Pierwsi chrześcijańscy kaznodzieje mogli zakładać, że ich słuchacze, czy byli to żydzi, metuentes, czy poganie, mieli poczucie winy. (O tym, że wśród pogan było ono powszechne, świadczy fakt, że zarówno epikureizm, jak i religie misteryjne twierdziły, mimo iż w różny sposób, że mogą je uśmierzyć.) Tak więc orędzie chrześcijańskie było w tych czasach niewątpliwie Evangelium, Dobrą Nowiną. Obiecywało uleczenie tym, którzy wiedzieli, że są chorzy. My musimy przekonywać naszych słuchaczy o tej nieprzyjemnej diagnozie, zanim możemy oczekiwać od nich wdzięcznego przyjęcia wiadomości o istnieniu lekarstwa.
Człowiek starożytny miał takie podejście do Boga (czy nawet bogów), jak oskarżony ma do sędziego. Dla człowieka współczesnego role te są odwrócone. On jest sędzią, a Bóg znajduje się na ławie oskarżonych. Jest on dość łagodnym sędzią; gdyby Bóg miał racjonalną obronę na to, że jest bogiem, który pozwala na wojny, ubóstwo i choroby, jest jej gotów wysłuchać. Proces mógłby się nawet zakończyć uniewinnieniem Boga. Rzecz jednak w tym, że człowiek siedzi na ławie sędziowskiej, a Bóg na ławie oskarżonych.
Próby zwalczania takiego podejścia przez rozwodzenie się nad grzechami pijaństwa i nieczystości, co robili dawniejsi kaznodzieje, na ogół są chybione. Co do cudzołóstwa, to środki antykoncepcyjne wprowadziły tu gruntowne zmiany. Dopóki grzech ten mógł społecznie zgubić dziewczynę, czyniąc z niej matkę nieślubnego dziecka, większość ludzi uważała go w konsekwencji za grzech przeciwko miłości i nierzadko dręczył on ich sumienia. Teraz, kiedy nie musi on mieć takich następstw, zazwyczaj wcale nie jest, jak mi się wydaje, uważany za grzech. Moje własne doświadczenie podpowiada mi, że jeśli w ogóle jesteśmy w stanie obudzić sumienia naszych słuchaczy, musimy zrobić to w zupełnie innych kierunkach. Musimy mówić o próżności, złośliwości, zazdrości, tchórzostwie, skąpstwie, itd. Ale jestem bardzo daleki od przekonania, że znalazłem rozwiązanie tego problemu.
C. S. Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1985.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz