piątek, 30 czerwca 2017

BŁĄD, NIECZYSTOŚĆ I PODSTĘP

Druga podróż misyjna Pawła z Tarsu
"Nasze pouczenie bowiem nie wzięło się z błędu ani z nieczystości, ani z podstępu" - Paweł z Tarsu (1 Tes 2,3)

„Paweł mówił wam głupstwa wynikające z błędnego rozumienia Pism. Jego nauka jest fałszywa i nieprzystająca do żydowskiej tradycji uświęconej wieloletnim studiowaniem i medytowaniem nad Torą. Kim on jest, że rości sobie prawo do pouczania innych? Czyżby był lepszy od naszych nauczycieli wykształconych w rabinicznych szkołach? Nie powinniście przykładać uwagi do tego co wam mówił! W dodatku ten człowiek jest niemoralny. To zwykły szubrawiec skażony nieczystością. Jeszcze te jego ukryte pragnienia, aby pozyskać was jako swoich naśladowców i mieć dostęp do waszych portfeli. On jest chciwy na pieniądze! Chce was złupić – uczynić zależnymi od siebie i żerować na waszej naiwności. Daliście się otumanić, zmanipulować i popłynęliście w nurcie błędnej nauki”.

Takie i podobne im zarzuty kierowali wobec Pawła z Tarsu jego przeciwnicy w Tesalonice. Po opuszczeniu miasta, w którym „uwierzyło mnóstwo pobożnych Greków i niemało znamienitych kobiet” (zob. Dz 17,4) pojawiły się głosy dyskredytujące apostoła w oczach chrześcijan - tych, którzy dopiero co okazali zaufanie Chrystusowi.  

Pisząc swój list do Kościoła w Tesalonice Paweł odpiera te bezpodstawne zarzuty. Przywołuje też kontekst swojego przybycia do Tesalonik, jakim było prześladowanie i upokorzenie doznane w niedalekiej Filippi: „doznaliśmy zniewag i cierpień w Filippi[1], jednak Bóg dodał nam odwagi, żeby wśród wielu zmagań głosić wam Jego Ewangelię” (zob. 1 Tes 2,2). Do Tesaloniki przybył nie po to, aby doświadczyć współczucia i leczyć swoje rany. Miał misję do spełnienia, której był oddany bez reszty. Motywowany powołaniem od Boga i pragnieniem  głoszenia Ewangelii o Panu Jezusie Chrystusie przybył z Sylasem (Sylwanem) do Tesalonik, gdzie „przez trzy szabaty rozprawiał z Żydami (w synagodze) na podstawie Pism” (zob. Dz 17,1-2). Pomimo sprzeciwu, Dobra Nowina natrafiła na podany grunt – głównie nie-Żydów. Chrześcijańska wspólnota w Tesalonice stała się faktem. Życie i służba Pawła oraz jego współpracowników wśród mieszkańców tego ważnego macedońskiego miasta stanowią po dziś dzień wzór dla głoszących Ewangelię: „nie powodowała nami skryta chciwość, ani — czego Bóg jest świadkiem — nie szukaliśmy uznania u ludzi, czy to u was, czy gdzie indziej. I choć, jako apostołowie Chrystusa, mogliśmy oczekiwać respektu, byliśmy wśród was bezpośredni, jak karmiąca matka, zatroskana o swe dzieci. I przywiązaliśmy się do was tak bardzo, że gotowi byliśmy nie tylko przekazać wam Bożą dobrą nowinę, ale także poświęcić własne dusze — do tego stopnia was pokochaliśmy. Pamiętacie przecież, bracia, nasz trud i nasz mozół. Po to, żeby nikogo z was nie obciążać, głosiliśmy wam Bożą dobrą nowinę, a jednocześnie pracowaliśmy dniem i nocą. Wy sami — oraz Bóg — jesteście świadkami jak święcie, sprawiedliwie i nienagannie postępowaliśmy wśród was wierzących. Wiecie także, jak każdego spośród was, niczym ojciec swoje dzieci, zachęcaliśmy, jak mu po przyjacielsku radziliśmy i jak go nakłanialiśmy, aby prowadził życie godne Boga, który was powołuje do swojego Królestwa i chwały” (zob. 1 Tes 2,6-11).

Wstydem dla Kościoła są dziś ludzie, którzy pracę w służbie dla Boga traktują jako możliwość czerpania zysku i korzyści materialnych. Pawłowi obca była chęć bogacenia się kosztem tych do których został posłany. Jako apostoł (wysłannik) Chrystusa znał smak ciężkiej pracy, również zarobkowej, a nawet więcej – sam udzielał potrzebującym z pracy własnych rąk. Ostrzeżenie przed chciwością jest wciąż aktualną potrzebą w naszym pokoleniu. Kierując pożegnalne słowa do chrześcijan z Efezu, Paweł zapowiadał pojawienie się w Kościele ludzi „mówiących rzeczy przewrotne, aby pociągnąć za sobą uczniów”, a słowa te wypowiedział przypominając własny przykład życia i postępowania: „nie pożądałem srebra, złota ani szaty niczyjej. Przeciwnie wiecie, że te ręce służyły zaspokajaniu potrzeb moich i tych, którzy są ze mną” (zob. dz 20,28-35).

Potrzeba wypróbowanych pracowników Ewangelii w naszym pokoleniu jest oczywista, tak jak była oczywista w czasach pierwszego Kościoła. Naszą powinnością jest modlitwa o tych, którzy służą jako pastorzy, ewangeliści, misjonarze czy też trudzą się w jakiejkolwiek innej służbie, aby rozprzestrzeniać Królestwo Boże. Zapłatą za tę służbę, w tym życiu, będą często zniewagi, prześladowanie, cierpienie i fałszywe oskarżenia. Oby w obliczu oskarżeń, każdy kto służy Bogu i Jego ludowi, mógł powiedzieć za Pawłem: „Wy sami jesteście świadkami, a także Bóg, jak w świętości, w prawości i bez zarzutu postępowaliśmy wśród was, wierzących” (zob. 1 Tes 2,10). Prawdziwa nagroda za wierność Bogu i oddanie Jemu nadejdzie w wieczności, kiedy Pan Jezus powróci i „odpłaci każdemu według jego czynów”.


[1] Wydarzenia z Filippi, do których odnosi się Paweł w Pierwszym Liście do Tesaloniczan, są udokumentowane w Dziejach Apostolskich (zob. Dz 16,11-40).

czwartek, 29 czerwca 2017

Z CZEGO I JAK DALEKO JESTEM ZNANY?

Pomimo wyraźnego Bożego prowadzenia, aby głosić Ewangelię w Europie, doświadczenie służby wśród mieszkańców Macedonii niosło w sobie element cierpienia i prześladowania. W Filippi Paweł i Sylas (Sylwan) zostali fałszywie oskarżeni przez nieprzyjazny tłum pogan (nie-Żydów), wychłostani, osadzeni w więzieniu i zakuci w dyby. W Tesalonice wrogami Pawła i jego zespołu okazali się miejscowi Żydzi, którzy dobrawszy sobie „niegodziwych ludzi” (zob. Dz 17,5-9) pomawiali apostołów o chęć dokonania przewrotu politycznego. Jednak pomimo sprzeciwu Ewangelia była głoszona i przyjmowana. Owoc apostolskiego głoszenia „w mocy i w Duchu Świętym” (zob. 1 Tes 1,5) był szczególnie obfity w Tesalonice, gdzie wiara w Chrystusa stała się udziałem „pokaźnej liczby pobożnych Greków i wielu znamienitych kobiet” (zob. Dz 17,4). Ze względu na prześladowanie Paweł i Sylas musieli opuścić Tesaloniki, niejako w centralnym momencie duchowego przebudzenia. 

Kilka lub kilkanaście miesięcy od czasu pierwszego pobytu w Tesalonice Paweł napisał list do nowopowstałego Kościoła. Wcześniej, zatroskany losem chrześcijan, wysłał do nich Tymoteusza, aby rozeznać się w sytuacji tej wspólnoty (zob. 1 Tes 3,5-8). Wieści przyniesione przez Tymoteusza były nad wyraz pozytywne i zachęcające. Paweł, w pierwszych słowach swojego listu, przypomina adresatom jak „odwrócili się od bożków do Boga, aby służyć Bogu żyjącemu i prawdziwemu” (zob. 1 Tes 1,9), składa Bogu dziękczynienie za ich „pracowitą wiarę, niestrudzoną miłość i wytrwałą nadzieję w Chrystusie” (zob. 1 Tes 1,3) oraz ogłasza, że „stali się wzorem dla wierzących w Macedonii i Achai” (zob. 1 Tes 1,8). 

Ciekawym jest zawsze stawianie sobie pytań: „Z czego jestem znany ludziom wokół mnie?” i „Jak daleko sięga przykład mojego życia i wiary w Chrystusa?”. Chrześcijanie w Tesalonice wydawali świadectwo, które rozeszło się szerokim echem i to w dość rozległej okolicy. Achaja i Macedonia były prowincjami rzymskiego imperium, obejmującymi tereny dzisiejszej Grecji, Macedonii, Albanii i części Bułgarii. To był rozległy obszar na którym istniało wiele miast, w tym takich znaczących jak Ateny czy Korynt. Właśnie dla mieszkańców tych regionów wierzący z Tesalonik stali się wzorem i inspiracją, przykładem tego jak trwać w wierze i służyć Bogu oraz ludziom. 

Relacja z Bogiem to nie jedynie prywatna sprawa, ale publiczne świadectwo. To, co Pan Bóg czyni w naszym życiu jest oczywiście źródłem naszej osobistej radości, jednak nie pozostaje naszym wyłącznym przeżyciem. Wciąż aktualne pozostaje wezwanie Zbawiciela: „Gdy Duch Święty spocznie na was, weźmiecie Jego moc i będziecie Moim świadkami…” (zob. Dz 1,8). 

Oby świadectwo naszego życia i posłuszeństwa Bogu było równie wartościowe i podobnie rozległe jak to, które wydawali chrześcijanie z Tesaloniki.

środa, 28 czerwca 2017

WIELKI UCISK

Jednym z ważniejszych miast starożytności była Tesalonika (dziś Saloniki) - główne miasto i stolica Macedonii. Założone przez króla Macedończyków - Kassandra (ok. 315 r p.n.e.) -  od 146 p.n.e. stało się częścią państwa rzymskiego i jednym z najważniejszych miast Imperium. Położenie na szlaku Via Egnatia (rzymskiego traktu militarnego, przecinającego północną Grecję, biegnącego od Adriatyku na zachodzie aż po Konstantynopol na wschodzie) umożliwiało bogacenie się mieszkańcom na handlu, który kwitł pomiędzy Rzymem a Azją Mniejszą. Miasto odegrała ważną rolę w rozprzestrzenianiu się Ewangelii o Panu Jezusie Chrystusie.

Podczas swojej drugiej podróży misyjnej apostoł Paweł natrafił na niepodziewane trudności. Pragnienie głoszenia Chrystusa wśród mieszkańców Półwyspu Azja Mniejsza, które towarzyszyło zespołowi misyjnemu Pawła, zostało skonfrontowane z decyzją Boga: "Duch Święty zabronił im głosić słowo Boże w Azji. Gdy przybyli do Myzji, próbowali pójść do Bitynii, ale im Duch nie pozwolił" (zob. Dz 16,6-7). Nie znamy szczegółów tego "sprzeciwu" ze strony Ducha, ale wiemy, że był on skuteczny i zmienił plany apostolskiego zespołu. Będąc w Troadzie (krainie historycznej w północno-zachodniej Azji Mniejszej) Paweł miał widzenie: "Jakiś Macedończyk stał i prosił go: Przepraw się do Macedonii i pomóż nam!" (zob. Dz 16,9). To wydarzenie rozpoczęło nowy rozdział w pracy misyjnej Pawła i jego współpracowników. Celem głoszenia stała się Europa. Pierwszym europejskim miastem, gdzie Paweł, Sylas i Łukasz dzielili się Ewangelią było Filippi. Do Chrystusa została przyprowadzona Lidia "wraz z całym swoim domem" oraz bezimienny strażnik więzienia i "wszyscy jego domownicy" (zob. Dz 16,14-15.27-32). W Filippi nie było łatwo. Kiedy Paweł wyrzucił demona z dziewczynki trudniącej się wróżbiarstwem znalazł się, wraz z Sylasem, w kręgu oskarżeń nieprzyjaznego tłumu. Skutkiem tego było wychłostanie, zakucie w dyby i uwięzienie. Mając takie właśnie doświadczenie Paweł i Sylas przybyli do Tesaloniki. Swoim zwyczajem udali się do synagogi, gdzie "przez trzy szabaty" głosili i wyjaśniali na podstawie Pisma o Chrystusie - umarłym i zmartwychwstałym (zob. Dz 17,1-2).

Owoc głoszenia był imponujący, jednak w niewielkim stopniu dotyczył on miejscowych Żydów - tylko niektórzy uwierzyli. Głównymi beneficjentami wiary, nadziei i miłości pokładanych w Chrystusie zostali poganie. Do Pawła i Sylasa "przyłączyło się mnóstwo pobożnych Greków i niemało znamienitych kobiet" (zob. Dz 17,4). Tymczasem Żydzi, którzy nie uwierzyli, doprowadzili do usunięcia misjonarzy z miasta, a także zwrócili się przeciwko nowo powstałemu Kościołowi. To właśnie o tych, którzy uwierzyli apostolskiej nauce, Paweł napisał: "Staliście się naśladowcami naszymi i Pana, przyjmując słowo pośród wielkiego ucisku, z radością Ducha Świętego" (1 Tes 1,6).

Chrześcijańskie doświadczenie łączy w sobie radość i cierpienie, entuzjazm i ból, wybawienie i ucisk. W przypadku wierzących z Tesaloniki był to wielki ucisk, którego kreatorami byli miejscowi Żydzi o których Paweł napisał z bólem, że "nie podobają się Bogu i sprzeciwiają się wszystkim ludziom. Zabraniają nam zwiastować poganom, żeby ci nie byli zbawieni, aby zawsze dopełniali miary swoich grzechów..." (1 Tes 2,15-16). Jednak Pan Bóg sprawił, że właśnie pośród takiego wrogiego otoczenia rozkwitła wiara, nadzieja i miłość w Chrystusie, które stały się "wzorem dla wszystkich wierzących w Macedonii i Achai" (1 Tes 1,7). Kościół w Tesalonikach doświadczył prawdy Ewangelii "nie tylko w słowie, ale także w mocy i w Duchu Świętym" (1 Tes 1,5). Przykład życia głoszących nauki o Chrystusie również uwiarygodniał ich poselstwo, które natrafiło na podatny grunt otwartych na Ewangelię serc.

Świat, w którym żyjemy, do czasu nastania "nowej ziemi i nowych niebios" pozostanie wrogim i nieprzychylnym miejscem do życia dla tych, którzy podążają za Chrystusem. Na przestrzeni dziejów chrześcijanie doświadczali i wciąż doświadczają nienawiści, która czasami może przybrać formę systemowego prześladowania. Właściwie taka jest obietnica samego Chrystusa: "Na świecie ucisk mieć będziecie", jednak zaraz za tymi słowami pojawia się zapewnienie: "Ufajcie, Ja zwyciężyłem świat" (J 16,33). Historia i teraźniejszość potwierdzają, że ów ucisk był i jest rzeczywistością. Czasami jest to "wielki ucisk": pozbawianie majątku, chłosty, skazywanie na wieloletnie więzienie, nieludzkie tortury i wydawanie na śmierć. W obliczu cierpienia i ucisku znajdujemy zapewnienie i pocieszenie: "Któż nas odłączy od miłości Chrystusa? Czy utrapienie, czy ucisk, czy prześladowanie, czy głód, czy nagość, czy niebezpieczeństwo, czy miecz? Jak jest napisane: Z powodu Ciebie przez cały dzień nas zabijają, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź. Ale w tym wszystkim przezwyciężamy przez Tego, który nas umiłował. Jestem tego pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani zwierzchności, anie moce, ani teraźniejsze, ani przeszłe rzeczy; Ani wysokość, ani głębokość, ani żadne inne stworzenie nie będzie mogło nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, naszym Panu" (Rz 8,35-39).

Rzeczywistość "wielkiego ucisku" nie jest ostateczna dla tych, którzy są w Chrystusie. Ostateczną prawdą jest rzeczywistość "nowej ziemi i nowych niebios", gdzie "śmierci już nie będzie ani smutku, ani krzyku, ani bólu nie będzie..." (Ap 21,4). Choć Kościół jest cierpiący i prześladowany, to jednak pozostaje zwycięski i pełen chwały (zob. Ef 5,27). Takim właśnie go ujrzymy u kresu dni, wszak "przemijające utrapienie prowadzi nas do niewysłowionej chwały wiecznej" (zob. 2 Kor 4,17).

czwartek, 22 czerwca 2017

OBIETNICA I WYPEŁNIENIE

Pośród różnych wydarzeń z życia Pana Jezusa opisywanych przez autorów Ewangelii, szczególne miejsce zajmuje wieczerza paschalna poprzedzająca pojmanie, proces i ukrzyżowanie Zbawiciela.
Łukasz przytoczył takie słowa Chrystusa, skierowane do uczniów: „Gorąco pragnąłem, by przed moją męką spożyć Paschę w raz z wami[1]”. To bardzo silnie naznaczone emocjami wyznanie.

Żydowska Pascha i towarzyszące jej Święto Przaśników były wspomnieniem wyzwolenia Izraela z niewoli. Wyjście z Egiptu zapoczątkowało szczególną relację pomiędzy Bogiem a Izraelem i nadało początek historii narodowi wybranemu. Do tego wydarzenia odnosili się prorocy Starego Testamentu – Ozeasz[2], Jeremiasz[3] czy Ezechiel[4]. Podczas wieczerzy spożywano baranka i przaśny chleb wraz z gorzkimi ziołami, co miało przypominać o ciężkich latach niewoli[5]. Ważnym elementem posiłku były czterech kielichy wina, każdy z nich odnosił się do czterech obietnic Boga zapisanych w Księdze Wyjścia: „Uwolnię Was od ciężarów nałożonych przez Egipcjan, wybawię was z ich niewoli, wykupię was uniesionym ramieniem, za sprawą wielkich sądów. I przyjmę was sobie za lud, będę waszym Bogiem…[6]”.

Istotą relacji pomiędzy Bogiem a Izraelem było przymierze, w którym „były przepisy dotyczące służenia Bogu oraz ziemska świątynia[7]”. Prawo było strażnikiem tego przymierza – regulowało wzajemne zobowiązania, zawierało obietnice błogosławieństw i karę przekleństw przewidzianych za niewierność i nieposłuszeństwo jego warunkom.

Wśród tekstów Starego Testamentu odnoszących się do przymierza znajdujemy szczególną obietnicę, którą Bóg przekazał przez proroka Jeremiasza: „Oto idą dni – oświadcza Pan – gdy zawrę z domem Izraela i z domem Judy nowe przymierze (…) Moje Prawo włożę w ich wnętrza i wypiszę je na ich sercach. Ja będę ich Bogiem, a oni będą moim ludem. I już nie będą nawzajem  pouczać się i zachęcać: Poznajcie Pana! Wszyscy bowiem znać Mnie będą, od najmniejszego do największego – oświadcza Pan – ponieważ odpuszczę ich winę, a ich grzechu już więcej nie wspomnę[8]”. I właśnie do tej obietnicy nawiązał Pan Jezus w swojej mowie podczas wieczerzy paschalnej. Obietnica, wypowiedziana na kilkaset lat przed przyjściem Jezusa, znalazła swoje wypełnienie. Jezus Chrystus – Boży Syn – wypełnia prorocką zapowiedź nowego przymierza poprzez swoją śmierć na krzyżu. Nowe przymierze wyznacza nowy rozdział w relacji na linii ludzie – Pan Bóg. Doskonała i raz na zawsze złożona ofiara z ciała i krwi Chrystusa – Bożego baranka – zapewnia trwałe i skuteczne wyzwolenie z tyranii grzechu. W Chrystusie ucieleśniają się największe Boże obietnice. W Nim, na mocy Jego przelanej krwi, otrzymujemy przebaczenie, wolność i zyskujemy życie. Doniosłość śmierci Pana Jezusa na krzyżu podkreślają autorzy nowego testamentu: Paweł, Piotr, Jan, autor Listu do Hebrajczyków i inni. Krzyż był przedmiotem apostolskiego zwiastowania wśród narodów. Tak swoją misję zdefiniował Paweł z Tarsu: „Chrystus posłał mnie, abym głosił dobrą nowinę, i to nie w mądrości słowa, aby krzyż Chrystusa nie utracił mocy. Gdyż Słowo o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną, dla nas jednak, którzy dostępujemy zbawienia, jest mocą Boga (…) Podczas gdy Żydzi domagają się znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, dla Żydów wprawdzie skandal, a dla pogan głupstwo, natomiast dla powołanych – tak Żydów, jak i Greków – głosimy Chrystusa, który jest mocą Bożą i mądrością Bożą. (…) Postanowiłem wręcz o niczym nie wiedzieć pośród was, jak tylko o Jezusie Chrystusie – i to tym ukrzyżowanym[9]”.

Wieczerza paschalna z uczniami pozwoliła Panu Jezusowi, po raz kolejny i w bardzo dobitny sposób zakomunikować o celu Jego ziemskiej służby. Tym celem był krzyż. Odtąd wydarzenia Golgoty mają być wspominane i przywoływane w gronie tych, którzy stali się Jego uczniami i naśladowcami. Chleb i kielich, już nie są pamiątką wyjścia z Egiptu lecz upamiętniają śmierć Zbawiciela: „Wziął też chleb, podziękował, złamał i dał im, mówiąc: To jest moje ciało za was wydane. To czyńcie na moją pamiątkę. Podobnie wziął kielich, kiedy już spożyli, i powiedział: Ten kielich to Nowe Przymierze przypieczętowane moją krwią za was przelaną[10]”.

Uczestnicząc w Wieczerzy Pańskiej (Eucharystii) głosimy najdonioślejszą i najważniejszą z możliwych wieści: Zbawienie się dokonało! Wszystkie Boże obietnice wypełniły się – stały się TAK i AMEN w Jezusie Chrystusie – poprzez Jego śmierć i zmartwychwstanie. Alleluja!


[1] Łk 22,15.
[2] Oz 12,10: „Lecz Ja, Pan, jestem twoim Bogiem od czasów ziemi egipskiej…”.
[3] Jer 11,2-4: „Słuchajcie słów przymierza! (…) Zawarłem je z waszymi ojcami, gdy ich wyprowadzałem z Egiptu, z tego pieca do wytopu żelaza”.
[4] Ez 20,4: „Tak mówi Wszechmocny Pan: W czasie, gdy wybrałem Izraela, jeszcze w ziemi egipskiej, to objawiłem się domowi Jakuba i złożyłem jego potomstwu taką obietnicę: Ja, Pan, będę waszym Bogiem!”.
[5] Nad chlebem paschalnym Żydzi wypowiadali słowa: „To jest chleb cierpienia naszych przodków, który spożywali, wychodząc z Egiptu”.
[6] Wj 6,6-7.
[7] Hbr 9,1.
[8] Jer 31,31-34.
[9] 1 Kor 1,18-2,5.
[10] Łk 22,19-20.

czwartek, 15 czerwca 2017

PRZEMIJANIE

Przemijanie to rzeczywistość, która jest nam doskonale znana. Czasami nasze rozumienie otaczającego świata jest zdeterminowane właśnie myślami o nieuchronności zanikania tego, co dla nas ważne i cenne. Przemijanie jest szczególnie trudne do zaakceptowania w odniesieniu do tego, co stanowi dla nas źródło przyjemności i radości.

Okazuje się jednak, że istnieje trwały, nieprzemijalny element na którym możemy osadzić nasze życie. Istnieje rzeczywistość, która, jeśli zostanie uczyniona fundamentem naszej egzystencji, uchroni nas przed rozczarowaniem i poczuciem niepewności wobec przyszłych - nadchodzących dni, lat i dekad.

"Moje słowa z pewnością nie przeminą", takie stwierdzenie padło z ust Pana Jezusa, kiedy mówił do uczniów o zbliżającej się zagładzie Jerozolimy i zapowiadał swoje powtórne przyjście. Pretekstem do tej przemowy był zachwyt uczniów nad pięknem jerozolimskiej Świątyni. Jednak jej blask przeminął. W dramatycznych okolicznościach dokonało się zniszczenie Jerozolimy i kompleksu świątynnego.

Akceptuję przemijanie, które dostrzegam wokół siebie. Czasami nie bez bólu i goryczy. Odeszły osoby, które znałem, przeminęły niektóre relacje i przyjaźnie. Ulotnym okazało się wiele postanowień i zapewnień, które padały z ust ludzi. Niektóre uczucia i emocje skończyły się zanim zdążyły w pełni dojrzeć i rozkwitnąć. Cóż życie... Jednak pośród tej rzeczywistości zaniku, obumierania i rozpadu, znajduję coś trwałego. I chcę właśnie to co niezmienne, solidne i stabilne uczynić fundamentem mojego życia. Tym fundamentem jest Słowo Boże, w tym to ucieleśnione, czyli Jezus Chrystus, wszak "Słowo stało się ciałem i zamieszkało pośród nas".

Potrzebuję takiego fundamentu dla mojego życia, który będzie trwał na zawsze. Dlatego moje życie łączę z Nim - z osobą Pana Jezusa Chrystusa. Jego znać, kochać i cenić, to najsolidniejsza podstawa dla egzystencji, zarówno tej doczesnej, jak i tej wiecznej.

niedziela, 11 czerwca 2017

KONFEDERACJA BARSKA: "JEZUS MARYA"

Pułaski w Barze, obraz pędzla Kornelego Szlegla
Sejm ustanowił rok 2018 Rokiem Jubileuszu konfederacji barskiej – zbrojnego związku szlachty polskiej, utworzonego w Barze na Podolu 29 lutego 1768 r. w obronie wiary katolickiej i niepodległości Rzeczypospolitej. Konfederację barską zainicjowali marszałek nadworny koronny Jerzy August Mniszech i biskup kamieniecki Adam Stanisław Krasiński. Sprzysiężenie wymierzone było głównie przeciw dominacji Rosji i, wobec której manifestował uległość Stanisław August Poniatowski. Konfederaci wszczęli wojnę domową i uderzyli na obecne w Rzeczypospolitej Polskiej wojska rosyjskie.
 
Akt założenia konfederacji barskiej zaczyna się od słów: „My prawowierni chrześcijanie katolicy rzymscy, naród polski, wierny Bogu i Kościołowi, wolnym królom i kochanej ojczyźnie…”. Niektórzy uważają, że to patriotyczne uniesienie było połączone z religijną egzaltacją i fanatyzmem[1]” i dopatrują się w nim pierwszej erupcji polskiego nacjonalizmu.

Jednym z głównych haseł konfederatów była obrona wiary katolickiej. Swoje obowiązki, konfederaci, sprecyzowali m.in. następująco (tekst oryginalny): „Wiary św. katolickiej rzymskiej własnem życiem i krwią obligowany każdy bronić. Żadnych gwałtów, rabunków między katolikami, żydami, lutrami, ani osobiście, ani przez subordynowane osoby nie powinien czynić. Żadnej korespondencji ani porozumienia czynić nie będą z nieprzyjaciołami wiary św., tudzież z niesprzysiężonemi katolikami[2]”. Wśród tych zobowiązań znajduje się też hasło, które miało jednoczyć konfederatów: „Jezus Marya”.

Konfederaci barscy nie byli pierwszymi, którzy wiązali polskość z katolicyzmem. I Rzeczpospolita, w XVII i XVIII wieku, miała charakter państwa katolickiego. Od polskiego monarchy wymagano, by był wyznania katolickiego. Kandydujący w 1697 r. do korony polskiej elektor saski Fryderyk August musiał porzucić luteranizm i przejść na katolicyzm.

Choć protestancka reformacja objęła swoim wpływem ziemie polskie, to jednak jej wpływ nie trwał długo. Kościół katolicki podjął skuteczną, kontrreformacyjną ofensywę, która skutkowała ograniczaniem wpływów wyznań reformowanych przez konwersje protestantów na katolicyzm. Ważną rolę w szerzeniu katolicyzmu wśród protestanckiej szlachty spełnili jezuici. Oferowali szlacheckim dzieciom darmowe wykształcenie i w ten sposób katolicyzm odzyskał, utracone w XVI w., wpływy wśród szlachty.

Wojny, jakie toczyła Rzeczpospolita w XVII w. z luterańską Szwecją, mahometańską Turcją i Chanatem krymskim, prawosławnymi kozakami i Rosją, wpłynęły na umocnienie katolicyzmu.

Symbolem powiązania państwa i Kościoła katolickiego były śluby lwowskie Jana Kazimierza (1656 r.), w których król ofiarował Polskę opiece Najświętszej Marii Panny, ogłaszając Ją Królową Polski.

Wspomniana konfederacja barska była poprzedzona decyzją sejmu, zwanego Repninowskim, który w 1768 r. wydał prawo o zrównaniu dysydentów (protestantów) i dyzunitów (prawosławnych) z katolikami. Gwarantem zachowania tych praw uczyniono króla Prus i carycę Rosji, co zostało przyjęte jako pogwałcenie suwerenności Rzeczypospolitej.

Znacznie lepiej w historii, moim zdaniem, zapisała się inna konfederacja, niż ta zawiązana w Barze na Podolu. Prawie dwieście lat wcześniej, 28 stycznia 1573 r., na sejmie konwokacyjnym w Warszawie podjęto uchwałę, która gwarantowała bezwarunkowy i wieczny pokój między wszystkimi różniącymi się w wierze, zapewniała innowiercom równouprawnienie z katolikami i opiekę państwa. Uchwałę określa się nazwą konfederacja warszawska. Tak pisał o niej w 1646 r., wywodzący się z kręgów ariańskich Stanisław Przypkowski: „Uchwały konfederacji warszawskiej są fundamentalnym prawem Rzeczypospolitej Polskiej, gdyż: (…) są fundamentem unii narodów tworzących Rzeczypospolitą, a różniących się wyznaniem. Dlatego równouprawnienie wyznań jest niezbędne (…) Konfederacja jest gwarantem wolności. Gdy ona runie, runie cały gmach swobód obywatelskich.”


[1] Janusz A. Majcherek, Ciemne karty polskiej historii (www.tygodnik.com.pl/kontrapunkt/50-51/majcherek.html)
[2] Akt założenia konfederacji barskiej: „Punkta obowiązków sprzysiężonych”.

środa, 7 czerwca 2017

PODSTĘP

Czasami słowa, które wypływają z ust brzmią ładnie, wzniośle i zdają się schlebiać osobie, do której są adresowane. Jednak tak naprawdę kryje się za nimi podstęp i fałsz.

Kiedy wysłani przez znawców Prawa i arcykapłanów ludzie przyszli do Jezusa, zwrócili się do Niego słowami: „Nauczycielu, wiemy, że dobrze mówisz i dobrze nauczasz; nie kierujesz się pozorami, ale zgodnie z prawdą wyjaśniasz, jak postępować według woli Bożej”. Tyle pochlebstw w jednym krótkim zdaniu! Z pozoru mogło się wydawać, że przemawiający prawdziwie okazują szacunek Jezusowi i uznają Jego autorytet. Następnie zadali pytanie: „Powiedz: Czy wolno nam płacić podatek cesarzowi, czy nie?”. Obserwatorzy tego zdarzenia mogli wynieść przekonanie, że pytającym prawdziwie zależy by uzyskać odpowiedź na nurtujący ich problem. Zwrócili się do Jezusa w piękny i bardzo dyplomatyczny sposób. Należy się szacunek dla tak szlachetnych i uczciwie poszukujących rady osób, czyż nie? A jednak rzeczywistość wyglądała zgoła inaczej. Za pochlebstwami i pytaniem kryły się podstęp i wzgarda. Prawdziwym celem pytających było znalezienie powodu, by oskarżyć Jezusa  i postawić Go przed sądem. Jakże mylące pozory i jakże nikczemne prawdziwe intencje.

Ewangelista Łukasz zanotował, że „Jezus jednak przejrzał ich podstęp”. Jego błyskotliwa odpowiedź pozbawiła pytających satysfakcji oskarżenia Jezusa: „Zdumieni Jego odpowiedzią zamilkli”. Pan Jezus posługując się denarem, na którym widniał wizerunek cesarza stwierdził: „Oddajcie to, co cesarskie cesarzowi, a to, co Boże – Bogu”.

Rozmówcy Pana Jezusa często mieli złe intencje i jedynie duchowe rozeznanie pozwoliło właściwie ocenić ich motywacje. Jezus nie „tracił rozumu” wobec pochlebstw i aprobaty wyrażanej przez nikczemnych i przewrotnych ludzi. Nie wdawał się w niepotrzebne dyskusje i nie wchodził w jałowe spory. Nie marnował swojego czasu dla tych, którzy pod pozorem prowadzenia „ważnej dyskusji” i stawiania „istotnych pytań” dążyli do tego, by znaleźć okazję do oskarżeń i dać upust swojej nienawiści.

Pozory mogą mylić. Potrzebujemy Bożej mądrości i rozeznania, by nie ulec podstępowi zawistnych ludzi. O ochronę przed fałszywymi pochlebcami wołał do Boga psalmista: „Panie, uwolnij moje życie od warg kłamliwych i od podstępnego języka![1]”.

Niech Bóg chroni nas przed podstępem ludzi, którym z całą pewnością nie zależy na naszym dobru. Przed takimi, którzy swoimi pochlebstwami próbują wywrzeć na nas dobre wrażenie tymczasem w sercu planują zło. Oby w naszym otoczeniu nie zabrakło prawdziwych przyjaciół. Sami również ćwiczmy się w szczerości i prawdzie, a odrzucajmy przewrotność w relacjach z innymi, wszak: Szczerość prowadzi prawych, a przewrotność gubi niewiernych[2]”.

Niech szczerość braterskiej miłości, zamiast podstępu i zdrady, stanie się chlubą naszego pokolenia!


[1] Ps 120,2 (Biblia Tysiąclecia).
[2] Prz 11,3.