czwartek, 21 października 2021

PO SĄSIEDZKU

Kiedy Paweł przybył do Koryntu, zgodnie ze swoim zwyczajem, wszedł do synagogi, aby „wykazywać Żydom, że Jezus jest Mesjaszem” (Dz 18,5). Tej działalności poświęcił wiele energii i czasu, wszak „pragnieniem jego serca i przedmiotem modlitwy zanoszonej do Boga było zbawienie Żydów” (zob. Rz 10,1). Jednak słuchacze nie byli skłonni przyjąć głoszonej przez Pawła nauki. Nie tylko pozostali obojętni, ale – jak zaświadcza autor Dziejów Apostolskich – „sprzeciwiali się i bluźnili”. Można rzec, że Paweł, w środowisku korynckich Żydów, zdecydowanie napotkał na „zamknięte drzwi”. Gdy zdawać się mogło, że pobyt w Koryncie nie ma już sensu, z uwagi na brak ludzi gotowych słuchać i przyjmować przesłanie Ewangelii o Chrystusie, zdarzyło się coś niezwykle zachęcającego. Po sąsiedzku z synagogą znajdował się dom Tycjusza Justusa, którego autor Dziejów nazwał „czcicielem Boga”. Jego greckie imię Tycjusz znaczy „czcigodny” lub „dziki gołąb”. Zatem nie był ze środowiska Żydów, któremu Paweł w pierwszej kolejności poświęcał swój czas i zaangażowanie. Ale w przeciwieństwie do żydowskich „domowników synagogi” Tycjusz „uwierzył w Pana Jezusa z całym swym domem”. To właśnie dom Tycjusza stał się miejscem, z którego dobra nowina o ratunku w Chrystusie, zaczęła wpływać na mieszkańców Koryntu i „wielu z nich przyjmowało wiarę i zostało ochrzczonych”. Bóg przemówił do Pawła apostoła: „Mam liczny lud w tym mieście”. 

Boże zrządzenia nie zawsze pokrywają się z naszymi planami i dążeniami. Czasami skupieni na jakimś celu nie potrafimy dostrzec, że Pan Bóg czyni coś „po sąsiedzku”. Bywa, że jesteśmy tak skoncentrowani na pierwotnie przyjętym założeniu, że lekceważymy alternatywne możliwości bycia skutecznym w powołaniu i służbie. Paweł jednak potrafił dostrzec to Boże działanie „po sąsiedzku”. Niepowodzenie w głoszeniu Ewangelii wśród Żydów, na terenie synagogi, nie zniechęciło apostoła na tyle, by porzucił swoje powołanie. Rozejrzał się i dostrzegł „po sąsiedzku” dom Tycjusza Justusa. Zostawił – w obliczu „zamkniętych serc” – pierwotny zamysł głoszenia i przekonywania Żydów i skierował się do domu „przylegającego do synagogi”, gdzie mógł widzieć niezwykłość Bożej łaski działającej wśród ludzi. 

Czasami – jako Ci wezwani i powołani przez Boga do wykonywania Jego dzieł – potrzebujemy poczynić pewną korektę w naszych pierwotnych założeniach dotyczących służby i zaangażowania. Może doświadczywszy niepowodzenia w jednym miejscu, czy w jednej dziedzinie naszego życia, powinniśmy pozwolić Bogu dać się poprowadzić gdzieś „po sąsiedzku”, trochę obok pierwotnie wytyczonego celu i planu? Czasami Pan Bóg chce coś czynić „po sąsiedzku” i inaczej niż myśleliśmy. Wszak to On pozostaje Bogiem. A naszą rolą jest mieć wrażliwe serce i otwarte oczy by widzieć szerzej i dać się Bogu „rozciągać” w rozumieniu Jego sposobów działania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz