Z rożnych stron, od bliższych i dalszych znajomych, docierają do mnie wieści o poważnych przypadkach zachorowania, którego przyczyną jest Covid-19. Nie mam odpowiedzi na tę i wiele innych chorób, ale zwykle na takie sytuacje reaguję modlitwą. Moje wołanie kieruję do Boga, którego poznaję na kartach Biblii. Boga, który nie jest jakimś bliżej nieokreślonym transcendentnym bytem, ale jest Tym, który ZNA i ROZUMIE ludzką słabość. Także rzeczywistość naznaczoną cierpieniem i chorobą. Bóg, który stworzył wszechświat zniżył się, by narodzić się jako człowiek.
W Jezusie Chrystusie – Tym, o którym piszą autorzy nowotestamentowi – rozpoznać możemy BOGA i CZŁOWIEKA. Zarówno Jego bóstwo, jak i człowieczeństwo nie budzą wątpliwości, przynajmniej dla autorów Nowego Testamentu. Ewangelie ukazują Jezusa z Nazaretu, który doświadcza głodu, smutku, fizycznego wyczerpania, strachu, pokus oraz niewyobrażalnego fizycznego bólu i udręki duszy, gdy konał na krzyżu. To człowieczeństwo Jezusa, połączone z Jego boską wszechmocą i wszechwiedzą dają mi fundament, by z ufnością komunikować do Niego, także w sprawach dotyczących – mojej i bliskich mi osób – codzienności. Szczególnie tej trudnej, bolesnej i przepełnionej cierpieniem. On ZNA i ROZUMIE ludzką perspektywę. Jak pisze James I. Parker: „Ludzkie doświadczenie Chrystusa miało miejsce, by zagwarantować nam, że w każdym momencie potrzeby i ucisku, w naszej więzi i drodze z Bogiem, możemy udać się do Niego, przekonani, że w pewnym sensie On był tam przed nami, a zatem jest POMOCNIKIEM, którego potrzebujemy” (wyróżnienie moje). Służbą Kościoła jest niesienie nadziei, którą jest Chrystus – Pan chwały. W tej służbie niesienia nadziei fundamentem pozostaje prawda o przebaczeniu grzechów i uwolnieniu od wiecznej kary – piekła i śmierci. Ale jest w niej też miejsce na uzdrowienie i wyzwolenie z pęt chorób.
W nowotestamentowym opisie duchowego przebudzenia, jakie miało miejsce w Efezie podczas wizyty w mieście Pawła z Tarsu i jego zespołu misyjnego, czytamy takie słowa: „Bóg też przez ręce Pawła w niezwykły sposób okazywał swoją moc. Było nawet tak, że wkładano na chorych chustki lub przepaski, które dotknęły jego ciała. To wystarczyło, aby USTĘPOWAŁY CHOROBY, a złe duchy wychodziły” (wyróżnienie moje). To oczekiwanie i ufność/ wiara w Boże uzdrowienie ciała wciąż pozostaje częścią służby Kościoła.
Przez wszystkie wieki i pokolenia, w całej historii Kościoła, możemy znaleźć przykłady Bożej ingerencji, której skutkiem jest wolność od choroby. Pełnia uzdrowienia nastąpi, gdy nastanie rzeczywistość „nowej ziemi i nowego nieba”. Jednak w tym wieku Bóg wciąż odpowiada na modlitwę swojego ludu, podobną tej, jaką zanosił jerozolimski Kościół: „Panie, pozwól Twoim sługom głosić Twe Słowo z przekonaniem i odwagą, gdy Ty ze swej strony wyciągasz rękę, aby LECZYĆ oraz dokonywać ZNAKÓW I CUDÓW przez imię świętego Sługi Twego, Jezusa”. On zapanował nad grzechem, Diabłem i chorobą. Zostało zapowiedziane, że „w Jego Imieniu będą miały nadzieję narody”. To zapewnienie o NADZIEI pojawia się na kartach Ewangelii Mateusza (Mt 12,21), a zaraz za tymi słowami czytamy taką historię: „Wtedy przyprowadzono do niego opętanego, ślepego oraz niemego; więc go uzdrowił tak, że ów ślepy i niemy, mówił i widział. Zatem zdumiały się wszystkie tłumy, i mówili: Czyż nie ten jest owym synem Dawida?”. Obyśmy mogli wyrażać, w naszym pokoleniu, zdumienie nad niezwykłością dzieł Boga!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz