niedziela, 31 stycznia 2021

CISZA "JAKBY NA PÓŁ GODZINY", CZYLI O MODLITWIE

Często w moich modlitwach „kręcę się wokół własnych spraw” i próbuję „ugrać coś” dla siebie przed Bogiem. Jestem w tym nieco podobny do Pawlaka w filmu „Sami swoi” i jego „modlitwy”. Oczywiście nie praktykuję wołania, by Bóg zsyłał „wszystkie plagi egipskie” na moich sąsiadów. 

Choć nie neguję wartości „wylewanie swojego serca” przed Bogiem i przedstawiania Mu wszystkiego co jest mi bliskie – tak spraw radosnych, jak i trudnych – to jednak nie to jest istotą modlitwy. Praktykuję, na wzór autorów biblijnych Psalmów, mówienie Bogu o wszystkim co przeżywam, gdyż sądzę, że jest to sposób, by On zyskał dostęp do mojego życia i mojego serca. A kiedy On zyskuje dostęp do mojego życia, to ma możliwość przemieniać je wedle swojej woli. I takie przemienione serce, kształtowane „na Jego obraz i Jego podobieństwo”, jest dopiero wprowadzeniem do życia modlitewnego. Prawdziwym celem modlitwy, w której możemy mieć sto procent skuteczności, jest wypowiadanie nie tego co „leży nam na sercu”, ale odczytywanie serca Boga i wypowiadanie Jego woli. Wezwaniem dla nas jest, by modlić się „w Jego imię” i kluczem do takiej modlitwy jest relacja i więź z Nim – bliska znajomość uprawniająca nas do używania Jego imienia i działania w Jego autorytecie. 

Ten rodzaj modlitwy wymaga nie tylko mówienia, ale NAJPIERW SŁUCHANIA. Kiedy w Księdze Objawienia – pośród rozpalających wyobraźnię obrazów – znajdujemy fragment mówiący o „modlitwie świętych”, to poprzedzony jest on „milczeniem przez około pół godziny”. Milczenie jest dobrą okazją, by posłuchać. W księdze Sofoniasza (So 1,7-8) znajdziemy prorocze wezwanie do „zamilknięcia przed Bogiem” w oczekiwaniu na Jego działanie. W Księdze Habakuka wezwanie, by „zamilknąć przed Bogiem” poprzedza modlitwę proroka (zob. Ha 2,20-3,19). Najpierw trzeba uciszyć się, by wejść w służbę modlitwy przed Boga. Z milczącego trwania w Bogu i słuchania Jego głosu rodzi się życie modlitewne. 

Jeśli trwamy w Chrystusie, to On będzie dzielił z nami SWOJE SERCE i SWOJE PRAGNIENIA, a my będziemy mogli wyrażać Jego wolę w modlitwie i spełniać Jego oczekiwania. Jakie są te oczekiwania? Jego pragnieniem jest, aby Ewangelia o Królestwie mogła znajdować właściwe sobie miejsce w życiu pojedynczych ludzi i całych społeczeństw. 

Gdyby ktoś spytałby mnie, jak wygląda moje życie modlitewne po upływie trzydziestu lat mojego „chodzenia z Bogiem”, to jedyna sensowna odpowiedź jest taka: „Wciąż się uczę”. I wydaje mi się, że do ukończenia podstawówki wciąż długa droga… Uczę się poznawać Boga i odczytywać Jego zamysły, by móc wypowiadać Jego wolę w modlitwie i cieszyć się oglądaniem Jego dzieł. 

Tyle o modlitwie nauczyłem się z ostatniego studium Księgi Objawienia, której poznawanie jest dla mnie źródłem niezwykłej radości.

wtorek, 26 stycznia 2021

PRAKTYKUJĄCY GRZESZNIK

Niedawno, zaledwie kilka dni temu, w doświadczeniu osobistej niemocy, przygnieciony bagażem zmęczenia i wewnętrznego rozbicia wyszedłem z domu. Było już późno. Wokół było ciemno, ponieważ uliczne latarnie w mojej małej miejscowości przestały już świecić. Przemierzałem bez celu trasę około dwóch kilometrów w otoczeniu pól, łąk i sosnowego lasu. Mojemu wędrowaniu towarzyszyło szczekanie psów z pobliskich domostw. To ujadanie wzmagało tylko moją irytację. Szedłem zły, z poczuciem wewnętrznej pustki i rozgoryczenia. Ostatnio nie miałem zbyt wielu powodów do zadowolenia z siebie samego... Na usta cisnęły mi się mało dyplomatyczne słowa, które raz po raz wyrzucałem z siebie do tej otaczającej mnie pustki i ciemności. Gdyby ktoś mnie zobaczył to raczej nie doznałby zachęty z tego co wychodziło z moich ust. Po kilkudziesięciu minutach takiego przygnębiającego wędrowania naznaczonego rozczarowaniem samym sobą, nieco zziębnięty, wróciłem do domu. Następnego dnia była niedziela. A skoro niedziela, to poranne nabożeństwo. No tak… Świadomość udziału w niedzielnym uwielbianiu Boga tylko wzmacniała we mnie poczucie przygnębienia. Nie miałem Panu Bogu nic ciekawego do powiedzenia. Uwielbiać Go radosnym sercem? Zdecydowanie nie było to moim pragnieniem… Wolałbym się gdzieś ukryć przed Jego wzrokiem, a co najważniejsze przed badawczymi spojrzeniami innych. Ale, niestety dla mnie, miałem jakąś rolę do wykonania na niedzielnym spotkaniu Kościoła. Zatem nie mogłem tak zwyczajnie nie iść na nabożeństwo. Byłoby to nieodpowiedzialne. Tymczasem w swojej duszy odczuwałem ciężar wczorajszego wyjątkowo nieudanego, w moim odczuciu, dnia i tego nocnego wędrowania, podczas którego kierowałem w przestrzeń: „Jestem zmęczony. Jestem już zmęczony. Jestem bardzo zmęczony. Jestem kurwa taki zmęczony”. Lecz podczas niedzielnego nabożeństwa, kiedy byłem we własnych oczach zdecydowanie mało „święty” i raczej nienastawiony na odebranie czegokolwiek od Boga, usłyszałem Jego głos. Niespodziewanie miałem wyraźne odczucie obecności Boga, które w moim wnętrzu przybrało formę prostych słów: „Byłem wczoraj z tobą na tym nocnym spacerze. Byłem obok. Szedłem z tobą. Słyszałem twoje słowa. Byłem przy tobie”. Ten wewnętrzny głos i, towarzyszące mu, poczucie Bożej obecności były dla mnie uzdrawiającym doświadczeniem. A obecne we mnie od jakiegoś czasu, a mające swoją kumulację w sobotni wieczór, poczucie przygnębienia i zakłopotania gdzieś odeszło. Łza zakręciła się w moim oku i nadzieja na nowo rozgościła się w moim sercu. Zrozumiałem, że Bóg jest obecny pośród mojego grzechu, ciemności, smutku i przygniatającego poczucia, że zawiodłem. On jest obecny, kiedy upadam. On jest obecny nie po to, by przynieść osąd i potępienie, ale Jego intencją jest wnieść światło nadziei odkupienia i ocalenia. Jego zbawcza obecność chce manifestować się wszędzie tam, gdzie nasze życie zostało naznaczone grzechem. On wciąż pozostaje „przyjacielem grzeszników”, by unieść niemożliwy dla nas do udźwignięcia ciężar naszych win i przynieść nam wolność. Czasami są to małe, lecz przygniatające nas sprawy, czasami są to znacznie większe upadki i grzechy. Można z tym grzechem i poczuciem frustracji mierzyć się o własnych siłach. Można. Ale lepiej z tymi ciężarami zrobić coś lepszego. Zachęta z Biblii jest taka: „Jeśli twierdzimy, że nie mamy grzechu, oszukujemy sami siebie, a prawdy w nas nie ma. Jeśli uznajemy nasze grzechy, to ponieważ jest On godny zaufania i sprawiedliwy, przebaczy je i oczyści nas z wszelkiej nieprawości”. Jako „praktykujący grzesznik” (to pasujące do mnie stwierdzenie zapożyczyłem od Jerry’ego Bridgesa) uczę się przyjmować Ewangelię – Dobrą Nowinę o ratunku w Chrystusie – i żyć nią każdego dnia. Wszak „wciąż grzeszymy w myślach, mowie, uczynkach i przede wszystkim w motywacjach, ponieważ zazwyczaj robimy dobre rzeczy ze złych lub mieszanych powodów. Dlatego tak powinniśmy się zwracać do Boga: «Panie, przychodzę jako wciąż praktykujący grzesznik, ale patrzę na Jezusa Chrystusa i Jego przelaną krew oraz doskonałe posłuszeństwo, Jego sprawiedliwe życie, które zostało za mnie złożone. I widzę stojącego siebie przed Tobą, odzianego w Jego sprawiedliwość»” (Jerry Bridges, „Cztery zasadnicze elementy dobrego zakończenia” z książki pt. „Trwaj na zawsze!” Johna Pipera i Justina Taylora).

niedziela, 24 stycznia 2021

WIĘCEJ BŁOGOSŁAWIEŃSTWA NIŻ OCZEKIWANO

Na kartach Biblii możemy wyczytać historię o tych, którzy oczekując i domagając się uwagi ze strony Pana Boga odeszli z niczym. Wśród tekstów biblijnych możemy znaleźć, skierowane do Bożego ludu, gorzko brzmiące słowa proroka: „choćbyście pomnożyli wasze modlitwy, nie wysłucham was…”. Nowotestamentowi autorzy – Jakub i Piotr – zapisali nam takie ostrzeżenie: „Bóg pysznym się sprzeciwia”. Ten „sprzeciw” to doświadczenie zdecydowanego dystansu ze strony Boga tak, że znajdujemy się poza obszarem Jego łaski i działania. Można zatem, przychodząc do Boga, otrzymać mniej niż oczekiwaliśmy… Mniej lub ZUPEŁNIE NIC. 

Ale na kartach Ewangelii znajdujemy też zgoła inną historię. W relacji Marka czytamy, że „przynosili do Niego [Jezusa] dzieci, aby ich dotknął, lecz uczniowie surowo im zabraniali. Gdy Jezus to zobaczył, oburzył się i powiedział do nich: POZWÓLCIE DZIECIOM PRZYCHODZIĆ DO MNIE, nie zabraniajcie im, bo do takich jak one należy Królestwo Boga. Zapewniam was: Kto nie przyjmie Królestwa Boga jak dziecko, nie wejdzie do niego. I objął je, i błogosławił, kładąc na nie ręce” (Mk 10,13-16). 

Kiedy Pan Jezus był w drodze z Kafarnaum do Jerozolimy zatrzymał się w jakimś domu. I właśnie wtedy ludzie przynosili do Niego dzieci, aby ich dotknął. Ten dotyk miał być wyrazem życzliwości, ale też – jak zaświadcza tekst biblijny – mogło towarzyszyć mu uzdrowienie. Wielokrotnie czytamy, że w rezultacie dotyku ze strony Jezusa przywracany był ślepym wzrok, głuchym słuch, a cierpiący na rozmaite dolegliwości doznawali uzdrowienia. Intencją tych, którzy przynosili do Jezusa dzieci było, by „ich dotknął”. Ale Jezus zrobił COŚ WIĘCEJ. Marek zapisał, że „objął je, i błogosławił, kładąc na nie ręce”. Dzieci, pomimo sprzeciwu ze strony uczniów, zyskały zainteresowanie Nauczyciela. On spędził z nimi czas dłuższy niż pierwotnie zakładano. Określenie „błogosławił im” może oznaczać, że wypowiadał nad życiem tych dzieci słowa błogosławieństwa podobne tym, jakie wypowiadali ojcowie wobec swych dzieci (zob. Rdz 49,8-12). Może to były prorocze słowa, które kreśliły Boży plan dla tych dzieci na nadchodzące lata? Z całą pewnością Pan Jezus zrobił WIĘCEJ NIŻ OCZEKIWANO. Jego zainteresowanie dziećmi przerosło pragnienia tych, którzy wyszli z inicjatywą, by Jezus „ich dotknął”. 

Pan Jezus w opisanej sytuacji wypowiedział takie słowa: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie zabraniajcie im, bo do takich jak one należy Królestwo Boga. Zapewniam was: Kto nie przyjmie Królestwa Boga jak dziecko, nie wejdzie do niego”. Dzieci doświadczyły zainteresowania, bliskości i błogosławieństwa od Jezusa. I wciąż tak jest, że kiedy przychodzimy do Boga w postawie dziecka, zyskujemy więcej niż moglibyśmy zakładać. Czym jest ta, przywołana przez Mistrza, postawa dziecka? Dzieci w czasach Jezusa nie miały żadnej pozycji społecznej. Jeżeli miały coś przyjąć, to nie w oparciu o swoje osobiste prawa, ale wyłącznie JAKO DAR. Królestwo Boże, podobnie jak każde inne błogosławieństwo, jest darem. Otrzymujemy je Z ŁASKI, a nie ze względu na zasługi. Ci, którzy właśnie z taką postawą przychodzą do Boga – uznając, że wszystko jest z łaski a nie z uczynków – otrzymują więcej niż mogliby oczekiwać. 

Powoływanie się na swoje osiągnięcia i pozycję w oczach Boga to droga donikąd. Kiedyś pewien faryzeusz wyliczał przed Bogiem swoje zasługi: „poszczę dwa razy w tygodniu, daję dziesięciny ze wszystkiego, co nabywam” i chlubił się wobec Stwórcy mówiąc: „nie jestem taki jak inni ludzie: złodzieje, krzywdziciele, cudzołożnicy albo jak ten oto celnik”. Tymczasem przywołany przez „pobożnego” faryzeusza celnik „stanął z daleka i nie śmiał nawet oczu podnieść do nieba, ale bił się w piersi mówiąc: Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu”. Jeden przyszedł „dumny jak paw” ze swoich „osiągnięć” i odszedł z niczym. Drugi nie miał żadnej pozycji i zasług, którymi mógłby się chlubić przed Bogiem. Liczył na łaskę oraz niezasłużony dar i zyskał przychylność Boga. 

W relacji z Bogiem można otrzymać więcej błogosławieństwa niż oczekujemy. Dzieje się tak za każdym razem, kiedy rozumiemy, że wszystko dokonuje się z łaski a nie na drodze uczynków i ludzkich zasług. Jedyne zasługi, które robią wrażenie na Bogu, to zasługi Jego Syna – Jezusa Chrystusa.

sobota, 23 stycznia 2021

ODKUPIENIE W CHRYSTUSIE - RZECZYWISTOŚĆ WIĘKSZA NIŻ GRZECH

Jeśli ktoś z nas twierdziłby, że nie ma w nim grzechu, znaczyłoby to tylko, że sam siebie oszukuje i nie ma w nim Prawdy. Jeśli jednak zgadzamy się z Bogiem w kwestii naszych grzechów, to znaczy, gdy przyjmujemy Jego punkt widzenia, wówczas On – zgodnie ze swoją obietnicą – całkowicie je nam odpuszcza i okrywa nas sprawiedliwością Jezusa, która w oczach Najwyższego oczyszcza nas z wszelkiej nieprawości 1 J 1,8-9 (Nowy Przekład Dynamiczny). 

W pierwszym rozdziale Pierwszego Listu Jana czytamy o oddzielającym nas od Boga grzechu, który ma swoje źródło upadłej ludzkiej naturze (grzechy są nasze). W tym samym tekście znajdujemy prawdę o przebaczeniu i sprawiedliwości, które mają swoje źródło w Chrystusie (tekst mówi o okryciu sprawiedliwością Jezusa). 

Przekleństwo grzechu jest faktem dotyczącym nas ludzi. Prawdę o grzechu, który czyni nas „wrogami Boga” i skazuje na życie pozbawione Bożej bliskości i obecności odczytujemy na kartach Biblii – od Księgi Rodzaju do Apokalipsy. W Księdze Objawienia Jana, której treść pełna jest symbolicznych obrazów, jakie Jan zobaczył w kolejnych wizjach, wspomniane przekleństwo i ohyda grzechu ukazane są pod postacią Wielkiej Babilonii. Autor Księgi zanotował: ujrzałem kobietę, która siedziała na szkarłatnej Bestii. Bestia miała siedem łbów i dziesięć rogów, a na ciele pełno bluźnierczych imion. Kobieta zaś była ubrana w purpurę i szkarłat. Ozdobiona złotem, drogocennymi kamieniami i perłami, trzymała w ręku złotą czaszę wypełnioną ohydą i plugastwem swego nierządu. Na czole miała wypisane imię-tajemnicę: wielka Babilonia, matka nierządu i ohydy ziemi (...) Stała się gniazdem demonów, więzieniem wszystkich duchów nieczystych, więzieniem wszelkiego nieczystego ptactwa, więzieniem wszelkich nieczystych i obrzydliwych zwierząt. Bo wszystkie narody upiły się odurzającym winem jej rozpusty, królowie ziemscy uprawiali z nią nierząd, a handlarze ziemscy wzbogacili się dzięki jej wielkiemu przepychowi (Ap 17,3-5; 18,2-3). 

Pod postacią Wielkiej Babilonii kryje się świat będący pod panowaniem grzechu, Diabła i zwodniczego działania demonów. Świat, w którym rządzą pożądliwość oczu, pożądliwość ciała i pycha życia (1 J 2,16). Prawdziwe źródło „Wielkiej Babilonii” nie jest związane z taką czy inną opcją polityczną, religijną czy ekonomiczną, ale to źródło znajduje się – w pełnym przewrotności i grzechu – sercu człowieka. Pan Jezus mówił, że z serca człowieka pochodzą: złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny rozpustne, kradzieże, fałszywe świadectwa, bluźnierstwa (Mt 15,19). 

Z tym dość odrażającym obrazem Wielkiej Babilonii z Apokalipsy Jana kontrastuje obraz innej kobiety – „Oblubienicy Chrystusa”. Apostoł zobaczył Oblubienicę (Kościół), której dano do włożenia cienko tkany len, jaśniejący i czysty, a ten cienko tkany len oznacza sprawiedliwe czyny świętych (Ap 19,8). Te obrazy z Księgi Objawienia, podobnie jak inne teksty NT, uświadamiają nam, że brzydota grzechu – choć jest realna – nie musi być ostateczną rzeczywistością. Bożym planem dla nas nie jest udział w ohydzie i brzydocie – mówiąc językiem Księgi Objawienia – „wielkiej Babilonii”. Zostaliśmy powołani, by mieć udział w pięknie Bożego okupienia i – mówiąc obrazowo – nosić lśniące, czyste szaty sprawiedliwości Chrystusa. To piękno Bożego odkupienia staje się udziałem wszystkich będących „w Chrystusie”. 

Na kartach NT zostajemy wezwani, by wciąż na nowo odkrywać dzieło zbawienia, w którego centrum pozostaje śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa. Choć grzech, z jego destrukcyjną siłą wiodąca ku śmierci, jest wciąż obecny w upadłym świecie, jednak nie pozostaje wyłączną rzeczywistością w tym świecie. W tekście biblijnym odkrywamy większą i lepszą rzeczywistość. Pośród obecnej brzydoty grzechu sprowadzającego przekleństwo i śmierć rozbrzmiewają słowa: Alleluja! Zbawienie, chwała i moc należą do naszego Boga! Bóg dokonał sądu nad Wielką Babilonią, która doprowadziła życie na ziemi do moralnej degradacji i pohańbienia (Ap 19,1-2). Grzech został osądzony i piękno Bożego odkupienia stało się jawne dzięki Jezusowi.

wtorek, 19 stycznia 2021

SŁUCHAĆ I ROZUMIEĆ

„[Jezus] UCZYŁ SWOICH UCZNIÓW i mówił im, że Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Oni Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach powstanie z martwych. Uczniowie jednak NIE ROZUMIELI TYCH SŁÓW…” (Mk 9,31-32). 

Słuchanie nie zawsze oznacza właściwe zrozumienie treści, którą ktoś chce nam przekazać. Właśnie tak było w przypadku Dwunastu, którzy chodzili z Jezusem i stanowili najbliższe Jemu grono uczniów. Tych Dwunastu miało przywilej „być z Jezusem” (Mk 3,14), zadawać Nauczycielowi pytania na osobności i mieć udział w Jego dziełach: uzdrowieniach, wskrzeszeniach z martwych czy uwalnianiu ludzi od demonicznej opresji. Przełomowym momentem w procesie ich uczniostwa u boku Jezusa było właściwe rozpoznanie tożsamości ich Nauczyciela. Zapytani, w Cezarei Filipowej, przez Mistrza: „A wy za kogo mnie uważacie?” udzielili trafnej odpowiedzi: „Ty jesteś Mesjasz” (Mk 8,29). 

Określenie „Mesjasz” (w jęz. gr. „Chrystus”) niosło z sobą spełnienie wszystkich nadziei Izraela. W czasach Jezusa oczekiwania mesjańskie zdawały się przybierać na sile. Opresyjne panowanie rzymskiej władzy wzmagało pragnienie prawdziwej wolności i wybawienia. Tęsknota za nastaniem sprawiedliwego królestwa Boga mocno wybrzmiewa z żydowskiej literatury „międzytestamentalnej”, w której Mesjasz ukazany jest jako wybawca z ziemskiego ucisku. Świadczą o tym słowa z Psalmów Salomona: 

„My zaś nadzieje nasze pokładamy w Bogu, Zbawcy naszym, 
bo moc naszego Boga jest wieczna wraz z miłosierdziem; 
a królowanie naszego Boga nad poganami jest wieczne wraz z sądem! 
Ty, Panie, wybrałeś Dawida królem nad Izraelem 
i Ty mu przysiągłeś w sprawie jego potomstwa na wieki, 
że jego królowanie przed Tobą nie ustanie. 
(…) 
Wejrzyj, Panie, i wzbudź im [Izraelowi] Króla, syna Dawida, 
w czasie przez Ciebie, Boże, wybranym, 
aby panował nad sługą Twym, Izraelem!” (Psalmy Salomona 17,3-4.21) 
 
„Niech Bóg oczyści Izraela na dzień błogosławieństwa i miłosierdzia, 
na dzień wyznaczony dla wprowadzenia Jego Pomazańca. 
Szczęśliwi, którzy żyć będą w owych dniach, 
którzy zobaczą dobrodziejstwa Pana dla przyszłego pokolenia 
pod karcącym berłem Mesjasza Pana w bojaźni Bożej, 
w mądrości Ducha, sprawiedliwości i mocy” (Psalmy Salomona 18,5–7) 

Żydowski Mesjasz miał być triumfującym wodzem, „sprawiedliwym królem”, a Jego panowanie miało mieć zdecydowanie polityczny wymiar. W takim kontekście nietrudno zrozumieć konsternację uczniów, kiedy z ust rozpoznanego przez nich Mesjasza usłyszeli, że „będzie wydany w ręce ludzi. Oni Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach powstanie z martwych”. Podobnej konsternacji doświadczyli już wcześniej, kiedy na wyznanie Piotra: „Ty jesteś Chrystusem” Pan Jezus zaczął ich uczyć, że „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć i być odrzucony przez starszych, arcykapłanów praz przez znawców Prawa, że musi być zabity, a po trzech dniach zmartwychwstać” (Mk 8,31). 

Mesjasz, który ma cierpieć i doznać pogardy? (zob. Mk 9,12). Ma być zabity zamiast zabijać wrogów? Ma być odrzucony zamiast cieszyć się powszechną akceptacją i chwałą ze strony oczekujących Go nauczycieli w Izraelu? Tyle kazań słyszeli w synagodze, które kreśliły obraz politycznej i militarnej siły Mesjasza zdolnej do zniszczenia przeciwników, w tym – z całą pewnością – opresyjnych Rzymian. W ich mentalności nie było miejsca na inną koncepcję mesjańskiego królestwa. Tymczasem Jezus próbuje, wciąż na nowo, zakomunikować Dwunastu, że prawdziwe panowanie wiedzie przez cierpienie i haniebną śmierć na krzyżu. Dlaczego właśnie tak? Ponieważ prawdziwa opresja nie dotyczy władzy politycznej i tych czy innych rządów, ale źródło prawdziwej opresji tkwi w grzechu – nieprawości ludzkich serc. Misją Jezusa było zniszczyć – poprzez śmierć na krzyżu – władzę grzechu i Diabła. 

Jako ci, którzy wyglądamy wolności, oczekujemy radości, tęsknimy za szczęściem i wyrażamy pragnienie życia w pokoju pod rządami prawa i sprawiedliwości potrzebujemy skierować nasze oczy na KRZYŻ. Pan Jezus tak wyraził cel swojej misji: „Syn Człowieczy zostanie wydany wyższym kapłanom i nauczycielom Pisma. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą poganom. Będą z Niego drwić, pluć na Niego, wychłoszczą Go i zabiją, ale po trzech dniach zmartwychwstanie” (Mk 10,33-34). 

Krzyż uosabia prawdziwe zwycięstwo nad grzechem, przekleństwem, chorobą, cierpieniem i Diabłem. A zrozumienie krzyża pozostaje wciąż największym wyzwaniem dla naszego pokolenia. Potrzebujemy słyszeć i rozumieć to najważniejsze poselstwo, w którym Pan Bóg objawia swoją mądrość i moc: „my GŁOSIMY CHRYSTUSA UKRZYŻOWANEGO. On (…) dla powołanych, tak Żydów, jak i Greków, jest Chrystusem – mocą i mądrością Bożą” (1 Kor 1,22-24). Niech Duch Święty czyni to poselstwo zrozumiałym i cenionym wśród mojego pokolenia.

poniedziałek, 11 stycznia 2021

NADZIEJA POŚRÓD BURZY. KAZANIE KCH PŁOCK - 10 STYCZNIA

Nasza nadzieja i ufność pokładana w Chrystusie przeplata się często ze zwątpieniem i burzami, przez które przechodzimy. Przyglądając się treści Ewangelii możemy być jednak pewni, że nasz PAN – Jezus Chrystus – jest Tym, który działa, by podtrzymać gasnący płomień naszej wiary i uciszyć szalejące burze. On pozostaje Tym, który – tak jak czytamy w Ewangelii Marka – „wszystko dobrze czyni” (Mk 7,37). 

sobota, 9 stycznia 2021

UJRZEĆ JEGO CHWAŁĘ

Prawo i Prorocy stanowiły niezmienny punkt odniesienia dla wiary, przekonań i praktyki życia kolejnych pokoleń Żydów. Nie inaczej było w przypadku trójki mieszkańców Galilei: Kefy, Jaakowa i Jochanana. To właśnie ci z grona Dwunastu uczniów Jezusa mieli przywilej uczestniczyć w pewnym wydarzeniu, którego częścią byli też, znani z historii Izraela, Elijahu (Eliasz) i Mosze (Mojżesz) – reprezentanci Prawo i Proroków. 

W relacji dotyczącej publicznej służby Jezusa, autorstwa Marka, czytamy: „Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych na wysoką górę, na miejsce odosobnione. Tam w ich obecności został przemieniony: Jego szaty stały się tak lśniąco białe, jak żaden farbiarz na ziemi nie potrafi wybielić. Ukazał im się też Eliasz z Mojżeszem i rozmawiali z Jezusem (…) pojawił się obłok, osłonił ich, a z obłoku rozległ się głos: Ten jest Mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!”. To wydarzenie zapisało się bardzo mocno w pamięci wymienionej trójki mężczyzn. Świadczą o tym słowa zapisane wiele lat później w tzw. Drugim Liście Piotra: „Bo byliśmy przy tym, gdy odebrał On cześć i chwałę od Boga Ojca, i doszedł Go głos ze wspaniałości Sz'chiny: «To jest mój Syn, którego miłuję, mam w Nim upodobanie». Słyszeliśmy ten głos, jak wychodził z nieba, kiedy byliśmy z Nim na świętej górze”. 

Na górze (mogła to być góra Hermon, choć tradycja przypisuje to zdarzenie górze Tabor) trójka uczniów zobaczyła swojego Nauczyciela takim, jakiego jeszcze nigdy Go nie widzieli. Znali Go już z przepełnionego mądrością nauczania i niezwykłych czynów, ale teraz ujrzeli Jezusa przyobleczonego majestatem i chwałą Boga. Przyglądając się temu wydarzeniu usłyszeli dochodzący z Nieba głos objawiający, że ich Nauczyciel przewyższa autorytetem i godnością Prawo i Proroków. Słowa „Ten jest Mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie” zdają się przywoływać obietnicę przekazaną Izraelowi przez Mojżesza: „PAN, twój Bóg, wzbudzi tobie spośród ciebie, spośród twoich braci, proroka podobnego do mnie. JEGO BĘDZIECIE SŁUCHAĆ”. W tym głosie było też przesłanie, że Prawo i Prorocy DAJĄ ŚWIADECTWO O JEZUSIE, którego pełnia tożsamości zostanie odkryta poprzez śmierć i zmartwychwstanie. Uczniowie na górze ujrzeli przedsmak tego, o czym napisał Paweł z Tarsu w Liście do Filipian: 

„Chrystus Jezus, choć istniał w tej postaci, co Bóg, 
(…) STAŁ SIĘ CZŁOWIEKIEM, 
uniżył się tak dalece, 
że był posłuszny nawet w obliczu śmierci, 
i to ŚMIERCI NA KRZYŻU. 
Dlatego BÓG SZCZEGÓLNIE GO WYWYŻSZYŁ 
i obdarzył imieniem znaczącym więcej niż wszelkie inne, 
aby na dźwięk imienia Jezus 
zgięło się każde kolano w niebie, na ziemi, pod ziemią, 
i aby każdy język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem — 
na chwałę Boga Ojca”. 

To co wydarzyło się na „górze przemienienia” zapowiadało śmierć i zmartwychwstanie Jezusa – Tego, który jest „odblaskiem Bożej chwały i odbiciem Jego istoty” oraz pełnią wszystkiego co Bóg pragnie zakomunikować ludziom, „najpierw Żydom, potem Grekom”. Piotrowi, Jakubowi i Janowi zostało przekazane, że misją Jezusa jest śmierć na krzyżu, po której nastąpi zmartwychwstanie. 

Nic większego i bardziej doniosłego nie wydarzyło się w całej historii zbawienia. Obietnica ocalenia z niewoli grzechu zapowiedziana w Edenie i obecna w historii Izraela znajduje swoje wypełnienie w osobie Jezusa Chrystusa. „Bóg, który dawniej wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał do ojców przez proroków, w tych ostatnich dniach przemówił do nas przez Syna. Jego ustanowił dziedzicem wszystkiego, przez Niego też stworzył wszechświat. Ten Syn, który jest odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty, który podtrzymuje wszystko mocą swojego słowa, gdy dokonał oczyszczenia z grzechów, zasiadł po prawicy Majestatu na wysokościach”. 

Od blisko dwóch tysięcy lat wieść o Jezusie Chrystusie – Synu Bożym – jest głoszona, tak jak zapowiedział to sam Zbawiciel: „w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi”. Ci, którzy dają wiarę temu głoszeniu znajdują pocieszenie – przebaczenie grzechów – i żyją nadzieją wiecznej chwały. Dla składających swoją ufność w Chrystusie, w Jego śmierci i zmartwychwstaniu, obietnicą jest wieczna chwała na podobieństwo tej, którą otrzymał Zbawiciel. On zapowiedział, że „sprawiedliwi zajaśnieją jak słońce w Królestwie swojego Ojca”. 

Piotr, Jakub i Jan „ujrzeli Jego chwałę”, by zyskać nadzieję na sprawiedliwość przed Bogiem, której nie da się osiągnąć przestrzeganiem Prawa i naśladowaniem pobożności proroków, lecz jedynie przez wiarę składaną w Jezusie Chrystusie. Podobnie jak wymienieni Piotr, Jakub i Jan jesteśmy wezwani, by „utkwić swój wzrok w Jezusie”. Takie jest główne przesłanie Ewangelii i opowieści o tym jak „po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych na wysoką górę, na miejsce odosobnione…”. 

Trwać w Nim, składać ufność w Nim i słuchać Go, to największy przywilej i najważniejsze zadanie. Od teraz, aż po wieczność.

czwartek, 7 stycznia 2021

MIŁOSIERDZIE GÓRUJE NAD SĄDEM

Jednym z tematów nowotestamentowej Apokalipsy jest rzeczywistość sądu, którego plastyczne obrazy zostały ukazane w kolejnych wizjach – przebywającemu na wyspie Patmos – Janowi. 

W szóstym rozdziale sąd przedstawiony jest w obrazach „jeźdźców apokalipsy” przynoszących zagładę mieczem i głodem oraz w obrazach niszczycielskich żywiołów, takich jak trzęsienia ziemi czy gwałtowne wichry. Dramatyzm tych, opisywanych przez autora Księgi, wydarzeń podkreślona jest w słowach, jakie wypowiadają „królowie tej ziemi i dostojnicy, i wodzowie, i bogaci, i możni, i każdy niewolnik, i wolny”. To z ich ust rozlega się wołanie skierowane do gór i pagórków: „Spadnijcie na nas i zasłońcie nas przed obliczem Siedzącego na tronie i przed gniewem Baranka” (Ap 6,15-16). Ich krzyk zwieńczony jest pytaniem: „Kto zdoła przetrwać?” (Ap 6,17). I wtedy przywołana jest kolejna wizja zapowiadająca sąd. W siódmym rozdziale Księgi Objawienia Jana pojawiają się czterej aniołowie przygotowani i upoważnieni do wykonania Bożego sądu: „pozwolono im szkodzić ziemi i morzu” (Ap 7,2). Lecz kiedy czytelnik spodziewa się kolejnych obrazów zniszczenia rozlega się wołanie innego anioła: „Przestańcie szkodzić ziemi, morzu i drzewom aż pieczęcie położymy na czołach sług naszego Boga” (Ap 7,3). Owa „pieczęć” jest znakiem zbawczego działania Boga i świadectwem nabycia na własność tych, którzy pokładają nadzieję w Chrystusie: „Baranku”, „Lwie z pokolenia Judy” i „Odrośl Dawida” (Ap 5,5-6). Miłosierdzie i łaska przychodzą przed sądem. To odkupienie i nadzieja wierzących pozostają najważniejszą treścią Księgi Objawienia. Uważny czytelnik dostrzeże na kartach Apokalipsy niezwykłość Bożego miłosierdzia i obraz kochającego Boga, który pragnie mieć dla siebie niezliczony tłum „z każdego narodu, ze wszystkich plemion i języków” (Ap 7,9). Bożym dziełem jest RATUNEK I ZBAWIENIE, które ogłaszają „stojący przed tronem i przed Barankiem” (Ap 7,9-10). Bożym dziełem, ukazanym w tekście Apokalipsy, jest OCALENIE, o którym czytamy w takich słowach: „Nie będą już cierpieć głodu, nie będą już pragnienia odczuwać, nie porazi ich słońce ani żadna spiekota, bo Baranek, Ten pośrodku tronu, karmić ich będzie strawą i poprowadzi ich do źródeł wód życia. I Bóg otrze z ich oczu każdą łzę” (Ap 7,16-17). Sąd – Boży gniew będący rezultatem grzechu – jest realny. Jednak istnieje rzeczywistość górująca nad sądem. Tą rzeczywistością jest miłosierdzie i łaska, które zostały nam dane w Chrystusie – przez Jego śmierć i zmartwychwstanie.

środa, 6 stycznia 2021

Z KSIĄŻKI "BÓG NIEOKIEŁZNANY"

„Wielki jest Pan i bardzo godny chwały, a wielkość Jego niezgłębiona” (Ps 145,3). Jeśli uwierzymy słowom zaczerpniętym z Biblii, przekonamy się, że Bóg jest absolutnie fascynujący i absolutnie potężny. On jest Tym, który jest najbardziej godnym by się Go bać, podziwiać oraz zachwycać Nim. Nie zdołamy jednak tego zrobić, jeśli nie dostrzeżemy Jego wielkości i postawimy siebie na piedestale. Tak zaś dzieje się, gdy w Ewangelii, w Kościele i w naszym życiu duchowym na pierwszym miejscu wciąż stawiamy człowieka i hołdujemy obrazowi Boga, który w żaden sposób nie uderza w nasze „ja”. Dopasowujemy Go do tego, co nam odpowiada. Chcemy, żeby On był z nami „kompatybilny”. Chcemy Go zdewaluować oraz mówić o wszystkim innym tylko nie o Nim. Oczywiście, trzeba było stworzyć pewną przeciwwagę dla obrazu budzącego strach i karzącego Boga i uwydatnić role Bożego miłosierdzia i dobroci. Często jednak ten nowy obraz Boga służy nie tylko temu, by skorygować wcześniejsze Jego postrzeganie. Często popadamy ze skrajności w skrajność. Często zupełnie bagatelizujemy Boga. Bóg, przed którym nie odczuwamy żadnego strachu, staje się bardzo nudny i nie wzbudza zdziwienia, zachwytu ani fascynacji. Nie klęka się przed czymś, co nie przepełnia nas bojaźnią. Z bojaźnią Bożą łączy się także uwielbienie. Stworzyliśmy sobie obraz Boga oswojonego. Tymczasem oswojony Bóg zupełnie przestaje być Bogiem, a staje się iluzją, wywrotem ludzkiego intelektu, bożkiem. W tych wszystkich wykreowanych przez człowieka obrazach przedstawia się On najwyżej jako wyidealizowana wersja nas samych. Trudno się dziwić, że taki Bóg nikogo nie fascynuje. Trudno się dziwić, że na takiej glebie nic nie wzrasta. To, co nic nie kosztuje, nie jest nic warte. Konformizm i wygodnictwo nigdy nie zaowocowały powstaniem czegoś, o co warto walczyć i dla czego warto żyć. 

- Johannes Hartl, „Bóg nieokiełznany. Jak opuścić strefę duchowego komfortu”, Kraków 2019, str. 58-59.

wtorek, 5 stycznia 2021

Z NATURY DOBRZY CZY ŹLI?

Ośrodek Badań Kulturowych na Uniwersytecie Chrześcijańskim w Arizonie przeprowadził, w ubiegłym roku, badanie ankietowe dotyczące wiary i praktyki religijnej na grupie 2000 amerykańskich chrześcijan w wieku od 18 lat wzwyż. Raport został opublikowany w październiku 2020 roku. Dr George Barna jako podsumowanie wyników badań zauważył, „że kultura wpływa na Kościół bardziej niż Kościół na kulturę”, a wśród amerykańskich chrześcijan zachodzi swoista „postchrześcijańska (świecka) reformacja”. Z badania wynika, że 75% ewangelików twierdzi, że ludzie nie są grzeszni, lecz zasadniczo dobrzy. Ten pogląd nie koresponduje rzecz jasna z reformacyjnym (protestanckim) dziedzictwem. W Konfesji Augsburskiej (z 1530 roku) w artykule o grzechu, czytamy, że „po upadku Adama wszyscy ludzie wydani na świat w sposób naturalny – rodzą się z grzechem, tj. bez bojaźni Bożej i ze złymi pożądaniami…”. Podobnie w Londyńskim Wyznaniu Wiary z 1689 roku pojawia się zapis na temat „rodziny ludzkiej mającej swoje korzenie w pierwszej ludzkiej parze. Adam i Ewa reprezentują całą ludzkość, a wina za ich grzech została przypisana na zasadzie Bożego postanowienia wszystkim ich potomkom, którzy również od urodzenia odziedziczyli po nich skażoną naturę”. Tak wreszcie kwestie grzechu przedstawiono w Konfesji Sandomierskiej z 1570 roku: „Człowiek, będąc od początku przez Boga stworzonym na wyobrażenie jego, w sprawiedliwości i w świętobliwości prawdy był dobrym i we wszystkiem doskonale cnotliwym. Ale wnet przez zdradę djabelską, lekkomyślnie odstąpiwszy od dobrego i od prawdziwego posłuszeństwa, stał się poddanym grzechowi, śmierci i rozlicznym utrapieniom. A jakim stał się Adam po upadku, takimi się wszyscy stajemy, którzy się z niego rodzimy, to jest poddani grzechowi, śmierci i wiecznej nędzy. Rozumiemy tedy, że grzech jest wrodzona nam skazą, i zepsuciem całego człowieka, który z pierwszych naszych rodziców wespół z nami się rodzi, i w ciele naszem staje się dziedzicznym, tak, że wszyscy odwracamy się od dobrego a stajemy się pochopni i skłonni do złego, niewolnikami przewrotnych pożądliwości, pełni wszelakiej niepobożności i niedowiarstwa, czując w sobie pogardę, nie przyjaźń i gniew przeciw Bogu swemu stworzycielowi, z powodu czego nie możemy sami z siebie ani uczynić ani pomyśleć cos dobrego”. 

Bez prawdy o grzechu trudno głosić Chrystusa, który zapewnia nam pojednanie z Bogiem. Jeśli pominiemy kwestie grzesznej natury człowieka to tracą sens wypowiedziane przez Pawła z Tarsu słowa: „To właśnie Bóg w Chrystusie pojednał świat ze sobą. On nie poczytał ludziom ich grzechów i w nas złożył słowo pojednania. Jesteśmy więc posłani w zastępstwie Chrystusa jako przedstawiciele Boga, który przez nas zachęca. W zastępstwie Chrystusa prosimy więc: Pojednajcie się z Bogiem! On Tego, który nie znał grzechu, za nas uczynił grzechem, abyśmy stali się w Nim sprawiedliwością Bożą”. 

Dla wszystkich, którzy w rozpoznają rzeczywistość usidlającego człowieka grzechu Ewangelia jest prawdziwie pocieszeniem, skarbem i, używając języka ewangelicznego, „perłą największej wartości”.

poniedziałek, 4 stycznia 2021

NOWOROCZNA REFLEKSJA

Gdzieś/ kiedyś zasłyszałem pytanie: „Jeśli macie rację, to dlaczego jest was tak mało?”. No właśnie... Pytanie jest zasadne. Ale czasami (często?) racja nie jest domeną większości. Dlaczego tak myślę? Przypomina mi się historia pewnego dziwaka o dość szczególnym imieniu – Noe. Noe był w zdecydowanej opozycji wobec innych z jego pokolenia. Robił coś co było niezrozumiałe dla reszty. Właściwie zdaniem większości, jak można przypuszczać, zajmował się rzeczami zupełnie niepotrzebnymi i irracjonalnymi. W dodatku nie była to przejściowa fanaberia, ale zajęcie na wiele lat. Głosił rzeczy, które nie zdobyły uznania wśród przygodnych słuchaczy. Noe nie znalazł naśladowców… A jednak chyba miał rację :) Tekst biblijny przekazuje, że „...za dni Noego Bóg cierpliwie czekał i budowana była arka, w której niewielu, to jest osiem osób, zostało ocalonych...”. Wygląda na to, że warto było przyłączyć się to tych „niewielu”, ale czasami (często?) ludzie dokonują innych wyborów... I jeszcze jedno. Jest coś ważniejszego od owej „racji” obecnej w życiu i działaniach Noego, w przeciwieństwie do większości z jego pokolenia. W życiu nie tyle chodzi o rację, co o prawdę. I Noe też ją (tę prawdę) znał. To poszukiwanie prawdy stanowiło i wciąż stanowi prawdziwe wyzwanie dla ludzi w każdym pokoleniu. Temat prawdy pojawił się w pewnym dialogu zanotowanym na kartach Ewangelii: „Piłat przywołał Jezusa i zapytał Go: «Czy Ty jesteś królem Żydów?». Jezus rzekł: «Mówisz to od siebie, czy też inni powiedzieli ci to o Mnie?». Wówczas Piłat powiedział: «Czyż ja jestem Żydem? To Twój naród i wyżsi kapłani wydali mi Ciebie. Co zrobiłeś?». Jezus odpowiedział: «Moje królestwo nie jest z tego świata. Gdyby moje królestwo było z tego świata, moi podwładni walczyliby, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś moje królestwo nie jest stąd». Wówczas Piłat rzekł Mu: «A więc jesteś królem». Jezus odparł: «To ty mówisz, że jestem królem. Ja urodziłem się i przyszedłem na świat po to, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, jest Mi posłuszny». Wtedy Piłat rzekł do Niego: «A cóż to jest prawda?»”. Czy jest możliwe, że jestem czy też bywam jak Piłat, któremu Prawda spoglądała prosto w twarz i mówiła do niego, ale on jej nie dostrzegał i nie słyszał? 

Racja, a szczególnie Prawda - nie są „teraz z tego świata”. Mają swoje źródło poza ludzką przenikliwością i mądrością. I obydwie, zarówno racja jak i prawda, mówiły i wciąż mówią do nas na wiele sposobów. A najdobitniej przemawiają w osobie Tego, z którym rozmawiał twarzą w twarz Piłat. To o Nim rozpoczął swój traktat pewien anonimowy autor: „Bóg, który dawniej wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał do ojców przez proroków, w tych ostatnich dniach przemówił do nas przez Syna. Jego ustanowił dziedzicem wszystkiego, przez Niego też stworzył wszechświat. Ten Syn, który jest odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty, który podtrzymuje wszystko mocą swojego słowa, gdy dokonał oczyszczenia z grzechów, zasiadł po prawicy Majestatu na wysokościach…”. 

Jeśli poszukiwanie Chrystusa, który nazwany jest „odblaskiem Bożej chwały i odbiciem Bożej istoty” uczynimy celem i sensem naszego życia, to z pewnością nie będzie to zmarnowane życie. Oby pragnienie i umiłowanie Prawdy znalazło miejsce na szczycie moich własnych pragnień i ulokowane było najwyżej wśród życiowych celów ludzi mojego pokolenia w 2021 roku i latach, które są przed nami. A może się zdarzyć, że z tak wyznaczonym celem życia będziemy w mniejszości wśród obecnego pokolenia. Ale może się też zdarzyć inaczej :)