piątek, 27 lipca 2018

NAUCZYCIEL - UCZEŃ, OJCOWIE - SYNOWIE - REFLEKSJA O KSIĄŻCE "PIONIERZY WIARY"

Howarda Carter i Lester Sumrall
Być może niektórzy zauważyli obecność na polskim rynku wydawniczym książki autorstwa Lestera Sumralla pt. „Pionierzy wiary”. Jej wartością są bardzo osobiste refleksje autora dotyczące znanych postaci chrześcijaństwa z przełomu XIX i XX wieku. Lester Sumrall miał możliwość poznać i być w relacji z takimi osobami jak: Donald Gee, Lewi Petrus, Smith Wigglesworth, Stanley Frodsham, Alfred Howard Carter, Thomas Baratt czy Lillian Trasher. Z niektórymi dane mu było spędzić kilka lat, z innymi kilka dni czy godzin. W swoich wspomnieniach poświęconych Wigglesworthowi zapisał moment rozstania z tym niezwykłym Bożym człowiekiem. Kiedy Lester Sumrall wygłosił pożegnalną mowę, w której motywował konieczność opuszczenia Anglii i wyraził wdzięczność za dwa lata znajomości, usłyszał od, wtedy już siedemdziesięcioletniego, Wiggleswotha: „Chcę cię błogosławić”. Dalej w książce czytamy: „Położył na mnie ręce i pociągnął mnie do siebie, a ja pozwoliłem, by mnie przytulił. Jego łzy spływały po jego twarzy i kapały mi na czoło, spływając dalej po mojej twarzy. Gdy tak płakał, powiedział: «O Boże, pozwól, by wiara, która jest w moim sercu, wypełniła i jego serce. Niech poznanie Boga, które we mnie mieszka, znajdzie i w nim swój dom. Niech wszelkie dary, jakimi dane mi było posługiwać, funkcjonują w jego życiu»”.

Już samo stwierdzenie „Chcę cię błogosławić” jest dla mnie niezwykłe. A słowa którymi Wigglesworth prosi Boga, aby obdarował Sumralla tym wszystkim w czym on sam miał udział, dotykają mnie bardzo. Błogosławienie innych, takie odnoszę wrażenie, bywa deficytowym „towarem” wśród chrześcijan. Pragnienie, aby inni mieli udział w błogosławieństwach i obdarowaniu, jakie dane nam było otrzymać z łaski Boga, też jakby nie należy do codzienności życia. Czasami, w ciągu mojego chrześcijańskiego życia, miałem wrażenie, że znacznie bliższe jest nam (w kościelnych realiach) konkurowanie i obawa o własną „pozycję” i „służbę”. Chcieć dla innych tego samego dobra, którego udzielił mi Bóg? Pragnąć, aby inni doświadczali tych samych cudowności wynikających z Bożego działania, co ja sam?

Drugą stroną medalu w opisywanej sytuacji jest pragnienie uczenia się. Lester Sumrall zdecydował się co dziesięć dni, przez dwa lata spędzać czas z Wigglesworthem. Słuchał jak Wigglesworth czytał mu Biblię i jak się modlił, a potem opowiadał o wielkich cudach, jakie Bóg dla niego uczynił na całym świecie. Warto się uczyć od innych. Warto starać się poznać drogę wiary i posłuszeństwa Bogu tych, którzy doświadczyli takiego życia wcześniej niż my sami. Pokolenie „ojców” zasługuje na szacunek.

Szczególna relacja przyjaźni łączyła Lestera Sumralla i, starszego o dwadzieścia lat, Howarda Cartera (obaj na zdjęciu stanowiącym załącznik do wpisu). Sumrall tak wspomina spędzony czas z Carterem: „Podróżowaliśmy wspólnie przez wiele lat (…) Najprawdopodobniej miał wpływ na moje życie jak nikt inny. Nie znalazłbym nikogo w swoim wieku, kto okazałby się lepszym towarzyszem we wspólnej służbie, w chwilach trudnych i łatwych (…) w służbie stanowiliśmy jedność, mimo, że Howard był Brytyjczykiem, a ja – Amerykaninem i znacząco różniliśmy się od siebie”. To też jest ciekawe, że różnice nie były dla obydwu Panów powodem do sporu i konkurowania, ale były częścią ich bliskiej współpracy i prawdziwej przyjaźni.

Może kogoś zachęciłem do sięgnięcia po książkę „Pionierzy wiary”?

czwartek, 19 lipca 2018

TYRANIA I WOLNOŚĆ

Historia jak i współczesność dostarczają wielu przykładów ucisku i wykorzystania, jakie stały się udziałem jednostek, a czasem całych narodów. Dążenie do wolności i zrzucenia z siebie jarzma niewoli i wykorzystania traktujemy jako coś naturalnego. Poddanie się tyranii i brak sprzeciwu wobec okowów kontroli i bezprawnej dominacji świadczą o zachwianiu tego, wrodzonego, pragnienia wolności.

W historii naszego narodu celebrujemy wydarzenia, które przynosiły nam wyzwolenie od zaborców czy komunistycznego reżimu. Umiłowanie wolności towarzyszyło nam przez wieki. Słowa piosenki „Wolność, kocham i rozumiem.

Wolności oddać nie umiem” oddają sposób myślenia wielu z nas. Wolność i niewola to także określenia, które pojawiają się w biblijnej i nowotestamentowej narracji. W Liście do Kolosan Paweł, zwracając się do chrześcijan, przypomniał istotę Bożego dzieła względem tych, którzy zyskali wiarę zakorzenioną w Chrystusie: „On (Bóg) wybawił nas spod tyranii ciemności…”.

Tyrania ciemności? Pawle, o czym ty piszesz? Fantazjujesz niczym J.R.R. Tolkien. Chcesz powiedzieć, że byliśmy niewolnikami, ludźmi pozbawionymi możliwości wolnego i swobodnego decydowania o własnym losie?

A może jednak warto się na chwilę zatrzymać i zastanowić nas zasadnością słów Pawła?

Istnieje rodzaj ucisku i niewoli, który pozostaje jakby nierozpoznany i bywa bagatelizowany przez całe rzesze tych, którzy chcą chlubić się wolnością. To zniewolenie ma swoje duchowe podłoże. Tak się składa, że rzeczywistość wokół nas nie składa się jedynie z rzeczy materialnych i widzialnych. Takich, które poddają się „szkiełku i oku”. Częścią życia każdego człowieka jest rzeczywistość duchowa – świat niematerialny, który w jak najbardziej realny sposób oddziałuje na życie jednostek, czy też całych społeczeństw. Ta niematerialna rzeczywistość ma swojego władcę, którego zamiary nie są naznaczone szlachetnością, a istotą jego rządów są: „grabież, mord i zniszczenie”.

Współcześnie, przekonanie o realności Szatana i demonów wydaje się jednak należeć do świata mitów i baśni. Tymczasem nauczanie o wpływie Diabła i złych duchów na życie ludzi jest obecne na kartach Nowego Testamentu. Z listów Pawła wyłania się dość niepokojący obraz prawdziwego stanu, w jakim znalazł się człowiek. Zwracając się do efeskich chrześcijan apostoł przypomniał: „byliście umarłymi na skutek waszych występków i grzechów, w których żyliście niegdyś według doczesnego sposobu tego świata, według sposobu Władcy mocarstwa powietrza, to jest ducha, który działa teraz w synach buntu. Pośród nich także my wszyscy niegdyś postępowaliśmy według żądz naszego ciała, spełniając zachcianki ciała i myśli zdrożnych…”. W Liście do Tymoteusza Paweł zachęca adresata do wiernego głoszenia Ewangelii w nadziei, że słuchacze „może oprzytomnieją, i wyrwą się z sideł diabła, przez którego żywcem zostali schwytani i zdani na wolę tamtego”.

W obliczu tych dramatycznych, choć bagatelizowanych przez wielu, słów o niewoli i despotycznej władzy Diabła, jakże cudownie rozbrzmiewa przesłanie Dobrej Nowiny: „On (Bóg) nas wybawił spod tyranii ciemności i przeniósł do Królestwa swego ukochanego Syna, w którym mamy odkupienie, przebaczenie grzechów”. Jakie jest to Królestwo? Czy przypadkiem pod rządami nowego władcy możemy mieć nadzieję, że będziemy prawdziwie wolni?

Boże Królestwo i Jego władza nad człowiekiem nie nosi znamion wykorzystania, tyranii i zniewolenia. Istotą tej władzy jest wolność, „sprawiedliwość, pokój i radość”.

Ci, którzy doświadczyli tyranii i poznali gorzki smak niewoli docenią prawdziwą wolność, jaka może być udziałem tych, którzy są „w Chrystusie”, zgodnie ze słowami Pawła skierowanymi do Galatów: „Chrystus przywrócił nam wolność”.

poniedziałek, 16 lipca 2018

WCIĄŻ AKTUALNA POTRZEBA W NASZYM POKOLENIU

Cóż począć, kiedy słyszymy o ludziach, którzy zyskali wiarę w Chrystusa Jezusa i okazują miłość innym? Jaka powinna być reakcja wobec tych, którzy doświadczyli łaski Boga płynącej z Ewangelii? Co zrobić, kiedy w jakimś miejscu następuje eksplozja życia spowodowana głoszoną tam Dobrą Nowiną?

Takie właśnie wieści dotarły do Pawła z Tarsu o mieszkańcach Kolosów – miasta w Azji Mniejszej położonego pomiędzy Efezem i Antiochią Pizydyjską. Apostoł nie znał osobiście tych ludzi. Informacje o działającej łasce Boga wśród nich usłyszał od swojego przyjaciela i współpracownika – Epafrasa. Jak Paweł zareagował? Odpowiedź na to pytanie zawarta jest w jego liście skierowanym do wspólnoty chrześcijan w Kolosach. Reakcją apostoła była modlitwa: „Nie przestaję się za was modlić…”.

W listach Pawła, które pozostawił po sobie, kryje się bogactwo duchowej mądrości. Jest tam wiele pouczeń i prawd, będących przedmiotem odkrywania przez kolejne pokolenia chrześcijan. Ale w niektórych listach znajdujemy zapis jego modlitwy, lub przynajmniej wiodący ich temat. W Liście do Kolosan Paweł pisze: „Proszę Boga, abyście zostali napełnieni poznaniem Jego woli. Modlę się, byście postępowali w sposób godny Pana, ku pełnemu [Jego] upodobaniu, wydając owoce wszelkich dobrych czynów i wzrastając przez głębsze poznanie Boga. Niech potęga Jego chwały w pełni umacnia was we wszelkiej cierpliwości i stałości. Z radością dziękujcie Ojcu, który was uzdolnił do uczestnictwa w dziale świętych w światłości. On to uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie - odpuszczenie grzechów”. Modlitwa Pawła kończy się uwielbieniem dla Chrystusa, o którym zapisał takie oto słowa: „On jest obrazem Boga niewidzialnego – Pierworodnym wobec każdego stworzenia, bo w Nim zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy to Trony, czy Panowania, czy Zwierzchności, czy Władze. Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie. I On jest Głową Ciała - Kościoła. On jest Początkiem. Pierworodnym spośród umarłych, aby sam zyskał pierwszeństwo we wszystkim. Zechciał bowiem [Bóg], aby w Nim zamieszkała cała Pełnia i aby przez Niego znów pojednać wszystko ze sobą: przez Niego – i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża”.

W centrum modlitwy Pawła pozostaje On – Bóg, który chce być znany i wciąż poznawany przez tych, którzy zostali powołani, aby dzielić z Nim Jego plany i cieszyć się Jego działaniem.

Czy dystans prawie 2 tysięcy lat, który dzieli nas – żyjących w XXI wieku – od chrześcijan z Kolosów sprawił, że naszą potrzebą stało się coś innego? Nie sądzę. Największą potrzebą pokolenia, w którym mam udział, jest dokładnie to, o co prosił Paweł: „abyśmy zostali napełnieni poznaniem Boga i Jego woli…”. To nie jest jedynie formuła modlitwy właściwej za tych, którzy żyją bez Boga i organizują swoje życie w przekonaniu, że Bóg jest jedynie wytworem ludzkiej, wybujałej, fantazji. Modlitwa o poznanie Boga i zrozumienie Jego woli jest dedykowana wszystkim, którzy zakosztowali już Jego działania i stali się uczestnikami wiary, nadziei oraz miłości w Chrystusie: „Panie, daj nam poznać drogi Twoje! Daj poznać myśli Twoje! Nie pozwól nam błądzić na bezdrożach naszych pomysłów, ale objaw nam to, co Ty chcesz czynić w naszym pokoleniu!”.

poniedziałek, 2 lipca 2018

SUSERZ, CZYLI ŚLADY PROTESTANCKIE NA "ARCYKATOLICKIM MAZOWSZU"

„Gdy w roku 1553 palono wszystkie ozdoby i dokumenty kościoła, ten wizerunek Najświętszej Maryi Dziewicy z Dzieciątkiem Jezus od ognia nie niszczał. Jeden z obecnych, nazwiskiem Polek, szydząc sobie bezbożnie, popychał go nogą do ognia, gdy nagle sam do ognia na twarz upadł. Wyciągnięto go silnie poparzonego i na marach do domu odniesiono. Od owej chwili nieszczęsny ten człowiek, drżąc na całym ciele, na brzuchu tylko w boleściach przez osiem lat leżał. Później zawieziono go do Częstochowy i tam modląc się do Matki Bożej, odzyskał zdrowie, ale niezupełnie”.

Powyższa wzmianka dotyczy kościoła pw. NMP w Suserzu, który w 1550 (lub wiosną 1551 roku) został oddany w ręce protestantów przez właściciela wsi starościca rawskiego Krzysztofa Lasockiego. Jak przekazują zapisy, Lasocki kazał zniszczyć wszystkie ozdoby, obrazy, szaty liturgiczne i księgi. Ocalał jedynie obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem, który do dziś stanowi obiekt czci wyznawców katolicyzmu.

Rodzina Lasockich, obok rodzin: Gizyckich, Narzymskich czy Niszczyckich, należała to tych nielicznych na Mazowszu Północnym, które deklarowały się jako zwolennicy reformacji.

Za sprawą rodziny Lasockich, w Suserzu i Zwoli, dotychczasowe świątynie katolickie stały się luterańskimi zborami. Nie trwało to jednak długo. Suserski kościół trafił z powrotem w ręce katolików w roku 1595, a z kościołem w Zwoli stało się tak w dwa lata później.

Jak pisze dr hab. Jan Mirończuk, w artykule „Reformacja na Mazowszu Północnym” (Studia Theologica Pentecostalia, Tom 4), „bardzo aktywna w organizacji życia religijnego protestantów, a także propagowaniu go na terenie katolickim, była rodzina Niszczyckich z ziemi płockiej, która posiadała swoje dobra również pod Przasnyszem. Utrzymywany przez Niszczyckich duchowny kalwiński głosił także nauki w Ciechanowie, a więc w pół drogi między posiadłościami patronów”.

Na Mazowszu było jedynie kilka zborów (często w publikacjach pojawia się liczba 7), co świadczy o nikłym wpływie reformacji na tę część ziem polskich. We wspomnianym artykule dr hab. Jan Mirończuk zauważa, że „warstwy rządzące na Mazowszu, nie wspominając o o chłopach, którzy zupełnie nie garnęli się do reformacji, w swojej masie pozostawały katolickie”.

Mazowsze odegrało rolę w odrodzeniu się katolicyzmu w Polsce, do czego przyczyniły się jezuickie szkoły urządzane na przełomie XVI i XVII wieku w Łomży, Płocku, Rawie czy Warszawie.

Szlachta mazowiecka w czasach panowania Wazów dążyła, aby protestantom odbierać godność poselską i zmuszać ich do zmiany miejsca zamieszkania.

Nikłe dziedzictwo reformacji na Mazowszu sprawia, że określenia typu: protestant, zbór czy pastor brzmią bardzo obco w uszach mieszkańców tej części Polski. Protestantyzm postrzegany jest dodatkowo jako element obcy i kojarzony bywa jedynie z osadnictwem niemieckim.

Suserski epizod niszczenia wyposażenia kościoła dodatkowo utrwala negatywny obraz protestantyzmu w oczach lokalnych mieszkańców. Na oficjalnej stronie Urzędu Gminy Szczawin Kościelny jest nota: „Okres reformacji na szczawińskiej ziemi przyniósł wielkie zmiany, gdyż ówczesny właściciel wsi Suserz – Krzysztof Lasocki zmienił wiarę, przechodząc na protestantyzm”.

Nie można się dziwić, że wiele osób z dystansem i ostrożnością podchodzi do wszystkiego co niekatolickie, ale zawsze warto trudzić się i edukować, że protestantyzm to coś więcej niż tylko zniszczenie wyposażenia suserskiego kościoła i tzw. „zmiana wiary”. Ale to nie jest łatwe zadanie.