czwartek, 3 grudnia 2020

WIERZĘ (2)

Wierzę (…) 
w Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego Jednorodzonego. 
(…) 
On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba. 
I za sprawą Ducha Świętego 
przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem. 

Powyższy fragment wyznania nicejsko-konstantynopolitańskiego jest powszechnie znany w tradycji chrześcijańskiej (katolickiej, prawosławnej i protestanckiej). Znacząca część tego symbolu wiary dotyczy osoby Pana Jezusa Chrystusa, w tym Jego człowieczeństwa. 

W swoim człowieczeństwie Jezus był Żydem. Narodził się z Marii – Żydówki. Jej hebrajskie imię to Miriam, co tłumaczy się jako „gorycz”, „smutek” lub „napawająca radością”, „ukochana przez Jahwe”. Nie ma pewności co do etymologii tego imienia. Miriam pochodziła z Nazaretu – małej i raczej nieznaczącej osady w dawnym Izraelu. Jej mężem był Żyd – Józef, który, według rodowodów podanych przez autorów Ewangelii, pochodził z królewskiego rodu Dawida. 

Jezus, jako człowiek, wzrastał w otoczeniu żydowskich rabinów, kapłanów i nauczycieli. Pielgrzymował do Jerozolimy, by uczestniczyć w żydowskich świętach, zgodnie z żydowskim kalendarzem. Kiedy rozpoczął swoją publiczną służbę, miejscem Jego działalności były synagogi. Tam odczytywał fragmenty Pism, nauczał, uzdrawiał i uwalniał ludzi z demonicznej opresji. Z nielicznymi wyjątkami beneficjentami Jego ziemskiej służby byli Żydzi, gdyż sam stwierdził: „Jestem posłany do owiec, które zaginęły z domu Izraela”. 

Niektórzy mogą się oburzyć. Jak to? Przecież Jezus był Polakiem! Mają na to trzy argumenty. Po pierwsze, mówimy o Nim – Jezusie nazareński, a końcówka „ski”, to przecież popularne zakończenie nazwisk w Polsce. Po drugie Biblia powiada, że „wzrastał w p(P)oznaniu”, a po trzecie znajdujemy świadectwo o tym, że nauczał w ł(Ł)odzi. To oczywiście żart, ale mam czasami wrażenie, że oddaje sposób myślenia niektórych Polaków. 

Nie jestem, jako chrześcijanin, zwolennikiem stawiania się w Żydem i przyjmowania praktyk judaizmu. Nie widzę takiej potrzeby. Jednak dostrzegam, że źródło mojej wiary ma swoje korzenie w tradycji żydowskiej. Trudno jest zrozumieć przekaz biblijny bez jego kontekstu historyczno-kulturowego. Zgadzam się z stwierdzeniem, że „świadomość judaistycznych korzeni chrześcijaństwa pozwala głębiej zrozumieć Boży plan zbawienia, u początku którego pozostaje lud wybrany”. Tym ludem wybranym nie jesteśmy my – Polacy, ale Żydzi. W kontekście żydowskości człowieczeństwa Jezusa i Jego najbliższego otoczenia, żydowskości pierwszego Kościoła, trudno mi zrozumieć antysemityzm. Biblijne chrześcijaństwo i antysemityzm wykluczają się. Nie ma takiej możliwości, aby obcowanie z tekstem biblijnym uczyniło z czytelnika antysemitę. Jezus Chrystus, którego nazywam moim Panem i Zbawicielem, jest Mesjaszem, który uosabia mesjańskie obietnice dane Żydom przez Jahwe – Boga Izraela. On jest Mesjaszem Żydów. Uczenie doktryn antysemickich i powoływanie się na Biblię jest jakąś tragiczną pomyłką, co przyznaję, miało miejsce w historii. Nawet, o zgrozo, Marcin Luter wypowiadał się o Żydach jako „odrzuconym i potępionym narodzie”. Wstyd. 

Jako chrześcijanin nie wchodzę w „buty” Żydów i nie staję z nimi w jednym szeregu świętując szabat, Paschę, czy inne święta. Nie oczekuję też od Żydów, uznających w Jezusie Mesjasza i Zbawiciela, porzucenia swojej odrębności etnicznej, tradycji i kultury. Jednak, podkreślę raz jeszcze, żydowskich śladów w chrześcijaństwie jest zbyt wiele, by można je zignorować. 

Wierzę w prawdę Ewangelii, bo „jest w niej moc Boża dla zbawienia każdego, kto wierzy, najpierw Żyda, potem poganina”. Dlaczego najpierw Żyda? Odpowiedzi na to pytanie dostarcza tekst biblijny. Do którego lektury zachęcam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz