środa, 1 lutego 2017

FARYZEUSZE

"Rozpoczęli naradę, co by tu zrobić z Jezusem" (Łk 6,11)
Łk 6,1-11

Słuchanie nie zawsze oznacza chęć wysłuchania i zrozumienia. Bliskość fizyczna nie koniecznie przekłada się na bliskość serca. Podążanie nie musi być związane z naśladowaniem.

Faryzeusze towarzyszyli Jezusowi w Jego publicznej służbie. Byli jednak "zdystansowanymi" recenzentami dzieł i nauczania Chrystusa. Z czasem stali się Jego nieprzejednanymi wrogami. Konflikt na linii faryzeusze-Jezus jest wyraźnie zarysowany w narracji autorów Ewangelii.

W 6. rozdziale Ewangelii Łukasza faryzeusze zarzucają uczniom Jezusa łamanie szabatu poprzez zrywanie kłosów i spożywanie ziaren zbóż. Czy Prawo zakazywało takiej czynności? Nie. Ale ustna tradycja i "mądrość" faryzeuszy kwalifikowały ten czyn jako naruszenie szabatowego odpoczynku.

Kiedy Jezus nauczał w synagodze w szabat, zgromadzeni faryzeusze bacznie Go obserwowali, ale tylko po to, aby przekonać się czy przypadkiem nie będzie dokonywał w szabat uzdrowień. Szukali sposobności, by oskarżyć Jezusa. Uzdrowiony w synagodze człowiek, z bezwładem prawej ręki, nie był dla nich powodem do radości i wdzięczności wobec Boga. Faryzeusze byli "ogarnięci ślepym gniewem". Ich emocje sięgnęły zenitu. Jednak próżno doszukiwać się w postawie faryzeuszy pozytywnych uczuć. Ich serca przepełniała złość i niepohamowana agresja.

Jak to możliwe, aby na drodze podążania za Jezusem, słuchania Jego nauczania i oglądania Jego dzieł, jedyną refleksją był "ślepy gniew"? Postawa faryzeuszy zadziwia poziomem niechęci, tak wobec samego Jezusa, jak i wobec Jego nauczania oraz czynów.

W naszym pokoleniu również grozi nam niebezpieczeństwo posiadania "faryzejskiej" postawy. Skupienie na sobie i własnej religijności "udekorowanej" biblijnymi wersetami nie idzie w parze z naśladowaniem Jezusa i radością z doświadczania Jego obecności. Możemy przebyć nasze ziemskie życie, nazywając się chrześcijanami, a jednak być zarażonymi faryzejską obojętnością, krytykanctwem wobec Boga i Jego sposobów działania. Nasze wyobrażenia o Jego sposobach działania, nawet "uświęcone" wieloletnią tradycją, nie czynią z nas ekspertów od tego, co Bóg może a czego nie może czynić. Boży sposób działania przepełniony współczuciem wobec tych "którzy się źle mają" (grzeszników, trędowatych, chorych i cierpiących), może spotkać się z niezrozumieniem i odrzuceniem tych "jedynie prawdziwie wierzących". Co jeśli Boże działanie w naszym pokoleniu wymknie się naszym "schematom"? Co jeśli On nawiedzi nas swoją obecnością, a my zareagujemy "gniewem" i "oburzeniem", ponieważ nie będzie to odpowiadać naszemu zrozumieniu Jego sposobów działania?

Kiedy Bóg okazuje łaskę grzesznikom, uwalniając ich spod jarzma grzechu, gdy widzimy Boże współczucie wobec cierpiących i udręczonych chorobami czy demonicznym zniewoleniem, powinniśmy cieszyć się, gdyż "Jego Królestwo przyszło w mocy". Niech Bóg pozwoli nam przeżywać wiele radości z faktu, że "celnicy, grzesznicy i cudzołożnicy" doświadczają radości zbawienia oraz z powodu tego, że On okazuje miłosierdzie tym, którzy najbardziej jego potrzebują.

Obyśmy będąc blisko Bożych dzieł nie stwierdzili, na wzór faryzeuszy, że "tak się nie godzi", gdyż... Lista naszych oczekiwań i wyobrażeń nie ma znaczenia wobec suwerennego działania Ducha Świętego. Niech Bóg pozostanie Bogiem, a my Jego sługami. Nigdy odwrotnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz