im wtórowała: Śpiewajcie Jahwe, bo okrył się chwałą, Konia wraz z jeźdźcem rzucił w morze”. 

Kiedy w świątyni, oczyszczonej przez Jezusa, nie było już „handlarzy i kupujących”, a zamiast tego wybrzmiewało z niej uwielbienie, Bóg zaczął czynić swoje dzieła. W relacji ewangelicznej czytamy: „W świątyni podeszli do Niego (Jezusa) niewidomi i kulawi. A On ich uzdrowił”. 

Kościół, który staje się takim, do czego powołał go Pan Bóg, wolny od ludzkich przepychanek, handlowania i kręcenia się „wokół własnych spraw”, może być miejscem ratunku i nadziei dla potrzebujących.

piątek, 5 lutego 2021

LUBIĘ KOŚCIÓŁ

Lubię wiele rzeczy, które stanowią część mojej codzienności. Lubię spacery w otoczeniu ładnych krajobrazów, szczególnie na górskich szlakach. Lubię dobrą książkę i dźwięki, roznoszącej się po pokoju, muzyki. Lubię ciekawe rozmowy oraz wspólnie z rodziną i przyjaciółmi spędzany czas przy posiłku. Lubię smak i aromat dobrej kawy, którą zaparzam w moim przelewowym ekspresie, obserwując jak kolejne porcje ciemnego napoju wypełniają szklany dzbanek. Lubię dobry, dający postawę do przemyśleń, film. Lubię… 

Choć nie jest to ta sama kategoria co powyższe „lubię”, ale lubię też Kościół, ten którego doświadczyłem i doświadczam od czasu, kiedy w moją codzienność wkroczył Pan Jezus Chrystus. Zamiast „Kościół” zwykłem też używać słowa Wspólnota. Może wynika to z faktu, że moje pierwsze kroki w chrześcijańskim życiu stawiałem we wspólnocie katolickiej będącej częścią ruchu pentekostalnego. W tym Kościele – wspólnocie doświadczających realności Chrystusa ludzi – próbuję, mniej lub bardziej udolnie (czasami bardzo nieudolnie), trwać od blisko trzydziestu lat. Z jednej strony doświadczam lokalności Kościoła, z drugiej zaś widzę go szerzej. Widzę, że jest on obecny w różnych częściach Polski i przez niego Bóg zdecydowanie objawia swoją „różnorodną mądrość”. 

Wśród różnych stwierdzeń nowotestamentowych autorów, odnoszących się do Kościoła, można znaleźć też takie oto słowa Pawła z Tarsu skierowane do Tymoteusza: „[chcę], abyś wiedział, jak należy postępować w domu Bożym, którym jest Kościół Boga żyjącego, filar i ostoja prawdy”. A zaraz po nich Paweł pisze: „A niewątpliwie wielka jest ta oto tajemnica naszej wiary: On objawił się w ciele, dzięki Duchowi stał się Sprawiedliwym, pokazał się aniołom, ogłoszony został wśród pogan, znalazł wiarę w świecie, został uniesiony w chwale”. W centrum Kościoła, będącego „filarem i ostoją prawdy” nie stoi człowiek z jego pomysłami, mądrością, sprytem, zaangażowaniem, umiejętnościami, talentami, umiejętnością perswazji i innymi przymiotami. Istotą Kościoła jest Chrystus, bo to z Niego Kościół się zrodził i tyko poddając się Jemu zyskuje właściwą sobie tożsamość. Dlatego w Kościele jesteśmy wezwani, by głosić „Chrystusa Jezusa jako Pana, a nie samych siebie”. Mamy być „zakorzenieni w Nim”, „w Nim budować i w Nim umacniać swą wiarę”. 

Zatem trwajmy w Nim. I, jak napisał John Piper, „tak żyjmy, tak służmy, tak głośmy kazania i tak piszmy, by Jezus Chrystus, ukrzyżowany i wskrzeszony przez Boga, stał się jedyną chlubą tego pokolenia”.