środa, 25 stycznia 2017

LEWI

„Wypatrzył celnika imieniem Lewi...” (Łk 5,27). Taką uwagę o Jezusie zanotował Ewangelista Łukasz. Czyli nie była to sytuacja typu: "Wybierz mnie! Wybierz mnie!". Celnik wykonywał swoje zwyczaje czynności. Dodatkowo były to czynności, które piętnowały Lewiego jako „wroga i społeczną hienę”. Celnicy byli urzędnikami wrogiej Izraelowi administracji. Niektórzy sugerują, że samo słowo "celnik" [hbr. mokhes] wywodzi się z rdzenia oznaczającego „ucisk” i „niesprawiedliwość”. Żydzi mieli powody, aby nienawidzić celników, którzy reprezentowali opresyjny system podatkowy narzucony przez Rzymian. Społeczna niechęć towarzyszyła celnikom.

A jednak Jezus „wypatrzył Lewiego”... I to w jakim celu! Zwrócił się do niego: „Pójdź za Mną!”. Powołał go jako ucznia, apostoła. Fuj! Celnik apostołem. Takie rzeczy się nie godzą.

Potem było jeszcze gorzej. Lewi zorganizował przyjęcie w swoim domu. Zaprosił znajomych. Bardzo ciekawe towarzystwo się zeszło: „Przy stole rozgościło się wielu celników oraz innych ludzi tego rodzaju”. „Ten rodzaj” faryzeusze nazwali grzesznikami. A Jezus tam właśni był. Jadł i pił (może wodę?) ze społecznymi wyrzutkami. Ze społecznie wykluczonymi.

Dlaczego tak zrobił? Jego odpowiedź na zarzut stawiany przez ówczesny Mu religijny świat była następująca: „Nie przyszedłem wzywać do opamiętania sprawiedliwych, lecz grzesznych”.

Tak, Jezus nie reprezentował religii rodem z faryzejskich podręczników. Był jakiś inny. On wciąż „wypatruje” i „powołuje” ludzi według swojej woli i zgodnie ze swoim upodobaniem. A ci przez Niego powołani, często nie pasują do wyborów i preferencji wyznawców „porządnej religii”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz