Ustami proroka JHWH przedstawił kogoś, komu ma przysługiwać szczególna rola w Bożym planie. Kogoś mającego niezwykłą godność. Postać otoczoną splendorem zwycięzcy:
„Oto Mój sługa
odniesie zwycięstwo,
wyrośnie wysoko,
będzie wyniesiony
i bardzo wywyższony!”
Kiedy zatrzymamy się nad tymi słowami, być może przed naszymi oczami stanie ktoś na miarę wielkiego zdobywcy, przed którym kłaniają się rozliczne narody. Może nasza wyobraźnia przywoła jednego z potężnych władców, znanych z kart historii. Oto zwycięski monarcha otoczony aurą nieśmiertelności w towarzystwie klękających w podziwie poddanych... A może pojawi mam się bardziej współczesny obraz kogoś niezwykle wpływowego i cieszącego się międzynarodowym uznaniem.
Tymczasem kolejne słowa proroka zadziwiają. Wydają się nie brzmieć logicznie z zapowiedzią zwycięstwa, wyniesienia i wywyższenia. W następnych wersach dowiadujemy się czegoś więcej o tajemniczym „słudze JHWH”:
„Był wzgardzony i odrzucony przez ludzi…”. I tak pryska czar tego zapowiadanego zwycięstwa. Przecież miało być wywyższenie! Tymczasem w prorok nagle przywołuje obraz kogoś „pełnego boleści i doświadczonego cierpieniem”. Każde kolejne słowo zdaje się umacniać nas w przekonaniu, że ten wstępnie deklarowany splendor i zapowiadana wielkość były jedynie złudzeniem.
Oto otrzymujemy opis kogoś, z kim nie da się wiązać żadnej nadziei. Jego losem jest cierpienie, poniżenie i udręczenie. Wszystko co najgorsze stało się jego udziałem. Wyrok, uwięzienie i wreszcie nagła śmierć, jak mówi prorok: „został wyrwany z krainy żyjących”. I jeszcze te naznaczone dramatyzmem słowa: „JHWH chciał go zmiażdżyć cierpieniem…”. Ręka JHWH dokonała sądu i ograbiła z nadziei tych, którzy byli mamieni obietnicą zwycięstwa i wywyższenia.
Czy na pewno?
Oto znów prorok obwieszcza na temat „sługi JHWH”:
„ujrzy potomstwo,
wydłuży swoje dni
i przez niego spełni się wola JHWH.
Po udrękach swojego życia
ujrzy światłość…”.
A zatem jest nadzieja! Był grób i nagle rodzi się życie. Była ciemność, a oto pojawia się światłość. Mówiąc o swoim słudze JHWH obiecuje: „dam mu udział pośród wielkich i z potężnymi podzieli zdobycz za to, że na śmierć wydał swoje życie”.
Bożym paradoksem jest to, że ze śmierci rodzi się życie, z poniżenia – wywyższenie, z ciemności – światłość, z przekleństwa – błogosławieństwo i z boleści – radość uzdrowienia. Wygląda na to, że Bóg nie układa się z nami i nie dostosowuje swojego sposobu działania do naszych oczekiwań i wyobrażeń. To, co wydaje się słabością okazuje się być siłą, to co nosi w sobie posiew śmierci okazuje się być eksplozją życia. Inaczej niż byśmy myśleli.
„…jakby oszuści, a przecież prawdomówni, jakby nieznani, a przecież dobrze znani, jakby umierający, a oto żyjemy, jakby karceni, lecz nie uśmiercani, jakby smutni, lecz zawsze radośni, jakby ubodzy, a jednak ubogacający wielu, jakby ci, którzy nic nie mają, a posiadają wszystko”.
Inaczej niż myślisz.
Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem, to co stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe. A wszystko to jest z Boga, który nas pojednał z sobą przez Jezusa Chrystusa i dał nam służbę pojednania. Bóg bowiem w Chrystusie, jednając świat z samym sobą, nie poczytując ludziom ich grzechów, i nam powierzył to słowo pojednania. Tak więc w miejsce Chrystusa sprawujemy poselstwo (...) W miejsce Chrystusa prosimy: Pojednajcie się z Bogiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz