Choć nie jest to ta sama kategoria co powyższe „lubię”, ale lubię też Kościół, ten którego doświadczyłem i doświadczam od czasu, kiedy w moją codzienność wkroczył Pan Jezus Chrystus. Zamiast „Kościół” zwykłem też używać słowa Wspólnota. Może wynika to z faktu, że moje pierwsze kroki w chrześcijańskim życiu stawiałem we wspólnocie katolickiej będącej częścią ruchu pentekostalnego. W tym Kościele – wspólnocie doświadczających realności Chrystusa ludzi – próbuję, mniej lub bardziej udolnie (czasami bardzo nieudolnie), trwać od blisko trzydziestu lat. Z jednej strony doświadczam lokalności Kościoła, z drugiej zaś widzę go szerzej. Widzę, że jest on obecny w różnych częściach Polski i przez niego Bóg zdecydowanie objawia swoją „różnorodną mądrość”.
Wśród różnych stwierdzeń nowotestamentowych autorów, odnoszących się do Kościoła, można znaleźć też takie oto słowa Pawła z Tarsu skierowane do Tymoteusza: „[chcę], abyś wiedział, jak należy postępować w domu Bożym, którym jest Kościół Boga żyjącego, filar i ostoja prawdy”. A zaraz po nich Paweł pisze: „A niewątpliwie wielka jest ta oto tajemnica naszej wiary: On objawił się w ciele, dzięki Duchowi stał się Sprawiedliwym, pokazał się aniołom, ogłoszony został wśród pogan, znalazł wiarę w świecie, został uniesiony w chwale”. W centrum Kościoła, będącego „filarem i ostoją prawdy” nie stoi człowiek z jego pomysłami, mądrością, sprytem, zaangażowaniem, umiejętnościami, talentami, umiejętnością perswazji i innymi przymiotami. Istotą Kościoła jest Chrystus, bo to z Niego Kościół się zrodził i tyko poddając się Jemu zyskuje właściwą sobie tożsamość. Dlatego w Kościele jesteśmy wezwani, by głosić „Chrystusa Jezusa jako Pana, a nie samych siebie”. Mamy być „zakorzenieni w Nim”, „w Nim budować i w Nim umacniać swą wiarę”.
Zatem trwajmy w Nim. I, jak napisał John Piper, „tak żyjmy, tak służmy, tak głośmy kazania i tak piszmy, by Jezus Chrystus, ukrzyżowany i wskrzeszony przez Boga, stał się jedyną chlubą tego pokolenia”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz