piątek, 16 lutego 2018

PAPIEŻ, TO JEST FIRMA!

„Tylko papieża stopy całować mają wszyscy książęta. On sam tylko może używać insygniów cesarskich. Z obłożonymi przez niego klątwą nie wolno przebywać w jednym domu. Przez nikogo nie może być on [papież] sądzony. Kościół rzymski nigdy nie pobłądził i po wszystkie czasy, wedle świadectwa Pisma św., w żaden błąd nie popadnie. Biskup rzymski, jeśli kanonicznie został obrany, dzięki zasługom św. Piotra, niewątpliwie staje się świętym”.

Powyższy tekst jest fragmentem tzw. Dictatus Papae – dokumentu zawierającego 27 tez, których autorstwo jest przypisywane papieżowi Grzegorzowi VII. Został on sformułowany w 1075 roku i odnosił się do wzajemnych stosunków między władzą kościelną i świecką. W obliczu pojawiających się w nim, tak radykalnych, stwierdzeń nie trudno zrozumieć, że krytyka papiestwa jest szczególnie źle postrzegana przez katolików. Można by sobie zadać pytanie: Czy w ogóle można pisać krytycznie o papiestwie i papieżach? Już same tytuły papieskie budzą respekt: „namiestnik Jezusa Chrystusa”, „następca Księcia apostołów”, „najwyższy kapłan Kościoła powszechnego”. Czy zatem można podważać autorytet kogoś, kto określany się tak zaszczytnymi sformułowaniami?

„Brutalny język” Lutra. Papież Antychrystem? 

Paweł Lisicki w książce „Luter. Ciemna strona rewolucji” opisuje gniewną reakcję Lutra na treść bulli papieskiej Exsurge Domine. Papież Leon X, a właściwie papiescy teologowie, potępił pisma Lutra jako heretyckie: „potępiamy i odrzucamy całkowicie księgi i wszystkie pisma i kazania rzeczonego Marcina, czy to po łacinie czy w jakimkolwiek innym języku, zawierające rzeczone błędy bądź którykolwiek z tych błędów; i chcemy, aby je uważano za całkowicie potępione i odrzucone”.

W odpowiedzi na papieski dokument Luter napisał rozprawę „Przeciw wstrętnej bulli Antychrysta”. Ten tekst, dla Lisickiego, jest dowodem na to, że „Luter potrafił być skrajnie brutalny, wręcz wulgarny i nie liczył się z żadnym autorytetem”. Lisicki komentując rozprawę Lutra pisze w swojej książce, że „nie był to normalny tekst. To był wytrysk lawy, potężny ryk zranionego zwierzęcia. Papież okazuje się Antychrystem, Luter prorokiem broniącym świat przed złymi mocami. Wszystkie tamy puściły. Szydził, drwił, potępiał, szalał, wył i ciskał gromy”.

Dziś może nas dziwić język debaty i polemiki z czasów Reformacji. Ostry język polemiki na linii papiści-protestanci znany jest także z pism obrońców katolicyzmu. Naczelny szermierz kontrreformacji, jezuita Piotr Skarga, pisał: „A tą [wiarą], którą niedawno diabelski posłaniec i ślubów Bogu uczynionych gwałtownik, cielesny i rozpustny Luter przyniósł, a nie tylko jej cudami nie potwierdził, ale ją sprośnym żywotem pomazał, niech się słusznie brzydzą, bo nie jest to wiara Chrystusowa, ale tajemne i do pogaństwa wiodące bałwochwalstwo”. Ks. Skarga modlił się też przeciwko „zaraźliwym sektom”, czyli wpływom protestantyzmu: „Rozprosz, Panie Boże nasz, wszystkie zaraźliwe sekty (...) Ożywiaj, dobrotliwy Panie, pobożność katolicką, aby za czasów naszych i liczbą, i wysługą ludu się twego wiernego przyczyniało, a pobożność dobrych uczynków ich tę Rzeczpospolitą długo trzymała i od upadku broniła”.

Nazwanie przez Lutra papieża Antychrystem może budzić zdziwienie połączone z niedowierzaniem. Luter nie był jednak prekursorem takiego sformułowania.

Żyjący na przełomie XIII i XIV wieku franciszkański mnich Hubertyn z Casale był wielkim krytykiem Kościoła rzymskiego i papiestwa. Głosił w Perugii kazania wymierzone przeciwko papieżowi i uznał go za apokaliptyczną bestię, której symbolem jest 666. W podobnym tonie wypowiadali się John Wycliffe (1329 – 1384) i Jan Jus (1370-1415).

Faktem jest, że XVI-wieczni Reformatorzy, również polscy, postrzegali średniowieczną instytucję papiestwa jako źródło zła. Nadużycia władzy papieskiej były przedmiotem dysput i ostrych polemik. W pismach Lutra pojawiają się zjadliwe komentarze wobec papiestwa. Dla Lutra papież to „Antychryst, ten, który strzyże owce, oszukańczy nauczyciel Pisma, hipokryta, mistrz oszustwa i złodziejstwa, łajdak czy łapówkarz”. Nawet nasz Andrzej Frycz Modrzewski, czołowy polski myśliciel doby renesansu i przyjaciel króla Zygmunta II Augusta, pisał: „nie pozostaje nam nic innego, tylko to, abyśmy, narody chrześcijańskie, opuścili rzymskiego Antychrysta, razem z jego kliką”.

Negatywny obraz papiestwa ukazany jest także w znanym – alegorycznym – dziele Johna Bunyana (1628-1688) „Wędrówka Pielgrzyma”. Znajdują się tam taki opis: „Widziałem dalej w moim śnie, że w końcu doliny było miejsce, gdzie znajdowało się dużo krwi, kości i pokaleczonych zwłok pielgrzymów, którzy szli tą drogą kiedyś dawniej. Gdy się zastanawiałem, dlaczego tak się stało, spostrzegłem w małej odległości przede mną jaskinię, w której w dawnych czasach mieszkało dwóch wielkoludów: Papież i Poganin. To ich moc i okrucieństwo sprawiły, że mężowie, których szczątki tam się znajdowały, zostali w straszny sposób pomordowani. Ale Chrześcijanin przeszedł koło tego miejsca całkiem bezpiecznie, ku memu niemałemu zdziwieniu. Dopiero później dowiedziałem się, że Poganin od dłuższego czasu już nie żył, a jeśli chodzi o tego drugiego, to chociaż jeszcze żyje, jednak z powodu podeszłego wieku i wielu ciężkich ciosów, które odniósł w swej młodości, stał się taki słaby, takie już ma sztywne kości, że obecnie może zaledwie siedzieć u wejścia do swej jaskini, zgrzytać zębami na widok przechodzących pielgrzymów i ogryzać paznokcie z wściekłości, iż nie może ich zaatakować”.

Antychryst w Biblii i w polemice katolicko-protestanckiej. 

W tekście biblijnym słowo „antychryst” (ἀντίχριστος) pojawia się jedynie pięciokrotnie, w czterech wersetach Pierwszego i Drugiego Listu Jana (1 J 2,18.22; 4,3; 1 J 1,7). Słownik Jamesa Stronga („Grecko-polski słownik Stronga z lokalizacją słów i kodami Popowskiego”) tak tłumaczy znaczenie tego słowa: „ἀντίχριστος oznacza kogoś, kto podszywa się pod Chrystusa; kogoś, kto stawia się w jednym rzędzie z Chrystusem lub uzurpuje sobie prawo do takiej samej chwały, jaka należy się Chrystusowi”.

Czy nazywanie papieża Antychrystem było nadużyciem i przejawem jakiejś chorobliwej obsesji przedstawicieli Reformacji? Krytyka papiestwa, z protestanckiej perspektywy, jest czymś dopuszczalnym. Wszak nie istnieje taka instytucja Kościelna, której nie możemy oceniać w oparciu o tekst biblijny. Ocena i krytyka nauczania różnych wspólnot kościelnych, czy reprezentujących te wspólnoty osób, jest nie tylko domeną protestantów. Tomasz Terlikowski w artykule „Protestanci w służbie Antychrysta” pisze: „Są sytuacje, gdy trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Tak jest, gdy wspólnoty chrześcijańskie decydują się przyjąć nauczanie absolutnie sprzeczne z Ewangelią”. Dochodzenie prawdy i szukanie odpowiedzi na pytanie o słuszność nauk i praktyk pojawiających się w obrębie tzw. świata chrześcijańskiego to nieodłączny elementy życia ludzi Kościoła od początku jego istnienia. Zawsze pojawia się wątpliwość, na ile jesteśmy kompetentni w naszych ocenach.

Moja refleksja 

Tak długo, jak będzie istniało chrześcijaństwo, będziemy obserwować spór i polemikę pomiędzy przedstawicielami różnych nurtów chrześcijaństwa. Nie da się ukryć, że istnieją różnice pomiędzy prawosławiem, katolicyzmem czy protestantyzmem. Czy są też elementy wspólne, które pozwalają nam mówić o sobie w kategoriach „my”? Oczywiście, że są. Osobiście nie jestem jakimś entuzjastą ekumenicznego łączenia się i pomijania w dyskusji różniących nas, chrześcijan różnych tradycji, kwestii. Wierzę jednak w biblijne braterstwo oparte na Chrystusie. Taki rodzaj braterstwa nie zna granic denominacyjnych. W swoim otoczeniu znajduję ludzi różnych tradycji Kościelnych, którzy byli i są dla mnie inspiracją i zachętą na drodze biblijnego uczniostwa. Mam swoich ulubionych autorów, tak katolickich i protestanckich, do których książek i nauczania często sięgam. Czytam katolickich teologów i egzegetów, cenię ich przenikliwość i mądrość. Z tradycją protestancką łączy mnie przywiązanie do tzw. Solas, które, mojej ocenie, stanowią dobry fundament dla chrześcijańskiego życia. Głupotą jest jednak nie dostrzec, że chrześcijaństwo ma dłużą tradycję od reformacyjnego dziedzictwa.

A co z papiestwem?

Rzymskie papiestwo to ciekawy temat do badania dla historyków. Już samo wskazanie pierwszego „właściwego” papieża jest przedmiotem dyskusji. Czy był nim Leon I Wielki (440-461), a może dopiero Grzegorz I Wielki (590-604)? Wszak nie jest tak, jak próbuje to narzucić narracja katolicka, że począwszy od św. Piotra, każdy kolejny biskup Kościoła w Rzymie był papieżem, któremu można przypisać prawo pierwszeństwa i wyższości nad biskupami innych miast. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa Kościół rzymski (z biskupem Rzymu) istniał równolegle obok całej rzeszy Kościołów, w tym tych ulokowanych na terenie największych miastach cesarstwa: Antiochii, Efezie, Aleksandrii, Lyonie, Kartaginie, Konstantynopolu. Władza biskupa Rzymu nie rozciągała się na inne biskupstwa. E.E. Cairns w swojej historii Kościoła („Z chrześcijaństwem przez wieki. Historia Kościoła powszechnego”) zauważa: „We wczesnym Kościele biskupa Rzymu uważano za jednego z wielu biskupów, którzy byli sobie równi pod względem rangi, władzy i funkcji. Między rokiem 313 a 450 biskupa Rzymu zaczęto traktować jako pierwszego wśród równych. A co było potem? Oj, działo się… Kto lubi historię, ten z pewnością znajdzie w niej wiele ciekawych wątków dotyczących papiestwa.

Współczesny wizerunek papiestwa, za sprawą chociażby papieża Franciszka, jest nieco inny niż kilka (kilkanaście) wieków temu. Obecny papież, od początku swojego pontyfikatu, kreuje swój wizerunek jako prostego, dostępnego dla ludzi i stroniącego od przepychu człowieka. Mieszka w jednym z budynków znajdujących się w pobliżu Bazyliki św. Piotra, a nie w Pałacu Apostolskim. Po Watykanie porusza się pieszo lub volkswagenem, nie nosi nawet specjalnych – czerwonych, skórzanych i szytych na miarę – papieskich butów. Niezależnie od zmian wizerunkowych instytucja papieska wciąż pozostaje, dla katolików, tą szczególną i uosabiającą majestat wiary rzymskokatolickiej. Tymczasem dla wielu protestantów papiestwo postrzegane jest w kategoriach wypaczenia autorytetu w Kościele i jest przykładem nieuprawomocnionego, w świetle nauczania Jezusa i praktyki Kościoła apostolskiego, pożądania władzy, w tym tej politycznej. Skrajnym przykładem takiego nadużycia było przypisanie sobie przez Bonifacego VIII (1294-1303) prawa decydowania o zbawieniu ludzkim: „oznajmiamy, twierdzimy, określamy i ogłaszamy, że posłuszeństwo każdej istoty ludzkiej Biskupowi Rzymskiemu jest konieczne dla osiągnięcia zbawienia” („Unam Sanctam” – bulla papieża Bonifacego VIII z 18 listopada 1302 roku). Wydaje mi się, że dzisiejsze stanowisko Kościoła katolickiego jest jednak inne. Wszak takie stwierdzenie nie idzie w parze z biblijnym (nowotestamentowym) zrozumieniem zbawienia.

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń