środa, 30 grudnia 2015

NADZIEJA I ZMARTWYCHWSTANIE

W dwudziestym pierwszym rozdziale Dziejów Apostolskich zaczął się szczególny etap w życiu i służbie Pawła z Tarsu. Począwszy od pojmania na terenie świątyni jerozolimskiej i uwięzienia w twierdzy Antonia (Dz 21, 34) życie apostoła naznaczone zostało wieloletnim więzieniem i wieloma przesłuchaniami. Pawłowi przyszło stawać przed trybunałem policyjnym (w Jerozolimie), prokuratorskim (w Cezarei Nadmorskiej) i cesarskim (w Rzymie). Dwudziesty trzeci rozdział Dziejów relacjonuje proces Pawła przed Wysoką Radą (Sanhedrynem), na której czele stał arcykapłan Ananiasz (przeszedł do historii jako człowiek porywczy, chciwy i pozbawiony skrupułów). Stając przed faryzeuszami i saduceuszami Paweł, wobec wrogiego mu gremium, używa określenia „drodzy bracia” (Dz 23,1. 6), co może dowodzić, że poczuwa się on do wspólnoty etnicznej i religijnej z nimi. Żydowskość Pawła nie ucierpiała podczas wielu lat służby i zwiastowania Ewangelii pośród pogan (mieszkańców Azji Mniejszej i Europy). Jako faryzeusz, obrzezany ósmego dnia, z rodu Izraela, z plemienia Beniamina, Hebrajczyk od pokoleń (Flp 3, 5), dzieli się z oskarżycielami tym, co dla niego najcenniejsze, mówiąc: „Jestem tu dziś sądzony z powodu nadziei i zmartwychwstania” (Dz 23, 6).

Nadzieja i zmartwychwstanie.

Życie i służba Pawła opierały się na wierze w zmartwychwstałego Chrystusa i nadziei na bycie z Chrystusem w wieczności (nadziei na zmartwychwstanie w Nim). 

Bóg jest Bogiem nadziei, która sięga poza życie „tu i teraz” i poza grób. Chrześcijańska nadzieja nie jest związana z wygodnym i beztroskim życiem na ziemi i budowaniem ziemskiego imperium dostatków i bogactwa. Stara chrześcijańska pieśń głosi „Świat nie jest domem mym, jam tu przechodniem jest, Me skarby w niebie są...”

Chrześcijańska nadzieja odnosi się do wiecznej i niebiańskiej rzeczywistości. Do rzeczywistości Bożego Królestwa i Jego niepodzielnego panowania nad całym stworzeniem. Tak o niebiańskiej nadziei pisał Piotr apostoł: „Błogosławiony niech będzie Bóg, Ojciec Pana, Jezusa Chrystusa! On odrodził nas do żywej nadziei. Uczynił to w swym wielkim miłosierdziu, dzięki zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. W ten sposób dał nam dostęp do dziedzictwa, które nie ulegnie zniszczeniu, skażeniu ani nie utraci świeżości. Czeka ono odłożone w niebie. Należeć będzie do was, których Bóg strzeże swą mocą przez wiarę, by obdarzyć was zbawieniem, gotowym do objawiania się w ostatecznym czasie. Cieszcie się nim!” (1Ptr 1,3-6).  

Bóg, który usprawiedliwia człowieka przez wiarę w doskonałe dzieło Chrystusa, obdarza go niebiańską nadzieją nadchodzącej chwały. 

Wobec tego, doczesnego życia, chrześcijanie reprezentują postawę pielgrzymów i przechodniów. Doczesne życie to jedynie namiot, lecz prawdziwy i wieczny dom przygotowuje dla nas Bóg. „Wiemy bowiem, że gdy namiot naszego ziemskiego mieszkania się rozpadnie, otrzymamy od Boga prawdziwy dom, mieszkanie nie ręką zbudowane, lecz wieczne w niebie. W naszym ziemskim namiocie wzdychamy, tęskniąc za mieszkaniem z nieba, jeśli się oczywiście nie okaże, że wyjdziemy z tego namiotu nadzy. Przecież przebywając w nim tęsknimy obciążeni, bo nie chcemy go po prostu zrzucić. Pragniemy znaleźć się w mieszkaniu pochodzącym z nieba – aby to, co śmiertelne, zostało wchłonięte przez życie.” (2Kor 5, 1-4)

Ta chrześcijańska nadzieja, wiecznej nieprzemijającej chwały, jest ściśle powiązana ze zmartwychwstaniem. Zmartwychwstały Chrystus dowodzi, że śmierć nie jest końcem. Śmierć została pokonana i zostanie pokonana. „Chrystus zmartwychwstał i jest pierwszym zwiastunem zmartwychwstania tych, którzy zasnęli. Skoro bowiem przez człowieka wkroczyła śmierć, przez człowieka też nadejdzie zmartwychwstanie. Bo jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy zostaną ożywieni, każdy w swoim porządku: Jako pierwszy zwiastun – Chrystus. Potem, w czasie Jego przyjścia, ci, którzy należą do Chrystusa. Następnie przyjdzie koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu, gdy usunie wszystkie zwierzchności, każdą władzę i moc. On musi bowiem królować, aż położy wszystkich wrogów pod swoje stopy. A jako ostatni wróg usunięta zostanie śmierć.” (1Kor 15, 20-26)

A zatem należy niewątpliwie pielęgnować niebiańską nadzieję, pamiętając, że „jeśli Chrystus jest naszą nadzieją tylko w tym życiu, to jesteśmy ze wszystkich ludzi najbardziej godni pożałowania” (1Kor 15, 19). Jest prawdziwe życie i prawdziwa wieczna radość. Istnieje nadzieja, która była i jest przedmiotem tęsknoty i rozważań tych, który należą do Chrystusa. Nasze pragnienia i wewnętrzne odczucia zdradzają prawdę o tym kim jesteśmy.

Co rozpala nasze serca? Co jest przedmiotem naszych najgorętszych pasji?

Tak o swoich pragnieniach pisał, żyjący w XVIII wieku purytański kaznodzieja Jonathan Edwards: „udałem się do Nowego Jorku, by głosić kazania i moje pragnienie Boga i świętości znacznie wzrosło. Odczuwałem palące pragnienie upodabniania się we wszystkim do błogosławionego obrazu Chrystusa […] Pragnąłem nieba, w którym panowała świętość, aby być z Bogiem i spędzić wieczność w świętej społeczności z Chrystusem.”
 
Oby ta niebiańska nadzieja i prawda o zmartwychwstaniu w Chrystusie, stały się nieodłącznym elementem naszego życia, tak jak były istotą życia i służby Pawła z Tarsu. Niech pragnienie wieczności z Bogiem zajmuje zaszczytne miejsce w życiu tych, którzy podążają za Chrystusem, dzieląc z Nim nierzadko zniewagi, hańbę i narażając się często na śmieszność i pogardę. O ludziach, którzy nie mają upodobania w Chrystusie ze smutkiem pisał Paweł w liście do Filipian: „Ich końcem zguba, ich bogiem – brzuch, a ich chwałą własne pohańbienie, gdyż zawładnęło nimi to, co ziemskie. Tymczasem nasza ojczyzna jest w niebie. Stamtąd oczekujemy Zbawcy, Pana Jezusa Chrystusa. On przekształci nasze upadłe ciała, nada im postać taką, jaką ma Jego ciało w chwale. Uczyni to mocą, którą również wszystko inne może sobie poddać.” (Flp 3, 19-21)

Ja pragnę szukać tego, co wieczne i spoglądać ku Chrystusowi - mojej nadziei. 

wtorek, 29 grudnia 2015

NOWY TESTAMENT, PAPIRUSY I PAPIROLODZY

Tekst Nowego Testamentu należy do najlepiej udokumentowanych pism starożytności. Znanych jest ponad 24tysiące rękopisów NT. Teksty Nowego Testamentu były najczęściej kopiowanymi i najszerzej rozpowszechnianymi pismami starożytnymi. 

F.F. Bruce tak puentuje różnicę pomiędzy NT a starożytnymi pismami: „Obfitość manuskryptów poświadczających wiarygodność Nowego Testamentu lepiej docenimy, jeśli porównamy ją z ilością materiału tekstowego świadczącego na korzyść innych starożytnych dzieł historycznych. Wojna galijska Cezara, napisana w latach 58-50 przed Chr., zachowała się w niewielu manuskryptach, spośród których 9 czy 10 jest w stanie dobrym, a najstarszy dzieli około 900 lat od czasów Cezara. Spośród 142 ksiąg historii rzymskiej Liwiusza (59 przed Chr. – 17 po Chr.) zachowało się jedynie 35, a znane są nam jedynie na podstawie 20 manuskryptów, z których tylko jeden, zawierający Księgi III-VI, pochodzi z IV wieku. Spośród 14 ksiąg Historii Tacyta (około 100 rok po Chr.) zachowały się tylko cztery i pół; spośród 16 jego Roczników dziesięć dotrwało w całości, a dwa we fragmentach. Tekst zachowanych fragmentów jego wielkich dwóch ksiąg historycznych opiera wyłącznie się na dwóch manuskryptach – jednym z IX, a drugim z XI wieku. Historia Tukidydesa (około 460-400 roku przed Chr.) jest znana na podstawie ośmiu manuskryptów, z których najstarszy pochodzi z ok. 900 roku po Chr., i z kilku fragmentów papirusu prawdopodobnie z początków ery chrześcijańskiej. Podobnie jest z Historią Herodota (488-428 przed Chr.). Mimo to żaden badacz starożytności nie słuchałby argumentów poddających wątpliwość  Herodota czy Tukidydesa na tej podstawie, że najstarsze istniejące manuskrypty z ich dziełami są ponad 1300 lat starsze niż oryginał.” (źródło: F.F. Bruce, Dokumenty Nowego Testamentu, za: J. McDowell, Przewodnik apologetyczny, Warszawa 2002, str. 35-36)

Największą liczbę pośród rękopisów Nowego Testamentu stanowią manuskrypty łacińskie i greckie. Pośród około 5700 greckich manuskryptów, 127 to papirusy. 

Badaniem tekstów zachowanych na nietrwałych materiałach, takich jak papirus, zajmują się papirolodzy. Czytają oni teksty w językach greckim, łacińskim czy też arabskim, powstałe od IV wieku p.n.e. do VIII wieku n.e. 

Papirus jako materiał piśmienny uzyskiwano z włókien rośliny porastającej w starożytności Deltę Nilu, zwanej przez Greków papyros. Dziś roślina ta (trzcina papirusowa) spotykana jest w Palestynie, Syrii i na Sycylii. Aby uzyskać materiał piśmienny, trójkątną łodygę rośliny cięto na paski i układano je gęsto obok siebie w dwóch warstwach na wilgotnej desce (drugą warstwę poprzecznie do pierwszej). Tak przygotowane włókna prasowano, a spójny arkusz suszono na słońcu. Arkusze łączono ze sobą sklejając ich brzegi i tak powstawały zwoje. Najbardziej cenione były zwoje, które zawierały cienkie, jaskrawe i o gładkiej powierzchni arkusze. Zwoje papirusowe były cennym towarem eksportowym Egiptu, do Grecjo dotarły około VII wieku p.n.e., gdzie zapisaną kartę nazywano biblion

Papirusy, choć były znane w starożytności w całym świecie śródziemnomorskim, przetrwały w Egipcie, co zawdzięczamy panującym tam korzystnym warunkom klimatycznym (odpowiednio suchy klimat). 

Wśród papirusów na uwagę zasługują te, które zawierają teksty Nowego Testamentu. Pierwszy rękopis papirusowy z tekstem nowotestamentowym został odkryty niedawno, bo dopiero w 1868 roku. 

Do dziś oznaczono 127 papirusów, z których prawie połowa została odnaleziona w starożytnym mieście Oxyrhynchus (Oksyrynchos), będącym jednym z najbardziej znaczących stanowisk archeologicznych w historii. Współcześnie część starożytnego Oxyrhynchus zajmuje miasto Al-Bahnasa. 

Najstarszym rękopisem Nowego Testamentu jest papirus Rylands 457, datowany na lata 115-130. Zawiera on fragment osiemnastego rozdziału Ewangelii Jana (J 18, 31-33 i J 18, 37-38). Papirus jest przechowywany w bibliotece uniwersyteckiej w Manchesterze. 

Odkrycie papirusów wpłynęło znacząco na zmianę naszego pojmowania historii tekstu Nowego Testamentu. Przed odkryciem papirusów uważano, że tekst aleksandryjski Nowego Testamentu (uważany za najlepszy) pochodził z początku IV wieku i był efektem pracy Hezychiusza (biskupa z Egiptu). Papirusy potwierdzają, że kodeks chrześcijański powstał jeszcze przed rokiem 100.

wtorek, 15 grudnia 2015

PRZYJAŹŃ, ROZSTANIE I OSTRZEŻENIE

Starożytny Milet położony na wybrzeżu Azji Mniejszej (dzisiejsza Turcja) jest znany większości jako rodzinne miasto słynnego matematyka Talesa. Starożytny Milet był miejscem spotkań kultur, gdzie rodziła się nauka, filozofia i logografia (poprzedniczka geografii i historii).
O Milecie wspominają też Dzieje Apostolskie, to właśnie tam Paweł apostoł spotkał się ze starszymi (przywódcami) kościoła z Efezu. O zażyłości i przyjaźni Pawła z efeskimi liderami kościoła świadczą słowa opisujące moment rozstania "A wszyscy zaczęli głośno płakać. Rzucali się Pawłowi na szyję i całowali go. Najbardziej zasmuciły ich słowa, że go już więcej nie zobaczą." (Dz 20, 37-38). Właśnie do tych, szczególnie bliskich apostołowi osób, kieruje on bardzo poważne słowa ostrzeżenia "Wiem, że po moim odejściu zjawią się wśród was drapieżne wilki i nie oszczędzą owczarni. Nawet pośród was pojawią się ludzie, którzy zaczną głosić kłamstwa, aby pociągnąć za sobą uczniów. Dlatego miejcie się na baczności..." (Dz 20, 29-31)
Nic nie przyniosło i nie przynosi kościołowi tak wielkich szkód jak fałszywe, niespójne i pozbawione biblijnego sensu nauczanie. Oprócz wielu zachęt do trwania w wierze i łasce Chrystusa, na kartach Nowego Testamentu jesteśmy też ostrzegani przez fałszem, herezją, niegodziwością i oszustwem tych, którzy "mamią wymyślnym słowami i wykorzystują (innych) dla zaspokojenia własnej zachłanności" (2 Ptr 2, 2). Najczęściej w kontekście fałszywej nauki pojawia się element chciwości i chęci doświadczania osobistych korzyści. Dlatego Paweł wskazuje na wzór i przykład, jaki samo pozostawił, aby go naśladować. "Nie pożądałem srebra, złota ani szaty niczyjej. Przeciwnie, sami wiecie, że te ręce służyły zaspokajaniu potrzeb moich i tych, którzy są ze mną. We wszystkim wam pokazałem, że tak pracując, musimy wspierać słabych i pamiętać o słowach Pana Jezusa, który powiedział: Bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać niż brać." (Dz 20, 33-35). "Sami bowiem wiecie, jak należy nas naśladować, ponieważ nie żyliśmy wśród was nieporządnie; Ani u nikogo nie jedliśmy chleba za darmo, ale pracowaliśmy w trudzie i zmęczeniu we dnie i w nocy, aby dla nikogo z was nie być ciężarem. Nie jakobyśmy nie mieli do tego prawa, lecz żeby dać wam samych siebie za przykład do naśladowania." (2 Tes 3, 7-9)
To, co rujnuje Bożą pracę i służbę na rzecz rozgłaszania prawdy Ewangelii, to chciwość i skupienie na rzeczach materialnych. Nie taki wzór pozostawił nam Paweł.

PIĘĆ MILIONÓW ZŁOTYCH

W swojej trzeciej podróży misyjnej, Paweł apostoł przybył do Efezu. Nowotestamentowy Efez był wielką metropolią, słynącą z uprawiania magii i zaklęć. Znane było określenie Ephesia grammata (pisma efeskie), odnoszące się o magicznych formuł i zaklęć. W rezultacie tych praktyk, wiele osób (mieszkańców miasta) było opanowanych przez demony. Jednak znajdowali ratunek w Chrystusie i doświadczali uwolnienia (Dz 19, 12). O radykalizmie i bezkompromisowości tych, którzy złożyli nadzieję w Chrystusie świadczy następująca relacja: “Wielu z tych, którzy uwierzyli, przychodziło, aby publicznie wyznać i ujawnić swoje czyny. Wielu też, uprawiających magię, przynosiło księgi i paliło je w obecności wszystkich. Ich wartość oszacowano na około pięćdziesiąt tysięcy srebrnych drachm. Tak to mocą Pana słowo rozszerzało się i utwierdzało.” (Dz 19, 19-20). W naszych, polskich realiach może to oznaczać kwotę nawet 5 000 000zł. To dużo, bardzo dużo pieniędzy. Taka kwota często stanowi dorobek wielu pokoleń...
Prawdziwe nawrócenie i zawierzenie Chrystusowi niesie w sobie element radykalnego zerwania z grzeszną przeszłością. Nie da się pogodzić nowego życia w Chrystusie z oddawaniem się temu, co Bóg uznaje za grzech i nieprawość. Kiedy oczy otwierają się na wartość i piękno Ewangelii, żaden koszt nie wydaje się zbyt wyskoki, aby to piękno pozyskać. Czym jest owe 5 000 000zł w porównaniu z wolnością, radością i przyszłą chwałą w Chrystusie? Efezjanie policzyli koszty. Wszystko to, co prowadziło go grzechu zostało zniszczone. Grzeszna przeszłość została rozliczona. W Chrystusie cudzołożnik przestaje być cudzołożnikiem, złodziej przestaje być złodziejem, kłamca przestaje być kłamcą. Zalecenie Pisma jest czytelne “...nie dawajcie diabłu przystępu, kto kradnie, niech kraść przestanie i raczej ciężko pracuje, aby miał z czego wspierać potrzebujących. Niech z waszych ust nie wychodzi żadne zepsute słowo. Usuńcie spośród siebie wszelką gorycz i gwałt, gniew, krzyk i oszczerstwo. Nie tolerujcie pośród siebie najmniejszej niegodziwości. Nierząd, różnego rodzaju nieczystość lub chciwość niech nawet nie będą wspominane wśród was. To niegodne świętych, tak samo jak nieprzyzwoitość, powtarzanie głupstw czy błaznowanie. Tego bowiem możecie być pewni, że żadna osoba rozwiązła, nieczysta, chciwa, to znaczy służąca innym sprawom zamiast Bogu, nie ma udziału w Królestwie Boga i Chrystusa” (Ef 4, 27-31. 5, 3-5)
Chrystus i Ewangelia nie stanowią dodatku do naszego życia, mają stanowić istotę i sedno tego życia. Nie wystarczy “przyjąć Jezusa”, trzeba odwrócić się od wszystkiego, co stoi w konflikcie z życiem tylko dla Niego. Takie było też postępowanie Tesaloniczan “odwróciliście się od bóstw do Boga, po to, by służyć Bogu żywemu i prawdziwemu.” (1 Tes 1, 9). Takie postępowanie warto naśladować.

czwartek, 10 grudnia 2015

O (NIE)BOGACH, KULCIE, FANATYZMIE, WIZJACH I PRAWDZIE

Efez w czasach Pawła był stolicą i najważniejszym miastem prowincji Azji (w znaczeniu prowincji rzymskiej), według szacunków liczył ok. 200 tysięcy mieszkańców. Miasto było ośrodkiem kultu Artemidy (Diany), która miała swoje ośrodki kultu w przynajmniej trzydziestu trzech miejscach świata śródziemnomorskiego. Jej sława w starożytności jest szeroko poświadczona, za pośrednictwem wizji nakazywała ona swym wyznawcom rozpowszechnianie kultu. Świątynia Artemidy była zaliczana do siedmiu cudów starożytnego świata. Posąg Artemidy Efeskiej przedstawia boginię, której tors pokryty jest zaskakująco licznymi piersiami – stąd także Grecy zwali ją polymastos, czyli "wielopierśna". Kult Artemidy był demoniczny, nacechowany fanatyzmem i przynosił też wymierny zysk. W Dziejach czytamy o problemach, jakie spotkały Pawła ze strony wyznawców Artemidy. „Pewien złotnik, Demetriusz, który wykonywał srebrne kopie świątyni Artemidy, zapewniał rzemieślnikom niemały zarobek. Zebrał ich razem z innymi rzemieślnikami i powiedział: „Ludzie! Wiecie dobrze, jakie zyski mamy z tego rzemiosła. Zdajecie sobie sprawę, że Paweł nie tylko w Efezie, lecz w całej prawie Azji przekonał i zjednał sobie wielu ludzi. Wmówił im, że nie są bogami ci, których uczyniły ludzkie ręce. Zagraża to nie tylko naszemu rzemiosłu, ale przede wszystkim świątyni wielkiej bogini Artemidy. Ta, która jest tak bardzo czczona w całej Azji i na całym świecie, straci swoją powagę i swoje znaczenie". Gdy to usłyszeli, wpadli w wielki gniew i krzyczeli: „Wielka Artemida Efeska!".”
W takim niesprzyjającym duchowo i społecznie klimacie, dobra nowina o Chrystusie zdobywała serca tych, którzy zostali przez Boga Ojca "wybrani przed założeniem świata (...) i przeznaczeni, aby przez Jezusa Chrystusa stać się Jego dziećmi, na dowód czego otrzymali obiecanego Ducha Świętego" (z Listu do Efezjan)

sobota, 5 grudnia 2015

TURCJA

W mediach ostatnio sporo o Turcji. Między innymi, głośnym echem odbiła się sprawa zestrzelenia przez Turcję rosyjskiego bombowca SU-24. Miało to miejsce na pograniczu syryjsko-tureckim. Niedaleko od tego miejsca leży tureckie miasto Antakya, znane niegdyś jako Antiochia nad Orontesem. Antiochia była trzecim co do wielkości miastem Imperium Rzymskiego (po Rzymie i Aleksandrii), w I wieku po Chrystusie, liczyła ok. 750 tys. mieszkańców (w tym ok. 25 tys. Żydów). Dla chrześcijan jest oczywistym (wynika to z lektury Dziejów Apostolskich), jak ważną rolę odegrało to miasto dla ekspansji dobrej nowiny o Chrystusie "aż po krańce ziemi". W Antiochii po raz pierwszy nazwano uczniów chrześcijanami. Kościół w Antiochii stanowił zaplecze misyjne kolejnych wypraw apostoła Pawła i jego współpracowników. Kościół w Antiochii był też wsparciem materialnym dla potrzebujących chrześcijan w Judei, kiedy za czasów panowania cesarza Klaudiusza (41-54 rok n.e.) seria plag dotknęła rolnictwo i zapanował głód. Wiele dobrych rzeczy rodziło się w Antiochii.
Słuchając wieści telewizyjnych, warto pamiętać jaka jest historia Antiochii i wielu innych, podobnych jej miast w Turcji. Zdecydowana większość miast, gdzie powstawały pierwsze nowotestamentowe wspólnoty chrześcijańskie, znajdowała się w granicach dzisiejszej Turcji. Wymieniać można by wiele: Efez, Kolosy, Derbe, Listra, Ikonium, Antiochia Pizydyjska, Berea, Filadelfia... 


Może przez współczesne zdarzenia, Bóg upomina (zachęca) nas do modlitwy o Turcję, kraj w którym dziś 99,8% ludności to muzułmanie, a w przeszłości był to teren intensywnego wzrostu kościoła? 

"Słowo Pańskie rozchodziło się po całej krainie" (Dz 13, 49), "Pan dawał świadectwo słowu swojej łaski, sprawiając, że przez ręce Pawła i Barnaby dokonywały się cuda i znaki" (Dz 15, 3), "Kiedy głosili ewangelię w Derbe, pozyskali wielu uczniów" (Dz 14, 21), "Kościoły utwierdzały się w wierze i każdego dnia wzrastały liczebnie" (Dz 16, 5).

środa, 2 grudnia 2015

ALE MASZ CHYBA JAKIEŚ WSPARCIE?

Korynt w czasach nowotestamentowych był głównym ośrodkiem politycznym i gospodarczym Grecji. Znany był też z powodu kwitnącego w nim niemoralnego życia (słynne określenie "córy korynckie"). Grecy stworzyli nawet specjalnie słowo na określenie skrajnej deprawacji i moralnego zepsucia, które charakteryzowały miasto. Tym słowem było „koryntionizacja”. Ze względu na strategiczne położenie (w Przesmyku Korynckim, który łączył Półwysep Peloponeski z resztą Grecji) i rozwój handlu, Korynt przyciągał rzesze podróżnych.
W czasie  drugiej podróży misyjnej Paweł przebywał w Koryncie przez długi czas. Czytamy w tekście, że "pozostał tam przez półtora roku" (Dz 18,11) i "jeszcze przez wiele dni" (Dz 18,18). W żadnym innym mieście apostoł nie pozostawał tak długi czas. 
Korynt był miastem wielkiego zepsucia, ale też okazał się miastem wielkiego Bożego nawiedzenia i miejscem objawienia Bożej łaski. Wspominając swój pobyt w tym mieście, Paweł napisał: "Dziękuję Bogu za was zawsze, za łaskę Bożą daną wam w Chrystusie. W Nim staliście się bogaci we wszelkie słowo i wszelkie poznanie..." (1 Kor 1,4-5). 
Pobyt w Koryncie dla Pawła był szczególny ze względu na wsparcie, jakie tam otrzymał. Wsparcie od ludzi i wsparcie od Boga. 
W Koryncie poznał Akwilę i Pryskę (Pryscyllę) - judeochrześcijańskie małżeństwo, które trudniło się tym samym rzemiosłem co apostoł: "byli oni z zawodu wytwórcami namiotów" (Dz 18, 3). Akwila i Pryska na wiele lat stali się bliskimi współpracownikami i przyjaciółmi apostoła. O głębi ich relacji i zażyłości świadczą słowa Pawła z listu do Rzymian: "Pozdrówcie Pryskę i Akwilę, moich współpracowników w Chrystusie Jezusie, którzy za moje życie nadstawili własnego karku. Jestem im wdzięczny..." (Rz 16, 3). 
W Koryncie wspierali też Pawła, przybyli z Macedonii Tymoteusz i Sylas. Po ich przybyciu Paweł mógł "w pełni poświęcić się głoszeniu Słowa" (Dz 18, 5)
Najważniejsze wsparcie otrzymał od samego Chrystusa. Obawy, niepewność, słabość i onieśmielenie (zob. 1 Kor 2, 3) zostały rozwiane, gdy "w nocnym widzeniu Pan powiedział Pawłowi: Przestań się bać! Mów i nie milcz, dlatego że Ja jestem z tobą i nikt się nie targnie, aby ciebie skrzywdzić. Bo Mój lud w tym mieście jest liczny." (Dz 18, 9-10).ć
Skuteczność służby i misyjnej pracy Pawła w Koryncie związane było ze wsparciem i głębokim przekonaniem, że w tym co robi nie jest sam. Poczucie samotności, opuszczenia i brak wsparcia szkodzą Bożemu dziełu. Oby takich momentów było jak najmniej w naszym życiu, a szczególnie w służbie dla Chrystusa i wszelkim trudzie ponoszonym "aby Słowo Pana szerzyło się i było cenione" (2 Tes 3, 1).


czwartek, 26 listopada 2015

KOBIETY, GRECZYNKI I DAMARIS

Podczas drugiej podróży misyjnej, Paweł wraz z współpracownikami, odwiedził Tesaloniki, Bereę i Ateny. Pośród trudności, drwin i wywoływanych przeciw Pawłowi rozruchów, Ewangelia zdobywała serca ludzi. Wśród tych, którzy prawdziwie uwierzyli, były kobiety. Dużo kobiet. Łukasz trzykrotnie w siedemnastym rozdziale Dziejów odnotowuje ten fakt. W Tesalonikach do Pawła, przyłączyło się "niemało wybitnych kobiet", w Berei czytamy o wierze wielu "wybitnych Greczynek", a w Atenach wśród tych, którzy uwierzyli była kobieta Damaris. Narracja Łukasza uderza w stereotypowy pogląd, że Nowy Testament i chrześcijaństwo dyskryminuje kobiety, spychając je na drugi lub trzeci plan. Nic bardziej mylnego. Nowy Testament wielokrotnie podkreśla ważną rolę i miejsce kobiet w Bożym planie zbawienia. Prawdziwe piękno i wartość życia kobiety tkwi w życiu pełnym oddania i posłuszeństwu Chrystusowi (podobnie, jak prawdziwe piękno i wartość życia mężczyzny). Wiele kobiet z Biblii może stanowić wzór i przykład do naśladowania. Spotykamy je wśród bohaterów wiary (Sara, Rahab), proroków (Miriam, Anna), a nawet sędziów i wojskowych dowódców (Debora). To, co nadaje tożsamość kobiecie, to nie "wymyślne uczesanie, złote klejnoty, czy okazałe szaty" (1 Ptr 3,3), lecz bycie i trwanie w Chrystusie. "Odnaleźć się w Nim" (Flp 3,9), to powinno być pragnieniem i dążeniem każdego mężczyzny i każdej kobiety. Niezależnie od wieku, pochodzenia czy statusu materialnego. Wszystko inne to "marność i pogoń za wiatrem", jak mawiał Kohelet.

czwartek, 19 listopada 2015

WYDARZYŁO SIĘ W FILIPPI...

W 16. rozdziale Dziejów Apostolskich możemy przeczytać jak Ewangelia „przekracza” obszar Azji i jej przesłanie dociera do Europy. Stało się to za przyczyną pewnego Macedończyka, który ukazała się we śnie Pawłowi i prosił go „Przepraw się do Macedonii i pomóż nam” (Dz 16, 9). Paweł zrozumiał, że to widzenie (sen) jest wezwaniem do głoszenia Dobrej Nowiny o Chrystusie w tej właśnie części świata. Choć owoce służby w Azji były zachęcające – „Kościoły umacniały się w wierze i z każdym dniem rosła ich liczba” (Dz 16, 5), to jednak w Bożym planie była właśnie Macedonia. Areną dla przedstawienia Bożej drogi zbawienia stało się najważniejsze miasto cesarstwa rzymskiego w tej części imperium – Filippi.
W Filippi, pośród przeciwności, światło Ewangelii zajaśniało dla Lidii – kobiety handlującej purpurą i pewnego strażnika więzienia. Tych dwoje łączy coś jeszcze poza autentycznym nawróceniem i „otwartym sercem” na Ewangelię. Łączy ich podobny owoc nawrócenia do Chrystusa – gościnność. Lidia otworzyła swoje serce dla Chrystusa, ale także otworzyła swój dom dla Pawła i jego towarzyszy: „wstąpcie i zamieszkajcie w moim domu…” (Dz 16, 15). Stróż więzienia uwierzył Panu i „wprowadził Pawła i Sylasa do swojego domu, zastawił stół i wraz z całym domem cieszył się, że uwierzył Bogu” (Dz 16, 34). Owocem nawrócenia jest gościnność – otwarty dom i zastawiony stół dla braci. Autor listu do Hebrajczyków przypomina: „Nie zapominajcie o gościnności” i dodaje „Dzięki niej niektórzy, nieświadomi tego gościli aniołów” (Hbr 13:2). Gościnność to przywilej służenia w praktyczny sposób. Otwarty dom i  zastawiony stół to wyraz praktycznej miłości, którą możemy okazywać sobie jako uczniowie Chrystusa.

środa, 11 listopada 2015

OD ZAMĘTU I NIEPOKOJU DO POCIESZENIA I RADOŚCI

W 15 rozdziale Dziejów Apostolskich Łukasz opisuje zamieszanie i niepokój jaki wywołali przybysze z Judei wśród braci z Antiochii. Wywodzący się z pogan chrześcijanie z Antiochii, w ocenie Judejczyków, nie kwalifikowali się do zbawienia. Ich zdaniem, potrzebowali obrzezania i zachowywania Prawa Mojżeszowego. Na tym tle "doszło do kłótni i ostrych dyskusji pomiędzy nimi (przybyszami z Judei) a Pawłem i Barnabą (liderami kościoła w Antiochii)" (Dz 15, 2).
Odpowiedzialność za rozstrzygnięcie sporu wzięli na siebie apostołowie i starsi z kościoła w Jerozolimie. "Zebrali się apostołowie i starsi, aby rozpatrzyć tę sprawę" (Dz 15, 6). Łukasz w swojej relacji, przytoczył dwie mowy dotyczące spornej kwestii - mowę Piotra i Jakuba (tzw. Jakuba Młodszego). Piotr argumentując za włączeniem pogan do kościoła przywołał działanie Boga z domu Korneliusza, gdzie Duch Święty został udzielony poganom, słuchającym poselstwa o zbawieniu dzięki łasce Pana Jezusa (Dz 10). Jakub powołał się na argumenty Pisma i potwierdził doświadczenie Piotra słowami: "Zgadzają się z tym słowa Proroków..." (Dz 15, 13-18).
Działanie Boga i Pisma. One wyznaczają kierunek naszej wierze. Pan Jezus spierając się z saduceuszami w kwestii zmartwychwstania powiedział: "Czyż nie dlatego błądzicie, że nie znacie Pisma ani mocy Boga?" (Mk 12, 24). Biblia i działanie Boga są ze sobą spójne. Słowa Pisma znajdują potwierdzenie w Jego dziełach. Sposoby Jego działania i przejawianie się Jego mocy znajdują oparcie w Bożym Słowie. Tu nie ma sprzeczności. Nasza wiara i nasze chodzenie za Chrystusem powinny być mocno osadzone w Słowie Bożym i doświadczeniu Jego mocy (Bożego działania). W obliczu przeróżnych "prądów błędnej nauki głoszonej przez ludzi przewrotnych i przebiegłych, którzy łudzą fałszem" (Ef 4, 14) należy zachowywać trzeźwość i stateczność opartą na Piśmie. To, co jest zgodne z Pismem znajduje swoje potwierdzenie w Bożym suwerennym działaniu. Często mamy wiele przeróżnych koncepcji na temat wiary, zbawienia, Boga i praktyki chrześcijańskiego życia. Warto zawsze to, w co wierzymy konfrontować z Jego Słowem i szukać potwierdzenia w Bożym sposobie postępowania na przestrzeni dziejów. Tak dziejów Izraela, jak i dziejów nowotestamentowego Kościoła.
Argument oparty na Słowie i Bożym działaniu zażegnał spór. Mieszkający w Antiochii chrześcijanie wywodzący się z pogan doznali pocieszenia i mogli na nowo przeżywać radość płynącą z ufności pokładanej w Chrystusie.
Wyrażam przekonanie, że tym więcej będziemy doświadczać pocieszenia i radości, im więcej nasza wiara będzie znajdować oparcie w Jego Słowie i Jego autentycznym działaniu. 

środa, 4 listopada 2015

OD PERGE AŻ DO DERBE

Teren dzisiejszej Turcji stał się celem pierwszej wyprawy misyjnej Pawła i Barnaby. Odważnemu głoszeniu dobrej nowiny o Chrystusie towarzyszyły przejawy Bożej mocy. W Ikonium "Pan potwierdzał słowa swojej łaski znakami i cudami, które za Jego sprawą działy się przez ich ręce" (Dz 14,3). W Listrze, cierpiący na bezwład nóg człowiek, który słuchał przemawiającego Pawła został uzdrowiony "Paweł, gdy mu się przyjrzał i dostrzegł, że mam on wiarę, aby być uzdrowiony, zawołał do niego: Stań prosto na nogi! Wówczas człowiek ten zerwał się i zaczął chodzić" (Dz 14,9-10). Uzdrowienia są doskonałą ilustracją dobrej nowiny o zbawieniu. Bóg zastaje nas w miejscu naszej bezsilności i niemocy, aby obdarzyć życiem, przywrócić nadzieję i okazać swoją zadziwiającą przychylność. "Byłem ślepy, teraz widzę", "Byłem chromy, teraz chodzę", "Byłem głuchy, teraz słyszę", "Byłem martwy, teraz żyję". To przystoi Bogu. Czynić dobro, uzdrawiać i uwalniać. O swoim zwiastowaniu Chrystusa Paweł pisał w następujący sposób: "dobra nowina dotarła do was nie tylko w Słowie, ale także w mocy, w Duchu Świętym i z wielką siłą przekonania." (1 Tes 1, 5). A w innym miejscu: "W swojej mowie i poselstwie nie posługiwałem się słowami mądrości. Zależało mi raczej na działaniu Ducha i mocy, aby wasza wiara nie opierała się na mądrości ludzkiej, ale na mocy Boga" (1 Kor 2, 4-5).
Tak głoszona dobra nowina, pośród licznych trudności i prześladowań, zdobywała serca słuchaczy; "poganie cieszyli się i wyrażali z uznaniem o Słowie Bożym..." (Dz 13, 48), "W Ikonium uwierzyło spore grono Żydów i Greków" (Dz 14, 1), w Derbe "pozyskali znaczną liczbę uczniów..." (Dz 14, 21).

Jaka płynie z tego lekcja dla nas, pokolenia chrześcijan XXI wieku? 
Nic nie ma większej radości, jak możliwość udziału rozgłaszaniu dobrej nowiny o zbawieniu w Chrystusie.
Nie ma szlachetniejszego dzieła ponad głoszenie Słowa "w porę i nie w porę, aby poprawić, upomnieć, zachęcić - z całą cierpliwością, umiejętnie" (2 Tm 4, 2).
Boży wzorzec piękna pozostaje niezmienny: "O jak są pełne wdzięku na górach nogi zwiastuna radosnej nowiny, który ogłasza pokój, zwiastuje szczęście, który obwieszcza zbawienie, który mówi do Syjonu: Twój Bóg zaczął królować" (Iz 52,7).
Wciąż także potrzeba modlić się, aby "Słowo Pana szerzyło się i było cenione..." (2 Tes 3, 1).

"A Temu zaś, który według mocy działającej w nas może uczynić o wiele więcej ponad wszystko, o co prosimy lub o czym myślimy, Temu niech będzie chwała w Kościele i w Chrystusie Jezusie, po wszystkie pokolenie - na wieki. Amen" (Ef 3, 20-12)


środa, 28 października 2015

ANTIOCHIA SYRYJSKA

Żyjąc współcześnie, jako chrześcijanie może nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele zawdzięczamy pewnemu wydarzeniu, które miało miejsce w położonej na terenie dzisiejszej Turcji miejscowości o nazwie Antiochia.
Antiochia Syryjska była trzecim co do wielkości ośrodkiem miejskim w starożytności (po Rzymie i Aleksandrii). Szacuje się, że mieszkało tam około pół miliona ludzi. Z tekstu Dziejów Apostolskich dowiadujemy się, że właśnie w Antiochii dobra nowina o Panu Jezusie znalazła podatny grunt w sercach pogan (Greków), i właśnie w tym mieście po raz pierwszy nazwano uczniów chrześcijanami (Dz 11,19-26).
Antiochia stała się miejscem, z którego wyrosła pierwsza (nie wymuszona prześladowaniami i czynnikami zewnętrznymi) praca misyjna kościoła. Dlaczego Antiochia? Dlaczego nie Jerozolima? Wszak w Jerozolimie byli apostołowie. Wszak w Jerozolimie istniał wielotysięczny i wciąż rozwijający się kościół? Przecież właśnie tam, po zmartwychwstaniu Jezus nakazał uczniom głoszenie Ewangelii, "aż po krańce ziemi".
Tekst Biblii nie tłumaczy dlaczego. Łukasz zanotował jedynie, że w Antiochii Duch Święty powiedział: "oddzielcie mi Barnabę i Saula do tego dzieła, do którego ich powołałem". Najwyraźniej Pan Bóg znalazł w osobie Pawła (Saula) i Barnaby odpowiednie naczynia, "przydatne dla Pana, gotowe do wszelkiego dobrego dzieła" (2 Tm 2,21).
Co wyróżniało chrześcijan w Antiochii?
Kościół w Antiochii był przepełniony prostotą wiary i autentyczną miłością do Boga. Kiedy ewangelia zdobywała serca mieszkańców Antiochii, kościół w Jerozolimie wysłał tam Barnabę, który miał dla wierzących bardzo proste zalecenie, aby "całym sercem trzymali się Pana" (Dz 11,23). Potem czytamy, że antiocheńscy chrześcijanie przekazali pomoc materialną kościołom w Judei (przejęli się zapowiedziami o głodzie w tamtym regionie). Ich miłość była praktyczna. W takiej właśnie atmosferze, w miejscu gdzie ludzie "całym sercem trzymają się Boga" i gdzie miłość wyrażana jest nie tylko słowami, ale czynami, Pan Bóg znalazł właściwy grunt i odpowiednich ludzi, by powierzyć im pracę misyjną. Pracę, która swoim zasięgiem objęła ogromny obszar Imperium Rzymskiego. Z Antiochii ewangelia o zbawieniu w Jezusie dotarła do Europy! Czyż to nie piękne? Dla mnie więcej niż piękne, bo wiem co zawdzięczam Bogu, który "w swoim miłosierdziu, kierując się swą wielką miłością, mnie martwego z powodu upadków (grzechów) ożywił wraz z Chrystusem. Bo z łaski jestem zbawiony" (Ef 2,4-5).
Soli Deo Gloria!

niedziela, 25 października 2015

HEROD AGRYPPA I

Król Herod Agryppa I, wnuk Heroda Wielkiego (tego, który rządził w chwili narodzin Jezusa), skończył swoje życie w tragicznych/ żałosnych okolicznościach. Łukasz zanotował "Zmarł stoczony przez robaki" (przekład Biblii Gdańskiej, jest bardziej dosadny: "Będąc roztoczony od robactwa, zdechł"). Nikt raczej nie życzyłby sobie takiego zwieńczenia ziemskiego życia i politycznej kariery. O tym bez wątpienia smutnym losie Heroda wspomina również historyk żydowski Józef Flawiusz. Król rozpoczął swoje rządy w Palestynie w 41 roku po Chrystusie. Rządził tylko do roku 44. Z tekstu Dziejów Apostolskich możemy wyczytać, że nagły zgon Heroda był poprzedzony wielkim zebraniem, na którym władca wygłaszał mowę do zgromadzonego ludu. Wtedy właśnie zdarzyło się całe nieszczęście. Wielka przemowa, zgromadzony wokół tłum, który woła: "To głos Boga, nie człowieka!". Herod przekroczył pewną granicę, której przekroczyć nie powinien. Uznał, że miejsce i pozycja, które zajmuje pozwalają mu przyjmować cześć i uwielbienie należne jedynie Bogu. Ilu współczesnych władców, prezydentów, ludzi autorytetu ma w pamięci słowa z Księgi Daniela: "Niech imię Boga będzie błogosławione przez wszystkie wieki, bo On jest mądry i potężny. On ustanawia kolejność pór i czasów, obdarza królów władzą i ją im odbiera, daje mądrość mędrcom, uczonych napełnia wiedzą." (Dn 2,20-21)? Miejsce autorytetu, które przynależy ludziom z racji pełnionych funkcji publicznych, nie jest dane raz na zawsze. Ostateczny głos w kwestii sprawowania władzy ma Bóg. "On obdarza królów władzą i On ją im odbiera". Ci, którzy nie nauczyli się tej lekcji mogą mieć poważne kłopoty. Herod ich doświadczył. "Dosięgnął go anioł Pana, bo nie oddał chwały Bogu" (Dz 12,23). Kilkusetletnia prawda reformacji głosi "SOLI DEO GLORIA" (Jedynie Bogu chwała). I dobrze będzie jeśli tak właśnie pozostanie, dobrze dla nas - obywateli, i dobrze dla rządzących. 
Problem przyjmowania chwały od ludzi nie dotyczy tylko ludzi władzy w państwie, lecz jest często problemem ludzi kościoła. Jesteśmy pouczeni przez Słowo, aby okazywać szacunek tym, którzy przewodzą ("A prosimy was, bracia, abyście darzyli uznaniem tych, którzy pracują wśród was, są przełożonymi waszymi w Panu i napominają was; Szanujcie ich i miłujcie jak najgoręcej dla ich pracy. Zachowujcie pokój między sobą." - 1 Tes 5,13), jednak ten szacunek nie może przerodzić się w taki rodzaj uznania i czci, który należny jest jedynie Bogu. Słudzy Pańscy Nowego Testamentu łączyli świadomość Bożego autorytetu spoczywającego na nich z postawą pokory i uniżenia. Widzimy to w postawie i słowach Piotra - apostoła Jezusa. Taki właśnie wzór do naśladowania został nam przekazany.
"A gdy Piotr wchodził, Korneliusz wyszedł mu naprzeciw, padł mu do nóg i oddał mu pokłon. Lecz Piotr podniósł go mówiąc: wstań, ja też jestem człowiekiem" (Dz 10,25-26)
"Starszych, którzy są wśród was, proszę, jako również starszy i świadek cierpień Chrystusa oraz uczestnik chwały, która ma się objawić. Paście stado Boga, które jest wśród was, doglądając go nie z przymusu, ale dobrowolnie, nie dla brudnego zysku, ale z ochotą; I nie jak ci, którzy panują nad dziedzictwem Pana, lecz jako wzór dla stada. (...) Wszyscy zaś wobec siebie bądźcie poddani. Przyobleczcie się w pokorę, gdyż Bóg się pysznym sprzeciwia, a pokornym łaskę daje." (1 Ptr 5,1-5)

środa, 14 października 2015

BARNABA

Postać Barnaby z Dziejów Apostolskich jest bardzo ciekawa. Poznajemy go w czwartym rozdziale tej księgi, jako lewitę z Cypru imieniem Józef. Imię Barnaba ("Syn Zachęty") zostało mu nadane przez apostołów, kiedy okazał hojność dzieląc się swoimi dobrami z wierzącymi w Jerozolimie. W rozdziale dziewiątym Barnaba zaryzykował swoją reputację przyprowadzając do apostołów w Jerozolimie Saula - świeżo pozyskanego dla Chrystusa faryzeusza i prześladowcę kościoła. Nikt nie dowierzał Saulowi i jego przemianie. Czytamy, że "wszyscy się go bali i nikt nie chciał wierzyć, że stał się uczniem" (Dz 9,26). Barnaba jednak uwierzył. Barnaba jednak gotów był zaryzykować. Barnaba "przygarnął" Saula, kiedy ten nie mógł znaleźć wsparcia wśród innych uczniów w jerozolimskiej wspólnocie. Barnaba dostrzegł w Saulu coś, czego nie potrafili dostrzec inni. Dostrzegł w jego życiu autentyczność Bożego działania.
Wreszcie Barnaba odszukał Saula w Tarsie, aby znaleźć w nim współpracownika i pomocnika w służbie na rzecz rozwijającego się kościoła w Antiochii (Dz 11,22-26).
Otwartości, braterstwa, zespołowości i zaufania wobec innych warto się uczyć od Barnaby.
Paweł (znany wcześniej jako Saul), być może zachęcony przykładem Barnaby, napisał kilka (kilkanaście) lat później: "przygarniajcie jedni drugich, podobnie jak Chrystus przygarnął was dla chwały Boga" (Rz 15,7).
Wciąż potrzebujemy "Synów Zachęty". Potrzebujemy ich spotykać i potrzebujemy się nimi stawać.

środa, 7 października 2015

KORNELIUSZ I BÓG, KTÓRY ZASKAKUJE

Historia Korneliusza zapisana w dziesiątym rozdziale Dziejów Apostolskich jest niezwykła. Została dokładnie udokumentowana przez autora księgi - Łukasza. Bogobojny, sprawiedliwy, miłosierny i hojny rzymski żołnierz stał się "bramą", przez którą ewangelia dotarła do pogan. Dziś wydaje się to takie oczywiste, że Polacy, Francuzi, Finowie, Chińczycy i wszelkie nacje mogą czerpać z dobrodziejstw dzieła zbawienia, które dokonało się w Chrystusie. Jednak dla ówczesnych związane było to z przełamywaniem stereotypów i kulturowych barier. Żydzi nie przestawali z ludźmi innej narodowości. Poganie byli poza Bożym wybraniem i przymierzem. Pomimo zapowiedzi, że ewangelia będzie głoszona "aż po krańce ziemi", trudno było sobie wyobrazić, że jej poselstwo będzie rozbrzmiewało wśród pogan. Przecież Żydzi żyli rozproszeni "po krańce ziemi"... A jednak Pan Bóg wymknął się utartym schematom i "sztywno" przyjętym założeniom. Pomimo uprzedzeń i początkowej niechęci, Piotr poszedł spotkać się z Korneliuszem, jego krewnymi i najbliższymi przyjaciółmi. Słuchający mowy Piotra doświadczyli mocy i obecności Boga. Poganie zostali włączeni do Bożej rodziny. Ewangelia przełamała bariery narodowościowe. Autor Dziejów zanotował, że wydarzenie z domu Korneliusza "zaskoczyło tych wszystkich wierzących, którzy byli Żydami". To właśnie przynależy Bogu - "zaskakiwanie wierzących". On objawia siebie w miejscach, o których my powiedzielibyśmy "o tym nie może być mowy". A jednak. Jak dziś Bóg może nas zaskoczyć? Jakie bariery dziś stawiamy Jemu? Jakie "zagrody" wybudowaliśmy dla Jego działania? W jakie szablony "wcisnęliśmy" Boga? Bogu niech będą dzięki, że On pozostaje Bogiem, a my ograniczonymi ludźmi, którym często wydaje się, że wiedzą i rozumieją. A może potrzebujemy się zmieniać i dostosowywać do Bożego sposobu myślenia?

środa, 16 września 2015

BOŻE UPODOBANIE

W swojej mowie obronnej, stając naprzeciw oskarżycieli, Szczepan opowiada historię Izraela (Dz 6,8-7,60). Powołuje się na postać Abrahama, Izaaka, Jakuba i jego synów. Dużo uwagi poświęca Mojżeszowi, wspomina Jozuego, Dawida i Salomona. Mówiąc o Salomonie i jego dziele budowy Świątyni, cytuje słowa proroka Izajasza mówiącego w imieniu Boga: "Niebo jest Moim tronem, a ziemia podnóżkiem Moich stóp. Jakiż dom Mi zbudujecie, mówi Pan, albo gdzie jest miejsce Mojego odpoczynku?". Właśnie, dobre pytanie: Gdzie jest miejsce Bożego odpoczynku? Odpoczynku rozumianego, jako miejsce Bożego zadowolenia, radości i upodobania. Gdzie Bóg znajduje przyjemność swojego przebywania? Czy zadowalają Go przepiękne historyczne katedry? Czy zadowalają Go nasze nabożeństwa i nasza liturgia? Czy zadowalają Go nasze rozmowy, modlitwy i wzajemne relacje? W czym Bóg znajduje upodobanie i radość? Dla mnie to ważne i kluczowe pytanie. Najważniejsze ze wszystkich. Czytając Biblię znajduję obiekt szczególnego Bożego upodobania. Ewangelista Mateusz opisując chrzest Jezusa w wodach Jordanu i towarzyszący temu wydarzeniu głos z Nieba, zanotował: "I rozległ się głos z Nieba: To jest Mój Syn, w którym mam upodobanie" (Mt 3,17). Boże upodobanie było i jest w Jego umiłowanym Synu. Jak ja mogę doświadczyć Bożego upodobania, zadowolenia i Bożej radości. Jest tylko jeden sposób: Być w Chrystusie. To właśnie dlatego Paweł z taką gorliwością zabiegał: "Owszem, wszystko uznaję za stratę dla znakomitości poznania Chrystusa Jezusa, mojego Pana, dla którego wszystko utraciłem i uznaję za gnój, aby zyskać Chrystusa. I znaleźć się w Nim..." (Flp 3,8-9).
Obyśmy wszyscy mogli znaleźć się w Nim - w miejscu Bożego upodobania i Bożej radości.

środa, 9 września 2015

PEŁNIA DUCHA - DZIEJE APOSTOLSKIE 6,1-7

Wobec narastającego problemu pośród wierzących w Chrystusa w Jerozolimie, jakim było zaniedbywanie wdów Hellenistów przez Hebrajczyków, podjęto decyzję powierzenia "służby przy stołach" siedmiu kompetentnym osobom. Ich kwalifikacje określono następująco: "Wybierzcie więc, bracia, siedmiu mężczyzn, cieszących się dobrą opinią, pełnych Ducha Świętego i mądrości! Im zlecimy to zadanie."
I co się okazało? A mianowicie, że tacy ludzie się znaleźli! Kościół nie miał problemu, aby dokonać oceny i wyboru tych, którzy odzwierciedlali założone cechy. Dobra opinia, rozumiem. Mądrość, jakoś da się ocenić. Ale pełnia Ducha? Jaką miarą zmierzyć pełnię Ducha w człowieku, który jest uczniem Chrystusa? Najwyraźniej ten dylemat nie odnosił się do wierzących w Jerozolimie.Łukasz - autor księgi Dziejów Apostolskich, relacjonuje: "Wybrano Szczepana, człowieka pełnego wiary i Ducha Świętego, oraz Filipa, Prochora, Nikanora, Tymona, Parmenasa, a także Mikołaja, prozelitę z Antiochii."
Zatem chrześcijaństwo i służba chrześcijańska, to przede wszystkim sprawa Ducha. Pełni Ducha.
Wiele lat temu, na studiach, czytałem z moim przyjacielem list Jana, w którym napisał: "Przez to poznajemy, że w Nim (w Bogu) jesteśmy, a On w nas, iż Ducha swego nam dał" (1J 4,13) Ten werset stał się przyczyną mojego poszukiwania nie wiedzy o Bogu, ale doświadczenia Boga. Te słowa sprawiły, że zadałem sobie pytanie: "Czy mam Ducha Świętego?". Jeśli tak, to co jest przekonywującym dowodem na prawdziwość tego stwierdzenia? Czy jest takie doświadczenie Boga, które nie pozostawia wątpliwości w kwestii posiadania Ducha? Księga Dziejów, w sposób szczególny podkreśla rolę Ducha Świętego w życiu tych, którzy stali się uczniami Chrystusa. Kiedy Paweł z Tarsu spotkał nazywających się uczniami Pana mężczyzn w Efezie (Dz 19,1-7), zadał im proste pytanie: "Czy wzięliście Ducha Świętego, kiedy uwierzyliście?"
Warto zadawać sobie pytania, szczególnie te, które mogą okazać się kluczowe dla naszego życia. A jeszcze lepiej znać na te kluczowe pytania odpowiedź.

sobota, 29 sierpnia 2015

HUDSON TAYLOR

Służba Hudsona Tylora jest mi znana z książek. Czytałem o jego pasji dla Chin, jego wierze i determinacji, aby nieść Ewangelię. Jego misja była pierwszą, która zaniosła światło Chrystusa do wnętrza Chin. Ale historia, którą przeczytałem niedawno o Hudsonie Tylorze poruszyła mnie najbardziej ze wszystkich historii, które o nim czytałem. Pochodzi ona z książki pt. "Gdy Bóg milczy". Wciąż myślę o tym, co przeczytałem:

W roku 1900 Hudson Taylor wielki pionier misji w Chinach przeżył nerwowe załamanie. W tym czasie przemawiał w Bostonie i zaczął powtarzać wielokrotnie dwa zdania: "Możesz zbyt mało ufać Panu, ale nie możesz ufać Mu zbyt mocno" oraz "Jeśli my nie dochowujemy wiary, On pozostaje wierny, albowiem samego siebie zaprzeć się nie może" (2 Tm 2,13).

Hudson Taylor cały czas powtarzał te dwa niezwykłe zdania, aż w końcu sprowadzono go ze sceny. Powrócił do Londynu, a potem na polecenie lekarza przeprowadził się do Szwajcarii w stanie całkowitego wyczerpania umysłowego i fizycznego. Tam, gdy miał 58 lat, dotarła do niego straszna wiadomość o misjonarzach i dwudziestu jeden dzieciach, którzy zostali zamordowani w czasie powstania bokserów. Jego starzejące się serce i wyczerpany umysł nie mogły znieść tej wiadomości. "Nie mogę czytać; nie mogę myśleć; nie mogę nawet modlić się", przyznał się żonie, "ale mogę ufać".

Patrząc wstecz, widzimy że ufność Hudsona Taylora była uzasadniona: krew męczenników stała się nasieniem chińskiego Kościoła, który od tego czasu rozrósł się i stał się jednym z najżywszych i pełnych poświęcenia odłamów chrześcijaństwa we współczesnym świecie. Ale wtedy załamany z powodu przerwania życia tak wielu ludzi, morderstwa dzieci i uciszenia świadectwa ewangelii Hudson Taylor nie widział żadnej nadziei w tragedii. Lata modlitwy wstawienniczej i działań ewangelizacyjnych w Chinach pozornie spełzły na niczym. Hudson Taylor nie mógł zrobić nic, mógł tylko ufać, spoczywając bezradnie w ramionach Tego, który "pozostaje wierny", mimo że on zwątpił.
Źródło: Pete Greig, Gdy Bóg milczy, Wyd. W Wyłomie

Zastanawiam się jak wielu tych, którzy wiernie służyli i służą Chrystusowi, przeżywało i przeżywają podobne doświadczenia.

Jak trudno modlić się i ufać, kiedy przez wiele lat wciąż na nowo przychodzimy do Boga szukając Jego interwencji, bez wyraźnego rezultatu...

Jak ujrzeć przejaw Bożej łaski, kiedy słyszymy o tragediach dotykających bliskich nam ludzi?
Czasami nasze emocje i myśli nie są w stanie znieść tego, co słyszymy i czego doświadczamy w otaczającej nas rzeczywistości.

Zwątpienie, strach, niepowodzenie... A jednak pośród wszystkich tych rzeczy pozostaje On. Ten, który pozostaje wiernym i Ten, do którego należy ostatnie zdanie. Nawet, jeśli dziś wydaje nam się, że wszystko zaprzepaszczone. Nie podołaliśmy. Nie udźwignęliśmy. A jednak On wciąż pozostaje Bogiem. Panem Panów. Tym, któremu można ufać, nawet jeśli już nie potrafimy właściwie myśleć i modlić się.

poniedziałek, 27 lipca 2015

O PRZYJAŹNI - Mk 2,1-12

W drugim rozdziale Ewangelii Marka znajduje się opis uzdrowienia sparaliżowanego (paralityka). Czytając historię tego człowieka najczęściej koncentrujemy się na jego deficytach - ułomność fizyczna, niezdolność do samodzielnego poruszania i cierpienie wywołane chorobą. Jednak jest coś, co ten człowiek posiadał. Miał w swoim życiu coś bardzo cennego. Miał przyjaciół. Ewangelista zanotował: "niosło, go czterech mężczyzn" [Mk 2,3]. Czwórka przyjaciół stała za opisanym cudem. Przyjaciele sparaliżowanego mieli wystarczająco dużo współczucia, aby pomóc. Współpracowali zgodnie niosąc posłanie na którym leżał chory. Byli wytrwali w swoim pragnieniu przyniesienia przyjaciela do stóp Jezusa. Okazali determinację i nieszablonowość w swoim działaniu: "rozebrali dach nad miejscem, gdzie się znajdował Jezus, i przez otwór spuścili nosze, na których leżał paralityk" [Mk 2,4]. Biblia wielokrotnie wspomina o wartości prawdziwej przyjaźni. Również Jezus cenił przyjaźń swoich uczniów.
"Przyjaciel kocha w każdym czasie..." [Prz 17, 17]
"Lepiej jest dwojgu niż człowiekowi samotnemu. We dwoje i osiąga się lepszy zysk z pracy. Gdy bowiem jedno upadnie, drugie pomaga mu wstać. Przeciwnie - gdy samotny człowiek upadnie, nie ma nikogo, kto by go podniósł. Nawet gdy dwoje śpi razem, jest im ciepło, podczas gdy śpiący w pojedynkę nie potrafi się rozgrzać. A w razie napadu kogoś mocniejszego - we dwoje mogą stawić mu czoła. Bo im więcej sznur ma włókien, tym więcej wytrzyma!" [Koh 4,9-12]
To wielki przywilej i dar od Boga mieć wokół siebie ludzi, którzy będą nas "nieść" wtedy, gdy sami okażemy się bezsilni. Będą stać obok nas w chwili naszej słabości. Wesprą w czasie niedoli. Okażą współczucie i znajdą rozwiązanie w kryzysowej sytuacji. A przede wszystkim będą o nas się modlić i przynosić nasze potrzeby do Jezusa. Wykażą się wytrwałością. Nieustaną dopóki nie przyjdzie odpowiedź z Nieba. Pokonają przeszkody, aby ujrzeć i doświadczyć Bożego działania. Po prostu przyjaciele! Paralityk posiadał przyjaciół i właśnie przyjaźń owej "czwórki mężczyzn" była jego największym kapitałem.
Pan Jezus zobaczył u przyjaciół paralityka coś jeszcze. W ich postępowaniu zobaczył wiarę. To, co robimy, co mówimy zdradza prawdę o naszych sercach. Czwórka mężczyzn oprócz kreatywności, wytrwałości, współczucia i determinacji, miała wiarę. Wiarę, która została dostrzeżona i doceniona przez Zbawiciela.
"Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu. Ten, kto zbliża się do Boga, musi wierzyć, że On jest i że nagradza tych, którzy Go szukają."[Hbr 11,6]
Dokonał się cud. Sparaliżowany otrzymał chyba nawet więcej niż oczekiwano. Pan Jezus uzdrowił jego duszę: "twoje grzechy są przebaczone" i uwolnił go z więzów choroby: "wstań, weź swoje łoże i chodź".
Obyśmy mieli w swoim otoczeniu prawdziwych przyjaciół i obyśmy sami mogli okazać się prawdziwymi przyjaciółmi dla tych, których Bóg stawia na naszej drodze.


wtorek, 16 czerwca 2015

REFLEKSJA DNIA DZISIEJSZEGO

"Jeśli mamy być wobec czegoś emocjonalni - czy nie powinno tym być nasze życie duchowe? Czy jest coś bardziej inspirującego, ekscytującego, rozkosznego i pożądanego w niebie czy na ziemi niż Ewangelia Jezusa Chrystusa? Ewangelia jest tak skonstruowana, aby wpływać na nas emocjonalnie - a nasze emocje są tak zaprojektowane, byśmy byli poruszeni jej pięknem i chwałą. Dotyka ona serca w najczulszych miejscach, wstrząsając nami głęboko aż po sam jego środek. " (Jonathan Edwards)

Czytając słowa Jonathana Edwardsa, można sobie zadać pytanie, czy faktycznie Ewangelia wywołuje we mnie falę emocji i jest źródłem najwyższego pożądania i wszechogarniającego pragnienia? Czy jestem w stanie powiedzieć za psalmistą "Kogóż innego mam w niebie, jeśli nie ciebie? I na ziemi w nikim innym nie mam upodobania!"? Czy osoba Zmartwychwstałego Chrystusa wzbudza we mnie zachwyt i jest dla mnie źródłem prawdziwej radości i szczęścia? Czy poznanie Boga i ufna wiara prowadzą mnie do głębokiego i emocjonalnego pragnienia Boga? Wciąż na nowo przypominam sobie słowa Pana Jezusa z Księgi Objawienia: "Mam jednak przeciw tobie to, że porzuciłeś swoją pierwszą miłość." Wokoło jest tyle "bożków", które próbują skraść uczucia i wyprzeć miłość do Boga. Największe przykazanie pozostaje wciąż niezmienne: "Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą."

W Ewangelii Jana jest zapis szczególnej rozmowy Pana Jezusa z Piotrem: Gdy spożyli posiłek, Jezus zapytał Szymona Piotra: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie bardziej niż oni?". Piotr odparł: „Tak, Panie! Ty wiesz, że Cię kocham". Wtedy powiedział do niego: „Paś moje baranki". Zapytał go powtórnie: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?". Odrzekł Mu: „Tak, Panie! Ty wiesz, że Cię kocham". Powiedział mu: „Paś moje owce". I zapytał go po raz trzeci: „Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?". Wtedy Piotr się zasmucił, że już trzeci raz go zapytał: „Czy kochasz Mnie?". I odpowiedział Mu: „Panie, Ty wiesz o wszystkim. Ty wiesz, że Cię kocham". Jezus rzekł do niego: „Paś moje owce.

Piotr znalazł w swoim sercu właściwą odpowiedź. Jaka jest moja odpowiedź na tak postawione pytanie przez Jezusa?
Niech nam Bóg dopomoże i rozbudza nasze najgłębsze emocje w pasji i fascynacji wobec Chrystusa.

piątek, 1 maja 2015

UZDROWIENIE TRĘDOWATEGO - MK 1,40-45

"A oto przyszedł do Niego pewien trędowaty i upadłszy na kolana, prosił Go mówiąc: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić. A On, zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i powiedział: Chcę, bądź oczyszczony. I natychmiast ustąpił z niego trąd i został oczyszczony. I dał mu surowy nakaz, i odesłał go, Mówiąc: Pamiętaj, żebyś nikomu nic nie mówił. Idź tylko, przedstaw się kapłanowi i złóż [w dziękczynieniu] za swe oczyszczenie ofiarę przepisaną przez Mojżesza na świadectwo dla nich. Ale on, skoro tylko wyszedł, zaczął o tym głośno rozpowiadać, tak że Jezus nie mógł już wejść jawnie do miasta. Przebywał na miejscach samotnych, a ludzie przychodzili do Niego zewsząd." Mk 1,40-45

Publiczna służba Pana Jezusa obfitowała w liczne uzdrowienia i przejawy mocy Bożej. W pierwszym rozdziale Ewangelii Marka czytamy o trzech takich wydarzeniach. Człowiek owładnięty przez ducha nieczystego doznał uwolnienia, teściowa Piotra została uzdrowiona z gorączki i wreszcie pod koniec rozdziału opisana jest historia trędowatego.

Trąd to straszna choroba, skazująca człowieka na społeczną izolację. W przypadku trądu cierpienie fizyczne splatało się z cierpieniem psychicznym. Osoba cierpiąca na trąd, miała mieszkać "poza obozem" [Kpł 13, 46] i głośno oznajmiać wszystkim postronnym o swojej chorobie: "Człowiek dotknięty trądem porozdziera swoje szaty, zmierzwi włosy, zasłoni sobie brodę i będzie wołał: Nieczysty, nieczysty!" [Kpł 13, 45]. Marek w swojej narracji opisuje trędowatego, który przychodzi do Jezusa. Ten, który powinien żyć na marginesie życia społecznego i wołać w przestrzeni publicznej "Jestem trędowaty!", znajduje w sobie wystarczająco dużo determinacji, by szukać nadziei w Chrystusie. Jego postawa jest szczególna. Trędowaty przełamuje przyjęte społecznie zakazy, postępuje wbrew obowiązującym regułom. Nie ogląda się na innych, lecz jest skoncentrowany i zdeterminowany aby spotkać się z Jezusem. Postawa trędowatego jest pełna szacunku: "upadł na kolana". Jego modlitwa jest bardzo zwięzła, zawiera tylko pięć prostych słów: "Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić". Prosi zatem z pokorą: "jeśli chcesz", nie krzyczy: "należy mi się!", zdaje się całkowicie Bożej woli i uznaje Jego suwerenność, również w kontekście swojej choroby. Prosi również z wiarą, mówiąc "możesz", nie ma wahania, co do Bożej mocy i możliwości w tym zakresie. Modlitwa trędowatego jest konkretna i bardzo osobista. Nie prosi o ogólne błogosławieństwo, lecz zwraca się precyzyjnie o oczyszczenie z trądu: "możesz mnie oczyścić". Jezus nie pozostaje obojętny takiej postawie. Dotyka trędowatego i wypowiada słowa pełne autorytetu: "Chcę, bądź oczyszczony!" Chrystus nie pozostawia żadnej wątpliwości, co do swojej woli w kwestii choroby trędowatego. On chce jego uzdrowienia. Pragnie aby ten, który doświadcza fizycznego cierpienia i społecznego odrzucenia, został uzdrowiony. W opisie Marka czytamy: "W tej chwili zszedł z niego trąd i stał się czysty" [Mk 1,42]. Determinacja, pokora, szczerość, wiara, zwięzłość i konkretność w postawie i modlitwie trędowatego spotkały się z współczującym i pełnym mocy Bogiem. Bóg, w Chrystusie, wciąż przychodzi do tych, którzy cierpią i są społecznie "nieczyści". On niezmiennie ma moc, aby pomóc i uczynić życie nowym. Dla Boga nie ma beznadziejnych przypadków. Jest nadzieja. W Chrystusie jest wciąż nadzieja dla każdego, kto ma determinację aby w rozpaczliwej, szczerej, uległej i pokornej prośbie wyrażanej z wiarą przyjść do Niego: "Przyjdźcie do Mnie wy wszyscy, którzy jesteście utrudzeni i uginacie się pod ciężarem, a Ja wam sprawię ulgę." [Mt 11,28] Tak, możesz przyjść do Jezusa. On jest źródłem nadziei. Nadziei w tym życiu, jak i w życiu przyszłym.

niedziela, 8 marca 2015

EWANGELIA MARKA - JAN CHRZCICIEL

Początek Ewangelii Marka nie pozostawia złudzeń, co do jej treści i charakteru przekazu: "Początek ewangelii o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym". Centralną postacią księgi jest osoba Pana Jezusa. Wokół Niego i na Nim wszystko się koncentruje. Jednak publiczną służbę Chrystusa poprzedza Boży wysłaniec, którego głos rozbrzmiewał na pustyni, a jego nawoływanie dotyczyło konieczności nawrócenia i chrztu na odpuszczenie grzechów. Tym Bożym posłańcem był Jan Chrzciciel, który wiódł dość skromne życie "miał odzienie z sierści wielbłądziej i skórzany pas na biodrach; żywił się szarańczą i leśnym miodem". Przekaz Jana był niezmiernie prosty, a zakres jego wpływu na mieszkańców Izraela był ogromny. Czytamy, że "przychodziła do niego cała okolica judejska i wszyscy mieszkańcy Jerozolimy", niektórzy musieli przybyć ciężką, ponad trzydziestokilometrową drogę, by przyjść do miejsca, gdzie chrzcił Jan. Współczesnym językiem można to nazwać przebudzeniem. Przebudzeniem, które cechowało publiczne wyznawanie grzechów. Jan rozniecał nadzieję, na nadejście Kogoś, jak sam mówił: "mocniejszego ode mnie, a ja nie jestem wart tego, żeby pochylić się i rozwiązać rzemień u Jego sandałów." Jan zapowiadał nadejście oczekiwanego Mesjasza. Tego, który "będzie chrzcił Duchem Świętym". I oto zapowiadany "Ktoś większy" przyszedł, aby dać zanurzyć się Janowi w wodach Jordanu. Chrzest Pana Jezusa i towarzyszące mu okoliczności mówią nam o czymś bardzo ważnym. W publicznym zanurzeniu Pana Jezusa w wodach Jordanu (chrzcie Jana) mamy do czynienia z zapowiedzią Krzyża. Jezus zanurza się w wodach Jordanu utożsamiając się z grzesznikami. Zgodnie z narracją Marka, Jan "chrzcił tych, którzy się otwarcie przyznawali się do swych grzechów". Jordan w życiu Pana Jezusa zapowiadał Golgotę. Zanurzeniu w wodach Jordanu towarzyszyło jeszcze szczególne wydarzenie. Dał się słyszeć głos z nieba, a Duch Święty w postaci gołębicy zstąpił na Jezusa. Głos z nieba "To jest mój Syn umiłowany" zapowiada zmartwychwstanie Pańskie, mówił o tym Paweł w Dz 13,33 odnosząc słowa psalmisty ("Ty jesteś moim Synem, Ja Cię dziś zrodziłem") do zmartwychwstania Jezusa. Zatem mamy pełną zapowiedź odkupienia. Alleluja!

wtorek, 17 lutego 2015

EWANGELIA MARKA - JAN MAREK

Od czterech tygodni w Gostyninie rozważamy Ewangelię Marka i to skromne studium biblijne stało się dla mnie źródłem inspiracji i zachęty by kochać Boga i przyglądać się Jego woli dla mojego życia. Postaram się w tym i kilku następnych wpisach dzielić spostrzeżeniami i obserwacjami poczynionymi w trakcie naszego środowego studium.

Ewangelia Marka jest, jak wiemy, najkrótszą i najstarszą (datowaną na około 65 rok n.e.) spośród wszystkich przekazów ewangelicznych. Autor Ewangelii - Jan Marek to dość ciekawa postać (Jan to żydowski odpowiednik łacińskiego (pogańskiego) imienia Marek). Dzieje Apostolskie i listy Pawła oraz 1 list Piotra, rzucają wiele światła na postać autora Ewangelii. Chronologicznie wszystkie fragmenty Pisma, które wspominają o Janie Marku można ustawić następująco:
  • Dzieje 12,12.25
  • Dzieje 13,5
  • Dzieje13,12
  • Dzieje 15,37-39
  • Kolosan  4,10
  • Filemona 23-24
  • 2 Tymoteusza 4,11
  • 1 Piotra 5,13
Z tych wszystkich fragmentów możemy wywnioskować, że Marek miał przywilej wzrastać w domu, w którym mógł czerpać wzór wiary i miłości do Boga od swojej matki. Matka Marka miała dom w Jerozolimie, który służył chrześcijanom jako miejsce spotkań w czasie ucisku i prześladowania. Nie trudno sobie wyobrazić, że odważna i wierna postawa matki miała wpływ na życie Marka. Zawsze jest wielkim przywilejem wzrastać w domu, z którego możemy czerpać inspirację i przykład do kroczenia drogami wiary i zaufania do Boga. Pamiętamy, że w Biblii wspomniany też jest inny młodzieniec - Tymoteusz, do którego Paweł pisał: "Ty natomiast trwaj w tym, czego się nauczyłeś i co ci zawierzono, bo wiesz, od kogo się nauczyłeś. Od lat bowiem niemowlęcych znasz Pisma święte, które mogą cię nauczyć mądrości wiodącej ku zbawieniu przez wiarę w Chrystusie Jezusie." [2Tm 3,14-15]. A w innym miejscu Paweł przypomina Tymoteuszowi, że miał przywilej wzrastać w wierze obserwując przykład babci i mamy: "Pamiętając nieobłudną wiarę, która jest w tobie, a która najpierw mieszkała w twojej babce Lois i w twojej matce Eunice, jestem też pewien, że i w tobie [mieszka]." [2Tm 1,5].

Marek został wybrany na towarzysza podróży misyjnej Pawła i Barnaby, zatem jego wiara i oddanie Chrystusowi najwyraźniej znalazły upodobanie w oczach apostołów. Jednak Marek nie wytrwał w misyjnej działalności u boku Pawła i Barnaby. Czytamy (nie znając okoliczności zdarzenia), że będąc w Pamfilii odłączył się od nich i wrócił do Jerozolimy. Postawa Marka była z pewnością rozczarowująca dla Pawła, który musiał uznać Marka za nieużytecznego i odmówił zabrania go w kolejną podróż misyjną. Jan Marek stał się powodem ostrego konfliktu pomiędzy Pawłem i Barnabą: "Paweł nie chciał zabrać ze sobą tego, który odszedł od nich w Pamfilii i nie uczestniczył z nimi w tej pracy. I doszło [między nimi] do ostrej kłótni, tak że się rozdzielili: Barnaba wziął ze sobą Marka i popłynął na Cypr; Paweł zaś wybrał sobie Sylasa i wyruszył, polecony przez braci łasce Boga." [Dz 15,38-40]. Jednak z późniejszych listów Pawła wyłania się zaskakująca prawda - ten, który został uznany za nieużytecznego, stał się na nowo towarzyszem i współpracownikiem apostoła. Paweł wręcz w swoim więziennym liście pisanym do Tymoteusza, prosił adresata: "Weź Marka i przyprowadź go ze sobą, bo jest mi bardzo przydatnym pomocnikiem w pracy." [2Tm 4,11]. Być może Marek był jednym z nielicznych współpracowników Pawła, który wytrwał przy nim w czasie jego ostatnich dni życia, podczas jego uwięzienia w Rzymie. Ten, który niegdyś jawił się jako nieużyteczny stał się "bardzo przydatny".

Z relacji biblijnych o Marku możemy wziąć dla siebie kilka lekcji:
  1.  Jako rodzice mamy odpowiedzialność wobec naszych dzieci, aby wychowywać je w taki sposób, by w przyszłości mogły położyć swoją ufność w Bogu, służąc Chrystusowi. Błogosławieństwem dla dzieci są rodzice, którzy nie tylko w słowach ale przede wszystkim swoim życiem dają świadectwo miłości do Boga. Błogosławieństwem są rodzice, którzy stają się pierwszymi przewodnikami w wierze. "A [wy], ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu waszych dzieci, lecz wychowujcie je stosując karcenie i napominanie Pańskie." [Ef 6,4]
  2. Nasza przeszła nieużyteczność nie decyduje o naszej obecnej użyteczności (przydatności). Błędy, które popełniamy w przeszłości nie decydują o naszym powodzeniu dzisiaj.
  3. Nie wykreślajmy z naszych serc tych, których Pan Bóg w przeszłości stawiał na naszej drodze. Może się okazać, że nawet po czasie ostrego sporu i nieporozumienia, znów znajdziemy się w miejscu wspólnej służby i współodpowiedzialności za pracę w Bożym Królestwie. Jest nadzieja dla relacji, które z różnych powodów zostały zerwane. Pan Bóg jest Bogiem odnowienia i drugiej (a czasami trzeciej i jeszcze kolejnej) szansy.