środa, 1 lipca 2020

RADOŚĆ I JEJ ŹRÓDŁO

Czasami pojawiają się przeszkody w wykonaniu tego, co zostało nam powierzone lub do czego sami się zobowiązaliśmy. Jedną z takich przeszkód może być niespodziewana choroba. W takiej właśnie sytuacji znalazł się Epafrodyt (Epafrodytos), o którym wzmiankę znajdujemy w Liście do Filipian. Niewiele wiemy o tej postaci. Z nowotestamentowego tekstu rozumiemy, że ów „brat, współbojownik i współpracownik” (Flp 2,25) był częścią wspólnoty chrześcijan w Filippi i został wysłany przez Kościół, by dostarczyć wsparcie materialne (finansowe) dla przebywającego w więzieniu apostoła Pawła. Prawdopodobnie misją Epafrodyta było, by pozostać z Pawłem dłużej i służyć mu pomocą w trudnych dniach przymusowej izolacji. Wszak, jak czytamy w biblijnych księgach mądrościowych „lepiej dwojgu niż samotnemu”, a „przyjaźń cieszy”. Jednak tę misję niesienia pomocy zakłóciła niespodziewana choroba. W dodatku dość poważna. Epafrodyt zachorował i „był bliski śmierci”. Choroba sprawiła, że zamiast radości, która miała być udziałem pomagających i otrzymującego pomoc, pojawił się smutek. Możemy przypuszczać, że Kościół w Filippi i apostoł Paweł modlili się o zdrowie dla Epafrodyta. Nie wiemy jak długo trwał ten stan niemocy chorego. Kilka dni? Kilka tygodni? Jeszcze dłużej? Ostatecznie – jak pisze w swoim liście Paweł – „Bóg się zmiłował nad nim (Epafrodytem) zmiłował”. Alleluja! Ta krótka wzmianka odnosząca się do Epafrodyta pozwala z nieco większą pokorą spojrzeć na nasze plany, marzenia i – choćby najbardziej szlachetne – dążenia. Niektóre z planów, spośród tych podejmowanych przez nas, być może nie będzie mogła się zrealizować. Czy ta niemożliwość ich zrealizowania doprowadzi nas do miejsca frustracji, zgorzknienia i trwałego niezadowolenia? Kiedy patrzę na swoje życie, to dostrzegam w nim całkiem sporo przeróżnych zamierzeń i dążeń, które nie zostały zrealizowane, tak jak tego oczekiwałem. Niektóre niepowodzenia związane były z okolicznościami pozostającymi poza moim wpływem. W przypadku innych niepowodzeń zawiodłem ja. Podobnie jak Epafrodyt znam gorzki smak choroby i różnych przeszkód, jakie stanęły na drodze marzeniom i życiowym celom (tym małym i większym). Jednak zdaje się, że w życiu z Bogiem można znaleźć znacznie lepszy fundament do zadowolenia i radości, niż ten wynikający z powodzenia lub niepowodzenia naszych, krótko czy długoterminowych, planów. Ta radość jest możliwa w Nim (w Chrystusie) niezależnie od okoliczności. To właśnie RADOŚĆ zdaje się być wiodącym tematem Listu do Filipian. Cały fragment poświęcony Epafrodytowi i jego, zakończonej happy-endem, historii kończy się wezwaniem apostoła: „W końcu, bracia moi, radujcie się w Panu” (Flp 3,1). Podobne nawoływanie odczytujemy w innych miejscach tego listu. W Nim – w Chrystusie – można znaleźć źródło niezmąconej radości i satysfakcji, niezależnie od okoliczności. Tej radości się chcę uczyć. Bo jestem świadomy, że życie dostarczy jeszcze wielu powodów do rozczarowań. Choroba, utrata dotychczasowej pracy, śmierć bliskiej osoby, pomówienia ze strony dotychczasowych stronników itp. Dlatego tak ważnym jest uczynienie fundamentem w życiu relacji z Chrystusem. Tak istotne jest, by głównym filarem podtrzymującym konstrukcję naszej egzystencji było podążanie za Nim i pielęgnowanie bliskiej więzi z Nim. Codziennie. Niezależnie od bieżących okoliczności. Czasami będziemy się „radować w Nim” pośród chwilowego zasmucenia, a innym razem nasza „radość w Nim” będzie połączona z poczuciem spełnienia i satysfakcji, że oto coś się w życiu powiodło. „Panie, pozwól mi widzieć dalej niż tylko chwilowe rozczarowania i sukcesy. Pozwól widzieć Ciebie w każdej chwili mojego życia. I niech to «patrzenie na Twoją chwałę i Twoje piękno» będzie trwałym źródłem mojej radości, niezależnie od codziennych okoliczności – dobrych czy złych”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz