czwartek, 25 lutego 2016

SŁUGA

"Paweł, sługa Jezusa Chrystusa, powołany apostoł, odłączony do [głoszeniu] ewangelii Boga" (Rz 1,1)

Częstym określeniem, które pojawia się na karatach Nowego Testamentu, odnoszącym się do Bożych pracowników, jest "SŁUGA". Określeniem tym przedstawiają się nowotestamentowi autorzy listów: Paweł (Rz 1,1; Tyt 1,1), Piotr (2Ptr 1,1), Juda (Jd 1,1) czy Jakub (Jk 1,1). Określenie sługa, pojawia się kontekście współpracowników Pawła - Tychika (Ef 6,21) i Eparfasa (Kol 4,12).

Sługa, z j. greckiego "doulos" to:
- niewolnik
- ktoś oddany komuś drugiemu bez względu na własne interesy
- pomocnik
- ten, kto z własnej woli poddaje się innemu

Żyjemy w kulturze, która akcentuje wolność, niezależność i indywidualizm. Biblia i jej przesłanie akcentuje zależność od Boga i zależność od innych, wspólnotowość życia i służbę - tak Bogu, jak i "jedni drugim" oraz poszanowanie autorytetów - poddanie.

Postawa sługi (bycie sługą) odnosi się przede wszystkim do naszej relacji wobec Boga. Paweł w liście do Galacjan pisze o sobie, jako "słudze Chrystusa" (Ga 1,10). Jednak w tym samym liście używa określenia "służyć jedni drugim" (Ga 5,13), co oznacza, że taką postawę sługi mamy przejawiać wobec sienie nawzajem w ramach chrześcijańskiej wspólnoty.

Bóg wzywa nas, abyśmy odkryli prawdziwą wielkość i siłę poprzez usługiwanie innym. Bycie sługą dla innych jest Bożym sposobem na życie. Postawy sługi uczył Pan Jezus, dając za wzór samego siebie (J 13,3-5.13-15). Chrystus zwracał uwagę uczniom, by przejawiali inną postawę niż ta, która jest obecna wśród władców tego świata (zob. Mt 20,25-28).

Jak mamy służyć "jedni drugim"? Odpowiedzi na to pytanie udziela Piotr apostoł: "Tak, aby we wszystkim był uwielbiony Bóg przez Jezusa Chrystusa" (1Ptr 4,10-11).
 

poniedziałek, 8 lutego 2016

KODEKS SYNAJSKI I ZNALAZCA "PERŁY O NIEOCENIONEJ WARTOŚCI"

Kodeks Synajski to jeden z najcenniejszych rękopisów, jakie posiadamy. Został spisany po grecku i jest jednym z najstarszych i najważniejszych manuskryptów Septuaginty (greckiego przekładu ST) i Nowego Testamentu. Żeby go obejrzeć, trzeba było udać się aż w cztery różne miejsca (do Londynu, Lipska, Petersburga i na Synaj). 24 lipca 2008 roku, na stronie www.codex-sinaiticus.net ukazały się pierwsze karty manuskryptu. Pełna wersja cyfrowa kodeksu ukazała się 6 lipca 2009r oku.
 
Kodeks Synajski jest jedynym wśród tzw. wielkich kodeksów, który zawiera pełny tekst Nowego Testamentu i w opinii biblistów jest najlepszym świadkiem tekstu Listów Pawła.
 
Konstantin von Tischendorf (1815-1874) był protestanckim pastorem i biblistą (wykładał teologię na Uniwersytecie w Lipsku). Przeszedł do historii jako odkrywcą ponad dwudziestu kodeksów majuskułowych i ich niestrudzony badacz. Najważniejszym dokonaniem Tischendorfa było odkrycie w 1844 roku Kodeksu Synajskiego, w klasztorze św. Katarzyny na Synaju. Poszukiwaniu manuskryptów było związane z jego przekonaniem, że w zaułkach jakiegoś greckiego, koptyjskiego, syryjskiego czy armeńskiego klasztoru mogą znajdować się cenne kodeksy, które czekają na odkrycie.
Wiosną 1844 roku popłynął do Kairu, a stamtąd w towarzystwie dwóch Beduinów wyruszył w głąb pustyni. Na początku maja dotarł do podnóży góry Synaj na zboczach której znajdował się klasztor ufundowany około 530 roku przez cesarza Justyniana. Prawosławni mnisi zgodzili się spuścić na dół kosz uwiązany na sznurze (była to jedyna możliwość dostania się do położonej na skale budowli) i wciągnęli przybysza do swej siedziby. Opat klasztoru św. Katarzyny zezwolił gościowi przez kilka dni przeglądać biblioteczne zbiory. Wedle relacji von Tischendorfa, gdy niczego szczególnego nie odnalazł i pakował się już do wyjazdu, przypadkiem spostrzegł wystawiony na korytarzu kosz, do którego bibliotekarz wrzucił papiery przeznaczone jakoby do spalenia. Wśród nich zobaczył – jak potem wspominał – „perłę nieocenionej wartości”. Było to 129 pergaminowych kart o wymiarach 38 na 34 centymetry, zapisanych obustronnie w języku greckim wersami ze Starego Testamentu (1 Księga Kronik, Księga Jeremiasza, Księga Nehemiasza, Księga Estery, Księga Izajasza i Księgi Machabejskie). Opat klasztoru pozwolił Tischendorfowi zabrać 43 karty. W styczniu 1853 roku Tischendorf ponownie odwiedził klasztor, aby zapoznać się z kodeksem, jednak z powodu nieufności mnichów nie osiągnął zamierzonego celu. W 1859 roku Car Aleksander II dał pastorowi swe pełnomocnictwa i sfinansował jego trzecią podróż na górę Synaj. Jednak i tym razem von Tischendorf przez kilka tygodni bezowocnie przeglądał biblioteczne zbiory. Jak zapisał we wspomnieniach, w końcu pogodził się z klęską, zaczął się pakować i wówczas do swej celi zaprosił go opat. Tam wręczył mu zawiniętą w czerwone płótno księgę. Rozwijając pakunek, pastor ujrzał spisany u początków chrześcijaństwa cały tekst grecki Nowego Testamentu oraz List Barnaby i Pasterz Hermasa. Swoją radość opisał słowami: „Moje oczy były pełne łez i byłem szczęśliwszy niż kiedykolwiek wcześniej w moim życiu”. Opat nie zgodził się na sprzedaż manuskryptu, wyraził jedynie zgodę na wypożyczenie księgi podzielonej na kilka części do skopiowania w Kairze. To nie zadowoliło Tischendorfa, więc wymyślił pewną intrygę. Zaoferował opatowi Cyrylowi poparcie cara Aleksandra II w staraniach o urząd arcybiskupa. W zamian zażądał podarowania carowi znalezionego kodeks, co rzeczywiście się stało i znalezione karty trafiły do Petersburga. Odnaleziona przez pastora z Lipska Biblia stała się naukową sensacją. Badania treści notatek czynionych przez skrybów na marginesach pozwoliły stwierdzić, że Kodeks Synajski powstał po 330 roku, a na pewno przed rokiem 360, a zatem jest najstarszym manuskryptem Septuaginty i Nowego Testamentu. 18 listopada 1869 roku klasztor na Synaju otrzymał od rządu rosyjskiego 7000 rubli w złocie za kodeks. 
 
Polecam:

DUCH PIĘĆDZIESIĄTNICY

Dzieje Apostolskie 28
Nikt nie spodziewał się, że podróż do Rzymu będzie miała tak dramatyczny przebieg. Statek na którym płynął Paweł wraz z dwustu siedemdziesięcioma pięcioma osobami na pokładzie rozbił się u brzegów wyspy zwanej Maltą (starożytna nazwa Melita, czyli z j. greckiego “miód”). Wyspa, położona około 100km na południowy-wschód od Sycylii, znajduje się na szlaku morskim z Rzymu do Egiptu. Rozbitkowie wylądowali w miejscu, które dziś nosi nazwę Zatoki św. Pawła. Jesienią, kiedy żegluga na Morzu Śródziemnym bywała niebezpieczna, Maltańczycy nieraz przychodzili z pomocą rozbitkom. Słynęli z opiekuńczości i gościnności. Łukasz określa życzliwość mieszkańców wyspy słowem filantropia, które użyte jest tylko jeszcze raz w NT w kontekście Bożej przychylności i dobroci (List do Tytusa 3,4).
Pobyt rozbitków na Malcie trwał trzy miesiące. A w tym, dość krótkim czasie, działo się naprawdę wiele.
Po pierwsze, Paweł został ukąszony przez jadowitą żmiję. Jej jad powodował zgon, a w najlepszym wypadku wyraźną opuchliznę na ciele. Tymczasem Paweł nie zdradzał żadnych oznak obecności w ciele toksycznej substancji. Zupełnie nie przejął się tym zdarzeniem "strząsnął gada w ogień i w niczym nie ucierpiał" (Dz 28,5). Mieszkańcy Malty oczekiwali, że "spuchnie, lub zaraz padnie trupem" (Dz 28,6). Wygląda na to, że Paweł znał moc Bożej obietnicy. Jeszcze w Jerozolimie, ponad dwa lata wcześniej, usłyszał zapewnienie od Pana, że "jak złożyłeś o Mnie świadectwo w Jerozolimie, tak przyjdzie ci je złożyć w Rzymie" (Dz 23,11). Byle żmija nie mogła przecież pokrzyżować Bożych planów i zniweczyć Bożej obietnicy! Nawet jeśli była jadowita. Boża wierność i Jego zapewnienie dane Pawłowi w Jerozolimie było wystarczającym powodem, aby ufać i nie poddawać się niesprzyjającym okolicznościom. Jadowita żmija zwisająca z ręki nie była wystarczająco silnym argumentem, który mógłby osłabić ufność w to, co obiecał Bóg.
Niewątpliwie droga do osiągnięcia Bożych obietnic, nie zawsze jest usłana płatkami róży i miękkimi wykładzinami. Na tej drodze pojawią się burze, sztormy, a nawet jadowite i kąsające żmije. Boża obietnica, którą przyjęliśmy do naszego życia nie gwarantuje braku przeciwności. Często właśnie do spełnienia Bożych obietnic, do celu, prowadzi droga prób i przeciwności. Tak było przynajmniej w życiu Pawła.
Po drugie, pobyt na Malcie stał się dla Pawła sposobnością do świadczenia o Chrystusie. Choć nie czytamy, że czynił to słowem, to jednak czytamy, że czynił to demonstrując moc Bożego Królestwa. Najpierw "modlił się, włożył ręce i uzdrowił" (Dz 28,8) ojca niejakiego Publiusza, który udzielił Pawłowi i jego towarzyszom gościny, a następnie niósł uzdrowienie większej grupie osób. Mieszkańcy wyspy ochoczo skorzystali z posługi Pawła "niedomagający przychodzili i doznawali uzdrowienia" (Dz 28,9).
Kiedy Jezus przyszedł głosić Dobrą Nowinę, czynił to słowem, jak i poprzez uzdrowienia oraz znaki i cuda. Nie inaczej było w historii pierwszego Kościoła. Uzdrowienia i uwolnienia od mocy demonicznej są integralną częścią nowotestamentowej służby opisanej w Dziejach Apostolskich. Moc Boża pokonująca chorobę przejawiała się w Jerozolimie, Samarii, Liddzie, Joppie, Ikonium, Listrze, Filippi, Koryncie, czy Efezie. Czy można znaleźć lepszą ilustrację dla Bożego dzieła zbawienia, jak właśnie w dokonujących się uzdrowieniach? Apostołowie i wszyscy ci, którzy zwiastowali Ewangelię o Królestwie Bożym, czynili to również poprzez “znaki i cuda”.
Czy możemy oczekiwać, że w naszym pokoleniu, tu w Polsce, również doświadczymy tej nadprzyrodzonej mocy Boga? Nic nie wskazuje, że znaki, cuda i uzdrowienia, to tylko historie zapisane na kartach Nowego Testamentu, bez możliwości, aby stały się realne i doświadczalne dla nas - pokolenia XXI wieku. 
Nieżyjący już luterański duchowny Johann Christoph Blumhardt (1805-1880) napisał: "Chrześcijaństwu, niestety, brak jest owego szczególnego Ducha Pięćdziesiątnicy pierwszego Kościoła i że bez niego nie będzie można zbudować nic trwałego. To przekonanie prowadziło mnie do usilnych próśb o nowe wylanie Ducha Świętego, tym bardziej, że jest wystarczająco wiele znaków, iż bardzo blisko jest czas, który Pismo Święte nazywa »ostatecznym«. Im wyraźniej niż wcześniej widzę teraz zepsucie i kalectwo chrześcijaństwa, tym bardziej nieodparty odczuwam nacisk, aby prosić o jego odnowę, która może nastąpić tylko poprzez szczególne poruszenie Ducha Świętego, przychodzące z góry..." 
Oby to pragnienie doświadczania "Ducha Pięćdziesiątnicy" towarzyszyło nam, chrześcijanom XXI wieku.