„Oddaję Ci życie swe…”, to słowa, które bardzo często wypowiadamy w naszych społecznościach i na naszych nabożeństwach. To bardzo śmiała deklaracja i zaczynam rozumieć, że Pan Bóg traktuje nasze deklaracje bardzo poważnie. Kiedy Pan Bóg dotyka naszego serca mamy skłonności do dokonywania odważnych wyznań. Dajemy prawo Bogu do całego naszego życia i miejmy pewność, że Pan Bóg traktuje to wyznanie naszych ust poważnie. Zatem oszustwem jest deklarowanie Panu Bogu prawa do całego życia i jednoczesne odmawianie Mu prawa do naszego czasu (codzienna, poranna modlitwa i rozważanie Słowa), odmawianie Mu prawa do naszych pieniędzy i zasobów materialnych (ofiarne, ochotne dawanie), odmawianie Mu prawa do naszych posiłków (post)… To, co najlepsze powinno należeć do Pana. Często mówimy, że największą wartością dla współczesnego człowieka jest czas. Miałem kolegę w pracy, który często pytał: „Czy nie masz trochę wolnego czasu na sprzedanie? Zapłacę najwyższą stawkę”. Czy mój najlepszy czas należy do Pana? To jest ofiara, by wstać wcześnie rano i spędzić czas z Bogiem. Ale cóż to za ofiara w porównaniu z deklaracją: „oddaję Ci życie swe”? To jest ofiara by pościć, ale cóż to za ofiara w porównaniu z deklaracją: „moje całe życie należy do Ciebie”? To jest ofiara, by przeznaczać jakieś sumy pieniędzy na wspieranie ubogich, sierot i wdów, ale cóż to za ofiara w porównaniu z wyznaniem: „składam Tobie Panie moje życie”?
„Syn powinien czcić ojca, a sługa swego pana. Lecz skoro Ja jestem Ojcem, gdzież jest cześć moja, a skoro Ja jestem Panem, gdzież szacunek dla Mnie? [To] mówi Pan Zastępów do was, o kapłani: Lekceważycie imię moje, a jednak pytacie: Czym to okazaliśmy lekceważenie Twemu imieniu? Oto przynosicie na mój ołtarz potrawy skażone, a pytacie: Czym go skaziliśmy? (…) Gdy bowiem przynosicie ślepe [zwierzę] na ofiarę, czyż nie jest to rzeczą złą? Albo gdy przynosicie chrome i chore, czyż to nic złego? Ofiarujże to twemu namiestników! - czy będzie mu miłe i czy życzliwie cię przyjmie? - mówi Pan Zastępów. A teraz zwracajcie się z prośbą do Boga, aby się zmiłował nad wami. Wyście popełnili to [zło] - czy więc On będzie przychylny dla kogokolwiek z was? - pyta Pan Zastępów.” [Malachiasza 1:6.8]
Czy możemy liczyć na Bożą przychylność deklarując złożenie Bogu całego naszego życia, a odmawiając Mu prawa, do tych najistotniejszych kwestii naszego życia – czasu, pieniędzy, pożywienia? Czy może przywykliśmy do chrześcijaństwa w stylu „daj, daj, daj”, „mnie się należy”? Czy znamy prawdziwe znaczenie ofiary? Ach, cóż to za umęczenie wstawać godzinę wcześniej, by ofiarować Panu Bogu swój czas. Jakież to męczące pościć odmawiając sobie ulubionych potraw. Co to za umęczenie odmówić sobie kolejnej książki, gadżetu, by ofiarować swoje finanse na pomoc ubogiej sierocie czy wdowie? Zdawkowe modlitwy w ciągu dnia, post jako zapomniany relikt przeszłych wieków, dawanie z tego co nam zbywa… Boże dopomóż, aby moje życie nie było podobne do tych słów!
„Powiadacie też: Cóż to za umęczenie! - i tak pogardzacie nim, mówi Pan Zastępów, a przynosicie zwierzę skażone: chrome i chore - i składacie na ofiarę. Czy mam to przyjąć z upodobaniem z ręki waszej? - pyta Pan. Dlatego niech będzie przeklęty oszust, który mając w swej trzodzie samca, ślubuje [złożyć go na ofiarę], a potem składa Panu zwierzę skażone, gdyż Ja jestem potężnym Królem a imię moje będzie wzbudzać lęk między narodami.” [Malachiasza 1: 13-14].
Niech Bóg dopomoże mi zrozumieć prawdziwe znaczenie słów „Oddaję Ci życie swe”.
Oby Bóg nie musiał wypowiedzieć do mnie słów: „Przeklęty oszust…”
Jaki jest pożytek z takiego życia, w którym Bóg zabiera wszystko co najlepsze? Jaki pożytek jest z życia oddanego modlitwie i postom? Jaki pożytek jest z bycia zasmuconym z powodu swoich grzechów? Jaki pożytek z zapierania się siebie? Jaka korzyść z wybierania drogi pokory i uniżenia przed Bogiem i ludźmi? Może jest łatwiejsza droga? Nie można tak, po swojemu?
„Bo jakiż pożytek mieliśmy z tego, żeśmy wykonywali polecenia Jego i chodzili smutni w pokucie przed Panem Zastępów? A teraz raczej zuchwałych nazywajmy szczęśliwymi, bo wzbogacili się bardzo ludzie bezbożni, którzy wystawiali na próbę Boga, a zostali ocaleni.” [Malachiasza 3:14]
Bóg daje nam zapewnienie, że nadchodzi dzień ostatecznego rozliczenia. Dzień, w którym będzie widać różnicę między tym, kto Bogu służy i tym, kto Mu nie służy. Boży ogień nadchodzi. Pan nadchodzi! Jest nagroda dla sprawiedliwych i odpłata dla pysznych.
„Wtedy zobaczycie różnicę między sprawiedliwym a krzywdzicielem, między tym, który służy Bogu, a tym, który Mu nie służy. Bo oto nadchodzi dzień palący jak piec, a wszyscy pyszni i wszyscy wyrządzający krzywdę będą słomą, więc spali ich ten nadchodzący dzień, mówi Pan Zastępów, tak że nie pozostawi po nich ani korzenia, ani gałązki. A dla was, czczących moje imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w jego skrzydłach” [Malachiasza 3:18-20]
Zatem wielki jest pożytek ze sprawiedliwości i życia oddanego Bogu. Dlatego zachęcajmy się nawzajem wszyscy, którzy kochamy Boga. Zachęcajmy się do jeszcze większego oddania Chrystusowi. Składajmy Mu w ofierze całe swoje życie. Nie tylko w słowach, ale raczej w codziennym działaniu.
„Dlatego Pismo mówi: Obudź się, który śpisz, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus. Uważajcie więc, żebyście postępowali rozważnie, nie jak niemądrzy, ale jak mądrzy; Odkupując czas, bo dni są złe. Dlatego nie bądźcie nierozumnymi, ale rozumiejcie, jaka jest wola Pana.” [Efezjan 5:13-17]
Niech rozbrzmiewa pieśń: „Oddaję Ci życie swe”
Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem, to co stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe. A wszystko to jest z Boga, który nas pojednał z sobą przez Jezusa Chrystusa i dał nam służbę pojednania. Bóg bowiem w Chrystusie, jednając świat z samym sobą, nie poczytując ludziom ich grzechów, i nam powierzył to słowo pojednania. Tak więc w miejsce Chrystusa sprawujemy poselstwo (...) W miejsce Chrystusa prosimy: Pojednajcie się z Bogiem.
niedziela, 27 lutego 2011
piątek, 25 lutego 2011
Dbajmy o wzrok
„Czy na twój rozkaz orzeł się wzbije, gdy ma swe gniazdo na górze? Mieszka na skale i nocuje, w skalnym załomie się gnieździ, stąd sobie szuka żeru, bo jego oczy widzą daleko.” [Hioba 38:27-29]
Oczy (wzrok) jest symbolem siły człowieka.
Słabość Izaaka została podkreślona słabością jego wzroku: [Rodzaju 27:1]
Siła Mojżesza została podkreślona jakością jego wzroku: [Powtórzonego Prawa 34:7]
Jakość wzroku jest wskaźnikiem siły człowieka, duchowe oczy są wskaźnikiem duchowej kondycji. Duchowe oczy pozwalają dostrzec dziedzictwo, które Pan nam przygotował. Nasz duchowy wzrok powinien ogarniać „długość, szerokość, wysokość i głębokość Bożej miłości.” [Efezjan 3:18]. Powinniśmy widzieć niebiańską perspektywę naszego powołania: „jaka jest nadzieja, do której nas powołał [Bóg] i jakie bogactwo chwały jest udziałem świętych w dziedzictwie Jego” [Efezjan 1:18]. Powinniśmy widzieć oczyma wiary „miasto święte, nowe Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, przygotowane jak przyozdobiona oblubienica dla męża swego” [Apokalipsa 21:2]. Nasze duchowe oczy powinny ogarniać na wzór Pawła Apostoła „cel i nagrodę w górze, do której zostaliśmy powołani przez Boga” [Filipian 3:14]. Jak daleko widzimy? Ktoś powiedział: „zawsze możesz pójść tak daleko, jak jesteś w stanie widzieć”. Obyśmy widzieli i wytrwale szli wpatrzeni w naszego Pana Jezusa Chrystusa.
[Efezjan 1, 17-18]
„ażeby oświecił oczy myśli waszej, abyście widzieli...”
[Apokalipsa 3, 18]
„oczy twoje namaść maścią wzrok naprawiającą abyś widział...”
[Łukasza 4, 18]
„ślepym przejrzenie...”
Modlitwa sługi Bożego
Aiden Wilson Tozer (1897-1963)
Tozer powierzył życie Jezusowi Chrystusowi w 1915 r. Przez 31 lat był odpowiedzialny jako pastor za zbór „Southside Alliance” z Chicago. Później objął tę funkcję w zborze Avenue Road Church z Toronto. Żyjąc w prosty, niematerialistyczny sposób, on i jego żona Ada Cecelia Pfautz, nie kupili nigdy samochodu wybierając podróżowanie autobusami i koleją. Zmarł na nagły atak serca. Tozer miał siedmioro dzieci, sześciu chłopców i jedną dziewczynkę. Pochowano go na cmentarzu Ellet, w miejscowości Akron w stanie Ohio. Na jego grobie napisano po prostu: „A. W. Tozer – Mąż Boży”.
Panie Jezu, przychodzę do Ciebie, abyś przygotował mnie duchowo. Połóż na mnie Swoją rękę. Namaść mnie olejkiem nowotestamentowego proroka. Nie dopuść, bym stał się religijnym uczonym w Piśmie i utracił przez to moje prorockie powołanie. Zachowaj mnie od przekleństwa, które leży ciemną zasłoną na obliczu nowoczesnego duchowieństwa: przekleństwa kompromisu, imitacji i profesjonalizmu. Strzeż mnie od błędu oceniania zboru na podstawie jego wielkości, jego popularności albo sumy zbieranych w nim ofiar pieniężnych. Dopomóż mi pamiętać o tym, że jestem prorokiem. Nie organizatorem, nie religijnym człowiekiem interesu, lecz prorokiem. Nie dopuść nigdy, bym stał się niewolnikiem tłumu. Uzdrów mą duszę z cielesnych ambicji i wyzwól mnie od żądzy popularności. Zachowaj mnie od przywiązania do jakichkolwiek rzeczy. Nie dozwól, bym marnował dni krzątaniem się wokół domu. O Boże, włóż na mnie bojaźń przed Tobą i ciągnij mnie do miejsca modlitwy, gdzie będę mógł zmagać się z władzami, zwierzchnościami i władcami tego świata ciemności. Wyzwól mnie od przejadania się i długiego spania. Ucz mnie samodyscypliny, bym mógł być dobrym żołnierzem Jezusa Chrystusa.
Modlitwa sługi Bożego [fragment]. Całość można przeczytać na przykład TUTAJ.
Tozer powierzył życie Jezusowi Chrystusowi w 1915 r. Przez 31 lat był odpowiedzialny jako pastor za zbór „Southside Alliance” z Chicago. Później objął tę funkcję w zborze Avenue Road Church z Toronto. Żyjąc w prosty, niematerialistyczny sposób, on i jego żona Ada Cecelia Pfautz, nie kupili nigdy samochodu wybierając podróżowanie autobusami i koleją. Zmarł na nagły atak serca. Tozer miał siedmioro dzieci, sześciu chłopców i jedną dziewczynkę. Pochowano go na cmentarzu Ellet, w miejscowości Akron w stanie Ohio. Na jego grobie napisano po prostu: „A. W. Tozer – Mąż Boży”.
Panie Jezu, przychodzę do Ciebie, abyś przygotował mnie duchowo. Połóż na mnie Swoją rękę. Namaść mnie olejkiem nowotestamentowego proroka. Nie dopuść, bym stał się religijnym uczonym w Piśmie i utracił przez to moje prorockie powołanie. Zachowaj mnie od przekleństwa, które leży ciemną zasłoną na obliczu nowoczesnego duchowieństwa: przekleństwa kompromisu, imitacji i profesjonalizmu. Strzeż mnie od błędu oceniania zboru na podstawie jego wielkości, jego popularności albo sumy zbieranych w nim ofiar pieniężnych. Dopomóż mi pamiętać o tym, że jestem prorokiem. Nie organizatorem, nie religijnym człowiekiem interesu, lecz prorokiem. Nie dopuść nigdy, bym stał się niewolnikiem tłumu. Uzdrów mą duszę z cielesnych ambicji i wyzwól mnie od żądzy popularności. Zachowaj mnie od przywiązania do jakichkolwiek rzeczy. Nie dozwól, bym marnował dni krzątaniem się wokół domu. O Boże, włóż na mnie bojaźń przed Tobą i ciągnij mnie do miejsca modlitwy, gdzie będę mógł zmagać się z władzami, zwierzchnościami i władcami tego świata ciemności. Wyzwól mnie od przejadania się i długiego spania. Ucz mnie samodyscypliny, bym mógł być dobrym żołnierzem Jezusa Chrystusa.
Modlitwa sługi Bożego [fragment]. Całość można przeczytać na przykład TUTAJ.
Boskie piękno
Św. Bazyli Wielki (329-379)
Bazyli urodził się w zamożnej i religijnej rodzinie w Cezarei Kapadockiej. Nie usatysfakcjonowany swymi światowymi sukcesami, gdy spostrzegł, że zmarnował dużo czasu na błahostki, sam wyznał: "Pewnego dnia, jakby budząc się z głębokiego snu, zwróciłem się ku cudownemu światłu prawdy Ewangelii..., i płakałem nad mym nędznym życiem"
Całkowicie niemożliwe do wyrażenia i opisania jest boskie piękno świecące jak błyskawica; słowa nie potrafią tego wyrazić, ani ucho usłyszeć. Jeżeli wymienimy jasność świtu, albo czystość światła księżyca, albo jasność promieni słońca, to żadne z nich nie jest godne porównania z chwałą prawdziwego światła i jest bardziej oddalone od niego niż najgłębsza noc i najstraszniejsza ciemność od jasnego światła południa. Kiedy to piękno niewidzialne dla fizycznych oczu i dostępne tylko dla duszy i myśli oświeciła jakiegoś wierzącego, raniąc go nieznośnym tęsknym pragnieniem, to z obrzydzeniem dotyczącym ziemskiego życia, wolał: „Biada mi, że przebywam w Meszech, że mieszkam w namiotach Kedaru!" [Psalm 120:5]. „Kiedy przyjdę i ukażę się przed Bogiem?" [Psalm 42:2]. I „pragnę rozstać się z życiem i być z Chrystusem, bo to daleko lepiej" [Filipian 1:23]. I dalej: „Moja dusza tęskni do Boga, do Boga żywego" [Psalm 42:2]. I „Panie, pozwalasz teraz twojemu słudze odejść w pokoju" [Łukasz 2:29]. Uciskani przez to życie i przez więzienie, jak nieodparte było to dążenie do Boga tych, których dusza została dotknięta przez tę tęsknotę za Bogiem. Dzięki temu nienasyconemu pragnieniu, aby rozważać boskie piękno, modlili się, aby widok Bożego piękna trwał przez całą wieczność.
Źródło: Światło Życia, Tom 16, Numer 1 (http://www.swiatlozycia.eu)
Bazyli urodził się w zamożnej i religijnej rodzinie w Cezarei Kapadockiej. Nie usatysfakcjonowany swymi światowymi sukcesami, gdy spostrzegł, że zmarnował dużo czasu na błahostki, sam wyznał: "Pewnego dnia, jakby budząc się z głębokiego snu, zwróciłem się ku cudownemu światłu prawdy Ewangelii..., i płakałem nad mym nędznym życiem"
Całkowicie niemożliwe do wyrażenia i opisania jest boskie piękno świecące jak błyskawica; słowa nie potrafią tego wyrazić, ani ucho usłyszeć. Jeżeli wymienimy jasność świtu, albo czystość światła księżyca, albo jasność promieni słońca, to żadne z nich nie jest godne porównania z chwałą prawdziwego światła i jest bardziej oddalone od niego niż najgłębsza noc i najstraszniejsza ciemność od jasnego światła południa. Kiedy to piękno niewidzialne dla fizycznych oczu i dostępne tylko dla duszy i myśli oświeciła jakiegoś wierzącego, raniąc go nieznośnym tęsknym pragnieniem, to z obrzydzeniem dotyczącym ziemskiego życia, wolał: „Biada mi, że przebywam w Meszech, że mieszkam w namiotach Kedaru!" [Psalm 120:5]. „Kiedy przyjdę i ukażę się przed Bogiem?" [Psalm 42:2]. I „pragnę rozstać się z życiem i być z Chrystusem, bo to daleko lepiej" [Filipian 1:23]. I dalej: „Moja dusza tęskni do Boga, do Boga żywego" [Psalm 42:2]. I „Panie, pozwalasz teraz twojemu słudze odejść w pokoju" [Łukasz 2:29]. Uciskani przez to życie i przez więzienie, jak nieodparte było to dążenie do Boga tych, których dusza została dotknięta przez tę tęsknotę za Bogiem. Dzięki temu nienasyconemu pragnieniu, aby rozważać boskie piękno, modlili się, aby widok Bożego piękna trwał przez całą wieczność.
Źródło: Światło Życia, Tom 16, Numer 1 (http://www.swiatlozycia.eu)
O modlitwie, pieśniach i prorokowaniu
Przybytek Dawida – namiot, w którym przebywała Arka Przymierza, charakteryzował się szczególnie silnie rozwiniętą służbą modlitwy, uwielbienia i prorokowania:
"Przyniesiono więc Arkę Bożą i ustawiono ją w środku namiotu, jaki rozpiął dla niej Dawid, po czym złożono całopalenia i ofiary pojednania. (...) Ustanowił [Dawid] przed Arką Pańską niektórych lewitów z obsługi, aby sławili, dzięki czynili i wychwalali Pana, Boga Izraelowego (...) na instrumentach: harfach i cytrach, Asafa zaś, by grał na cymbałach; Benajasza i Jachazjela, by stale trąbili przed Arką Przymierza Bożego.(...) [Dawid] pozostawił tam przed Arką Przymierza Pańskiego Asafa i jego braci, (...) Z nimi byli Heman i Jedutun i reszta wybranych, imiennie wyznaczonych, aby dzięki czynić Panu, bo na wieki Jego łaskawość. U Hemana i Jedutuna były przechowywane trąby i cymbały dla grających i instrumenty towarzyszące pieśni Bożej. A synowie Jedutuna byli przy bramie."
[I Kronik 16, 1-6. 37-43].
Wśród tych, którzy sprawowali posługę uwielbienia, szczególna rola przypadła trzem mężom: Asafowi, Hemanowi i Jedutunowi. Biblia pokazuje nam, że ich służba muzyczna niosła prorocze namaszczenie:
"Dawid wraz z dowódcami wojska przydzielił na służbę [Bożą] tych spośród synów Asafa, Hemana i Jedutuna, którzy prorokowali przy dźwięku harf, cytr i cymbałów. A liczba pracowników w tej służbie była: z synów Asafa: Zakkur, Józef, Netaniasz i Asareela, synowie Asafa, zależni od Asafa, który prorokował pod kierunkiem króla..."
[I Kronik 25, 1-6].
Połączenie służby proroczej i modlitwy (uwielbienia) wyraźnie widać w życiu Dawida, jego Psalmy – czyli pieśni były proroczymi przekazami o przyjściu, życiu i służbie Mesjasza:
[Psalm 22:17-19] cierpienie (ukrzyżowanie) Jezusa
[Psalm 41:10] zdrada przez przyjaciela
[Psalm 118:22] odrzucenie przez ludzi
[Psalm 110:1] panowanie Króla-Mesjasza
[Psalm 16:8-10] i [Dzieje Apostolskie 2, 25-28] zmartwychwstanie Mesjasza
"Boże daj, aby cały lud Pański prorokował" [Liczb 11:29]
Oby Pan sprawił, by prorocze pieśni wznosiły się dziś pośród Bożych dzieci. "Świadectwem bowiem Jezusa jest duch proroctwa" [Apokalipsa 19:10]
czwartek, 24 lutego 2011
Znów o modlitwie
A była tam prorokini Anna, córka Fanuela, z pokolenia Asera, która była w bardzo podeszłym wieku, (...)
A była wdową mającą około osiemdziesięciu czterech lat, która nie opuszczała świątyni, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą.
[Łukasza 2:36-37]
John Sung (1901-1944)
Leslie Lyall w swojej biografii Johna Sung'a mówi o jego życiu modlitwy tak: "Był on niewątpliwie mężem modlitwy. Wstawał wcześnie rano, żeby się modlić. Prowadził listę osób nawróconych i jeżeli było to możliwe, to również ich zdjęcia i modlił się o nich wszystkich regularnie, często ze łzami. Wszędzie gdzie był, kładł nacisk na potrzebę modlitwy. To, że Kościół w Chinach jest obecnie Kościołem modlitwy, można po części przypisać wpływowi i przykładowi tego człowieka, który się modlił. Nigdy nie marnował ani minuty."
A kiedy John Sung miał zakończyć swoją ziemską służbę, jego pożegnalne poselstwo do Kościoła w Chinach było takie: "Praca w przyszłości musi być pracą modlitwy!"
Źródło: Edwin i Lillian Harvey, Klęcząc zwyciężamy, Searchlight Publications.
A była wdową mającą około osiemdziesięciu czterech lat, która nie opuszczała świątyni, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą.
[Łukasza 2:36-37]
John Sung (1901-1944)
Leslie Lyall w swojej biografii Johna Sung'a mówi o jego życiu modlitwy tak: "Był on niewątpliwie mężem modlitwy. Wstawał wcześnie rano, żeby się modlić. Prowadził listę osób nawróconych i jeżeli było to możliwe, to również ich zdjęcia i modlił się o nich wszystkich regularnie, często ze łzami. Wszędzie gdzie był, kładł nacisk na potrzebę modlitwy. To, że Kościół w Chinach jest obecnie Kościołem modlitwy, można po części przypisać wpływowi i przykładowi tego człowieka, który się modlił. Nigdy nie marnował ani minuty."
A kiedy John Sung miał zakończyć swoją ziemską służbę, jego pożegnalne poselstwo do Kościoła w Chinach było takie: "Praca w przyszłości musi być pracą modlitwy!"
Źródło: Edwin i Lillian Harvey, Klęcząc zwyciężamy, Searchlight Publications.
środa, 23 lutego 2011
Moja nadzieja
"Patrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec, że zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi. Dlatego świat nas nie zna, bo Jego nie zna.
Umiłowani, teraz jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie objawiło, czym będziemy. Wiemy jednak, że gdy On się objawi, będziemy podobni do Niego, gdyż ujrzymy Go takim, jakim jest.
A każdy, kto pokłada w Nim tę nadzieję, oczyszcza się, jak i On jest czysty." [1 Jana 3:1-3]
Moja nadzieja nie jest tylko "jakąś tam" nadzieją. Nadzieja, którą posiadam związana jest z oglądaniem Boga, z oglądaniem Go takim, jakim On jest. Nadzieja, którą posiadam jest związana z posiadaniem niebiańskiej perspektywy. Stosownie do słów Pawła "Jeśli tylko w tym życiu pokładamy nadzieję w Chrystusie, jesteśmy ze wszystkich ludzi najbardziej pożałowania godni." [1 Koryntian 15:19] I właśnie ta nadzieja, moja niebiańska perspektywa, motywuje mnie do oczyszczenia i uświęcenia. Jeśli moim wołaniem jest "być z Chrystusem" [Filipian 2:23] to jednocześnie w sercu budzi się dążenie do uświęcenia, "bez którego nikt nie ujrzy Pana" [Hebrajczyków 12:14]
Umiłowani, teraz jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie objawiło, czym będziemy. Wiemy jednak, że gdy On się objawi, będziemy podobni do Niego, gdyż ujrzymy Go takim, jakim jest.
A każdy, kto pokłada w Nim tę nadzieję, oczyszcza się, jak i On jest czysty." [1 Jana 3:1-3]
Moja nadzieja nie jest tylko "jakąś tam" nadzieją. Nadzieja, którą posiadam związana jest z oglądaniem Boga, z oglądaniem Go takim, jakim On jest. Nadzieja, którą posiadam jest związana z posiadaniem niebiańskiej perspektywy. Stosownie do słów Pawła "Jeśli tylko w tym życiu pokładamy nadzieję w Chrystusie, jesteśmy ze wszystkich ludzi najbardziej pożałowania godni." [1 Koryntian 15:19] I właśnie ta nadzieja, moja niebiańska perspektywa, motywuje mnie do oczyszczenia i uświęcenia. Jeśli moim wołaniem jest "być z Chrystusem" [Filipian 2:23] to jednocześnie w sercu budzi się dążenie do uświęcenia, "bez którego nikt nie ujrzy Pana" [Hebrajczyków 12:14]
Kiedy przychodzi Bóg
"Usłyszałem, o Panie, Twoje orędzie, zobaczyłem, o Panie, Twe dzieło. Gdy czas nadejdzie, niech ono odżyje, gdy czas nadejdzie pozwól nam je poznać, w zapale gniewu pomnij na swą litość! Bóg przychodzi z Temanu, Święty z góry Paran. Majestat Jego okrywa niebiosa, a ziemia jest pełna Jego chwały." [Habakuka 3:2-3]
Amy Carmichael, wraz z wieloma osobami modliła się i tęskniła za nowym nawiedzeniem Ducha Świętego (...) Dnia 22 października 1906 roku "Jezus przyszedł do Dohnavur". Pod koniec porannego nabożeństwa Amy poczuła, że nie może dalej mówić, tak mocno została dotknięta Bożą obecnością. Nie dało się nawet modlić. Jedno ze starszych dzieci ze szkoły dla chłopców próbowało się modlić, ale upadło na ziemię, podobnie jak inne dzieci. Płakały one gorąco i błagały o przebaczenie. Ich smutkiem szybko zaraziły się także kobiety. "Było to tak wspaniałe i tak przerażające" - pisała Amy Carmichael. - "Nie potrafię znaleźć lepszych słów, to doświadczenie po prostu mnie przerasta. Wkrótce cały przód kościoła padł na twarz przed Panem płacząc, każdy chłopiec i każda dziewczyna, każdy mężczyzna, każda kobieta, całkowicie nieświadomi istnienia świata dookoła nich. Odgłos przypominał dźwięk mocnych fal morskich albo silnego wiatru, wiejącego w drzewach. Nie dało się odróżnić żadnego pojedynczego głosu. Nigdy nie słyszałam czegoś podobnego wśród Tamilów" [Tamilowie - ludność zamieszkująca południowo-wschodnią część Indii]. Przez dwa tygodnie "życie upływało nam tak jak apostołom, kiedy oddawali się modlitwie i posłudze słowa. Wszystko inne musiało zostać odłożone na bok."
Wiele miesięcy później Amy Carmichael napisała, że prawie wszystkie dzieci przeżyły głębokie nawrócenie "aż do szpiku" i że większość pracowników przeszła absolutne odświeżenie. Ludzie letni powrócili do gorącej wiary. Nawróciło się wiele osób w wiosce, a chrześcijanie "z wielką gorliwością zaczęli żyć nowym życiem." Dodała jeszcze: "Chwalimy za wszystko Pana... Widzieliśmy tak wiele, że jesteśmy jeszcze bardziej głodni, by widzieć ciągle więcej."
Źródło: Wesley Duewel, Ogień przebudzenia, Wydawnictwo Pielgrzym, Choszczno 2003, str 183.
Oby Bóg dał nam tęsknotę za Jego obecnością i włożył w nasze serca nieustające wołanie o Jego nawiedzenie. "Albowiem kraj napełni się znajomością chwały Pana, jaka wody napełniają morze." [Habakuka 2:14]
Amy Carmichael, wraz z wieloma osobami modliła się i tęskniła za nowym nawiedzeniem Ducha Świętego (...) Dnia 22 października 1906 roku "Jezus przyszedł do Dohnavur". Pod koniec porannego nabożeństwa Amy poczuła, że nie może dalej mówić, tak mocno została dotknięta Bożą obecnością. Nie dało się nawet modlić. Jedno ze starszych dzieci ze szkoły dla chłopców próbowało się modlić, ale upadło na ziemię, podobnie jak inne dzieci. Płakały one gorąco i błagały o przebaczenie. Ich smutkiem szybko zaraziły się także kobiety. "Było to tak wspaniałe i tak przerażające" - pisała Amy Carmichael. - "Nie potrafię znaleźć lepszych słów, to doświadczenie po prostu mnie przerasta. Wkrótce cały przód kościoła padł na twarz przed Panem płacząc, każdy chłopiec i każda dziewczyna, każdy mężczyzna, każda kobieta, całkowicie nieświadomi istnienia świata dookoła nich. Odgłos przypominał dźwięk mocnych fal morskich albo silnego wiatru, wiejącego w drzewach. Nie dało się odróżnić żadnego pojedynczego głosu. Nigdy nie słyszałam czegoś podobnego wśród Tamilów" [Tamilowie - ludność zamieszkująca południowo-wschodnią część Indii]. Przez dwa tygodnie "życie upływało nam tak jak apostołom, kiedy oddawali się modlitwie i posłudze słowa. Wszystko inne musiało zostać odłożone na bok."
Wiele miesięcy później Amy Carmichael napisała, że prawie wszystkie dzieci przeżyły głębokie nawrócenie "aż do szpiku" i że większość pracowników przeszła absolutne odświeżenie. Ludzie letni powrócili do gorącej wiary. Nawróciło się wiele osób w wiosce, a chrześcijanie "z wielką gorliwością zaczęli żyć nowym życiem." Dodała jeszcze: "Chwalimy za wszystko Pana... Widzieliśmy tak wiele, że jesteśmy jeszcze bardziej głodni, by widzieć ciągle więcej."
Źródło: Wesley Duewel, Ogień przebudzenia, Wydawnictwo Pielgrzym, Choszczno 2003, str 183.
Oby Bóg dał nam tęsknotę za Jego obecnością i włożył w nasze serca nieustające wołanie o Jego nawiedzenie. "Albowiem kraj napełni się znajomością chwały Pana, jaka wody napełniają morze." [Habakuka 2:14]
wtorek, 22 lutego 2011
Duch Pięćdziesiątnicy
Johann Christoph Blumhardt (16.07.1805 – 25.02.1880)
"Chrześcijaństwu, niestety, brak jest owego szczególnego Ducha Pięćdziesiątnicy pierwszego Kościoła i że bez niego nie będzie można zbudować nic trwałego. To przekonanie prowadziło mnie do usilnych próśb o nowe wylanie Ducha Świętego, tym bardziej, że jest wystarczająco wiele znaków, iż bardzo blisko jest czas, który Pismo Święte nazywa »ostatecznym«. Im wyraźniej niż wcześniej widzę teraz zepsucie i kalectwo chrześcijaństwa, tym bardziej nieodparty odczuwam nacisk, aby prosić o jego odnowę, która może nastąpić tylko poprzez szczególne poruszenie Ducha Świętego, przychodzące z góry… Staranne rozważenie tekstów w Joela 3 i Objawieniu 14 prowadzi mnie do nieodpartego wniosku, że przepowiedziane czasy antychrysta poprzedzać będzie ogólne poruszenie i podążanie w kierunku dobra. Moje serce ściska się, kiedy przyglądam się światu, ale rozszerza się, kiedy patrzę wzwyż i badam obietnice. Ach! Oby już wkrótce nastał na ziemi kres okropności i narzekania!"
Powyższy tekst pochodzi z artykułu pt. „Jezus zwyciężył!” — Życiorys J. Ch. Blumhardt'a, którego całość można przeczytać TUTAJ
"Chrześcijaństwu, niestety, brak jest owego szczególnego Ducha Pięćdziesiątnicy pierwszego Kościoła i że bez niego nie będzie można zbudować nic trwałego. To przekonanie prowadziło mnie do usilnych próśb o nowe wylanie Ducha Świętego, tym bardziej, że jest wystarczająco wiele znaków, iż bardzo blisko jest czas, który Pismo Święte nazywa »ostatecznym«. Im wyraźniej niż wcześniej widzę teraz zepsucie i kalectwo chrześcijaństwa, tym bardziej nieodparty odczuwam nacisk, aby prosić o jego odnowę, która może nastąpić tylko poprzez szczególne poruszenie Ducha Świętego, przychodzące z góry… Staranne rozważenie tekstów w Joela 3 i Objawieniu 14 prowadzi mnie do nieodpartego wniosku, że przepowiedziane czasy antychrysta poprzedzać będzie ogólne poruszenie i podążanie w kierunku dobra. Moje serce ściska się, kiedy przyglądam się światu, ale rozszerza się, kiedy patrzę wzwyż i badam obietnice. Ach! Oby już wkrótce nastał na ziemi kres okropności i narzekania!"
Powyższy tekst pochodzi z artykułu pt. „Jezus zwyciężył!” — Życiorys J. Ch. Blumhardt'a, którego całość można przeczytać TUTAJ
sobota, 19 lutego 2011
Jeszcze o modlitwie
"nie macie, bo nie prosicie..." [Jakuba 4:2]
"Byłem w wielkim starym kościele w Nowej Anglii, gdzie Jonathan Edwards wygłosił swoje wielkie kazanie: 'Grzesznicy w rękach rozgniewanego Boga'. Swoje notatki trzymał tak blisko twarzy, że nie widzieli jego oblicza. Ale kiedy zwiastował, ludzie w zatłoczonym kościele byli do głębi poruszeni. Pewien mężczyzna wyskoczył na równe nogi, pobiegł do przodu i wołał: 'Bracie Edwards, zmiłuj się nade mną!' Inni trzymali się o oparcie ławek, żeby się nie zsunąć na wieczne potępienie. Widziałem stare filary, które obejmowali, kiedy myśleli, że nadszedł dla nich dzień sądu. Moc tego kazania ma trochę historii. Edwards przez trzy dni nic nie jadł, przez trzy noce nie zmrużył oka i ciągle powtarzał Bogu: 'Daj mi Nową Anglię! Daj mi Nową Anglię!' Kiedy powstał z kolan i poszedł prosto za kazalnicę, to mówią, że wyglądał jakby patrzył prosto w oblicze Boże. Mówią, że przekonanie o grzechu ogarnęło obecnych jeszcze zanim otworzył usta."
J. Wilbur Chapman
Źródło: Edwin i Lillian Harvey, Klęcząc zwyciężamy, tom 1 (stara zapomniana książka)
"Byłem w wielkim starym kościele w Nowej Anglii, gdzie Jonathan Edwards wygłosił swoje wielkie kazanie: 'Grzesznicy w rękach rozgniewanego Boga'. Swoje notatki trzymał tak blisko twarzy, że nie widzieli jego oblicza. Ale kiedy zwiastował, ludzie w zatłoczonym kościele byli do głębi poruszeni. Pewien mężczyzna wyskoczył na równe nogi, pobiegł do przodu i wołał: 'Bracie Edwards, zmiłuj się nade mną!' Inni trzymali się o oparcie ławek, żeby się nie zsunąć na wieczne potępienie. Widziałem stare filary, które obejmowali, kiedy myśleli, że nadszedł dla nich dzień sądu. Moc tego kazania ma trochę historii. Edwards przez trzy dni nic nie jadł, przez trzy noce nie zmrużył oka i ciągle powtarzał Bogu: 'Daj mi Nową Anglię! Daj mi Nową Anglię!' Kiedy powstał z kolan i poszedł prosto za kazalnicę, to mówią, że wyglądał jakby patrzył prosto w oblicze Boże. Mówią, że przekonanie o grzechu ogarnęło obecnych jeszcze zanim otworzył usta."
J. Wilbur Chapman
Źródło: Edwin i Lillian Harvey, Klęcząc zwyciężamy, tom 1 (stara zapomniana książka)
piątek, 18 lutego 2011
O modlitwie
John Hyde (1865 - 1912) - Apostoł Modlitwy
Sposób, w jaki John Hyde się modlił został opisany przez jednego ze świadków: "Twarzą do ziemi leży modlący się Hyde. Była to jego ulubiona pozycja modlitewna. Posłuchajcie! Modli się, zanosi prośbę a potem czeka przez chwilę, aby ją następnie powtórzyć, i znów czeka. I tak wielokrotnie aż poczuliśmy, że błaganie przeniknęło każdą cząsteczkę naszej istoty i otrzymaliśmy pewność, że Bóg wysłuchał modlitwy i odpowie na nią bez wątpienia. Dobrze pamiętam, jak modlił się o to, aby nasze usta otworzyły się szeroko i żeby Pan mógł je napełnić [Psalm 81:11]. Myślę, że powtarzał słowo 'szeroko' dziesiątki razy z długimi przerwami. 'Szeroko, Panie, szeroko, otwórz szeroko, szeroko'. Jakież to było wrażenie, słyszeć go, jak zwraca się do Boga: "Ojcze, Ojcze!"
Pewna kobieta pracująca jako misjonarka w Indiach pisała: "Pamiętam, że podczas jednej z konferencji w Jubbleport, w czasie popołudniowego spotkania modlitewnego klęczałam obok niego. Nigdy nie zapomnę, jak drżał od uczuć, których nie potrafię opisać i jak wołał w modlitwie: "Jezu-Jezu-Jezu!" Wydawało się, jak gdybym przeżyła chrzest miłości i mocy, a moja dusza ukorzyła się w prochu przed Bogiem".
Źródło: Francis McGraw, John Hyde. Apostoł modlitwy, Teofilos 1995.
Panie, naucz mnie modlić się!
Sposób, w jaki John Hyde się modlił został opisany przez jednego ze świadków: "Twarzą do ziemi leży modlący się Hyde. Była to jego ulubiona pozycja modlitewna. Posłuchajcie! Modli się, zanosi prośbę a potem czeka przez chwilę, aby ją następnie powtórzyć, i znów czeka. I tak wielokrotnie aż poczuliśmy, że błaganie przeniknęło każdą cząsteczkę naszej istoty i otrzymaliśmy pewność, że Bóg wysłuchał modlitwy i odpowie na nią bez wątpienia. Dobrze pamiętam, jak modlił się o to, aby nasze usta otworzyły się szeroko i żeby Pan mógł je napełnić [Psalm 81:11]. Myślę, że powtarzał słowo 'szeroko' dziesiątki razy z długimi przerwami. 'Szeroko, Panie, szeroko, otwórz szeroko, szeroko'. Jakież to było wrażenie, słyszeć go, jak zwraca się do Boga: "Ojcze, Ojcze!"
Pewna kobieta pracująca jako misjonarka w Indiach pisała: "Pamiętam, że podczas jednej z konferencji w Jubbleport, w czasie popołudniowego spotkania modlitewnego klęczałam obok niego. Nigdy nie zapomnę, jak drżał od uczuć, których nie potrafię opisać i jak wołał w modlitwie: "Jezu-Jezu-Jezu!" Wydawało się, jak gdybym przeżyła chrzest miłości i mocy, a moja dusza ukorzyła się w prochu przed Bogiem".
Źródło: Francis McGraw, John Hyde. Apostoł modlitwy, Teofilos 1995.
Panie, naucz mnie modlić się!
czwartek, 17 lutego 2011
O Izaaku, studniach i modlitwie
Bóg objawił się Mojżeszowi jako Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba: Wyjścia 3:6. Tym samym podkreślona została szczególna rola tych trzech mężów w historii zbawienia (por. Mateusza 22:32, Marka 12:26, Łukasza 20:37).
O ile Abraham i Jakub są wyraźnie wyeksponowani na kartach Biblii, o tyle postać Izaaka pozostaje jakby w cieniu... Czy warto nauczyć się czegoś od Izaaka?
Izaak jako jedyny syn Abrahama z Sary, odziedziczył wszystko od ojca: Rodzaju 24:36, Rodzaju 25:5. Cała majętność Izaaka była mu dana od ojca. Całe dziedzictwo po Abrahamie spoczęło w rękach Izaaka.
Abraham był człowiekiem powołanym przez Boga do Kanaanu. To była jego ziemia: Rodzaju 12:1-8, Rodzaju 13:14-17. Abraham był tym, który sięgał po bogactwo Kanaanu – kopał studnie. Sprawiał, że życie pojawiało się w ziemi, którą otrzymał od Pana Boga. Woda stanowiła szczególną wartość w ziemi kananejskiej. Studnie były często miejscem walki i sporów: Rodzaju 21:25, Rodzaju 26:15.
Historia Izaaka, to historia odkopywania (oczyszczania studzien) w ziemi dziedzictwa: Rodzaju 26:18-22. Jego celem było ocalenie dziedzictwa przekazanego od ojca.
„I zaczął oczyszczać studnie, które były niegdyś wykopane za życia Abrahama, jego ojca, a które Filistyni po śmierci Abrahama zasypali, i przywrócił im takie nazwy, jakie niegdyś ponadawał jego ojciec. A gdy słudzy Izaaka, kopiąc w owej dolinie studnię, natrafili na bijące źródło, pasterze z Geraru wszczęli sprzeczkę z pasterzami Izaaka i mówili: «To dla nas ta woda!» - Studnię tę nazwał on Esek, bo swarzyli się z nim o nią. Potem wykopali inną studnię, i znów powstał o nią spór; toteż dał jej nazwę Sitna. Izaak przeniósł się więc na inne miejsce i wykopał jeszcze inną studnię. O tę studnię już nie było sporów. Izaak dał jej nazwę Rechobot, mówiąc: «Teraz dał nam Pan swobodną przestrzeń, abyśmy się rozmnażali w tym kraju».”
Powołaniem Izaaka było odzyskiwanie utraconych bogactw w ziemi dziedzictwa.
Tak jak było za życia Izaaka, tak i dziś jest podobnie w historii Kościoła. Wiele studzien – skarbów Pana, to studnie zasypane przez wroga.
Potrzebujemy podjąć trud odkopania i oczyszczenia tego, co zniszczył wróg. Studnia ponownie musi wydać życie – wodę.
Pokolenia chrześcijan przed nami zostawili nam przebogatą spuściznę wiary. Możemy uczyć się od takich ludzi, którzy swoim życiem potwierdzili prawdziwość tego, co głosili.
Wydaje się, że jedną z takich zasypanych studni w dzisiejszym pokoleniu wierzących jest służba modlitwy. Dziś działamy, organizujemy, planujemy… ale ołtarz modlitwy wydaje się zapomniany. Zawstydzające jest dla mnie, kiedy czytam o ludziach modlitwy, takich jak: John Wesley, William Bramwell, E. M. Bounds, Robert Murray Mc Cheyne, John Hyde, Rees Howells i innych.
Panie, naucz mnie modlić się.
Boża budowla
„I wy sami, jak żywe kamienie, jesteście budowani w duchowy dom, stanowicie święte kapłaństwo, aby składać duchowe ofiary, przyjemne Bogu przez Jezusa Chrystusa.” [1 Piotra 2:5]
Jesteśmy Bożą budowlą i aby nasz duchowy dom był trwały potrzebujemy odpowiedniego fundamentu.
Jako dzieci Boże nie mamy żadnych wątpliwości, jedynym fundamentem jest Pan Jezus Chrystus: [Efezjan 2:21-22, 1Koryntian 3:11]. Żaden inny fundament nie kwalifikuje się, aby budowla na nim wznoszona nosiła miano Bożej.
Jakość budowli zależy od naszego zakotwiczenia się w fundamencie. Jako Kościół potrzebujemy wzrastać we wszystkim w Tego, który jest Głową – w Chrystusa: [Efezjan 4:15]. Budowanie oznacza przede wszystkim wzrastanie w Nim, zakorzenianie się w Nim, trwanie w Nim, chodzenie w Nim... : [Kolosan 2:6-15, Kolosan 3:1-4, Efezjan 1:3-14]. Nauka Słowa Bożego jest jasna – wszystko jest w Nim. Poza Chrystusem jest tylko chaos, cielesne ambicje, ludzkie przepisy... Paweł upominał Galatów: „pozbawiliście się Chrystusa...”: [Galatów 5:4]. Nowe życie od Boga pozostaje w nas zachowane tylko w społeczności z Jezusem: [1Koryntian 5:17].
Dążenie, które powinno rozpalać nas, to przede wszystkim: „znaleźć się w Nim...”: [Filipian 3:9].
Trwajmy w Chrystusie!
poniedziałek, 14 lutego 2011
Niebiańska droga
Jonathan Edwards (1703 – 1758), Chrześcijański pielgrzym (fragment)
Powinniśmy szukać nieba podróżując drogą, która tam prowadzi. Jest to droga świętości. Powinniśmy pragnąć podróżować tą drogą i żadną inną. Powinniśmy rozstać się ze wszystkimi cielesnymi żądzami, które jak ciężarki będą chciały nas zatrzymać. „Złożywszy z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla, biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami” [Hebrajczyków 12:1]. Jakkolwiek przyjemna może być satysfakcja z jakiejś przyjemności, musimy odłożyć ją na bok, jeżeli stanowi przeszkodę na drodze do nieba.
Powinniśmy podróżować na drodze posłuszeństwa wszystkim Bożym przykazaniom, tym trudnym tak samo jak łatwym - zapierając się wszystkich grzesznych upodobań i zainteresowań. Droga do nieba prowadzi w górę; musimy być zadowoleni z tego, że idziemy w górę, chociaż może być to trudne, męczące i przeciwne naturalnym skłonnościom naszego ciała. Powinniśmy iść za Chrystusem; ścieżka, którą On kroczył. była właściwą drogą do nieba. Powinniśmy podnieść swój krzyż i iść za Nim w cichości i uniżeniu serca, posłuszeństwie i dobroczynności, gorliwości w czynieniu dobra i cierpliwości w doświadczeniach. Droga do nieba to niebiańskie życie, naśladowanie tych, którzy są w niebie w ich świętych poczynaniach - miłując, uwielbiając, służąc i chwaląc Boga i Baranka. Nawet gdybyśmy mogli pójść do nieba zaspokoiwszy swoje pożądliwości, powinniśmy wybrać raczej drogę świętości i upodobniania się do duchowych zasad samozaparcia ewangelii.
Wzrost
Bożą, głęboką troską jest jakość i charakter naszego życia. Piotr w swoim drugim liście pisze o procesie rozwoju charakteru w życiu chrześcijan. [2 Ptr 1:1-11]
Dla tych, którzy podejmują trud by wzrastać w Chrystusie i dążą by przejawiać prawość, cierpliwość, pobożność, miłość braterską... jest obietnica:
„Jeśli posiądziecie te przymioty i będziecie przyczyniać się do ich wzrostu, nie pozostaniecie bezowocni...” [wg Biblii Warszawko-Praskiej]
„jeśli tak będziecie postępować, nigdy nie upadniecie”
Bóg powołuje nas nie tylko do tego, byśmy posiedli pewne cechy charakteru, ale Jego pragnieniem jest nieustanny rozwój w tych dziedzinach. Bożym zamysłem dla nas jest rozwój w wierze, cnocie, poznaniu, opanowaniu, cierpliwości, pobożności, przyjaźni i miłości. Proces rozwoju naszego charakteru wymaga pilności i pracowitości...
Pan Bóg rozpoczął w nas swoje dzieło: [Filipian 1:6]. Naszą odpowiedzialnością jest współdziałanie z Nim w tym dziele. Musimy dawać miejsce Duchowi Świętemu, który chce zaszczepiać w nas życie Jezusa.
niedziela, 13 lutego 2011
Bohaterowie wiary
Duch Święty używa różnych środowisk, by kształtować nas i prowadzić do pełnego oddania Chrystusowi. Zostaliśmy powołani by wydawać woń miłą Bogu w miejscu obfitości, jak również w miejscu próby i doświadczeń.
Paweł Apostoł powiedział: „Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku.” (Filipian 4:12 BT)
W liście do Hebrajczyków (11 rozdział) czytamy o bohaterach wiary. Nie wszyscy żyli w "obfitości" i w "chwale", czasami znosili prześladowania i próby.
Niech Pan sprawi, aby niezależnie od okoliczności, nasze życie wydawało woń – miłą woń dla Niego!
Bohaterowie wiary:
Zwalczyli królestwa
Dostępowali obietnic
Zamykali paszcze lwów
Uchodzili ostrza mieczy
Odnosili zwycięstwa
Nabierali mocy i namaszczenia
Widzieli wskrzeszenia z martwych
Doświadczali prób
Doświadczali pośmiewisk
Doświadczali biczowania
W więzieniu
Byli kamienowani
Przecinani piłą
Kuszeni
Byli w niedostatku
W niewygodach
Tułali się po pustyniach
Paweł Apostoł powiedział: „Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku.” (Filipian 4:12 BT)
W liście do Hebrajczyków (11 rozdział) czytamy o bohaterach wiary. Nie wszyscy żyli w "obfitości" i w "chwale", czasami znosili prześladowania i próby.
Niech Pan sprawi, aby niezależnie od okoliczności, nasze życie wydawało woń – miłą woń dla Niego!
Bohaterowie wiary:
Zwalczyli królestwa
Dostępowali obietnic
Zamykali paszcze lwów
Uchodzili ostrza mieczy
Odnosili zwycięstwa
Nabierali mocy i namaszczenia
Widzieli wskrzeszenia z martwych
Doświadczali prób
Doświadczali pośmiewisk
Doświadczali biczowania
W więzieniu
Byli kamienowani
Przecinani piłą
Kuszeni
Byli w niedostatku
W niewygodach
Tułali się po pustyniach
„Niebiosa są niebiosami Pana, lecz Ziemię przydzielił synom ludzkim”
Psalm 115, 16
Był sobie sługa Boży, który chciał mieć wspaniały ogród warzywny. Jako że nie był bogaty, zakupił niezbyt ciekawy kawałek ziemi i zaczął pracować. Nie było to łatwe, gdyż zakupiona przez niego ziemia był pełna chwastów, skał i śmieci. Człowiek ten poświęcał każdy poniedziałkowy wieczór na porządkowanie ogródka i po wielu godzinach ciężkiej pracy wszystko było gotowe pod zasiewy. Dwa miesiące później odwiedził go członek jego kościoła. Widząc bogactwo i piękno ogrodu zauważył, "duchowym tonem": "Czyż Bóg nie jest niesamowitym Stwórcą? Spójrz na Jego piękno." Sługa Boży spojrzał na niego i rzekł: "Powinieneś był zobaczyć ten ogródek, kiedy Bóg sam się o niego troszczył".
Wymówka
Następnym razem, kiedy pomyślisz, że posiadasz powód/ wymówkę, dlaczego Bóg nie może cię użyć, przypomnij sobie następujących ludzi:
„Noe był pijany,
Abraham był zbyt stary,
Jakub był kłamcą,
Lea była brzydka,
Józef był obrażony i zraniony,
Mojżesz był mordercą (podobnie Dawid i Paweł),
Debora była kobietą – sędzią,
Gedeon był przestraszony,
Samson miał długie włosy,
Rahab była prostytutką,
Jeremiasz i Tymoteusz byli zbyt młodzi,
Dawid fałszywie okazywał gniew, miał romans i uciekał przed swoim własnym synem,
Eliasz miał myśli samobójcze,
Izajasz głosił nago,
Jonasz uciekał przed Bogiem,
Noemi była wdową,
Hiob stracił wszystko,
Jan Chrzciciel jadł szarańczę,
Piotr był w „gorącej wodzie kąpany”,
Uczniowie zasypiali podczas modlitwy,
Marta martwiła się o wszystko,
Maria była zbyt leniwa,
Maria Magdalena była zdemonizowana,
Chłopiec z rybą i pięcioma chlebami był nieznany nikomu (i nadal jest),
Kobieta – Samarytanka sypiała z wieloma mężczyznami,
Zacheusz był zbyt mały,
Piotr był zbyt impulsywny,
Marek wycofał się [z podróży misyjnej],
Tymoteusz miał dolegliwości żołądkowe,
A Łazarz był martwy”
Źródło: Friday Fax, Peter Reid (tłumaczenie własne)
„Noe był pijany,
Abraham był zbyt stary,
Jakub był kłamcą,
Lea była brzydka,
Józef był obrażony i zraniony,
Mojżesz był mordercą (podobnie Dawid i Paweł),
Debora była kobietą – sędzią,
Gedeon był przestraszony,
Samson miał długie włosy,
Rahab była prostytutką,
Jeremiasz i Tymoteusz byli zbyt młodzi,
Dawid fałszywie okazywał gniew, miał romans i uciekał przed swoim własnym synem,
Eliasz miał myśli samobójcze,
Izajasz głosił nago,
Jonasz uciekał przed Bogiem,
Noemi była wdową,
Hiob stracił wszystko,
Jan Chrzciciel jadł szarańczę,
Piotr był w „gorącej wodzie kąpany”,
Uczniowie zasypiali podczas modlitwy,
Marta martwiła się o wszystko,
Maria była zbyt leniwa,
Maria Magdalena była zdemonizowana,
Chłopiec z rybą i pięcioma chlebami był nieznany nikomu (i nadal jest),
Kobieta – Samarytanka sypiała z wieloma mężczyznami,
Zacheusz był zbyt mały,
Piotr był zbyt impulsywny,
Marek wycofał się [z podróży misyjnej],
Tymoteusz miał dolegliwości żołądkowe,
A Łazarz był martwy”
Źródło: Friday Fax, Peter Reid (tłumaczenie własne)
poniedziałek, 7 lutego 2011
Prawdziwa radość
"...pewnego dnia Franciszek (z Asyżu) zawołał brata Leona i powiedział: 'Bracie Leonie, pisz'. Ten odpowiedział: 'Jestem gotów'. 'Pisz - rzecze - czym jest prawdziwa radość.
Przybywa posłaniec i mówi, że wszyscy profesorowie z Paryża wstąpili do zakonu; napisz, to nie jest prawdziwa radość, że tak samo postąpili wszyscy prałaci z tamtej strony Alp, arcybiskupi i biskupi, również król Francji i Anglii; napisz, to nie jest prawdziwa radość. Tak samo, że moi bracia poszli do niewiernych i nawrócili wszystkich do wiary; że mam od Boga tak wielką łaskę, że uzdrawiam chorych i czynię wiele cudów; mówię ci, że w tym wszystkim nie kryje się prawdziwa radość. Lecz co to jest prawdziwa radość? Wracam z Perugii i późną nocą przychodzę tu, jest zima i słota, i tak mi zimno, że u dołu tuniki zwisają zamarznięte sople i ranią wciąż nogi, i krew płynie z tych ran. I cały zabłocony, zziębnięty i zlodowaciały przychodzę do bramy; i gdy długo pukałem i wołałem, przyszedł brat i pyta: 'Kto jest?' Odpowiadam: 'Brat Franciszek". A ten mówi: 'Wynoś się, to nie jest stosowna pora do chodzenia; nie wejdziesz'. A gdy ja znowu nalegam, odpowiada: 'Wynoś się, ty jesteś człowiek prosty i niewykształcony. Jesteś teraz zupełnie zbyteczny. Jest nas tu tylu i takich, że nie potrzebujemy ciebie'. A ja znowu staję przy bramie i mówię: 'Na miłość Bożą przyjmijcie mnie na tę noc'. A on odpowiada: 'Nic z tego. Idź tam, gdzie są krzyżowcy i proś'. Powiadam ci: JEŚLI ZACHOWAM CIERPLIWOŚĆ I NIE ROZGNIEWAM SIĘ, NA TYM POLEGA PRAWDZIWA RADOŚĆ I PRAWDZIWA CNOTA, I ZBAWIENIE DUSZY."
Źródło: Pisma św. Franciszka z Asyżu.
"Często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od bandytów, w niebezpieczeństwach od własnego narodu, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustyni, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach wśród fałszywych braci;
W trudzie i znoju, często w czuwaniu, w głodzie i pragnieniu, często w postach, w zimnie i nagości..."
2 List do Koryntian 12: 26-27
"Umiem uniżać się, umiem też obfitować. Wszędzie i we wszystkim jestem wyćwiczony: umiem być syty i cierpieć głód, obfitować i znosić niedostatek.
Wszystko mogę w Chrystusie, który mnie umacnia."
List do Filipian 4:12-13
Niech nasze źródło radości tryska w Chrystusie niezależnie od okoliczności.
Przybywa posłaniec i mówi, że wszyscy profesorowie z Paryża wstąpili do zakonu; napisz, to nie jest prawdziwa radość, że tak samo postąpili wszyscy prałaci z tamtej strony Alp, arcybiskupi i biskupi, również król Francji i Anglii; napisz, to nie jest prawdziwa radość. Tak samo, że moi bracia poszli do niewiernych i nawrócili wszystkich do wiary; że mam od Boga tak wielką łaskę, że uzdrawiam chorych i czynię wiele cudów; mówię ci, że w tym wszystkim nie kryje się prawdziwa radość. Lecz co to jest prawdziwa radość? Wracam z Perugii i późną nocą przychodzę tu, jest zima i słota, i tak mi zimno, że u dołu tuniki zwisają zamarznięte sople i ranią wciąż nogi, i krew płynie z tych ran. I cały zabłocony, zziębnięty i zlodowaciały przychodzę do bramy; i gdy długo pukałem i wołałem, przyszedł brat i pyta: 'Kto jest?' Odpowiadam: 'Brat Franciszek". A ten mówi: 'Wynoś się, to nie jest stosowna pora do chodzenia; nie wejdziesz'. A gdy ja znowu nalegam, odpowiada: 'Wynoś się, ty jesteś człowiek prosty i niewykształcony. Jesteś teraz zupełnie zbyteczny. Jest nas tu tylu i takich, że nie potrzebujemy ciebie'. A ja znowu staję przy bramie i mówię: 'Na miłość Bożą przyjmijcie mnie na tę noc'. A on odpowiada: 'Nic z tego. Idź tam, gdzie są krzyżowcy i proś'. Powiadam ci: JEŚLI ZACHOWAM CIERPLIWOŚĆ I NIE ROZGNIEWAM SIĘ, NA TYM POLEGA PRAWDZIWA RADOŚĆ I PRAWDZIWA CNOTA, I ZBAWIENIE DUSZY."
Źródło: Pisma św. Franciszka z Asyżu.
"Często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od bandytów, w niebezpieczeństwach od własnego narodu, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustyni, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach wśród fałszywych braci;
W trudzie i znoju, często w czuwaniu, w głodzie i pragnieniu, często w postach, w zimnie i nagości..."
2 List do Koryntian 12: 26-27
"Umiem uniżać się, umiem też obfitować. Wszędzie i we wszystkim jestem wyćwiczony: umiem być syty i cierpieć głód, obfitować i znosić niedostatek.
Wszystko mogę w Chrystusie, który mnie umacnia."
List do Filipian 4:12-13
Niech nasze źródło radości tryska w Chrystusie niezależnie od okoliczności.
niedziela, 6 lutego 2011
Jeśli
Postać Eliasza przemawia do mnie bardziej niż jakiegokolwiek innego z proroków Biblii. Eliasz przede wszystkim był człowiekiem modlitwy.
Nowy Testament uczy nas o Eliaszu: "Wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego. Eliasz był człowiekiem podlegającym tym samym doznaniom co my i modlił się gorliwie, żeby nie padał deszcz, i nie spadł deszcz na ziemię przez trzy lata i sześć miesięcy.
Potem znowu się modlił i niebo spuściło deszcz, i ziemia wydała swój plon."
Oby Bóg dał nam oglądać owoce naszych modlitw. Trwajmy w wierze i oczekujmy.
Jeśli
nie potrafię usłyszeć "szumu ulewnego deszczu"
na długo zanim deszcz spadnie;
jeśli - wszedłszy na sam szczyt ducha,
tak blisko Boga, jak to tylko możliwe -
nie mam dość wiary, aby oczekiwać tam
z twarzą między kolanami,
choćby sześciokrotnie czy sześćdziesięciokrotnie
mówiono mi, że "nie ma nic",
aż w końcu, że "oto maleńka chmurka wznosi się znad morza",
jeśli tego nie potrafię,
to nie poznałem nic z miłości Golgoty.
Amy Carmichael , misjonarka w Indiach, 1867-1951 (Jeśli, Teofilos, Bielsko Biała 1995)
"Potem Eliasz powiedział Achabowi: Idź! Jedz i pij, bo słyszę odgłos deszczu. Achab zatem poszedł jeść i pić, a Eliasz wszedł na szczyt Karmelu i pochyliwszy się ku ziemi, wtulił twarz między swoje kolana. Potem powiedział słudze: Podejdź no, spójrz w stronę morza! On poszedł, spojrzał i wnet powiedział: Nie ma nic!. Na to mu odrzekł: Wracaj siedem razy! Za siódmym razem [sługa] powiedział: Oto obłok mały, jak dłoń człowieka, podnosi się z morza! Wtedy mu rozkazał: Idź, powiedz Achabowi: "Zaprzęgaj i odjeżdżaj, aby cię deszcz nie zaskoczył". Niebawem chmury oraz wiatr zaciemniły niebo i spadła ulewa..."
1 Krl 18:41-45 (Biblia Tysiąclecia)
Nowy Testament uczy nas o Eliaszu: "Wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego. Eliasz był człowiekiem podlegającym tym samym doznaniom co my i modlił się gorliwie, żeby nie padał deszcz, i nie spadł deszcz na ziemię przez trzy lata i sześć miesięcy.
Potem znowu się modlił i niebo spuściło deszcz, i ziemia wydała swój plon."
Oby Bóg dał nam oglądać owoce naszych modlitw. Trwajmy w wierze i oczekujmy.
Jeśli
nie potrafię usłyszeć "szumu ulewnego deszczu"
na długo zanim deszcz spadnie;
jeśli - wszedłszy na sam szczyt ducha,
tak blisko Boga, jak to tylko możliwe -
nie mam dość wiary, aby oczekiwać tam
z twarzą między kolanami,
choćby sześciokrotnie czy sześćdziesięciokrotnie
mówiono mi, że "nie ma nic",
aż w końcu, że "oto maleńka chmurka wznosi się znad morza",
jeśli tego nie potrafię,
to nie poznałem nic z miłości Golgoty.
Amy Carmichael , misjonarka w Indiach, 1867-1951 (Jeśli, Teofilos, Bielsko Biała 1995)
"Potem Eliasz powiedział Achabowi: Idź! Jedz i pij, bo słyszę odgłos deszczu. Achab zatem poszedł jeść i pić, a Eliasz wszedł na szczyt Karmelu i pochyliwszy się ku ziemi, wtulił twarz między swoje kolana. Potem powiedział słudze: Podejdź no, spójrz w stronę morza! On poszedł, spojrzał i wnet powiedział: Nie ma nic!. Na to mu odrzekł: Wracaj siedem razy! Za siódmym razem [sługa] powiedział: Oto obłok mały, jak dłoń człowieka, podnosi się z morza! Wtedy mu rozkazał: Idź, powiedz Achabowi: "Zaprzęgaj i odjeżdżaj, aby cię deszcz nie zaskoczył". Niebawem chmury oraz wiatr zaciemniły niebo i spadła ulewa..."
1 Krl 18:41-45 (Biblia Tysiąclecia)
piątek, 4 lutego 2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)