Nasz udział w niebiańskiej rzeczywistości – przywilej bycia domownikiem Boga – związany jest z tym, że Jezus Chrystus – Syn Boży – przyszedł na ziemię, stał się człowiekiem dla naszego zbawienia. On „rozbił namiot w ziemskiej rzeczywistości grzechu”, byśmy my – dzięki Jego łasce danej nam przez Jego śmierć i zmartwychwstanie – mogli „rozbić namiot w Niebie”.
Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem, to co stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe. A wszystko to jest z Boga, który nas pojednał z sobą przez Jezusa Chrystusa i dał nam służbę pojednania. Bóg bowiem w Chrystusie, jednając świat z samym sobą, nie poczytując ludziom ich grzechów, i nam powierzył to słowo pojednania. Tak więc w miejsce Chrystusa sprawujemy poselstwo (...) W miejsce Chrystusa prosimy: Pojednajcie się z Bogiem.
niedziela, 27 grudnia 2020
ROZBIJANIE NAMIOTU
WŁADZA
czwartek, 17 grudnia 2020
ŚWIATŁO W CIEMNOŚCI
Na pewnym etapie funkcjonowania, wciąż rozwijającego się i tętniącego życiem, Kościoła w Jerozolimie nastały trudne czasy. Były to dni tak bardzo inne od tych, których doświadczano na samym początku istnienia jerozolimskiej Wspólnoty. Jeszcze kilka tygodni i miesięcy wstecz wszyscy żyli opowieściami o niezwykłych dziełach Bożych. Apostołowie głosili z odwagą „wśród znaków i cudów” i „przybywało też coraz więcej tych, którzy zawierzyli Panu, mnóstwo zarówno mężczyzn, jak i kobiet”. I kiedy wszystko zdawało się być poukładane i nadzwyczaj dobre, pojawił się kryzys. To tak jakby ktoś nagle zgasił światło w pokoju, gdzie odbywała się biesiada naznaczona radosnym gwarem jej uczestników. Rozmowy ucichły, pojawiła się niepewność i konsternacja.
Tekst biblijny – w 8. rozdziale Dziejów Apostolskich – przekazuje, że „wybuchło wielkie prześladowanie Kościoła w Jerozolimie”, a głównym sprawcą tych represji był gorliwy zwolennik stronnictwa faryzeuszy imieniem Saul (Szaweł). Jego działalność tak opisuje autor Dziejów Apostolskich: „Wdzierał się, porywał mężczyzn i kobiety i przekazywał do więzienia”. Użyty w oryginale greckim czasownik „porywał” używany był jako określenie dzikiej bestii, która rozszarpuje ofiarę. W tych trudnych czasach zdawało się, że wszystko zmierza w złym kierunku. Zamiast oczekiwanej radości przyszły: cierpienie, udręka i ból. I właśnie pośród tej najgłębszej ciemności Pan Bóg zaświecił światło. Kiedy Saul – „przepełniony rządzą mordu i siania postrachu wśród uczniów Pańskich” – udał się do Damaszku, by aresztować chrześcijan („zwolenników Drogi – jak ich nazywano w I wieku) „nagle otoczyła go światłość z Nieba”. To światło z Nieba sprawiło, że z mordercy, bestii i niepohamowanego fanatyka Bóg uczynił apostoła dla pogan i autora niezwykłych w treści listów, które stały się duchowym pokarmem chrześcijańskich wspólnot rozsianych po całym świecie. Dla Kościoła nastały czasy żniwa. Z mroku ponownie wyłoniła się nadzieja.
Często pośród narastającego ucisku i ciemności wydaje się, że nie ma już nic co mogłoby zwiastować zmianę na lepsze. I kiedy nadzieja zdaje się nie mieć racjonalnych podstaw, gdy wszystko wokół opresyjnie krzyczy: „Jest źle i będzie tylko gorzej”, przychodzi przełom. Wracając do wyżej już zastosowanej analogii dzieje się tak, jakby w ciemnym pomieszczeniu – z którego bezskutecznie i rozpaczliwie próbujemy się wydostać – ktoś zapalił światło. I nagle wszystko zaczyna się zmieniać. W moim przekonaniu Pan Bóg wciąż pozostaje „światłem w ciemności”, które rozbłyska, gdy człowiek jest u kresu sił i kiedy w serce skrada się niepewność jutra.
W życiu, tak indywidualnym jak i wspólnotowym bywają różne sezony. Niektóre naznaczone są euforią, a inne uciskiem. Niezależnie od tych odmiennych sezonów życia możemy, jak sądzę, wypatrywać nadziei u Tego, który jest jej Źródłem. Jeśli naszą ufność kierujemy ku Bogu, który pozostaje niewyczerpanym skarbcem nadziei, jesteśmy w stanie przetrwać trudny czas. Ja wciąż potrzebuję wziąć lekcję ze słów Pawła z Tarsu zapisanych w Liście do Koryntian: „Dlatego nie upadamy na duchu, ale jeśli nawet nasz człowiek zewnętrzny ulega zniszczeniu, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień. Niewielkie zaś cierpienia, które chwilowo znosimy, przygotowują nam bezmiar wiecznej chwały, nam, którzy nie wpatrujemy się w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, trwa do czasu, natomiast to, co niewidzialne, wiecznie”. W tym co „wieczne” chcę i potrzebuję składań nadzieję.
poniedziałek, 14 grudnia 2020
ON WSZYSTKO ZMIENIA NA DOBRE
czwartek, 10 grudnia 2020
GODZIEN JEST BARANEK
Treść Apokalipsy Jana nie uprawnia do wyczytywania z niej spiskowych teorii i układania chronologii dziejów świata. Jej przesłanie skupione jest wokół osoby Jezusa Chrystusa, który triumfuje nad grzechem, przekleństwem i siłami ciemności. W Jego triumfie – osiągniętym nie przez militarny podbój, lecz przez krzyż – mają przywilej uczestniczyć ludzie z KAŻDEGO POKOLENIA, z KAŻDEGO JĘZYKA, KAŻDEGO LUDU i KAŻDEGO NARODU. Choć istnieje cały katalog różnic pomiędzy mieszkańcami Ziemi, to jednak Boże dzieło zbawienia przenika każdą z nich. Chrystus – ukrzyżowany i zmartwychwstały – czyni z odkupionych JEDEN LUD, który ogłasza: „Zbawienie jest w naszym Bogu, który siedzi na tronie, oraz w Baranku” (Ap 7,10). W piątym rozdziale Księgi Objawienia pojawiają się właściwie trzy kolejne pieśni uwielbienia. Do czci okazywanej Barankowi dołączają kolejne grupy istot niebiańskich i ziemskich, a ostatecznie pieśń chwały ogłasza „wszelkie stworzenie w niebie, na ziemi, pod ziemią i w morzu” (Ap 5,13). Słowom wdzięczności towarzyszy pokłon, będący wyrazem czci i uwielbienia okazanego Barankowi (Ap 5,8.14).
W tym skłonieniu kolan przez Barankiem i donośnym ogłaszaniu, że On jest godzien wziąć „moc i bogactwo, mądrość i siłę, cześć, chwałę i uznanie” (Ap 5,12) mam też przywilej być. On mnie zbawił „nie ze względu na sprawiedliwe uczynki, jakie spełniałem, lecz z miłosierdzia swego (…) abym, usprawiedliwiony Jego łaską, stał się dziedzicem życia wiecznego” (Tyt 3,5-7). Zbawienie w Chrystusie nie przestaje mnie zachwycać.
sobota, 5 grudnia 2020
WY SIĘ TYM ZAJMIJCIE
Rombout van Troyen „Christ feeding the multitude" |
Kiedy z ust człowieka słyszymy polecenie: „Ty się tym zajmij”, to najczęściej mówiący zdaje się pozbywać kłopotliwego problemu. Trochę tak jakby mówił: „Mnie w to nie mieszaj”. Kiedy Pan Bóg komunikuje „Ty się tym zajmij”, to On pozostaje obecny w całym procesie wykonania tego polecenia i daje swoje zasoby oraz deleguje swoją moc potrzebną do realizacji czegoś NIEMOŻLIWEGO z ludzkiej perspektywy. Gdyż On „mocą działającą w nas może uczynić nieskończenie więcej niż prosimy czy rozumiemy”. Bogu niech płynie chwała.
piątek, 4 grudnia 2020
TERAŹNIEJSZOŚĆ I WIECZNOŚĆ
Ludzie skoncentrowani na doczesności oczekują nagrody, zapłaty i zadowolenia w „tym życiu”. Często też mają dokładnie to, czego pragną. Podążanie za Chrystusem nie niesie z sobą obietnic bogactwa, dostatku we wszystkich dziedzinach życia, czy też powszechnej akceptacji. Może być i bywa, że właśnie ze względu na Chrystusa dzieje się „źle”. Autor Listu do Hebrajczyków tak opisał doświadczenia swoich adresatów: „Przypomnijcie też sobie dawniejsze lata, kiedy — już jako oświeceni — nie ulegliście mimo wielkich cierpień, czy to jako publicznie zawstydzani przez zniewagi i udręki, czy też jako stojący u boku tych, których tak traktowano. Bo przecież dzieliliście cierpienia z więźniami i z radością przyjęliście grabież swego mienia, wiedząc, że sami posiadacie majątek lepszy — i trwały ”. Z perspektywy doczesnego życia nie wygląda to najlepiej: więzienie, zniewagi, udręka i grabież mienia. Jednak w tym samych fragmencie pojawia się przekonanie o lepszym i większym błogosławieństwie i oczekującej nagrodzie. Gdzie i kiedy? W Królestwie Bożym, niewzruszonym i wiecznym, które obiecał Bóg tym, którzy Go miłują .
czwartek, 3 grudnia 2020
WIERZĘ (2)
Powyższy fragment wyznania nicejsko-konstantynopolitańskiego jest powszechnie znany w tradycji chrześcijańskiej (katolickiej, prawosławnej i protestanckiej). Znacząca część tego symbolu wiary dotyczy osoby Pana Jezusa Chrystusa, w tym Jego człowieczeństwa.
W swoim człowieczeństwie Jezus był Żydem. Narodził się z Marii – Żydówki. Jej hebrajskie imię to Miriam, co tłumaczy się jako „gorycz”, „smutek” lub „napawająca radością”, „ukochana przez Jahwe”. Nie ma pewności co do etymologii tego imienia. Miriam pochodziła z Nazaretu – małej i raczej nieznaczącej osady w dawnym Izraelu. Jej mężem był Żyd – Józef, który, według rodowodów podanych przez autorów Ewangelii, pochodził z królewskiego rodu Dawida.
Jezus, jako człowiek, wzrastał w otoczeniu żydowskich rabinów, kapłanów i nauczycieli. Pielgrzymował do Jerozolimy, by uczestniczyć w żydowskich świętach, zgodnie z żydowskim kalendarzem. Kiedy rozpoczął swoją publiczną służbę, miejscem Jego działalności były synagogi. Tam odczytywał fragmenty Pism, nauczał, uzdrawiał i uwalniał ludzi z demonicznej opresji. Z nielicznymi wyjątkami beneficjentami Jego ziemskiej służby byli Żydzi, gdyż sam stwierdził: „Jestem posłany do owiec, które zaginęły z domu Izraela”.
Niektórzy mogą się oburzyć. Jak to? Przecież Jezus był Polakiem! Mają na to trzy argumenty. Po pierwsze, mówimy o Nim – Jezusie nazareński, a końcówka „ski”, to przecież popularne zakończenie nazwisk w Polsce. Po drugie Biblia powiada, że „wzrastał w p(P)oznaniu”, a po trzecie znajdujemy świadectwo o tym, że nauczał w ł(Ł)odzi. To oczywiście żart, ale mam czasami wrażenie, że oddaje sposób myślenia niektórych Polaków.
Nie jestem, jako chrześcijanin, zwolennikiem stawiania się w Żydem i przyjmowania praktyk judaizmu. Nie widzę takiej potrzeby. Jednak dostrzegam, że źródło mojej wiary ma swoje korzenie w tradycji żydowskiej. Trudno jest zrozumieć przekaz biblijny bez jego kontekstu historyczno-kulturowego. Zgadzam się z stwierdzeniem, że „świadomość judaistycznych korzeni chrześcijaństwa pozwala głębiej zrozumieć Boży plan zbawienia, u początku którego pozostaje lud wybrany”. Tym ludem wybranym nie jesteśmy my – Polacy, ale Żydzi. W kontekście żydowskości człowieczeństwa Jezusa i Jego najbliższego otoczenia, żydowskości pierwszego Kościoła, trudno mi zrozumieć antysemityzm. Biblijne chrześcijaństwo i antysemityzm wykluczają się. Nie ma takiej możliwości, aby obcowanie z tekstem biblijnym uczyniło z czytelnika antysemitę. Jezus Chrystus, którego nazywam moim Panem i Zbawicielem, jest Mesjaszem, który uosabia mesjańskie obietnice dane Żydom przez Jahwe – Boga Izraela. On jest Mesjaszem Żydów. Uczenie doktryn antysemickich i powoływanie się na Biblię jest jakąś tragiczną pomyłką, co przyznaję, miało miejsce w historii. Nawet, o zgrozo, Marcin Luter wypowiadał się o Żydach jako „odrzuconym i potępionym narodzie”. Wstyd.
Jako chrześcijanin nie wchodzę w „buty” Żydów i nie staję z nimi w jednym szeregu świętując szabat, Paschę, czy inne święta. Nie oczekuję też od Żydów, uznających w Jezusie Mesjasza i Zbawiciela, porzucenia swojej odrębności etnicznej, tradycji i kultury. Jednak, podkreślę raz jeszcze, żydowskich śladów w chrześcijaństwie jest zbyt wiele, by można je zignorować.
Wierzę w prawdę Ewangelii, bo „jest w niej moc Boża dla zbawienia każdego, kto wierzy, najpierw Żyda, potem poganina”. Dlaczego najpierw Żyda? Odpowiedzi na to pytanie dostarcza tekst biblijny. Do którego lektury zachęcam.