Można pisać biografie wielu ludzi i wykazać się znajomością szczegółów z ich życia. Można wyliczać wiele faktów i detali o tym jacy byli i czym się zajmowali, ale przecież nie świadczy to o bliskości z tymi, o których posiedliśmy tak szczegółową wiedzę.
Podobnie można wiedzieć dużo o Bogu. Jednak wiedza to nie zażyłość. A właśnie owa „zażyłość” definiowała istotę więzi jaką Abraham posiadał ze Stwórcą. W Księdze Rodzaju znajdziemy takie oto słowa Abrahama, które przytoczył jego sługa w rozmowie z Labanem – bratem Rebeki: „JHWH, z którym żyję w zażyłości…”.
Zażyłość z Bogiem? Halo! Abrahamie! Zejdź na ziemię i nie fantazjuj! Bóg jest odległym i niepojętym bytem, który pozostaje daleki dla śmiertelników. Nie mów tylko, że Bóg jest ci bliski niczym przyjaciel i najbliższa osoba! Otrząśnij się chłopie! Słyszysz jakieś głosy? Może potrzebujesz specjalistycznej opieki medycznej? Owszem, jest jakiś tam Bóg, ale przecież On pozostaje poza możliwością nawiązania z Nim relacji. Możemy sobie opowiadać o Nim różne historie i definiować Jego osobę różnymi przymiotnikami, ale zażyłość to nie jest właściwe słowo, którego powinniśmy używać.
A jednak Abraham żył w zażyłości z Bogiem, albo inaczej „chodził z Bogiem”. Ot, po prostu. Zwyczajnie. „To dokąd tym razem wybieramy się Panie Boże? Rozkoszą są dla mnie Twoje słowa i radością napełnia mnie myśl, że kolejny dzień przyjdzie mi spędzić w Twojej obecności”.
Bliskość z Bogiem to nie jest fantazja i bajkopisarstwo. Przynajmniej nie była taką dla tych, o których czytamy na kartach Biblii. Lista „chodzących z Bogiem” jest długa: Henoch, Abraham, Jakub, Mojżesz, Jozue, Samuel, Dawid, Jeremiasz, Paweł z Tarsu… Ich życie było niezwykłe za sprawą relacji i zażyłości z Bogiem.
A co z nami? Czy ten rodzaj bliskości jest dostępny w naszych czasach?
Tę szczególną bliskość ze Stwórcą zyskujemy w Chrystusie Jezusie, Synu Bożym – dzięki Jego wcieleniu, śmierci i zmartwychwstaniu. Naturalnym stanem każdego człowieka jest wrogość i oddalenie od Boga. Pisząc swój list do Efezjan, Paweł stwierdził: „Brakowało wam nadziei i bez Boga żyliście na świecie”. To smutna rzeczywistość, u której podstaw leży grzech, ludzki egoizm i bunt przeciwko Bogu. Jednak zaraz po tych słowach o „życiu bez Boga” pojawia się pełne nadziei stwierdzenie: „Lecz teraz wy, którzy byliście niegdyś daleko, w Chrystusie Jezusie staliście się bliscy dzięki Jego krwi”. Z Bożej perspektywy wszelki „mur nieprzyjaźni” został zburzony. Bliskość i zażyłość z Bogiem jest jak najbardziej realnym doświadczeniem. Co jest tego dowodem? Obecność Ducha Świętego, który jest duchem synostwa. Apostolskie wezwanie jest klarowne: „Nawróćcie się i każdy z was niech przyjmie chrzest w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów. Wtedy otrzymacie dar Ducha Świętego”. Obecność Ducha Świętego sprawia, że zażyłość z Bogiem może i powinna definiować naszą relację z Nim.
Panie, nie chcę być jedynie „wiedzącym” o Tobie, ale chcę, podobnie jak Abraham, „chodzić z Tobą” i „żyć w zażyłości”. Twoja bliskość jest tym czego pragnę. Doświadczenie Twojej obecności to najcenniejszy skarb i największa radość.
Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem, to co stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe. A wszystko to jest z Boga, który nas pojednał z sobą przez Jezusa Chrystusa i dał nam służbę pojednania. Bóg bowiem w Chrystusie, jednając świat z samym sobą, nie poczytując ludziom ich grzechów, i nam powierzył to słowo pojednania. Tak więc w miejsce Chrystusa sprawujemy poselstwo (...) W miejsce Chrystusa prosimy: Pojednajcie się z Bogiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz