Kiedy u schyłku życia, przebywając rzymskim wiezieniu, Paweł z Tarsu pisze list do Tymoteusza, wspomina dziedzictwo, jakie pozostawił swojemu „ukochanemu synowi” (2 Tm 1,2). Z nieskrywaną radością stwierdza, że Tymoteusz stał się jego naśladowcą w głoszonej nauce, sposobie życia, dążeniach, wierze, cierpliwości, miłości, wytrwałości, prześladowaniach i cierpieniach (zob. 2 Tm 3,10-11). Paweł przywołuje w swoim liście też dziedzictwo wiary jakie przekazały Tymoteuszowi jego babka Lois oraz matka Eunika (2 Tm 1,5).
Każdy z nas pozostawia po sobie jakieś dziedzictwo i wszyscy, w większej lub mniejszej mierze, stajemy się punktem odniesienia dla pokolenia, które kroczy za nami. Kluczowym pozostaje pytanie, czy to co pozostawiamy po sobie jest warte naśladowania? Czy nasze dziedzictwo rzeczywiście przygotowuje kolejne pokolenia do pełnego pasji życia, którego sensem jest „kochać Boga całym sercem, z całej duszy i każdą myślą”?
Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem, to co stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe. A wszystko to jest z Boga, który nas pojednał z sobą przez Jezusa Chrystusa i dał nam służbę pojednania. Bóg bowiem w Chrystusie, jednając świat z samym sobą, nie poczytując ludziom ich grzechów, i nam powierzył to słowo pojednania. Tak więc w miejsce Chrystusa sprawujemy poselstwo (...) W miejsce Chrystusa prosimy: Pojednajcie się z Bogiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz