Wczoraj (11.08), w godzinach popołudniowych, obejrzałem transmisję z uroczystości wręczenia medali w Drużynowych Mistrzostwach Europy w Lekkoatletyce. W swojej ignorancji nie wiedziałem, że rozgrywane są takie właśnie – drużynowe – zawody lekkoatletyczne.
Złoty medal przypadł 54. osobowej drużynie z Polski! 27 mężczyzn i 27 kobiet stanęło na podium i mogłem widzieć eksplozję radości tego różnorodnego teamu. Cieszyli się ci, którzy zwyciężyli w swojej konkurencji, jak i ci, którzy rywalizując w swojej dyscyplinie zajęli dalsze, czasami odległe, lokaty. Ostatecznie miejsce na najwyższym podium przypadło CAŁEJ DRUŻYNIE. Lekkoatleci, którzy wygrali w swoich dyscyplinach nie kazali zejść z podium tym, którym nie powiodło się tak dobrze. Piotr Małachowski, zwycięzca w rzucie dyskiem, nie zepchnął z podium Partyka Kozłowskiego, który w biegu na 3000 m był „dopiero” dziesiąty... Sofia Ennaoui, zwyciężczyni biegu na 1500 m, nie patrzyła z poczuciem wyższości na Magdalenę Żebrowską, która w skoku w dal była „zaledwie” jedenasta... To była prawdziwie zespołowa radość.
Także wczoraj zwyciężyła i wywalczyła awans na igrzyska w Tokio inna polska drużyna. Polscy siatkarze pokonali w turnieju kwalifikacyjnym Francję, Tunezję i Słowenię. Nie wszyscy z czternastu zawodników mieli jednakowy udział w zwycięstwie, niektórzy przebywali na parkiecie tylko przez chwilę, inni o wiele dłużej... Ale sukces był udziałem całego zespołu.
Wczoraj, będąc na niedzielnym spotkaniu Kościoła w Skierniewicach (KBwCh AGAPE), czytałem fragment z 21. rozdziału Księgi Objawienia, który zapowiada nadchodzącą chwałę i piękno odnowionego świata, w którego centrum pozostaje Ten, który jest „Alfą i Omegą, Początkiem i Końcem”. Ta rzeczywistość „nowych niebios i nowej ziemi” została dedykowana „tym, którzy zwyciężą”. To zwycięstwo, w moim przekonaniu, ma zarówno indywidualny, jak i zespołowy charakter. Bo w zawodach, w których jako chrześcijanie bierzemy udział (1 Tm 6,12), liczy się zarówno osobista kondycja jak i umiejętność współpracy z innymi. Często nasze powodzenie zależy od siły innych. Sam jestem wdzięczny wielu osobom „z drużyny”, którzy pomagali i wciąż pomagają mi w moim chrześcijańskim życiu. Wiem, że dzięki sile i zachęcie „zespołu ludzi” mogłem i mogę osiągnąć więcej. Doceniam wartość zdrowych (dobrych) relacji (tych chwilowych i długookresowych, tych codziennych, comiesięcznych i... nieco rzadszych). Czasami w tych relacjach ja bywam najsłabszym ogniwem, czasami mogę wspierać innych. Bywa różnie… Ostateczne zwycięstwo będzie, jak mniemam, czasem wspólnego świętowania.
Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem, to co stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe. A wszystko to jest z Boga, który nas pojednał z sobą przez Jezusa Chrystusa i dał nam służbę pojednania. Bóg bowiem w Chrystusie, jednając świat z samym sobą, nie poczytując ludziom ich grzechów, i nam powierzył to słowo pojednania. Tak więc w miejsce Chrystusa sprawujemy poselstwo (...) W miejsce Chrystusa prosimy: Pojednajcie się z Bogiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz