sobota, 14 marca 2020

MYŚLI NA TEN CZAS

Chciałbym podzielić się czymś osobistym. Nie roszczę sobie prawa, by mój głos był usłyszany i zauważony pośród szerokiej rzeszy osób. Mam świadomość tego kim jestem – zwykłym człowiekiem, żyjącym w realiach małej miejscowości i próbującym, pośród wielu różnych problemów, układać swoje życie z Bogiem, jako ewangelicznie wierzący chrześcijanin. Ale jest coś, co noszę w sercu w kontekście ostatnich wydarzeń. 

Mam takie przekonanie, że czas w którym teraz się znaleźliśmy – mam na myśli Kościół, ten rozumiany nie instytucjonalnie, ale jako wspólnota naśladowców/ uczniów Chrystusa – to ważny moment w historii naszego funkcjonowania w polskim społeczeństwie. Zdaje się oczywistym, że wśród chrześcijan intensyfikuje się aktywność modlitewna – do tego też jesteśmy wzywani i zachęcani głosami liderów ewangelikalnych wspólnot. I sądzę, że częścią tego wołania jest, by Bóg zajął właściwe – pierwsze – miejsce w naszym życiu, strącając z piedestału wszelkie bożki, które sobie uczyniliśmy. Mam śmiałość o tym pisać, bo sam nie jestem wolny od tego problemu. Bożki dostrzegam w swoim własnym życiu. A zatem w moim sercu rozbrzmiewa pragnienie, by Bóg – Ten, który jest źródłem naszej wiary i nadziei – rozprawił się z bożkiem materializmu, samozadowolenia, chciwości czy współzawodnictwa (konkurowania ze sobą). Osobiście, w ciągu ostatnich dni, przeżywam coś bardzo podobnego do czasu z kwietnia 2010 roku. Tamte, trudne dla naszego społeczeństwa chwile, były też naznaczone wołaniem do Boga i „stawaniem razem” w modlitwie o Polskę i Kościół.

Jestem wdzięczny Bogu za mądrość przywódców – liderów – ewangelikalnych wspólnot, którzy dzielą się słowami nadziei i są, przynajmniej dla mnie, głosem rozsądku i biblijnego patrzenia na teraźniejszość. Wysłuchałem lub wyczytałem wypowiedzi kilku z nich – tych, stojących na czele największych ewangelikalnych Kościołów w Polsce. I zachęcam innych do wsłuchania się w ten duszpasterski głos płynący z polskiego Kościoła. Jestem wdzięczny za prewencyjne działania polskiego rządu i działanie służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo Polaków. Tę listę wdzięczności mógłbym jeszcze kontynuować.

Lecz nade wszystko, obok tej wdzięczności, rodzi się we mnie wołanie, które można wyrazić słowami starej – śpiewanej w latach 90. XX wieku – pieśni: „Złam, Panie, władzę bożków , przyjdź i rządź jako Król. Zerwij z nas łańcuchy, przyjdź i rządź jako Król. Tyś Bogiem jedynym jest i nie ma innego Mistrza, jak Ty”.

Być może ten czas, w jakim się znaleźliśmy, będzie ważnym krokiem na drodze do duchowego przełomu, którego wyczekujemy? Przełomu związanego z Bożym przebudzeniem. Przełomu rozumianego jako czas manifestacji Jego obecności, której skutkiem będzie pochwycenie wielu serc Polaków do miejsca bliskości z Bogiem. Tego szczególnego przełomu, naznaczonego prawdziwym nawróceniem skutkującym odwróceniem się od grzechu i zwróceniem się ku Chrystusowi, w moim przekonaniu, rozpaczliwie potrzebujemy. W czasie duchowego przebudzenia, jakie wydarzyło się w stanach Kentucky i Tennessee (USA) na przełomie XVIII i XIX wieku, można było doświadczyć takiej rzeczywistości: „Manifestowała się potężna Boża moc i miłosierdzie Boże. Ludzie padali pod wpływem Słowa, jak zboże pod wpływem wiatru w czasie burzy, i wielu podnosiło się z ziemi z boską chwałą lśniącą na ich obliczach i oddawało chwałę Bogu z taką siłą, że serca grzeszników drżały…”. A zatem niech bożki zostaną strącone i niech objawia się Boża chwała!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz