środa, 29 czerwca 2016

KTO PRAGNIE? CZYLI O DUCHU ŚWIĘTYM

W czasach Jezusa, zarówno Jego osoba, jak i Jego czyny i nauka budziły skrajne emocje. W siódmym rozdziale Ewangelii Jana czytamy, że "wśród tłumów szeptano na Jego temat", niektórzy okazywali niechęć "starając się Go schwytać". Jedni wierzyli, inni Go odrzucali i nienawidzili. Wobec niepospolitości Jezusa i Jego słów nie można było być obojętnym. Posłana przez faryzeuszy i arcykapłanów straż, aby Go schwytać, wróciła z takim wyznaniem: "jeszcze nigdy nikt nie przemawiał tak, jak Ten człowiek...". 

Obserwując rzeczywistość wokół nie trudno zauważyć, że dziś Jezus i Jego nauka nie budzą takich emocji, jak opisuje to autor Ewangelii. Zdaje się, przynajmniej tak to widzę z perspektywy mieszkańca małego miasta w centrum Polski, że dominującą postawą wobec osoby Jezusa jest obojętność. Jezus? Ewangelia? Wiara? Bóg? Wieczność? Zbawienie? To nie są wiodące tematy wokół których toczy się dyskusja i nie są to zagadnienia, które koncentrują uwagę tłumów. Pomijając religijny schemat niedzielnych nabożeństw i udziału w religijnych rytuałach tak dalekich od naszego codziennego życia, nie zajmujemy się sprawami, które zajmowały umysły i poruszały serca żydowskiego społeczeństwa w czasach Jezusa. Niestety...

Jednak dla tych, którzy nie pozostają obojętni wobec osoby i dzieła Jezusa, dla wszystkich głodnych i spragnionych Jego samego, jest obietnica. Tę obietnicę Jezus wykrzyczał w czasie Święta Namiotów w Jerozolimie: "Jeśli ktoś jest spragniony, niech przyjdzie do Mnie i pije. Kto wierzy we Mnie, jak głosi Pismo, z jego wnętrza popłyną rzeki wody żywej". Ewangelista odnotował, że ta obietnica "rzek wody żywej" odnosiła się do Ducha Świętego, którego mieli otrzymać co, którzy uwierzyli w Jezusa.
Nie znajduję większej radości i większej satysfakcji w życiu, niż doświadczenie realnej obecności Ducha Świętego. Jego obecność i Jego działanie pozostają wciąż przedmiotem mojej fascynacji i tęsknoty. Świadectwa Jego działania, te biblijne, jak i z historii Kościoła są dla mnie nieprzemijającym źródłem zachwytu. Któż bardziej zasługuje na uwagę niż właśnie On? Ten o którym Jezus powiedział: "Ja natomiast będę prosił Ojca i On da wam innego Opiekuna, aby był z wami na wieki - Ducha Prawdy, którego świat nie może przyjąć, bo Go nie widzi ani nie zna. Wy Go znacie, ponieważ trwa przy was i będzie w was".

A zatem kto pragnie?

środa, 22 czerwca 2016

ZMARTWYCHWSTANIE, GŁUPCZE!


Jedną z obietnic Jezusa wobec tych, którzy są Jego jest zmartwychwstanie - wzbudzenie w dniu ostatecznym (Jana 6,40).

Czasami wiara i ufność pokładana w Jezusie nie otrzymuje zbyt wielu "profitów" w tym - doczesnym życiu. W podejmowanych rozmowach i nauczaniu, które są spisane w Ewangelii Jana, Jezus wielokrotnie kontrastuje ze sobą dwie rzeczywistości i zestawia dwie odmienne perspektywy: teraźniejszą i wieczną. Naturalnym pragnieniem człowieka jest dążenie do zaspokojenia w rzeczach doczesnych: pokarm, napój, odzienie... Na gruncie posiadania tych doczesnych pragnień, Jezus próbuje swoich rozmówców ukierunkować na rzeczy wieczne.

Nasza skłonność do krótkowzroczności i skupienie jedynie na teraźniejszości wymaga zdecydowanej korekty. Życie, to teraźniejsze, z całym bagażem jego: radości i smutków, zaspokojenia i nienasycenia, obfitości i niedostatków, zwycięstw i porażek, jest przemijającym i krótkotrwałym doświadczeniem. Jezus roztacza przed słuchaczami perspektywę wieczności opartej na nadziei zmartwychwstania.

O tej nadziei pisał też dosadnie Paweł: "Jeśli Chrystus jest naszą nadzieją tylko w tym życiu, to jesteśmy ze wszystkich ludzi najbardziej godni pożałowania" (1Kor 15,19). Parafrazując słowa znanego polityka, można by rzec: "Liczy się ZMARTWYCHWSTANIE, głupcze!". Oby było to zmartwychwstanie do życia, a nie zmartwychwstanie na sąd i wieczne potępienie.

środa, 15 czerwca 2016

ROZCZAROWANIE CZY NADZIEJA?

W 5. rozdziale Ewangelii Jana jest opisana historia uzdrowienia człowieka, który od 38. lat był sparaliżowany. Jezus świadomy wieloletniego cierpienia tego człowieka zadaje mu pytanie: „Czy chcesz odzyskać zdrowie?”. Z naszego punktu widzenia to jest dziwne pytanie. Czy ktoś, kto przez kilka dekad doświadcza bólu spowodowanego długoletnią chorobą, może życzyć sobie czegoś innego niż właśnie zdrowia?

Ale jeszcze jedna rzecz jest zastanawiająca w tym fragmencie. Czytające tę perykopę zadaję sobie pytanie: „Dlaczego właśnie ten jeden człowiek spośród wielu?”. Wokoło było „liczne grono chorych, niewidomych, kulawych i z bezwładnymi rękami”. Ale tylko do niego Jezus zwrócił się z tym osobistym pytaniem i tylko ten człowiek doświadczył cudownego i natychmiastowego uzdrowienia.

Myślę, że jest wiele dzieł Bożych, które nie dokonują się dla tłumów, lecz mają wymiar bardzo osobistej, niejako prywatnej audiencji u Boga. Te indywidualne dzieła Boże zmuszają innych – obserwatorów takich zdarzeń, do szukania odpowiedzi na pytanie: „Kim jest ten Jezus, który czyni takie rzeczy?”. Sparaliżowany człowiek, który doświadczył bliskiego spotkania z Jezusem, był znakiem i świadectwem dla postronnych. Znakiem, że jest Ktoś, kto ma moc aby uzdrowić, ożywić i dać nadzieję. Tymczasem wielu świadków tego niezwykłego uzdrowienia było zwyczajnie zgorszonych, a w ich sercach zrodziło się oskarżenie wobec Jezusa... Ich zgorszenie i nienawiść miały religijne zabarwienie: „Mieli Mu (Jezusowi) za złe, że rozluźnia rygory szabatu, ale także nazywa Boga własnym Ojcem i tym samym stawiał siebie na równi z Bogiem”. To wciąż przejawiający się temat w Ewangeliach – religijne przyzwyczajenia i wyobrażenia o służbie Bogu stają się barierą dla zrozumienia Bożych dróg i Jego sposobów działania. Ci, którzy byli obsesyjnie i pryncypialnie religijni mieli największe problemy, aby uznać w Jezusie oczekiwanego Mesjasza i cieszyć się Jego dziełami.

Oto mamy uzdrowionego człowieka, jednego spośród wielu chorych stłoczonych wokół sadzawki Betezda i oczekujących cudu. Historie ludzi dotkniętych przez Boga mogą w nas rodzić pytanie: „Dlaczego nie ja?” i prowadzić do miejsca rozczarowania Bogiem, ale mogą też wzbudzać w nas nadzieję: „Skoro coś takiego przydarzyło się w życiu tej osoby, to jest nadzieja także dla mnie!”.

Zdecydowanie lepiej okazywać wdzięczność za możliwość oglądania, słuchania i czytania o wielkich dziełach Bożych, niż pielęgnować rozczarowanie, że sam ich nie doświadczam. A co z faktem, że czasami czyni On rzeczy niezgodne z naszymi wyobrażeniami i oczekiwaniami? Cóż... Cieszmy się Jego dziełami nawet wtedy, gdy nie odnoszą się do nas osobiście.

Soli Deo gloria!

wtorek, 7 czerwca 2016

JEZUS I SAMARYTANKA - EWANGELIA JANA 4

W całym naszym życiu doświadczamy przeróżnych spotkań. Są takie o których szybko zapominamy, są też takie, wobec których nie pozostajemy obojętni i pozostawiają w nas trwały ślad. Właśnie takie spotkanie przytrafiło się pewnej kobiecie, mieszkance miasta Sychar w Samarii.

Nic nie wskazywało, że wydarzy się coś niezwykłego. Dzień jak co dzień. Kobiecie towarzyszyły te same niechętne spojrzenia innych mieszkańców miasta, a czynności które wykonywała nie niosły znamion niczego nadzwyczajnego. Cóż szczególnego może wydarzyć się, kiedy czerpiemy wodę ze studni? 

A jednak...

Ewangelia Jana zawiera opis kilku bardzo osobistych rozmów Jezusa z różnymi ludźmi. Rozmów, które toczą się przy okazji zwyczajnych okoliczności życia. To wchodzenie w naszą codzienność jest jedną z cech Bożego działania. Bóg o którym czytam na kartach Biblii chce być obecny pośród tego co nazywamy "prozą życia". On nie potrzebuje wzniosłych katedr i uroczystych ceremonii, aby spotkać się z człowiekiem i wnieść do jego życia nadzieję, zasiać ziarno wiary, pobudzić do zadawania pytań, sprowokować do myślenia...

Wybór miejsca i rozmówcy, którego dokonuje Jezus, może wydawać się czasami zaskakujący, a nawet gorszący dla "religijnego świata".

Rozmowa Jezusa z Samarytanką nie mieściła się w standardach życia religijnego ówczesnych. Żydzi nie rozmawiali z Samarytanami. Wrogość i wzajemna niechęć znaczyła wzajemne relacje izraelsko-samarytańskie. Kobieta była jednak gotowa porzucić swoje uprzedzenia i weszła w dialog z Jezusem, który odmienił jej życie. Jej postawa wobec Jezusa stopniowo się zmieniała, od "Ty, Żydzie...", przez "jesteś prorokiem" do "On jest Zbawicielem zasługującym na wiarę".

Ciekawe z kim dzisiaj Jezus ma pragnienie nawiązać rozmowę i wejść w dialog? Ciekawe czy Jego wybór byłby dla nas zaskoczeniem... Może miejsca, w których spodziewamy się zobaczyć i usłyszeć Jezusa nie są tymi miejscami, w których On ma upodobanie, aby tam przebywać? Może rozmówcy, których On wybiera nie są z kręgu naszych zainteresowań i preferencji?

Ciekawe...