Rozmawiając z faryzeuszem Nikodemem, przedstawicielem Wysokiej Rady, Jezus mówi o Królestwie Bożym, nowym narodzeniu, wierze i przywołuje wydarzenie z dziejów Izraela, kiedy to Bóg zesłał na lud jadowite węże. Szemrzący przeciwko Bogu i Mojżeszowi ludzie doświadczyli cierpienia i śmierci. Węże kąsały ludzi i wielu Izraelitów umarło. Kiedy lud uznał swój grzech, Pan Bóg nie usunął kąsających gadów, lecz zapowiedział wybawienie od śmiercionośnego jadu, które przyszło pod postacią miedzianego węża: "Jeśli kogoś ukąsił wąż, a ten spojrzał na węża z miedzi - ratował swoje życie". (Lb 21,9)
Dziś podobnie, jak Izrael na pustyni, żyjemy w obliczu śmiertelnego zagrożenia. Śmiercionośny jad grzechu prowadzi nas ku nieuchronnej katastrofie. Jego skutkiem jest śmierć - wieczne potępienie. Jednak Bóg znalazł sposób, aby nas wybawić: "Podobnie jak Mojżesz wywyższył na pustyni węża, tak On (Syn człowieczy) musi być wywyższony, aby każdy, kto w niego wierzy, miał życie wieczne".
Gdybyśmy doświadczali fizycznej agonii spowodowanej śmiercionośnym jadem węża, z całą pewnością szukalibyśmy ratunku i wybawienia. Jednak grzech wydaje nam się czymś abstrakcyjnym tak, że bagatelizujemy konsekwencje wynikające z jego obecności w naszym życiu. Współczesny świat ma skłonność do ignorowania rzeczywistości winy wobec Boga. Słusznie zauważył kiedyś C.S. Lewis, że największą barierą w przekazywaniu prawdy Ewangelii we współczesnym świecie, jest brak w umysłach słuchaczy poczucia grzechu. "Pierwsi chrześcijańscy kaznodzieje mogli zakładać, że ich słuchacze, czy byli to żydzi, prozelici, czy poganie, mieli poczucie winy. Tak więc orędzie chrześcijańskie było w tych czasach niewątpliwie Dobrą Nowiną. Obiecywało uleczenie tym, którzy wiedzieli, że są chorzy." (C.S. Lewis, Bóg na ławie oskarżonych).
Jednak Bóg nie bagatelizuje sprawy grzechu, a dla tych, którzy żyją pod jego ciężarem, przygotował doskonałe zbawienie w Chrystusie: "Bóg bowiem tak bardzo umiłował świat, że dał swego Syna, aby każdy kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne".
Dobra Nowina jest dobra, ale jej paradoksem jest to, że zaczyna się od złej wiadomości: wszyscy podlegają mocy i niewoli grzechu, który nieuchronnie popycha nas ku śmierci i potępieniu. Każdy, kto dostrzega swój nędzny grzeszny stan, doceni Boży sposób wybawienia, przez wiarę w Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego.
Brak wiary i ufności pokładanej w Chrystusie, wynika z ignorancji wobec faktu jakim jest grzech. Dziś coraz trudniej znaleźć osobę podobną do tej, którą zobaczył w swoim śnie John Bunyan: "Zobaczyłem człowieka, odzianego w łachmany, który stał zwrócony tyłem do swojego domu i trzymał w ręku Księgę, na plecach zaś dźwigał ciężkie brzemię. Zobaczyłem, że otworzył tę Księgę i zaczął czytać, płacząc przy tym i drążąc. Wreszcie, nie będąc w stanie dłużej się opanować, wybuchnął żałosnym płaczem, wołając: Co ja pocznę!?". A jednak bez tej świadomości spoczywającego na nas brzemienia (ciężaru grzechu) nie jesteśmy w stanie ujrzeć piękna i chwały Chrystusowego krzyża, niosącego nam wybawienie.
"Światło przyszło na świat, lecz..." Właśnie, lecz...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz