środa, 27 czerwca 2018

BÓG, KTÓRY PROWADZI (ALE INACZEJ NIŻ BYŚMY OCZEKIWALI)

Czasami Boże drogi wydają się nie mieć sensu.

Abraham został powołany, aby wziąć w posiadanie ziemię (Kanaan). Tą obietnicą żył także jego syn Izaak oraz wnuk Jakub. To właśnie w Kanaanie Jakub usłyszał od Boga: „Od ciebie będzie pochodził naród i wiele narodów. Od ciebie będą się wywodzić królowie. Tobie i twojemu potomstwu daję kraj, który dałem Abrahamowi i Izaakowi”. Wszelkie obietnice Bożego błogosławieństwa wiązały się z Kanaanem. Jednak okoliczności życia Jakuba i jego rodziny przybrały nieoczekiwany obrót. Aby spotkać się ze swoim synem, Józefem, co do którego miał pewność, że został rozszarpany przez dzikie zwierzęta, Jakub udał się do Egiptu. Wraz z nim w drogę wyruszyła cała rodzina w liczbie siedemdziesięciu osób.

Czyżby Boża obietnica posiadania ziemi kananejskiej chybiła? Dlaczego Jakub miał opuścić ziemię w której Abraham i Izaak kopali studnie, gdzie swoją obecność znaczyli stawianymi ołtarzami i gdzie doświadczali bliskich spotkań ze Stwórcą?

W drodze do Egiptu Jakub przeżywa spotkanie z Bogiem, który przemówił do niego w nocnym widzeniu: „Nie bój się iść do Egiptu, gdyż sprawię, że tam staniesz się wielkim narodem. Ja pójdę z tobą do Egiptu i Ja cię stamtąd wyprowadzę, a Józef zamknie ci oczy”. Boża obietnica miała się wypełnić, ale trochę jakby nie tak, jak wydawałoby się najprościej. To właśnie w Egipcie Izraelici stali się licznym narodem, a czas pobytu w ziemi faraonów wyniósł, bagatela, czterysta trzydzieści lat.

Jakub musiał przezwyciężyć swoje obawy i za sprawą zapewnienia o Bożej obecności, która miała mu towarzyszyć w drodze i podczas pobytu w Egipcie, opuścił Kanaan. Obietnica funkcjonowania potomków Abrahama w Ziemi Obiecanej oddaliła się na jakiś czas. Właściwie bardzo długi czas.

Boże obietnice są fascynujące. Jednak sposób ich wypełnienia nie zawsze odpowiada naszemu zrozumieniu i niekoniecznie jest zgodny z naszymi oczekiwaniami. Po drodze i w czasie oczekiwania na ich wypełnienie przytrafiają się dziwne rzeczy. Czasami może się wydawać, że Bóg dokonał korekty wobec swojego pierwotnego planu i zdążył już napisać nieco inny scenariusz. Czy to co się dzieje teraz w moim życiu ma sens? Dlaczego mam opuścić miejsce, z którym łączą mnie Twoje obietnice, Boże? Jakub mógł mieć uzasadnione wątpliwości: „Czy Egipt to naprawdę dobry kierunek dla mnie i mojej rodziny? A co z Kanaanem? Boże, nie rozumiem…”.

Ja też wielu, a może coraz więcej, rzeczy nie rozumiem. Dlaczego droga z punktu A do punktu B nie jest taka prosta jak można by się tego spodziewać? Czemu po drodze pojawiają się punkty E, K, R i Z? Wydawać by się mogło, że powinno ich nie być. Czemu „wkrótce” nie oznacza pięciu minut, ale dwa tysiące lat? Na wiele pytań nie znajdę satysfakcjonujących odpowiedzi. Ale nie chodzi o to, aby na wszystko znaleźć odpowiedź, która mnie zadowoli. Istotą chrześcijaństwa jest bliskość Boga i zaufanie, że On pozostaje wiernym wobec każdej obietnicy. A jeśli realizacja tych obietnic nie będzie przebiegać wedle mojego zrozumienia i oczekiwania? Cóż…

Kluczem chrześcijańskiego pielgrzymowania jest wiara i zaufanie. Okoliczności mogą krzyczeć: „Wszystko na nic!”, ale serce wciąż może ufać i otrzymywać zapewnienie, podobne temu, jakie otrzymał Jakub, kiedy szedł do Egiptu: „Ja pójdę z Tobą”. A zatem pozostaje ufność…

środa, 13 czerwca 2018

DWIE HISTORIE - JEDNA LEKCJA

Historia pierwsza. Jakiś czas temu oglądałem film z rozprawy sądowej seryjnego mordercy młodych kobiet. Rzecz działa się w Stanach Zjednoczonych. W sądzie przemawiały osoby bliskie zamordowanym. Oskarżony – Gary Ridgway – słuchał z kamienną twarzą jak wypowiadają swój żal i życzą mu cierpienia porównywalnego z tym, jakie zadał swoim ofiarom. Było tak do czasu, aż przemówił ojciec jednej z bestialsko zabitych dziewcząt imieniem Linda. Ten starszy mężczyzna powiedział do mordercy: „Są tu na sali ludzie, którzy cię nienawidzą. Ja nie jestem jednym z nich. Sprawiłeś, że jest mi trudno postąpić według tego, w co wierzę i czego, jak rozumiem, oczekuje ode mnie Bóg. Ale wiedz, że zostało ci wybaczone”. Chłodny wyraz twarzy oskarżonego zmienił się. Po jego policzkach zaczęły płynąć łzy. Wyglądało na to, że słowa: „zostało ci wybaczone” pozostawiły w życiu bezwzględnego zabójcy wyraźny ślad.

Historia druga. W biblijnej Księdze Rodzaju, możemy znaleźć historię Józefa, który stał się najpotężniejszą osobą w Egipcie, tuż po faraonie. Okoliczności, które doprowadziły Józefa do chwały egipskiego zarządcy nie były przyjemne. Został sprzedany Madianitom i, jako niewolnik, znalazł się w krainie nad Nilem. Doświadczył fałszywego oskarżenia o gwałt i trafił do więziennej celi. Za tym losem, naznaczonym bólem, stali jego bracia – dziesięciu pozostałych synów Jakuba. Kiedy po latach Józef spotkał braci w Egipcie, towarzyszyły mu silne emocje. Tekst biblijny pięciokrotnie wspomina o płaczu Józefa – najwyraźniej, wbrew stereotypom, „chłopaki płaczą”. Odkrywając swoją tożsamość, przed zaskoczonym rodzeństwem, Józef mówi: „Ja jestem wasz brat, Józef, którego sprzedaliście do Egiptu…”. Czyżby nadszedł czas zemsty i słusznej zapłaty za doznane krzywdy, poniżenie i cierpienie? Niewykluczone, że właśnie taka myśl pojawiła się w umysłach przestraszonych braci, kiedy usłyszeli przemawiającego Józefa. Jednak kolejne słowa ich młodszego brata brzmiały nad wyraz łagodnie: „Teraz nie martwcie się i nie wyrzucajcie sobie, że sprzedaliście mnie tutaj (…) To nie wy wysłaliście mnie tutaj, lecz Bóg”. Jak to, Józefie? Czy „wysłaliście” to odpowiednie słowo? Bracia cię wysłali? Czyli, co? Kupili ci bilet w samolocie z miejscem w klasie biznes? Wyprawili cię uroczycie i zaopatrzyli na drogę we wszelkie wygody? Wręczyli ci do ręki kartę kredytową, mówiąc: „Używaj w Egipcie wedle potrzeb, a my spłacimy zaciągnięte przez ciebie zobowiązania”? Przecież oni cię sprzedali! Józefie! Obudź się! Zainkasowali za ciebie pieniądze i nawet nie mrugnęli okiem, kiedy madianiccy kupcy zabierali cię w nieznane… Czyż nie takie właśnie pouczenie powinniśmy zaoferować Józefowi? Czy nie powinniśmy oczekiwać rewanżu za doznane krzywdy?

Słowa Józefa świadczą, że odrobił trudną lekcję przebaczenia. Kilka długich lat, jakie spędził w Egipcie, nie były czasem gromadzenia złości i nienawiści. Nie były też okresem planowania zemsty i odwetu. Józef wzrastał w relacji z Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba i uczył się przebaczania. Czy było łatwo wybaczyć? Pewnie nie. Czy oczekiwał przeprosin i zadośćuczynienia? Tekst biblijny o tym nie wspomina. Jego przebaczenie nie było poprzedzone warunkiem: „A zatem, braciszkowie, wyznawajcie swoją winę i żałujcie za swoje karygodne postępowanie. Jeśli uznam, że wasza skrucha jest wystarczająca, może przebaczę…”. Przebaczenie, które Józef zaoferował braciom, zdjęło z nich ciężar winy. Żyli z piętnem powracającego oskarżeni. Mówili do siebie: „zawiniliśmy wobec naszego brata (Józefa), bo widząc strapienie jego serca, gdy błagał nas o litość, nie usłuchaliśmy go”.

Przebaczanie to ważny element życia. „Przebacz winy tak jak my wobec nas winnym, przebaczyliśmy…”, czy nie są to znane słowa? Spośród wielu możliwych opcji, które pojawiają się, w obliczu doznanej krzywdy i bólu, przebaczenie jest tą, którą warto zdecydowanie rozważyć i zastosować. Biblijny Józef i mężczyzna, który przebaczył mordercy swojej córki, dają nam wartościową lekcję życia.

sobota, 2 czerwca 2018

BÓG, ZŁO I LUDZKIE ŻALE

Wciąż powtarzanym stwierdzeniem, w wielu różnych dyskusjach (przynajmniej mnie się to zdarza), jest przypisywanie Bogu winy za zło, cierpienie i niegodziwość w świecie, w którym żyjemy. Tego typu rozumowanie wynika, w moim przekonaniu, z powszechnej wśród nas tendencji „czynienia Boga na nasz obraz i nasze podobieństwo”. 

W tym „czynieniu Stwórcy podobnym do nas”, chcemy przypisywać Mu skłonność do czynienia zła, którego sami jesteśmy sprawcami. Kiedy czytam Ewangelie, nie znajduję w nich ani jednej sugestii ze strony Pana Jezusa Chrystusa, jakoby Bóg chciał choroby, mordu czy jakiejkolwiek formy wykorzystywania jednych przez drugich. Świat w którym żyjemy jest zły i niegodziwy, ale ich źródła nie należy doszukiwać się w Stwórcy. Chrystus wszedł w rzeczywistość świata zniewolonego ludzką chciwością, perwersją, nienawiścią i skłonnością do czynienia zła. On wszedł w realia choroby, grzechu i cierpienia, aby przynieść odkupienie – wolność. To nie Bóg jest winien niegodziwości i niesprawiedliwości.

Oprócz ludzkiego czynnika, który stoi u źródeł zła, jest jeszcze czynnik diabelski, szatański. Duchowe niegodziwości i Szatan, który przychodzi, jak czytamy w tekście Ewangelii Jana, aby „kraść, zabijać i niszczyć”, to też nasza – ziemska – rzeczywistość. Jednak ten – duchowy – rodzaj zła też został pokonany w Bożym dziele odkupienia.

W Chrystusie można doświadczyć Boga, który kładzie kres chorobie, śmierci i wszelkiemu rodzajowi grzechu. To jest istotą Dobrej Nowiny: „Bóg triumfuje!”. Już teraz, również poprzez swój Kościół i ostatecznie w przyszłości, która będzie rzeczywistością „bez bólu, choroby, cierpienia czy grzechu”. Jakże niesprawiedliwym jest obwinianie Boga o rzeczy, których nie jest sprawcą.

On pozostaje źródłem zbawienia i życia. Błogosławieństwa nie przekleństwa. Życia nie śmierci. Zdrowia nie choroby. Miłości nie nienawiści. Przebaczenia nie potępienia. Wolności nie zniewolenia.