środa, 17 maja 2017

FARYZEUSZ I CELNIK

W osiemnastym rozdziale Ewangelii Łukasza znajdujemy dwie przypowieści, które odnoszą się do modlitwy i relacji z Bogiem. Bohaterami jednej z nich są ludzie, którzy znajdowali się na przeciwnych biegunach życia społecznego i religijnego. Jeden uchodził za wzór pobożności, drugi symbolizował zepsucie i grzech. Ten pierwszy sytuował się na szczycie społecznego poważania, ten drugi pozostawał tym złym i niegodziwym. Mowa o faryzeuszu i celniku. Celnicy, nierzadko kolaborujący z okupacyjnymi władzami rzymskimi, byli obiektem nienawiści i pogardy wśród Żydów. Kim był celnik? Złodziejem, ciemiężcą i oszustem. Najgorszy z najgorszych. Faryzeusze stanowili wzór pobożności i religijnego oddania Bogu Izraela.  Byli gorliwi w wypełnianiu przepisów Prawa i prezentowali się, w społecznym otoczeniu, w niezwykle korzystnym świetle. Faryzeusz – to brzmiało dumnie.

W swojej przypowieści Pan Jezus umieszcza obydwu w świątyni – miejscu modlitwy i spotkania z Bogiem. Obydwaj się modlą. Jednak każdy z nich nieco inaczej.

Faryzeusz zaczyna całkiem poprawnie: „Boże, dziękuję Ci…”. Czyż nie pięknie? Dziękczynienie dla Boga wszak jest czymś wskazanym i oczekiwanym w żydowskiej pobożności. Jednak kolejne słowa nie niosą już w sobie niczego, co można by nazwać „miłym Bogu”. Za co faryzeusz był wdzięczny? Oczywiście za siebie! Komunikował Bogu o tym jak to korzystnie wypada się na tle innych ludzi, którzy w jego oczach zasługiwali na miano „zdzierców, niesprawiedliwych i cudzołożników[1]”. Największy komplement, jaki mógł do siebie zastosować był taki: „nie jestem jak… celnik”. Fuj, że też takie słowo wyszło z ust tego pobożnego człowieka! Faryzeusz następnie począł wyliczać swoje zasługi: „poszczę dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego co nabywam[2]”. Jestem, niedoścignionym dla innych, wzorem moralności i religijnego oddania. Bez zarzutu. Robię więcej niż trzeba. Wymagania Prawa spełniam z nawiązką. To właśnie ja!

Celnik prezentował się w świątyni zgoła inaczej: „nie śmiał nawet oczu podnieść ku niebu, ale bił się w piersi, mówiąc: «Boże, bądź miłosierny dla mnie, grzesznego»[3]”. Nie podnosił swoich oczu uznając się za niegodnego Bożej przychylności. W swoich własnych oczach był moralnym bankrutem. Nie miał nic. Żadnego trofeum, które mógłby okazać przed świętym Bogiem. Nie uczestniczył w religijnych pielgrzymkach, nie oddawał dziesięciny, nie czytał świętych Ksiąg. Przyglądając się sobie i swojemu życiu widział jedynie grzeszną skłonność. Prosił Boga nie o nagrodę za swoje postępowanie, ale szukał miłosierdzia. Potrzebował łaski i tylko łaski.

Pan Jezus podsumował tę przypowieść stwierdzeniem: „Ten (celnik) odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten (faryzeusz). Bo każdy, kto się wywyższa będzie poniżony; a kto się uniża, będzie wywyższony[4]”.

Życie chrześcijańskie nie opiera się na naszych zasługach. Akcent położony jest na łasce i miłosierdziu, których Bóg udziela grzesznikom. Tendencja do zliczania zasług i prezentowania ich przed Bogiem jako naszych trofeów, to droga do nikąd – przynajmniej w Bożych oczach. Bóg swoim wyrokiem ogłosił nad nami trwałe bankructwo i zupełny brak zdolności do podobania się Jemu. Żyjemy z zasług – ale nie naszych. Żyjemy z miłosierdzia i zasług Chrystusa: „Łaską bowiem zbawieni jesteście przez wiarę! Nie jest to więc waszą zasługą, lecz darem Boga. Nie za dokonane czyny, aby się nikt nie chełpił[5]”, „On stał się dla nas sprawiedliwością, uświęceniem i odkupieniem[6]”.

Im szybciej pojmiemy tę lekcję, tym lepiej dla nas. Ewangelia jest adresowana do tych, którzy nie mają dobrych uczynków i żadnych zasług. Zaproszenie do życia i zbawienia kierowane jest do ludzi, którzy są bankrutami i nie posiadają nic. Jezus powiedział: „Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, lecz grzeszników[7]”. W Jego otoczeniu było i jest miejsce dla złodziei, cudzołożników, kłamców, chciwców, prostytutek itp. On jest nadzieją dla wszystkich pogrążonych w zepsuciu i nieprawości. Kościół jest miejsce, gdzie grzesznik może porzucić swój grzech i cieszyć się doskonałym przebaczeniem.

Jezus był i pozostaje przyjacielem grzeszników i wrogiem religijnych obłudników. Ci, którzy przychodzą z niczym – odchodzą nasyceni. Pewni siebie i pyszniący się ze swoich zasług – odchodzą z niczym.


[1] Łk 18,11.
[2] Łk 18,12.
[3] Łk 18,13.
[4] Łk 18,14.
[5] Ef 2,8.
[6] Zob. 1 Kor 1,30.
[7] Mt 9,13.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz