środa, 14 listopada 2018

A JA WAM MÓWIĘ

„A Ja wam mówię…”

Najwyraźniej Pan Jezus nie zamierzał przejść obojętnie wobec przyjętych przez Jemu współczesnych przekonań i „dogmatów” regulujących życie religijne i społeczne. W ewangelicznym tekście będącym częścią tzw. „Kazania na górze”, jak refren rozbrzmiewają słowa: „Słyszeliście, że powiedziano (…) A Ja wam mówię…”.

Zaraz, zaraz kaznodziejo z Nazaretu. Hola, hola… Trochę powściągliwości, prosimy! Czy nie powinniśmy trzymać się przekonań utrwalonych wielowiekową tradycją? Czyż nie mamy wystarczająco kompetentnych nauczycieli, którzy interpretują dla nas Pisma? Wystarczy nam to co znamy! Nie potrzebujemy niczego zmieniać w naszym religijnym świecie naznaczonym regułami i przepisami. Żadna rewolucja nam nie jest potrzebna. Jesteśmy usatysfakcjonowani i z pewnością zadowalamy naszego Boga.

A jednak trzeba było rewolucji. Słowa Pana Jezusa wniosły nieco niewygody i dyskomfortu do życia słuchaczy.

 „Każdy, kto gniewa się na swojego brata, będzie podlegał sądowi. A kto powie do swego brata: Raka (pusty łbie, półgłówku), będzie podlegał Sanhedrynowi…”. Chcesz powiedzieć, że emocje i słowa mogą być niebezpieczne? Czyż nie można nam oburzać się na głupotę i niewłaściwe zachowanie ziomków? Cóż w tym złego, kiedy zwrócę się do innych obraźliwymi słowami? To przecież tylko słowa, a nie miecz czy pistolet. Czasami, po prostu, trzeba dać upust swoim emocjom. A zresztą jak pozytywnie wypowiadać się o tych wszystkich głupkach, idiotach, kretynach i durniach, którymi wypełniona jest przestrzeń społeczna. Nie brakuje ich w Kościołach. Jak ja ich nie znoszę. Słusznie zresztą. Jak lubić kogoś, kto nie zgadza się z naszymi poglądami. Przesadziłeś kaznodziejo… Ale dobrze, posłucham co masz jeszcze do powiedzenia.

„Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już w sercu swoim dopuścił się z nią cudzołóstwa…”. Proszę? Co w tym złego, jeśli szukam seksualnego zaspokojenia w pornografii? Przecież tylko oglądam. Nie oddaję się pozamałżeńskiej aktywności seksualnej. Znów przesadziłeś kaznodziejo! Nie mam zamiaru rezygnować z przyjemności erotycznego fantazjowania. Drażni mnie Twoja gadka, ale posłucham jeszcze trochę…

„Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują…”. Co? Mam darzyć miłością tych, którzy mnie nienawidzą? A może jeszcze mam wyświadczać im dobro? I jeszcze bez oczekiwania wzajemności? To byłaby dopiero głupota…

Od początku czułem, że Ty jakiś pomylony jesteś, kaznodziejo z Nazaretu. Daj mi żyć po swojemu. Tobie to z pewnością religia wywróciła w głowie. Ale ja się nie dam otumanić tą religijną gadką. Swój rozum mam. Było dobrze zanim się pojawiłeś. Niczego nie chcę zmieniać. Nasi przywódcy uczą, aby kochać bliźnich i nienawidzić wrogów. To rozumiem. Żegnam i obyśmy się nigdy więcej nie spotkali. Takie nauki to nie dla mnie. Moja religia jest życiowa, a nie jakaś „abstrakcyjna”. Nie wróżę ci kaznodziejo, że zdobędziesz posłuch taką mową. Gdybyś chciał porady jak pozyskać zwolenników, to mogę coś tam ci podpowiedzieć, albo podrzucić jakąś książkę z serii „Jak przemawiać, aby cię słuchano”. Trzeba umieć do ludzi dotrzeć. Wzmocnić ich poczucie własnej wartości, rzucić kilka miłych słów… A Ty co? Zraziłeś mnie do siebie i tego tam całego Królestwa Niebios...

„A Ja wam mówię…”

Istotą nauczania Pana Jezusa nie jest to, aby zostawić nas w tym samym miejscu, w którym tkwimy od lat. Pochłonięci rutyną religijnego życia możemy nie dostrzec, że nasze serce niebezpiecznie zdryfowało z dala od Bożej woli. Jego słowa mogą przynieść czasami poczucie dyskomfortu. Po co? Aby pogłębić refleksję nad tym kim jestem i jak mogę lepiej poznać Tego, który chce nas dla siebie na własność. Kiedy On dotyka problemu grzechu, to nie czyni tego po to, aby zostawić nas w miejscu potępienia i rozpaczy. On chce naszej wolności, byśmy mogli kochać Go i cenić ponad wszystko. Na drodze do tej wolności zaznamy nieco niepokoju i dyskomfortu. Jego słowa, mogą nas gnieść, niczym ręka garncarza gniecie glinę, aby stworzyć z niej naczynie przeznaczone do zaszczytnych celów. Może boleć. Ale cel jest jeden. Tak wyraził go Pan Jezus w „Kazaniu na górze”: „Bądźcie tak doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec Niebieski”. On chce wbić w nas obraz samego siebie – swojej czystości, piękna, prawdy i miłości.

Sam wciąż jestem w drodze i często bywam zawstydzony odkrywaną prawdą o sobie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz