Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem, to co stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe. A wszystko to jest z Boga, który nas pojednał z sobą przez Jezusa Chrystusa i dał nam służbę pojednania. Bóg bowiem w Chrystusie, jednając świat z samym sobą, nie poczytując ludziom ich grzechów, i nam powierzył to słowo pojednania. Tak więc w miejsce Chrystusa sprawujemy poselstwo (...) W miejsce Chrystusa prosimy: Pojednajcie się z Bogiem.
niedziela, 9 maja 2010
William Booth (1829 – 1912) - Widzenie
Ujrzałem ciemny, wzburzony ocean. Wisiały nad nim ciężkie czarne chmury. Od czasu do czasu wśród chmur pojawiała się błyskawica i przetaczał się grzmot. Wiatr wył, fale wznosiły się, pieniły, wzbierały i opadały. (...) Wydało mi się, ze na oceanie dostrzegam miriady nieszczęsnych istot ludzkich, które zapadają się i wypływają, krzyczą i wołają, przeklinają, walczą i toną. Niektórzy przeklinali i krzyczeli, wynurzając się, wydawali jeszcze jeden okrzyk, a potem tonęli, zęby już nie wypłynąć.
Zobaczyłem, że z tego ciemnego wzburzonego oceanu wyrasta potężna skała, która piętrzy się wysoko ponad czarne chmury wiszące nad wzburzonym morzem. Wokół skały dało się zauważyć szeroką platformę. Z radością dostrzegłem, ze niektórzy tonący i walczący o życie nieszczęśnicy wydostają się z rozgniewanego morza na tę platformę.
Zobaczyłem, że niektórzy znajdujący się już bezpiecznie na platformie pomagają biedakom zmagającym się we wzburzonych wodach znaleźć schronienie. Przyglądając się dokładniej, zauważyłem, że część uratowanych, posługując się drabinami, linami, łódkami i innymi bardziej skutecznymi środkami, stara się wydobyć nieszczęśników z wody. Gdzieniegdzie ludzie, nie zważając na niebezpieczeństwo, skakali z powrotem do wody, żeby ratować ginących. I trudno powiedzieć, co mnie bardziej ucieszyło - czy widok nieszczęsnych tonących, którzy wspinali się na skały i znajdowali tam schronienie, czy oddanie i poświęcenie tych, którzy narażali wszystko dla ich ratunku.
Przyglądając się dalej, stwierdziłem, że ludzie na platformie byli mieszanym towarzystwem. To znaczy dzielili się na różne grupy czy „klasy" i znajdowali dla siebie różne zajęcia i przyjemności. Jednak niewielu podejmowało się zadania wydobywania ludzi z morza. Najbardziej dziwiło mnie to, że chociaż wszyscy zostali wyratowani z wód oceanu, prawie wszyscy o tym zapominali. W każdym razie wydawało się, ze wspomnienie ciemności i zagrożenia już ich nie przerażało. A co było równie dziwne i wprawiało mnie w zakłopotanie - ludzie ci wydawali się zupełnie nie przejmować czy niepokoić losem biedaków, którzy nadal walczyli o życie i tonęli na ich oczach, (...) a często byli to ich mężowie i żony, bracia i siostry, a nawet ich własne dzieci.
Ten brak zainteresowania nie mógł wynikać z niewiedzy, ponieważ działo się to na ich oczach. Czasem nawet o tym rozmawiali. Wielu wysłuchiwało nawet regularnie wykładów i kazań na temat straszliwego stanu tonących biedaków.
Ludzie na platformie znajdowali sobie różne zajęcia i rozrywki. Niektórzy dzień i noc zajmowali się handlem i biznesem w celu zdobywania zysków. Gromadzili potem swoje oszczędności w skrzyniach, sejfach itp. Wielu znajdowało przyjemność w hodowaniu kwiatów, niektórzy malowali na płótnie, grali na instrumentach muzycznych albo ubierali się w różnorodny sposób i przechadzali, żeby inni mogli ich podziwiać. Byli tacy, którzy zajmowali się gównie jedzeniem i piciem, innych pochłaniały dyskusje na temat tonących biedaków, którzy już zostali uratowani. (...) A tłum ludzi zmagał się, krzyczał i tonął w ciemności na ich oczach.
Potem zauważyłem coś, co zdumiało mnie jeszcze bardziej niż wszystko, co dotąd zobaczyłem w tym dziwnym widzeniu. Cześć ludzi na platformie, których Wspaniała Istota woła, chcąc, żeby pomogli Mu w trudnym wdaniu ratowania ginących, ciągle modlili się i wołali, żeby Pan przyszedł do nich! Niektórzy chcieli, żeby przyszedł i został z nimi, żeby poświęcił czas i siłę, żeby czuli się szczęśliwsi. Inni chcieli, żeby zabrał różne wątpliwości i obawy dotyczące prawdziwości listu, który do nich napisał. Niektórzy chcieli, żeby sprawił, że będą czuli się bezpieczniej na skale - żeby mieli pewność, że nigdy nie ześlizną się Z powrotem do oceanu. Jeszcze inni chcieli, żeby ich zapewnił, Że pewnego dnia przeniosą się ze skały na ląd. Wiadomo było bowiem, że niektórzy chodzili tak beztrosko, iż często tracili oparcie i wpadali z powrotem do wzburzonej wody.
Dlatego ludzie ci spotykali się i wchodzili jak najwyżej na skałę, wypatrując lądu (gdzie, jak sądzili, przebywała Wspaniała Istota) i wołali: „Chodź do nas! Chodź i pomóż nam!" A tymczasem On cały czas był. (przez swojego Ducha) wśród walczących o życie i tonących biedaków, próbując wyciągać ich z toni i spoglądając wyczekująco, niestety na próżno, na ludzi na platformie, wołając do nich ochrypłym od krzyku głosem:
„Chodźcie do mnie! Chodźcie i pomóżcie mi!" I wtedy wszystko zrozumiałem. To było jasne. Ocean to życie - morze prawdziwej egzystencji człowieka. Błyskawice to przeszywająca jasna prawda pochodząca z tronu Jahwe. Grzmoty to odległe echo gniewu Bożego. Tłumy ludzi krzyczących, walczących o życie i ginących we wzburzonym morzu to tysiące, tysiące nieszczęsnych nierządnic i stręczycieli, pijaków i upijających, złodziei, kłamców, bluźnierców i bezbożników wszelkiego rodzaju, języka i narodu. (...)
Garstka zdeterminowanych ludzi, którzy z narażeniem życia ratowali ginących, to tyli prawdziwi żołnierze krzyża Jezusa. Potężna Istota, która wołała do nich spośród fal wzburzonej wody, to był Syn Boży „ten sam wczoraj, dzisiaj i na wieki", który nadal walczy i wstawia się, by zbawić ginące rzesze od straszliwego losu potępienia. Jego głos dał się słyszeć ponad dźwiękiem muzyki, maszyn i hałasami życia - wzywa On uratowanych, żeby przyszli i pomogli Mu uratować świat.
Moi przyjaciele w Chrystusie, zostaliście uratowani z wody, jesteście na skale, a On woła z morza, żebyście przyszli i pomogli Mu. Czy pójdziecie? Zobaczcie sami. Wzburzone morze życia, zatłoczone rzeszami ginących ludzi przelewa się w miejscu, w którym stoicie.
Pozostawiam widzenie na boku i przechodzę do konkretnego faktu - faktu, który jest tak prawdziwy jak prawdziwa jest Biblia, jak prawdziwy Jest Chrystus, który zawisł na krzyżu, jak prawdziwy będzie dzień sadu i jak prawdziwe jest niebo i piekło, które potem nastaną. Spójrzcie! Nie dajcie się zwieść pozorom - rzeczy [nie są takie, jak nam się wydaje] i ludzie nie są tacy, na jakich wyglądają. Ci, którzy nie znajdują się na skale, są pogrążeni w morzu. Spójrzcie na nich z punktu widzenia wielkiego Białego Tronu i co zobaczycie? Jezus Chrystus, Syn Boży przez swojego Ducha znajduje się wśród ginących rzesz, aby ich wyratować. I to On wzywa cię, żebyś wskoczył do morza - żebyś znalazł się u Jego boku i pomógł w mu w Jego świętej walce. Wskoczysz? To znaczy, czy staniesz u Jego stóp i oddasz się całkowicie do Jego dyspozycji?
OBUDŹ SIĘ, ŚPIĄCY KOŚCIELE!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz