sobota, 28 listopada 2020

OBRAŻENI BOGIEM

Pierwsze rozdziały Ewangelii Marka opisują dynamikę publicznej służby Pana Jezusa, której przejawem było publiczne nauczanie uzdrawianie chorych i uwalnianie ludzi spod demonicznej opresji. Wszystko jednak wyglądało inaczej, kiedy Pan Jezus przybył do swojego rodzinnego miasta – Nazaretu. Autor Ewangelii zanotował taką reakcję mieszkańców rodzinnego miasta względem Jezusa: „gorszyli się z Jego powodu” („powątpiewali o Nim”). 

Choć wieść o dziełach Jezusa, dokonywanych w Kafarnaum i całej Galilei, z całą pewnością dotarła do mieszkańców Nazaretu to jednak ominęła ich radość udziału w błogosławieństwie wynikającym z tej publicznej służby Nauczyciela. Kiedy, wedle swojego zwyczaju, Jezus – w dzień szabatu – nauczał w synagodze, słuchający Go mieszkańcy Nazaretu pytali: „Czy nie jest to ten cieśla, syn Marii?”. W ich oczach pozostawał jedynie „cieślą” i „synem Marii”. Zważywszy na fakt, że Żydzi zwykle określali synów poprzez ich relację do ojców, w stwierdzeniu „syn Marii” może kryć się ukryta obelga – aluzja do tego, że Maria stała się brzemienna zanim zeszła się z mężem – Józefem. Można przypuszczać, że choć wśród mieszkańców Nazaretu obecne były mesjańskie nadzieje, to najwyraźniej Jezus nie był tym, kogo mogliby przyjąć jako Mesjasza i źródło wypełnienia się Bożych obietnic danych Izraelowi. Choć dostrzegali mądrość i moc obecne w służbie Jezusa, to jednak nie znalazł On uznania w ich oczach. W tekście ewangelicznym czytamy, że Mistrz „nie mógł uczynić tam żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce uzdrowił ich. I dziwił się z powodu ich niedowiarstwa”. Jezus był nie Mesjaszem z ich oczekiwań i wyobrażeń. 

Bywa, że sposób działania Boga mija się z naszymi oczekiwaniami. To „zewnętrze opakowanie” w jakim On chce przyjść do naszego życia, by objawić swoją wielkość i moc, może nas obrażać i skutkować sceptycyzmem. Na kartach Biblii znajdujemy więcej podobnych przykładów „zgorszeń” co do formy działania Boga, nieadekwatnej do naszego scenariusza. Kiedy potrzebujący uzdrowienia z trądu Naaman – dowódca wojsk króla Aramu – przybył do Elizeusza miał powód do rozczarowania. Gdy Eliasz polecił Naamanowi obmyć się w wodach Jordanu, ten odszedł spod drzwi domu proroka rozgniewany. W tekście biblijnym czytamy: „Rozgniewał się Naaman, odszedł i rzekł: «Oto sądziłem, że na pewno wyjdzie, stanie, wezwie Imienia Jahwe, swojego Boga, dotknie swoją ręką [chorego] miejsca i uzdrowi trąd. Czyż Abana i Parpar, rzeki Damaszku, nie są lepsze od wszystkich wód Izraela? Czy nie mogłem się w nich obmyć i być oczyszczonym?» Odwrócił się i odszedł zły”. Ostatecznie historia Naama kończy się szczęśliwie. Za sprawą, towarzyszących Naamanowi, służących został przekonany, by wykonać to co nakazał mu prorok. Trędowaty dowódca aramejskiej armii pokonał swoje uprzedzenie i doświadczył Bożego cudu. 

Być może i dziś jesteśmy w stanie odrzucić Boży sposób działania i rozminąć się z Nim, ze względu na uprzedzenia, które pielęgnujemy… Obyśmy w naszych szczerych pragnieniach doświadczania realności Boga umieli pokonywać „zgorszenia” i doświadczać Jego obecności także wtedy, gdy On nie wpisuje się wyznaczone Mu przez nas ramy działania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz