Choć nie neguję wartości „wylewanie swojego serca” przed Bogiem i przedstawiania Mu wszystkiego co jest mi bliskie – tak spraw radosnych, jak i trudnych – to jednak nie to jest istotą modlitwy. Praktykuję, na wzór autorów biblijnych Psalmów, mówienie Bogu o wszystkim co przeżywam, gdyż sądzę, że jest to sposób, by On zyskał dostęp do mojego życia i mojego serca. A kiedy On zyskuje dostęp do mojego życia, to ma możliwość przemieniać je wedle swojej woli. I takie przemienione serce, kształtowane „na Jego obraz i Jego podobieństwo”, jest dopiero wprowadzeniem do życia modlitewnego. Prawdziwym celem modlitwy, w której możemy mieć sto procent skuteczności, jest wypowiadanie nie tego co „leży nam na sercu”, ale odczytywanie serca Boga i wypowiadanie Jego woli. Wezwaniem dla nas jest, by modlić się „w Jego imię” i kluczem do takiej modlitwy jest relacja i więź z Nim – bliska znajomość uprawniająca nas do używania Jego imienia i działania w Jego autorytecie.
Ten rodzaj modlitwy wymaga nie tylko mówienia, ale NAJPIERW SŁUCHANIA. Kiedy w Księdze Objawienia – pośród rozpalających wyobraźnię obrazów – znajdujemy fragment mówiący o „modlitwie świętych”, to poprzedzony jest on „milczeniem przez około pół godziny”. Milczenie jest dobrą okazją, by posłuchać. W księdze Sofoniasza (So 1,7-8) znajdziemy prorocze wezwanie do „zamilknięcia przed Bogiem” w oczekiwaniu na Jego działanie. W Księdze Habakuka wezwanie, by „zamilknąć przed Bogiem” poprzedza modlitwę proroka (zob. Ha 2,20-3,19). Najpierw trzeba uciszyć się, by wejść w służbę modlitwy przed Boga. Z milczącego trwania w Bogu i słuchania Jego głosu rodzi się życie modlitewne.
Jeśli trwamy w Chrystusie, to On będzie dzielił z nami SWOJE SERCE i SWOJE PRAGNIENIA, a my będziemy mogli wyrażać Jego wolę w modlitwie i spełniać Jego oczekiwania. Jakie są te oczekiwania? Jego pragnieniem jest, aby Ewangelia o Królestwie mogła znajdować właściwe sobie miejsce w życiu pojedynczych ludzi i całych społeczeństw.
Gdyby ktoś spytałby mnie, jak wygląda moje życie modlitewne po upływie trzydziestu lat mojego „chodzenia z Bogiem”, to jedyna sensowna odpowiedź jest taka: „Wciąż się uczę”. I wydaje mi się, że do ukończenia podstawówki wciąż długa droga… Uczę się poznawać Boga i odczytywać Jego zamysły, by móc wypowiadać Jego wolę w modlitwie i cieszyć się oglądaniem Jego dzieł.
Tyle o modlitwie nauczyłem się z ostatniego studium Księgi Objawienia, której poznawanie jest dla mnie źródłem niezwykłej radości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz