Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem, to co stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe. A wszystko to jest z Boga, który nas pojednał z sobą przez Jezusa Chrystusa i dał nam służbę pojednania. Bóg bowiem w Chrystusie, jednając świat z samym sobą, nie poczytując ludziom ich grzechów, i nam powierzył to słowo pojednania. Tak więc w miejsce Chrystusa sprawujemy poselstwo (...) W miejsce Chrystusa prosimy: Pojednajcie się z Bogiem.
sobota, 5 marca 2011
Wczesne wstawanie i duuuuuuuużo pracy
W serwisach informacyjnych można ostatnio dużo czytać o Justynie Kowalczyk. Wydaje się, że z jej trybu życia można wyciągnąć ważną lekcję.
Nasza mistrzyni pisze o sobie tak:
Maj i czerwiec poświęcamy na długie i monotonne treningi wytrzymałościowe. Mój normalny dzień wygląda wtedy tak:
Budzę się o piątej, czasem pół godziny później. Mam dla siebie pół godziny. Piję kawę, czytam książkę i przygotowuję się do półtoragodzinnego rozruchu. Po szóstej wychodzę pobiegać po okolicy albo ćwiczę siłę na przyrządach.
Później jest śniadanie. Po nim godzinka luzu na trawienie.
Między ósmą a dziewiątą idę na drugi trening. To są bite cztery godziny w ruchu. Zasuwam naprawdę ostro. Albo biegam na nartach, albo na rolkach, albo jeżdżę rowerem, albo biegam po górach z kijkami, albo - i to jest najgorsze - robię imitację. Czyli w podskokach pod górę albo biegiem po płaskim z użyciem kijków i pchaniem rękami. To mój trening maksymalny.
Czasem ćwiczę siłę specjalną - na nartorolkach wykonuję tylko pchanie rękami, nogi pozostają bez ruchu, w ogóle nie pracują. I tak jakieś 20 km pod górę. Wtedy to dopiero boli, ale pociecha jest taka, że trwa to nie dłużej niż godzinę i 45 minut. (…)
Trzeci trening jest między 17 a 18 i trwa 2-2,5 godz.(…) Usypiam około 22.
Źródło: http://www.sport.pl/zimowe (6000 kalorii dziennie - Justyny Kowalczyk droga po mistrzostwo)
Słowo Boże daje nam taką oto zachętę:
„Czy nie wiecie, że chociaż na stadionie biegną wszyscy zawodnicy, to jednak tylko jeden otrzymuje nagrodę. Dlatego tak biegnijcie, abyście ją osiągnęli! Każdy, kto bierze udział w zawodach sportowych, odmawia sobie wszystkiego. Oni walczą, aby otrzymać w nagrodę wieniec, który przemija, a my walczymy o nagrodę nie przemijającą. Ja więc nie biegnę na oślep, a kiedy uderzam, nie trafiam w próżnię, lecz poskramiam i ujarzmiam moje ciało, abym nauczając innych sam nie odpadł (w zawodach).”[1 Koryntian 9:24-26]
Oby starczyło nam, którzy podążamy za Chrystusem, determinacji i dyscypliny, by otrzymać nieprzemijającą nagrodę. Czy tylko naprawdę wierzymy, że nagroda jest warta wysiłku i poświęcenia? Czy jakość naszego życia potwierdza to przekonanie?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz