Ewangelia Łukasza zawiera liczne przykłady modlitewnej
pasji Jezusa. Modlitwa towarzyszyła Jezusowi w najważniejszych momentach Jego
ziemskiej służby, począwszy od chrztu w wodach Jordanu i skończywszy na
przepełnionej bólem agonii na Golgocie. Najwyraźniej modlitewne życie Mistrza było
inspiracją dla Jego uczniów, którzy prosili: „Panie, naucz nas modlić się, tak
jak Jan nauczył swoich uczniów[1]”.
Przy tej okazji Jezus pouczył apostołów w przypowieści: „Powiedział też do nich: Kto z was wyobraża sobie
przyjaciela, do którego idzie o północy i mówi: Przyjacielu, użycz mi trzech
bochenków chleba, bo mój przyjaciel wstąpił do mnie po drodze, a nie mam
czym go ugościć – a tamten ze środka odpowiada: Daj mi spokój, drzwi zamknięte,
dzieci śpią przy mnie – nie mogę wstać i dać ci! Mówię wam, nawet jeśli nie
wstanie i nie da mu ze zwykłej przyjaźni, to ze względu na jego natręctwo
wstanie i da mu, ile potrzebuje. I ja wam mówię: Proście, a będzie wam dane;
szukajcie, a znajdziecie; pukajcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi,
otrzymuje, a kto szuka, znajduje, a kto puka, temu otworzą”.
Gościnność stanowiła jeden z filarów życia społecznego w
kulturze Wschodu. Niemożliwość zaspokojenia potrzeb przybywającego z wizytą była
czymś nagannym i społecznie niedopuszczalnym. Nic dziwnego, że gospodarz poczuł
się w obowiązku, aby wypełnić przypadającą mu powinność. To nic, że było już
późno. Środek nocy nie był przeszkodą, aby udać się w poszukiwaniu chleba. Potrzebne
były trzy bochenki, aby przybyły w gościnę mógł zaspokoić głód. Gdzie najlepiej
szukać pomocy? Oczywiście u przyjaciela. Tylko jak ów przyjaciel zareaguje na
prośbę wystosowaną o tak późnej porze? Natarczywe pukanie do drzwi w pierwszej
chwili nie przyniosło oczekiwanego skutku. Zza drzwi domu przyjaciel powiedział:
„Daj mi spokój. Nie naprzykrzaj mi się! Nie mogę wstać, aby ci pomóc. Moja rodzina
śpi. To nie jest dobry moment. Przyjdź rano”. Jednak potrzebujący chleba nie
rezygnował. Jego natarczywość można oddać określeniem „bezwstydność”. W swojej natarczywości
był niewzruszony. Prosił i kołatał oczekując pomocy. To zdecydowanie i
nieustępliwość przyniosły oczekiwany efekt.
Podsumowaniem tej historii była zachęta, którą Jezus
skierował do swoich uczniów: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a
znajdziecie; pukajcie, a otworzą wam”.
Podobną determinację wykazał Jakub, który zmierzając na
spotkanie z Ezawem, spotkał Anioła Bożego i „walczył” o uzyskanie
błogosławieństwa: „Mocował się z nim (Jakubem) wówczas ktoś aż do wzejścia
zorzy. A gdy zdał sobie sprawę, że go nie pokona,
uderzył go w staw biodrowy i, mocując się z nim, zwichnął staw biodrowy Jakuba.
Wreszcie powiedział: Puść mnie, bo już wzeszła zorza. Jakub odparł: Nie
puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz. Zapytał go zatem: Jak ci na imię? I
odpowiedział: Jakub. Wówczas usłyszał: Nie będziesz już nazywał się Jakub, lecz
Izrael, bo zmagałeś się z Bogiem i z ludźmi — i zwyciężyłeś. Po tych słowach
Jakub zapytał: Powiedz mi, proszę, jak Ty masz na imię? Dlaczego mnie pytasz o
imię? — usłyszał. I błogosławił mu tam[2]”.
Nocne zmaganie i nieustępliwość przyniosły oczekiwany
rezultat. Błogosławieństwo stało się udziałem Jakuba. Jego determinacja pozwoliła
mu stać się beneficjentem łaski i Bożej przychylności.
Istotą modlitwy nie jest zmuszenie Pana Boga, by uczynił
to, czego On nie chce uczynić. Modlitwa nie ma na celu uświadomienie Bogu tego,
co jest słuszne i przymuszanie Go do podjęcia działania. On jest gotowy, aby
czynić dobro i obdarzać błogosławieństwem tych, którzy Go szukają. Jednak
najwyraźniej w tym szukaniu Boga i proszeniu o Jego działanie, przewidziane
jest miejsce na determinację i zaangażowanie proszących: „Nie macie, bo nie
prosicie[3]”,
pouczał Jakub w swoim liście. Nasza pozycja w relacji wobec Boga – pozycja Jego
synów i córek, pozwala nam na ufne wołanie, proszenie i zabieganie o Jego
działanie. Potrzebujemy, aby Jego dzieła dokonywały się pośród nas. Jesteśmy w
głębokiej potrzebie, aby móc wypełnić powinności wobec ludzi żyjących wokół
nas. Ewangelia potrzebuje być zwiastowana w mocy. Wśród uzdrowień i uwolnień z
demonicznych pęt. Nie mamy ku temu sami w sobie możliwości, jedynie On może wyposażyć
nas, abyśmy mogli nieść Jego poselstwo do zgubionych, pozbawionych nadziei i
potrzebujących.
Kiedy prześladowany Kościół w Jerozolimie modlił się i
szukał Bożego oblicza[4],
Bóg odpowiedział. Jego odpowiedzią było wylanie mocy Ducha Świętego, za sprawą
którego Dobra Nowina mogła być głoszona „z wielką mocą[5]”.
Ile błogosławieństw ominęło nasze pokolenie z powodu
zaniedbania usilnej, wytrwałej i pełnej determinacji modlitwy Bożych dzieci?
Oby ten rodzaj oddania i pasji w modlitwie, na wzór proroków, Zbawiciela i
apostolskiego Kościoła towarzyszył nam, ludziom XXI wieku.
Niech nam Bóg dopomoże.