czwartek, 21 września 2017

BIBLIA - ZAKAZANA KSIĘGA

XVIII-wieczna edycja Indeksu ksiąg zakazanych
Wczoraj odwiedziłem jedną z gostynińskich bibliotek (Bibliotekę Pedagogiczną), by oddać książkę. Na stoliku przy wejściu do biblioteki moją uwagę zwróciła, leżąca pośród wielu innych książek, Biblia. Wyróżniała się tym, że była przewiązana łańcuchem zamkniętym na kłódkę. Okazało się, że miało to związek z akcją „zakazane książki”.

Indeks ksiąg zakazanych pozostaje niechlubnym przykładem kościelnej cenzury. Tradycja katolickich „Indeksów ksiąg zakazanych” sięga XVI wieku. W 1557 r. ujrzał światło dzienne pierwszy rzymski Indeks ksiąg zakazanych, a dwa lata później ukazała kolejna edycja Indeksu zwana od imienia papieża (Pawła VI) „paulińską”. Twórcy tego spisu informowali między innymi: „...surowo nakazujemy i polecamy, by nikt w przyszłości nie ważył się pisać, wydawać, drukować bądź do druku oddawać, sprzedawać, kupować, pożyczać czy dawać pod żadnym pretekstem, przyjmować, otwarcie czy skrycie posiadać bądź w jakikolwiek inny sposób przechowywać, bądź kazać strzec jakiejkolwiek księgi lub pisma spośród tych, które wymienione zostały na tym Indeksie Świętego Oficjum, ani też żadnych innych pism, które okazałyby się przez jakieś zepsucie sprzyjające jakiejkolwiek herezji bądź służące heretykom”.

Na Indeksie znalazły się też zakazane przekłady Biblii na języki narodowe. Nowa wersja spisu ukazała się w 1564 r. za aprobatą papieża Piusa IV. Był to tzw. indeks trydencki. Znalazły się na nim m.in. dzieła głównych twórców reformacji: Marcina Lutra, Jana Kalwina i Filipa Melanchtona. Według zatwierdzonych reguł papieskich za szkodliwe uznano korzystanie z niekatolickich przekładów Nowego Testamentu.

A co z katolickimi przekładami Biblii na języki narodowe? Aby posiadać lub czytać katolicką Biblię w języku narodowym, wymagane było indywidualne pozwolenie biskupa lub inkwizytora, po uprzednim zasięgnięciu rady proboszcza lub spowiednika.

Niechętne stanowisko Kościoła rzymskokatolickiego wobec osobistej lektury tekstu biblijnego podtrzymał Klemens XI (1649-1721) w bulli „Unigenitus Dei Filius”.

Dziś stanowisko rzymskiego Kościoła jest już inne. Mnogość, dostępnych na rynku, katolickich tłumaczeń Biblii na język polski wskazuje, że czytanie tekstu biblijnego traktowane jest jako rzecz pożyteczna i wartościowa. Wczoraj zaopatrzyłem się w podręczne wydanie „Biblii pierwszego Kościoła” w tłumaczeniu ks. prof. Remiguisza Popowskiego SDB. Wydawca umieścił w tym wydaniu taką refleksję: „Mamy nadzieję, że "Biblia pierwszego Kościoła" będzie dla każdego z czytelników głęboką inspiracją do osobistego zanurzenia się w przekaz Słowa Bożego, które - niezależnie od języka, w jakim go odczytujemy – ma bez wątpienia siłę i moc przemieniania ludzkiego myślenia i życia”.

Moją refleksją, wynikającą z obserwacji i rozmów z ludźmi, jest jednak to, że Biblia wciąż pozostaje „zamkniętą (uwięzioną) księgą”. Nie da się żyć chrześcijańskim życiem bez poznawania, rozważania tekstu biblijnego. Biblijny analfabetyzm jest wciąż niechlubną wizytówką naszego społeczeństwa. Ale pozostaje nadzieja, że ta sytuacja może się zmienić.

środa, 20 września 2017

WOLNI I NIEWOLNICY

"[Postępujcie] jak wolni (...) jak niewolnicy Boga" (1 Ptr 2,16)

Wolność i niewola to stale przejawiające się tematy poruszane przez biblijnych autorów. Istotą chrześcijańskiej wolności jest możliwość dokonywania wyborów, które respektują Boży porządek i odzwierciedlają Jego wolę.

Jako ludzie wolni oddajemy siebie w niewolę Bogu, by "na wzór Świętego, który nas powołał, stawać się świętymi w całym zachowaniu" (zob. 1 Ptr 1,15).

Nasza wolność objawia się w odrzucaniu "wszelkiego zła i wszelkiego fałszu, i pozorów, i zawiści, i wszelkiego oczerniania" (zob. 1 Ptr 2,1). Wyraża się we wszelkim "szlachetnym postępowaniu" na każdym poziomie relacji, w tym relacji społecznych i rodzinnych. Na sztandarze chrześcijańskiej wolności wypisane są zalecenia: "Wszystkich szanujcie, braci miłujcie, Boga się bójcie, królowi okazujcie szacunek (...) Nie odpłacajcie złem za zło ani obelgą za obelgę, przeciwnie błogosławcie" (zob. 1 Ptr 2,17; 3,9). Nie da się tych zaleceń zrealizować bez poddania się w niewolę Bogu. On "mocą swoją działającą w nas" sprawia, że stajemy się zdolni do takiego właśnie postępowania.

Im więcej niewoli w Bogu (podporządkowania się Bogu), tym więcej wolności do manifestowania "miłości, radości, pokoju, wielkoduszności, uprzejmości, dobroci, ufności, łagodności i opanowania" (zob. Ga 5,22).

"Niewolnik (sługa) Chrystusa" i "wolny w Chrystusie" to dwie strony tego samego medalu, który nazywa się "chrześcijańskie życie".

BEZ SŁÓW

Ewangelia jest nade wszystko opowieścią, która wymaga posługiwania się słowami. W dodatku takimi, które mogą być zrozumiałe dla ludzi żyjących w konkretnej kulturze.

Pierwszy list Piotra porusza kwestię świadczenia o zbawiającej mocy Boga w nieprzychylnym Ewangelii społeczeństwie – we wrogim i nieprzyjaznym otoczeniu.

Przykład łagodności, cierpliwości i świętości życia wraz z gotowością na niesprawiedliwe cierpienie ze strony tych żyjących „poza Chrystusem” może i powinien być skutecznym narzędziem ewangelizacyjnym: „Wśród pogan zachowujcie się nienagannie (…) aby widząc wasze dobre czyny, mogli chwalić Boga w dniu nawiedzenia”(1 Ptr 2,12).

Szczególna obietnica odnosi się do żon, których mężowie „nie są posłuszni Słowu”. Apostoł Piotr zaleca i zapewnia: „Żony niech się podporządkują swoim mężom! Pozyskają wtedy dobrym przykładem, bez słów, nawet tych, którzy nie są posłuszni Słowu. Niech widzą waszą bogobojność i niewinność!” (1 Ptr 3,1). To jest przykład ewangelizacji bez słów. Taki właśnie niezwykły autorytet spoczywa na żonach.

Teksty biblijne zadziwiają skalą autorytetu przypisanego żonom. Pan Bóg zadeklarował: „Nie jest dobrze, by człowiek (mężczyzna) był sam. Uczynię mu pomoc podobną do niego” (Rdz 2,18). Dalej wszystko, jak pamiętamy, potoczyło się ku zadowoleniu mężczyzny: „Ta wreszcie jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała. Będzie się zwała kobietą, bo z mężczyzny została wzięta” (Rdz 2,23). Użyte w tekście hebrajskim słowo `ezer tłumaczone jako „pomoc” pojawia się między innymi w Psalmach, jako tytuł godnościowy Boga. Oznacza ono zbawczą obecność Boga pośród Jego ludu. Niezwykłe!

Zdarza się, że kobiety doświadczają cierpienia ze strony niezbawionych mężów. Znane są jednak świadectwa pozyskania mężczyzn dla Ewangelii na drodze uległości i szacunku okazanych im przez oddane Chrystusowi żony. Nie było napominania: „nawróć się grzeszniku” i publicznych modlitw o „niezbawionego i bezbożnego męża”, ale raczej cierpliwe służenie potrzebom małżonka. To bardzo trudne zadanie. Jednak niesie ono w sobie przykład postępowania Boga wglądem każdego człowieka. On okazywał nam cierpliwość i obdarzał miłością, kiedy żyliśmy w buncie i nieposłuszeństwie wobec Niego. Zbawcza obecność Boga w historii Izraela – ludu o „twardym karku” dokonywała przemiany i przynosiła ratunek.

Pamiętam świadectwo pewnej siostry z Białorusi, która żyła z mężem – alkoholikiem. Kiedy przychodził pijany, służyła mu. Pielęgnowała. Przygotowywała posiłek i wygodne łóżko, aby mógł się wyspać. Jej pokorna postawa wobec męża przyniosła oczekiwany owoc – mężczyzna został pozyskany dla Ewangelii. W świecie, gdzie nadrzędnym celem jest unikanie wszelkiej niewygody, cierpienie jawi się jako niechciany i nad wyraz niepożądany element. A jednak czytamy: „Ten bowiem ma łaskę u Boga, kto ze względu na Niego znosi przykrości, niesprawiedliwie cierpiąc. Do tego bowiem zostaliście powołani! Chrystus również za was cierpiał i zostawił wam przykład, abyście szli Jego śladami” (1 Ptr 2,19.21).

Czy każda kobieta, mająca niewierzącego męża, w dodatku alkoholika, może swoją postawą pozyskać go dla Chrystusa? Nie wiem. Podobnie jak nie wiemy czy każde głoszenie Ewangelii wzbudzi wiarę w sercach tych, którzy słuchają. Z całą pewnością nie możemy też, jako Kościół, przyzwalać na to, aby żony doświadczały przemocy i agresji ze strony niewierzących mężów. W przypadkach kiedy zagrożone jest życie lub zdrowie któregoś z małżonków albo dzieci, a strona stanowiąca źródło zagrożenia nie zmienia się, zalecałbym czasową lub trwałą separację.

W postawie uległości żon wobec mężów jest zwycięska moc, za którą stoi sam Bóg. Elementem tej uległości jest docenianie, wspieranie i motywowanie męża do zajęcia właściwego dla niego miejsca, jako głowy rodziny. Kobieta pouczająca swojego męża i obnażająca jego braki w kwestii duchowych spraw poniesie porażkę. Mężowie poddają się prawdzie Ewangelii nie z powodu głoszonych im przez żony „kazań”, lecz w rezultacie ich postawy przepełnionej szacunkiem, niewinnością i bogobojnością.

Niezwykłymi bohaterami wiary są żony, które przykładnym życiem, bez słów, pozyskały mężów dla Chrystusa.

wtorek, 19 września 2017

DOBRY BÓJ

Pierwsza nowotestamentowa wzmianka o Pawle z Tarsu, znanym też pod imieniem Szaweł (Saul), pojawia się w kontekście śmierci Szczepna, który został ukamienowany w Jerozolimie. O Szawle czytamy, że będąc "przepełniony żądzą mordu i siania postrachu wśród uczniów Pańskich niósł zgubę Kościołowi (...) wdzierał się do domów, porywał mężczyzn i kobiety, i przekazywał do więzienia" (zob. Dz 8,3; 9,1).

Ten sam Szaweł (Paweł) napisał o sobie, kilka lat później: "Dla mnie bowiem życiem jest Chrystus". Z zapiekłego wroga chrześcijaństwa przerodził się w pełnego pasji apostoła i głosiciela Ewangelii o Chrystusie, który został jego miłością i największym życiowym skarbem. Paweł z Tarsu, którego znamy z tekstów Nowego Testamentu urzeka swoją autentycznością i jest daleki od obrazu religijnego dewoty.

Fascynuje mnie przemiana, której doświadczył w rezultacie spotkania ze Zmartwychwstałym Chrystusem w drodze do Damaszku. Nie przestaje mnie też inspirować jego życie naznaczone cierpieniem i radością, ubóstwem i obfitością dóbr, odrzuceniem i przychylnością ludzi, samotnością i przyjaźnią bliskich mu osób. Kiedy pisał z więzienia swój pożegnalny list do Tymoteusza, zdobył się w nim na takie spostrzeżenie: "Stoczyłem piękną walkę, bieg ukończyłem, wiarę zachowałem. Na końcu jest dla mnie odłożony wieniec sprawiedliwości. W owym dniu wręczy mi go Pan...".

To jest moje marzenie i pragnienie, aby u kresu dni spojrzeć wstecz na moje życie i móc wypowiedzieć podobne słowa: "Stoczyłem walkę i wyszedłem z niej zwycięsko. Moja pasja, miłość i oddanie Chrystusowi pozostały nienaruszone".

W rzeczywistości życie jest walką. Ciosy spadają zewsząd i bywają dotkliwe. Depresja, rozczarowanie brakiem oczekiwanych rezultatów, fizyczne zmęczenie, samotność, choroba... Wygląda jednak na to, że ostateczna nagroda jest warta tego, aby staczać ten bój aż do końca i nie zrezygnować. Tą nagrodą jest On - Chrystus Pan, Król Królów i Pan Panów. Jeśli te "odrobiny" Jego obecności w tym świecie są tak cenne, to czymże będzie Jego nieustanna obecność w rzeczywistości "nowej ziemi i nowych niebios"?

piątek, 15 września 2017

300

Kiedy szachinszach perski Kserkses I, wiosną 480 r p.n.e., wyruszył na podbój Grecji, państwa greckie zwróciły się do Sparty, by objęła przywództwo militarne w zbliżającym się konflikcie.

Jedna z bitew, w konflikcie grecko-perskim, rozegrała się przesmyku (wąwozie) pod Termopilami. Przewaga Persów była ogromna, ale z uwagi na specyfikę miejsca, gdzie miała stoczyć się bitwa, Grecy zachowywali szansę na wygraną.

Na czele wojsk greckich stanął król Sparty – Leonidas. Wybrał on 300 najmężniejszych wojowników – świetnie wyszkolonych i, co było ważne, posiadających męskiego potomka.

Bitwa pod Termopilami przeszła do historii i jest przykładem niezwykłego męstwa. Grecy nie zwyciężyli. Stracili ok. 4000 wojowników (poległych Persów było pięciokrotnie więcej), natomiast 300 Spartan stało się symbolem niezłomności, odwagi i poświęcenia.

Historia biblijna zawiera opowieść o innych 300. Byli nimi wojownicy Gedeona, który toczył walki z ogromną armią Madianitów, którzy wraz z Amalekitami oraz ludem Wschodu pustoszyli ziemię Izraela: „Przybywali (...) tak licznie jak szarańcza”. Reakcją Izraelitów było „wołanie o pomoc do JHWH”. A Bożą odpowiedzią było powołanie Gedeona, który usłyszał powołanie: „Idź z tą siłą, którą masz w sobie, i wybaw Izraela z rąk Madianiów! Oto Ja ciebie posyłam!”. Gedeon miał nieco inne plany i spojrzenie na siebie. Mówiąc delikatnie, miał wątpliwości: „Jakże ja mam ratować Izraela? Mój ród jest najmniejszy w plemieniu Manassesa, a ja najmniej znaczę w domu mego ojca”. Jednak upewniony przez Boga, co do Jego planów, okazał posłuszeństwo.

Ostateczna bitwa rozegrała się na równinie Jezreel (Ezdrelon). Gedeon zgromadził 32 tysięczną armię. Jednak, wskutek ustalonej przez Boga selekcji, do walki stanęło jedynie 300 mężczyzn. Ich „uzbrojenie” było osobliwe: „Gedeon każdemu przydzielił trąby z rogów oraz opróżnione dzbany, a w nich pochodnie”.

Historia biblijna relacjonuje, że wojownicy Gedeona stanęli nocą u granic obozu Madianitów „zadęli w trąby z rogów i potłukli dzbany, które trzymali w rękach (…) Grali na trąbach i krzyczeli: «Miecz za JHWH i za Gedeona!» (…) Kiedy trzystu grzmiało na trąbach z rogów, JHWH sprawił, że Madianici walczyli ze sobą w całym obozie i uciekali…”.

Historia „małego” w swoich oczach Gedeona i jego 300 wojowników jest lekcją, która przewija się przez całą treść Biblii.

Kruchość i słabość (niepozorność) człowieka nie jest przeszkodą, aby Bóg mógł zamanifestować swoją wielkość. Wręcz przeciwnie, to właśnie w tej słabości i znikomości może objawić się w całej pełni Jego chwała i potęga. Historia zna ludzi, którzy w swojej dumie ogłaszali: „Ja zwyciężę! Ja jestem wielki! Mam bogactwo, zasoby i uczynię moje imię wielkim pod niebem!”. Jakże złudne było, i wciąż jest, takie przekonanie. Ale byli też tacy, którzy w swoich oczach uchodzili za „zwykłych”, „pospolitych” i „niepozornych”, jednak w rzeczywistości osiągnęli coś wyjątkowego ze względu na zaufanie i nadzieję, które pokładali w Bogu. Zwycięstwo Gedeona wiązało się z Bożą obietnicą: „Ja będę z tobą, pobijesz Madianitów, jak gdyby to był jeden człowiek”. Boża obecność w życiu człowieka czyni różnicę. Psalmista zauważył: „Szczęśliwy ten, kogo wspomaga Bóg Jakuba, kto pokłada nadzieję w PANU, Bogu swoim”.

Nadzieja, którą pokładamy w Bogu, ma solidne fundamenty i jest poparta świadectwem tych, którzy przeszli tę drogę przed nami. Biblijni bohaterowie wiary, to nie greccy herosi z nadludzką siłą, ale obarczeni różnymi słabościami ludzie, którzy pozwolili Bogu, by Ten manifestował swoją moc pośród okoliczności codziennego życia. Autor Listu do Hebrajczyków zachęca do wiary i ufności wobec Boga przypominając postacie: Noego, Abrahama, Sary, Jakuba, Józefa, Mojżesza, Rachab, Gedeona, Baraka, Samsona, Jefte, Dawida, Samuela…

300 Spartan to piękny symbol odwagi i męstwa. 300 wojowników Gedeona to symbol ufności wobec Boga, który „działającą w nas mocą może uczynić znacznie więcej niż to, o co prosimy czy pojmujemy. Jemu chwała…”.

sobota, 9 września 2017

W CHRYSTUSIE

W jednym z artykułów zamieszczonych na stronie racjonalista.pl znalazłem takie stwierdzenie: „Postać Boga na przestrzeni wieków wielokrotnie ulegała zmianom, dostosowując się do ludzkich pragnień i upodobań. Nie Bóg więc tworzy człowieka na swój obraz i podobieństwo — lecz odwrotnie, człowiek tworzy Boga zgodnie ze swoimi wyobrażeniami”.

To właśnie istota największego problemu człowieka jakim jest bałwochwalstwo. Faktycznie na przestrzeni dziejów człowiek miał tendencję, aby dopasowywać Boga do swoich wyobrażeń i „urabiać” Go na własny obraz i podobieństwo. Dlatego niezmiennym staraniem Stwórcy było i jest, aby człowiek mógł Go poznać.

Boże objawienie się człowiekowi w historii ma charakter progresywny, a z upływem czasu Jego plan wobec ludzi stawał się coraz bardziej czytelny i zrozumiały. Od Abrahama, przez historię Izraela, można dostrzec niezwykłe Boże pragnienie, aby ludzie mogli Go poznać takim jakim On jest naprawdę. Tej pasji objawienia się człowiekowi towarzyszą też pytania: „Czy uwierzą?” i „Kto rozpozna czas Bożego nawiedzenia?”.

Autorzy biblijni (nowotestamentowi) wyrażają niezmienne przekonanie, że to wielkie Boże pragnienie, aby On mógł być poznany przez człowieka znalazło swoje wypełnienie w Jezusie Chrystusie. „On jest obrazem Boga niewidzianego” pisał Paweł, „Boga nikt nigdy nie widział – Jednorodzony Syn Go nam objawił” – wtóruje mu Jan. W Chrystusie widzimy całą pełnię tego kim jest Bóg i jakie są Jego zamiary i plany wobec każdego człowieka. On – Jezus Chrystus – był głoszony przez apostołów: „Spodobało się bowiem Bogu, by w Nim zamieszkała cała pełnia, i aby przez Niego wszystko pojednać ze sobą – wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża, zarówno na ziemi, jak i w niebie”.

Nie mów mi czy jesteś religijny czy nie. Nie mów mi jakie rytuały religijne wypełniasz i do jakiego Kościoła uczęszczasz. To wszystko ma nikłe znaczenie. Kluczowym jest znalezienie odpowiedzi na pytania: Czy jesteś w Chrystusie? Czy znasz Chrystusa? Czy masz Chrystusa? Czy On zna Ciebie? Paweł z Tarsu pisał do Koryntian: „Jego (Chrystusa) głosimy, zachęcając i pouczając każdego człowieka we wszelkiej mądrości, by każdego przedstawić jako doskonałego w Chrystusie”. Żyć i nie poznać Jego to tylko złudzenie, że żyjemy naprawdę.

Być w Chrystusie i kochać Go „całym sercem, całą duszą, całym umysłem i ze wszystkich sił” to istota życia, już tu na ziemi i w wieczności z Nim.