niedziela, 25 kwietnia 2021

ZACHĘTA, BY SŁUŻYĆ

Ukrzyżowanie Pana Jezusa Chrystusa nie było jakimś przypadkowym wydarzeniem, które niespodziewanie i dramatycznie zakończyło pełną sukcesów publiczną służbę Nauczyciela z Nazaretu. Ukrzyżowanie nie było też czymś wynikającym jedynie z ludzkich planów i kalkulacji nieprzyjaznych Jezusowi osób.  

Choć w tym wydarzeniu obecna była ludzka nienawiść i chęć pozbycia się Jezusa przez „arcykapłanów i nauczycieli Prawa”, to jednak nie ludzki zamysł stał u źródła tych, dramatycznych i opisanych w Ewangelii, wydarzeń. Był to Boży plan. Plan URATOWANIA LUDZI od grzechu i od wiecznego potępienia. Sposób realizacji tego planu związany był ze śmiercią na KRZYŻU Bożego Syna – Jezusa Chrystusa. 

W relacji ewangelicznej, której autorstwo przypisujemy Markowi, czytamy, że Pan Jezus trzykrotnie zapowiadał swoim uczniom wydarzenia dotyczące swojej śmierci. 

Każda z tych zapowiedzi zawierała cały katalog szczegółów związanych z mającą nastąpić śmiercią Jezusa na krzyżu. Pan Jezus powiedział też o sobie: „Syn Człowieczy przyszedł, aby służyć i oddać swoje życie jako okup za wielu” (Mk 10,45). 

Ta gotowość, by służyć i oddać siebie innym była widoczna przez całą ziemską służbę Jezusa, ale w całej pełni zamanifestowała się przez KRZYŻ. 

Krzyż ujawnił ponad wszelką wątpliwość, że Syn Boży przyszedł, aby służyć. Możemy Go nazwać „sługą grzeszników”. On zajął na krzyżu nasze miejsce – miejsce grzeszników, ludzi oddzielonych od Boga i doświadczających szatańskiego zniewolenia. 

Wspominając śmierć Zbawcy – Pana Jezusa Chrystusa – Ogłaszamy, że krzyż rozwiązał problem ludzkiego grzechu. KRZYŻ pozostaje znakiem zwycięstwa łaski nad prawem, przebaczenia nad potępieniem, uzdrowienia nad chorobą i błogosławieństwa nad przekleństwem. 

Ale w krzyżu Jezusa jest jeszcze coś, co warto dostrzec. Skoro Chrystus – Syn Boży „przyszedł, aby służyć i oddać swoje życie jako okup za wielu” to znaczy, że Ja i Ty jesteśmy wezwani, by przyjąwszy Jego służbę odkupienia, służyć sobie nawzajem. Jeśli doświadczyliśmy dobrodziejstw Boga i z radością przyjmujemy obfitość łaski, przebaczenie, uwolnienie i ratunek od wiecznej zagłady, to z tą samą radością powinniśmy służyć jedni drugim, gdyż On – Nasz Mistrz – nie przyszedł, aby Jemu służono, lecz „aby służyć i oddać życie jako okup za wielu”. Krzyż Chrystusa jest wezwaniem dla każdego z nas, by służyć innym.

poniedziałek, 19 kwietnia 2021

ALE DLACZEGO?

Maciek i Agata Strzyżewscy opowiadając o swojej służbie misyjnej przywołali zdarzenie ze spotkania z pastorem w jednym z azjatyckich krajów. Na pytanie czy ogląda w swojej służbie cuda, ów pastor powiedział bez wahania, że tak. Zapytany jakie dzieła Boże widział podczas modlitwy o ludzi odpowiedział, że niewidomi odzyskiwali wzrok, głusi zaczynali słyszeć, a chromi mogli chodzić. Kiedy Maciek przybliżał temu pastorowi realia z Polski i stwierdził, że my nie doświadczamy tego typu dzieł Boga usłyszał pytanie: „Ale dlaczego?”. To zdziwienie pastora z azjatyckiego kraju było szczere i autentyczne. Dla niego było czymś niezrozumiałym, by głoszeniu Ewangelii nie towarzyszyły uzdrowienia i przejawy działania Ducha Świętego. Dlaczego Bóg nie miałby dokonywać dzieł, które obiecał, że będą one towarzyszyć głoszeniu dobrej nowiny o ratunku w Chrystusie? Czyż uzdrowienia, uwolnienia od demonów i nadprzyrodzone dzieła Boga nie są integralną częścią opowiadania o Jezusie Chrystusie – umarłym i zmartwychwstałym – do którego należy wszelka władza na niebie i na ziemi? Czy Boże dzieło zbawienia głoszone w Polsce nie wymaga autoryzacji w postaci znaków i cudów? Czy jedynym oczekiwanym przez nas cudem jest nowe serce i wolność od grzechu? To nowe życie w Chrystusie jest oczywiście niezaprzeczalnym cudem, ale co z rakiem i innymi, wyniszczającymi ciało, chorobami? Czy możemy oczekiwać, że w Polsce działanie Ducha Świętego będzie dostrzegalne w uzdrowieniach – też takich, wobec których współczesna medycyna pozostaje całkowicie bezradna? Czy możemy i powinniśmy szukać objawiania się mocy Boga, gdy spotykamy ludzi dotkniętych całą listą chorób odbierających radość egzystencji? Czy możemy oczekiwać, że Bóg – w rezultacie modlitwy – będzie przywracał sprawność zdeformowanym i zniszczonym przez chorobę członkom ciała? Czy Pan Jezus Chrystus – Ten, który żyje i, jak czytamy, „jest wczoraj i dziś – na wieki ten sam” – chce manifestować swoją obecność w Polsce czyniąc dzieła, o których czytamy na kartach Ewangelii? Dzieła, które towarzyszyły też służbie nowotestamentowego Kościoła? Co zrobić z takimi opisami: „Za pośrednictwem Pawła Bóg czynił też niezwykłe cuda. Nawet jego chusty i przepaski kładziono na chorych, a oni odzyskiwali zdrowie i opuszczały ich złe duchy”. Jak w naszych czasach, szczególnie w Polsce, odczytywać relację z pobytu Pawła na Malcie: „W pobliżu tego miejsca znajdowała się posiadłość zarządcy wyspy, Publiusza. Przyjął on nas bardzo życzliwie i trzy dni przebywaliśmy u niego. Wtedy właśnie zachorował ojciec Publiusza i miał gorączkę z powodu biegunki. Paweł poszedł do niego, pomodlił się, nałożył na niego ręce, a on wyzdrowiał. Po tym wydarzeniu przychodzili do niego także inni chorzy mieszkańcy wyspy. I byli uzdrawiani”. To tylko wybrane relacje zapisane w Księdze Dziejów Apostolskich. W tych relacjach, podobnie jak w historiach znanych z czterech Ewangelii, znajdziemy opisy uzdrowień, uwolnień od demonów i przejawów Bożej mocy. Czy to tylko piękne słowa, jednak opisujące zdarzenia niemożliwe, by je oglądać w naszym pokoleniu i w naszym kraju? 

Pytanie „Ale dlaczego?”, które usłyszał Maciek od pastora z Azji, kiedy relacjonował mu, że w Polsce raczej nie doświadczamy znaków i cudów obecnych w służbie Jezusa i pierwszego Kościoła pozostaje aktualnym dla mnie. Nie chcę powiedzieć, że nie znam żadnego przypadku nadprzyrodzonej ingerencji Boga w dręczone chorobą i działaniem demonów ciało człowieka, jednak takie zdarzenia pozostają, przynajmniej w moim doświadczeniu, czymś bardzo incydentalnym… Ale dlaczego?