niedziela, 27 grudnia 2020

ROZBIJANIE NAMIOTU

Kiedy autor Księgi Objawienia wspomina o odkupionych – zbawionych – świętych mających udział w rzeczywistości Nieba i chwały Boga nazywa ich „rozbijającymi namioty w niebie” (Ap 13,6). To sformułowanie o „rozbijaniu namiotu” zostało też użyte w odniesieniu do przyjścia na ziemię Pana Jezusa Chrystusa – odwiecznego Logosu: „A Słowo pełne łaski i prawdy stało się ciałem oraz zamieszkało wśród nas (dosłownie: rozbiło wśród nas namiot)” (J 1,14). 

Nasz udział w niebiańskiej rzeczywistości – przywilej bycia domownikiem Boga – związany jest z tym, że Jezus Chrystus – Syn Boży – przyszedł na ziemię, stał się człowiekiem dla naszego zbawienia. On „rozbił namiot w ziemskiej rzeczywistości grzechu”, byśmy my – dzięki Jego łasce danej nam przez Jego śmierć i zmartwychwstanie – mogli „rozbić namiot w Niebie”.

WŁADZA

Anthony Everitt, autor książki „Chwała Rzymu. Jak tworzyło się imperium”, tak opisuje rządy legendarnego założyciela Rzymu Romulusa: „z upływem lat stawał się coraz bardziej despotyczny, zwłaszcza wobec senatu. Przy pewnej okazji, kiedy nie mogli dojść do porozumienia, stwierdził: «Wybrałem was, ojcowie, nie po to, abyście mną rządzili, ale – aby wam rozkazywać». Publicznie pokazywał się z pełną pompą, w koronie na głowie, z berłem zwieńczonym figurą orła w dłoni; nosił szkarłatne buty i długi do ziemi płaszcz z purpurowymi pasami”. Zewnętrzny przepych i dążenie do absolutnej, nieznoszącej sprzeciwu, władzy to domena „możnych tego świata”. Kiedy czytałem te słowa poświęcone Romulusowi przypomniałem sobie o innym rodzaju „władzy”, przewidzianej dla Kościoła – wspólnoty chrześcijan. W opisie tej „władzy” pojawia się też obraz odpowiednich szat przewidzianych dla tych, którzy zostali postawieni w pozycji autorytetu. Tak o tej „władzy” pisał Piotr w swoim liście: „Starszych, którzy są wśród was, proszę, jako również starszy (…) Paście Boże stado, które jest przy was, nie z przymusu, ale dobrowolnie, zgodnie z wolą Bożą; nie ze względu na niegodziwe zyski, ale z oddaniem! Nie nadużywajcie władzy nad powierzonymi wam ludźmi, lecz stańcie się wzorem dla owczarni. Wszyscy we wzajemnych stosunkach przyobleczcie się w szatę pokory. Albowiem Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje”. W innym miejscu sam Zbawiciel tak zdefiniował pozycję tych „stojących na czele”: „Kto chce być pierwszy, niech będzie ostatnim z wszystkich i niech usługuje wszystkim”. I ponownie, czytając tekst Nowego Przymierza, doznaję zawstydzenia, dostrzegając, że postawa sługi nie zawsze jest bliska mojemu sercu. Naturze ludzkiej, w tym mojej, zdecydowanie bliżej do wynoszenia się ponad innych niż do służenia. Dzięki Bogu, za Jego łaskę, która niesie moc ku przemianie. Potrzebę tej przemieniającej i odnawiającej łaski dostrzegam każdego dnia, by móc żyć w sposób, który przybliża mnie do natury i obrazu Tego, który „nie przyszedł po to, aby Mu służono, ale by służyć i oddać swoje życie na okup za wielu”. Więcej łaski Twojej, Panie!

czwartek, 17 grudnia 2020

ŚWIATŁO W CIEMNOŚCI

Na pewnym etapie funkcjonowania, wciąż rozwijającego się i tętniącego życiem, Kościoła w Jerozolimie nastały trudne czasy. Były to dni tak bardzo inne od tych, których doświadczano na samym początku istnienia jerozolimskiej Wspólnoty. Jeszcze kilka tygodni i miesięcy wstecz wszyscy żyli opowieściami o niezwykłych dziełach Bożych. Apostołowie głosili z odwagą „wśród znaków i cudów” i „przybywało też coraz więcej tych, którzy zawierzyli Panu, mnóstwo zarówno mężczyzn, jak i kobiet”. I kiedy wszystko zdawało się być poukładane i nadzwyczaj dobre, pojawił się kryzys. To tak jakby ktoś nagle zgasił światło w pokoju, gdzie odbywała się biesiada naznaczona radosnym gwarem jej uczestników. Rozmowy ucichły, pojawiła się niepewność i konsternacja.

Tekst biblijny – w 8. rozdziale Dziejów Apostolskich – przekazuje, że „wybuchło wielkie prześladowanie Kościoła w Jerozolimie”, a głównym sprawcą tych represji był gorliwy zwolennik stronnictwa faryzeuszy imieniem Saul (Szaweł). Jego działalność tak opisuje autor Dziejów Apostolskich: „Wdzierał się, porywał mężczyzn i kobiety i przekazywał do więzienia”. Użyty w oryginale greckim czasownik „porywał” używany był jako określenie dzikiej bestii, która rozszarpuje ofiarę. W tych trudnych czasach zdawało się, że wszystko zmierza w złym kierunku. Zamiast oczekiwanej radości przyszły: cierpienie, udręka i ból. I właśnie pośród tej najgłębszej ciemności Pan Bóg zaświecił światło. Kiedy Saul – „przepełniony rządzą mordu i siania postrachu wśród uczniów Pańskich” – udał się do Damaszku, by aresztować chrześcijan („zwolenników Drogi – jak ich nazywano w I wieku) „nagle otoczyła go światłość z Nieba”. To światło z Nieba sprawiło, że z mordercy, bestii i niepohamowanego fanatyka Bóg uczynił apostoła dla pogan i autora niezwykłych w treści listów, które stały się duchowym pokarmem chrześcijańskich wspólnot rozsianych po całym świecie. Dla Kościoła nastały czasy żniwa. Z mroku ponownie wyłoniła się nadzieja. 

Często pośród narastającego ucisku i ciemności wydaje się, że nie ma już nic co mogłoby zwiastować zmianę na lepsze. I kiedy nadzieja zdaje się nie mieć racjonalnych podstaw, gdy wszystko wokół opresyjnie krzyczy: „Jest źle i będzie tylko gorzej”, przychodzi przełom. Wracając do wyżej już zastosowanej analogii dzieje się tak, jakby w ciemnym pomieszczeniu – z którego bezskutecznie i rozpaczliwie próbujemy się wydostać – ktoś zapalił światło. I nagle wszystko zaczyna się zmieniać. W moim przekonaniu Pan Bóg wciąż pozostaje „światłem w ciemności”, które rozbłyska, gdy człowiek jest u kresu sił i kiedy w serce skrada się niepewność jutra.

W życiu, tak indywidualnym jak i wspólnotowym bywają różne sezony. Niektóre naznaczone są euforią, a inne uciskiem. Niezależnie od tych odmiennych sezonów życia możemy, jak sądzę, wypatrywać nadziei u Tego, który jest jej Źródłem. Jeśli naszą ufność kierujemy ku Bogu, który pozostaje niewyczerpanym skarbcem nadziei, jesteśmy w stanie przetrwać trudny czas. Ja wciąż potrzebuję wziąć lekcję ze słów Pawła z Tarsu zapisanych w Liście do Koryntian: „Dlatego nie upadamy na duchu, ale jeśli nawet nasz człowiek zewnętrzny ulega zniszczeniu, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień. Niewielkie zaś cierpienia, które chwilowo znosimy, przygotowują nam bezmiar wiecznej chwały, nam, którzy nie wpatrujemy się w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, trwa do czasu, natomiast to, co niewidzialne, wiecznie”. W tym co „wieczne” chcę i potrzebuję składań nadzieję.

poniedziałek, 14 grudnia 2020

ON WSZYSTKO ZMIENIA NA DOBRE

Wśród opisów uzdrowień dokonywanych przez Pana Jezusa, które możemy wyczytać z kart Ewangelii, pojawia się często przywrócenie wzroku, słuchu i sprawności ruchowej („ślepi odzyskują wzrok, chromi chodzą i głusi słyszą”). Wymienione uzdrowienia zdają się być dla czytelników Nowego Testamentu znakiem przywrócenia ludzi do relacji ze Stwórcą – do pełni życia z Nim. W Chrystusie możemy doświadczać bliskości z Bogiem, by Go widzieć, słyszeć i móc podążać za Jego obecnością. „Ślepy, głuchy i chromy” to właściwe określenia dla ludzi żyjących poza Bożą wolą. Mogę się z nimi utożsamić. Na różnych etapach mojego życia, również tego świadomie chrześcijańskiego, zdarzało mi się, i wciąż zdarza, być „ślepym”, „głuchym” i „chromym”. Dlatego tak bardzo potrzebuję dotyku Tego, który – jak zapisał ewangelista Marek – „wszystko zmienia na dobre, nawet głuchym przywraca słuch a niemym mowę”. Zacytowane słowa towarzyszą opisowi uzdrowienia głuchoniemego mężczyzny z okolic Jeziora Galilejskiego. Pan Jezus „wziął go na stronę, z dala od tłumu, włożył swoje palce w jego uszy, splunął i dotknął jego języka, po czym spojrzał w Niebo, westchnął i powiedział: «Effatha», to znaczy: «Otwórz się!»” (Mk 7,31-37). Są cuda, których możemy doświadczyć od Boga, jedynie „na ustroniu”, z dala od ludzkich oczu i jedynie w relacji On i ja. W tym miejscu oddzielenia od codziennych spraw można usłyszeć Jego westchnienie, można doświadczyć Jego dotyku i usłyszeć słowa przynoszące uzdrowienie. On wciąż, podobnie jak w przypadku głuchoniemego z kart Ewangelii Marak, może „wszystko zmienić na dobre”.

czwartek, 10 grudnia 2020

GODZIEN JEST BARANEK

„Z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu”. Te słowa są częścią pieśni uwielbienia, której treść zanotował autor nowotestamentowej Księgi Objawienia i odnoszą się do zbawienia określonego jako „nabycie ludzi dla Boga” (Ap 5,9). Walutą, na mocy której Bóg zyskał prawo własności do życia ludzi, była krew Jezusa Chrystusa, który nazwany jest „Lwem z plemienia Judy”, „Korzeniem Dawida” i „Barankiem” (Ap 5,5-6). 

Treść Apokalipsy Jana nie uprawnia do wyczytywania z niej spiskowych teorii i układania chronologii dziejów świata. Jej przesłanie skupione jest wokół osoby Jezusa Chrystusa, który triumfuje nad grzechem, przekleństwem i siłami ciemności. W Jego triumfie – osiągniętym nie przez militarny podbój, lecz przez krzyż – mają przywilej uczestniczyć ludzie z KAŻDEGO POKOLENIA, z KAŻDEGO JĘZYKA, KAŻDEGO LUDU i KAŻDEGO NARODU. Choć istnieje cały katalog różnic pomiędzy mieszkańcami Ziemi, to jednak Boże dzieło zbawienia przenika każdą z nich. Chrystus – ukrzyżowany i zmartwychwstały – czyni z odkupionych JEDEN LUD, który ogłasza: „Zbawienie jest w naszym Bogu, który siedzi na tronie, oraz w Baranku” (Ap 7,10). W piątym rozdziale Księgi Objawienia pojawiają się właściwie trzy kolejne pieśni uwielbienia. Do czci okazywanej Barankowi dołączają kolejne grupy istot niebiańskich i ziemskich, a ostatecznie pieśń chwały ogłasza „wszelkie stworzenie w niebie, na ziemi, pod ziemią i w morzu” (Ap 5,13). Słowom wdzięczności towarzyszy pokłon, będący wyrazem czci i uwielbienia okazanego Barankowi (Ap 5,8.14). 

W tym skłonieniu kolan przez Barankiem i donośnym ogłaszaniu, że On jest godzien wziąć „moc i bogactwo, mądrość i siłę, cześć, chwałę i uznanie” (Ap 5,12) mam też przywilej być. On mnie zbawił „nie ze względu na sprawiedliwe uczynki, jakie spełniałem, lecz z miłosierdzia swego (…) abym, usprawiedliwiony Jego łaską, stał się dziedzicem życia wiecznego” (Tyt 3,5-7). Zbawienie w Chrystusie nie przestaje mnie zachwycać.

sobota, 5 grudnia 2020

WY SIĘ TYM ZAJMIJCIE

Rombout van Troyen „Christ feeding the multitude"
W szóstym rozdziale Ewangelii MArka znajdujemy tekst opisujący cud rozmnożenia pokarmu – pięciu chlebów i dwóch ryb. W tym tekście kontrastują ze sobą dwie postawy wobec potrzeb kilkutysięcznego tłumu, który słuchał do późnych godzin wieczornych nauczania Jezusa. Uczniowie, dostrzegając potrzebę zaspokojenia głodu przybyłych z daleka ludzi, radzili Jezusowi: „Rozpuść ich, niech idą do okolicznych zagród oraz wsi i kupią sobie coś do jedzenia”. To była racjonalna i adekwatna do sytuacji rada. Pan Jezus miał jednak inne rozwiązanie i, kierowany Bożą racjonalnością, skierował do uczniów polecenie: „Wy dajcie im jeść”. Te słowa musiały wydać się dziwne uczniom. Gorączkowo zaczęli szukać zapasów, którymi dysponowali i znaleźli „pięć chlebów i dwie ryby”. Zważywszy na fakt, że owe „chleby” to były niewielkie (może około 10 cm średnicy) placki jęczmienne, a „ryby” stanowiły zaledwie niewielką przekąskę do pieczywa (coś jak współcześnie puszka sardynek), więc z pewnością nie były to zasoby zdolne do zaspokojenia głodu tysięcy ludzi. Jednak w tej ewangelicznej opowieści słowa Pana Jezusa „Wy dajecie im jeść” nie oznaczały „To Wasza odpowiedzialność i Wasz problem”. Pan Jezus mówiąc „Wy dajcie im jeść” nie pozostawił uczniów samych i zdezorientowanych wobec jawnej niemożliwości zadośćuczynienia temu poleceniu. On – ich Mistrz i Nauczyciel – stanął RAZEM Z NIMI i prowadził ich krok po kroku, by mogli wykonać JEGO polecenie nakarmienia tysięcznego tłumu pięcioma chlebami i dwiema rybami. W Ewangelii Marka czytamy, że „On wziął te pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo i dawał swoim uczniom, a ci kładli go przed ludźmi. Także dwie ryby rozdzielili pośród siedzących. I jedli wszyscy – i nasycili się”. 

Kiedy z ust człowieka słyszymy polecenie: „Ty się tym zajmij”, to najczęściej mówiący zdaje się pozbywać kłopotliwego problemu. Trochę tak jakby mówił: „Mnie w to nie mieszaj”. Kiedy Pan Bóg komunikuje „Ty się tym zajmij”, to On pozostaje obecny w całym procesie wykonania tego polecenia i daje swoje zasoby oraz deleguje swoją moc potrzebną do realizacji czegoś NIEMOŻLIWEGO z ludzkiej perspektywy. Gdyż On „mocą działającą w nas może uczynić nieskończenie więcej niż prosimy czy rozumiemy”. Bogu niech płynie chwała.

piątek, 4 grudnia 2020

TERAŹNIEJSZOŚĆ I WIECZNOŚĆ

Ludzie skoncentrowani na doczesności oczekują nagrody, zapłaty i zadowolenia w „tym życiu”. Często też mają dokładnie to, czego pragną. Podążanie za Chrystusem nie niesie z sobą obietnic bogactwa, dostatku we wszystkich dziedzinach życia, czy też powszechnej akceptacji. Może być i bywa, że właśnie ze względu na Chrystusa dzieje się „źle”. Autor Listu do Hebrajczyków tak opisał doświadczenia swoich adresatów: „Przypomnijcie też sobie dawniejsze lata, kiedy — już jako oświeceni — nie ulegliście mimo wielkich cierpień, czy to jako publicznie zawstydzani przez zniewagi i udręki, czy też jako stojący u boku tych, których tak traktowano. Bo przecież dzieliliście cierpienia z więźniami i z radością przyjęliście grabież swego mienia, wiedząc, że sami posiadacie majątek lepszy — i trwały ”. Z perspektywy doczesnego życia nie wygląda to najlepiej: więzienie, zniewagi, udręka i grabież mienia. Jednak w tym samych fragmencie pojawia się przekonanie o lepszym i większym błogosławieństwie i oczekującej nagrodzie. Gdzie i kiedy? W Królestwie Bożym, niewzruszonym i wiecznym, które obiecał Bóg tym, którzy Go miłują .

czwartek, 3 grudnia 2020

WIERZĘ (2)

Wierzę (…) 
w Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego Jednorodzonego. 
(…) 
On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba. 
I za sprawą Ducha Świętego 
przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem. 

Powyższy fragment wyznania nicejsko-konstantynopolitańskiego jest powszechnie znany w tradycji chrześcijańskiej (katolickiej, prawosławnej i protestanckiej). Znacząca część tego symbolu wiary dotyczy osoby Pana Jezusa Chrystusa, w tym Jego człowieczeństwa. 

W swoim człowieczeństwie Jezus był Żydem. Narodził się z Marii – Żydówki. Jej hebrajskie imię to Miriam, co tłumaczy się jako „gorycz”, „smutek” lub „napawająca radością”, „ukochana przez Jahwe”. Nie ma pewności co do etymologii tego imienia. Miriam pochodziła z Nazaretu – małej i raczej nieznaczącej osady w dawnym Izraelu. Jej mężem był Żyd – Józef, który, według rodowodów podanych przez autorów Ewangelii, pochodził z królewskiego rodu Dawida. 

Jezus, jako człowiek, wzrastał w otoczeniu żydowskich rabinów, kapłanów i nauczycieli. Pielgrzymował do Jerozolimy, by uczestniczyć w żydowskich świętach, zgodnie z żydowskim kalendarzem. Kiedy rozpoczął swoją publiczną służbę, miejscem Jego działalności były synagogi. Tam odczytywał fragmenty Pism, nauczał, uzdrawiał i uwalniał ludzi z demonicznej opresji. Z nielicznymi wyjątkami beneficjentami Jego ziemskiej służby byli Żydzi, gdyż sam stwierdził: „Jestem posłany do owiec, które zaginęły z domu Izraela”. 

Niektórzy mogą się oburzyć. Jak to? Przecież Jezus był Polakiem! Mają na to trzy argumenty. Po pierwsze, mówimy o Nim – Jezusie nazareński, a końcówka „ski”, to przecież popularne zakończenie nazwisk w Polsce. Po drugie Biblia powiada, że „wzrastał w p(P)oznaniu”, a po trzecie znajdujemy świadectwo o tym, że nauczał w ł(Ł)odzi. To oczywiście żart, ale mam czasami wrażenie, że oddaje sposób myślenia niektórych Polaków. 

Nie jestem, jako chrześcijanin, zwolennikiem stawiania się w Żydem i przyjmowania praktyk judaizmu. Nie widzę takiej potrzeby. Jednak dostrzegam, że źródło mojej wiary ma swoje korzenie w tradycji żydowskiej. Trudno jest zrozumieć przekaz biblijny bez jego kontekstu historyczno-kulturowego. Zgadzam się z stwierdzeniem, że „świadomość judaistycznych korzeni chrześcijaństwa pozwala głębiej zrozumieć Boży plan zbawienia, u początku którego pozostaje lud wybrany”. Tym ludem wybranym nie jesteśmy my – Polacy, ale Żydzi. W kontekście żydowskości człowieczeństwa Jezusa i Jego najbliższego otoczenia, żydowskości pierwszego Kościoła, trudno mi zrozumieć antysemityzm. Biblijne chrześcijaństwo i antysemityzm wykluczają się. Nie ma takiej możliwości, aby obcowanie z tekstem biblijnym uczyniło z czytelnika antysemitę. Jezus Chrystus, którego nazywam moim Panem i Zbawicielem, jest Mesjaszem, który uosabia mesjańskie obietnice dane Żydom przez Jahwe – Boga Izraela. On jest Mesjaszem Żydów. Uczenie doktryn antysemickich i powoływanie się na Biblię jest jakąś tragiczną pomyłką, co przyznaję, miało miejsce w historii. Nawet, o zgrozo, Marcin Luter wypowiadał się o Żydach jako „odrzuconym i potępionym narodzie”. Wstyd. 

Jako chrześcijanin nie wchodzę w „buty” Żydów i nie staję z nimi w jednym szeregu świętując szabat, Paschę, czy inne święta. Nie oczekuję też od Żydów, uznających w Jezusie Mesjasza i Zbawiciela, porzucenia swojej odrębności etnicznej, tradycji i kultury. Jednak, podkreślę raz jeszcze, żydowskich śladów w chrześcijaństwie jest zbyt wiele, by można je zignorować. 

Wierzę w prawdę Ewangelii, bo „jest w niej moc Boża dla zbawienia każdego, kto wierzy, najpierw Żyda, potem poganina”. Dlaczego najpierw Żyda? Odpowiedzi na to pytanie dostarcza tekst biblijny. Do którego lektury zachęcam.