To proste zdanie „wzywał imienia Pana, Boga Wiekuistego (hbr. El Olam)” przekazuje ważną treść. Abraham świadomie budował swoją relację z Bogiem. To nie tylko Pan Bóg był inicjatorem ich spotkań, choć oczywiście wiele razy to właśnie On ukazywał się Abrahamowi, aby przekazywać mu swoją wolę, objawiać swój plan i składać obietnice sięgające dalej niż tylko życie patriarchy. Abram nie pozostawał bierny w swojej więzi z Bogiem. W tekście biblijnym znajdziemy opis jak „buduje ołtarz dla JHWH i wzywa Jego imienia”.
Wygląda na to, że głód i tęsknota z Bogiem były nieodłącznym elementem życia Abrahama. Najwyraźniej spotkania, których doświadczył z Bogiem spotęgowały jego apetyt, aby poznać i zasmakować więcej z Jego obecności, łaski i przychylności. Tekst biblijny nie podaje szczegółów tego „wzywania imienia Pana, Boga Wiekuistego”. Może były to krótkie, ale płynące z głębi duszy i proste słowa: „Boże, Ty jesteś treścią mojego życia. Odkąd Ciebie poznałem, moje serce nie przestaje tęsknić za Tobą. Chcę słyszeć Twój głos jeszcze wyraźniej. Chcę widzieć Twoje działanie. Poddaję się Tobie. Czyń swoją wolę”. Może były to słowa, którymi Abraham opowiadał Bogu o swoich codziennych zmaganiach, radościach i zwycięstwach, smutkach i porażkach… Nie znamy szczegółów. Wiemy jednak, że „wzywał imienia JHWH”. Trwał w relacji z Bogiem i czynił w swoim życiu miejsce dla Jego obecności. Planował czas i miejsce, aby móc doświadczać bliskości Tego, którego głos usłyszał po raz pierwszy w Charanie: „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę…”.
Jedną z cech Bożego działania w naszym życiu jest głód Jego obecności. To pragnienie Boga sprawia, że w sposób świadomy czynimy dla Niego miejsce pośród „prozy życia”. Chwile spędzone na lekturze Jego Słowa, modlitwa i „niewymowne westchnienia”, o których pisał Paweł, są nam potrzebne, aby przyjaźń i relacja z Bogiem nie były tylko sloganem, ale rzeczywistością. Łatwo dać się unieść obowiązkom życia rodzinnego i zawodowego, łatwo też zapomnieć o „budowaniu ołtarzy” i „wzywaniu imienia JHWH”. Życie i przykład Abrahama – przyjaciela Bożego – uczy, że to na nas spoczywa odpowiedzialność, aby czynić dla Boga miejsce pośród codzienności wypełnionej pracą zawodową czy życiem rodzinnym.
Tak o swoim głodzie Boga pisał, żyjący w XVIII wieku, purytański kaznodzieja i teolog, Jonathan Edwards: „Moja dusza bardzo pożądała więcej Boga i Chrystusa, więcej świętości, co zdawało się wypełniać moje serce aż do granic wytrzymałości. Większość czasu poświęcałem na rozmyślanie nad rzeczami Bożymi, rok po roku, często spacerując samotnie w lasach i ustronnych miejscach. Rozmyślałem, modliłem się i rozmawiałem z Bogiem. W tych czasach miałem zwyczaj wyśpiewywać moje modlitwy i myśli. Prawie zawsze wybuchałem modlitwami w różnych miejscach! Modlitwa zdawała mi się czymś naturalnym – była ona jakby tlenem podtrzymującym płomień mojego serca”.
Takiego głodu Boga życzę sobie i innym. Niech Jego skutkiem będzie codzienne „wzywanie imienia Pana, Boga Wiekuistego”, tak jak miało to miejsce w życiu patriarchy Abrahama.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz